Ryse: Son of Rome nie jest festiwalem QTE

Gry
1116V
Ryse: Son of Rome nie jest festiwalem QTE
Maciej Klimaszewski | 11.06.2013, 21:40

Pierwszy gameplay z Ryse: Son of Rome wymierzył nam solidnego liścia, serwując skonstruowaną z rozmachem wizję starożytnego pola walki. W całym festiwalu kłutych i ciętych ran zastanawiające jednak było natężenie "Qucik Time Eventów", niebezpiecznie zbliżając rozgrywkę do poziomu "samograja".  Wedle redaktora IGN grze daleko do tego miana.

Dan Stapelton miał przyjemność ograć dokładnie ten sam fragment, który prezentowany był na konferencji Microsoftu. W swoim krótkim sprawozdaniu na łamach amerykańskiego serwisu redaktor napisał, iż powaliła go brutalność potyczek i okute w śliczną grafikę realia zakrojonego na dużą skalę desantu, który porównał do kultowej sceny otwierającej "Szeregowca Ryana".

Sama mechanika gry podobna jest do systemu znanego już z Batman: Arkham City, gdzie za atak odpowiada przycisk X, obrona zaś wymaga wduszenia A. Po uprzednim zmiękczeniu oponenta serią szlagów, nad jego głową pojawia się symbol (czerwony button B) sygnalizujący nam możliwość efektownego posłania go do piachu. W menu kosa w gardziel, zmiażdżenie czaszki celnie posłanym sandałem i inne słodkości. Zapytany o ilość akcji brutalnie kończących żywoty stających nam na drodze przeciwników, pracownik Crytek odpowiedział, że będzie ich ponad 100! Same egzekucje w zasadzie nie są Quick Time Eventami, gdyż wymagają wciśnięcia jednego przycisku i w razie pomyłki i tak kończą się zgonem wijącego się z bólu u naszych stóp nieszczęśnika. Jedyną karą jest mniejsza ilość punktów doświadczenia, za które rozwijamy bohatera.

Nie wiem jak dla Was, ale dla mnie Son of Rome to totalny must-have.

Dalsza część tekstu pod wideo
Źródło: własne

Komentarze (29)

SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych

cropper