Przyszłość Dead Space w naszych rękach
Wydawać by się mogło, że branża nie słucha graczy (przynajmniej tych krzyczących w Sieci) i dostajemy gry zupełnie odmienne od tego, czego oczekujemy. Przeciw temu stwierdzeniu wyszedł David Woldman z Visceral, mówiąc, iż tak naprawdę karty rozdajemy my.
Wydawać by się mogło, że branża nie słucha graczy (przynajmniej tych krzyczących w Sieci) i dostajemy gry zupełnie odmienne od tego, czego oczekujemy. Przeciw temu stwierdzeniu wyszedł David Woldman z Visceral, mówiąc, iż tak naprawdę karty rozdajemy my.
Przy okazji odnosząc się do Dead Space 3, które w Sieci zbiera cięgi (także i u nas, na PPE) od miłośników katowania kosmicznych pokrak niezadowolonych z obranej przez dewelopera drogi:
"Tak naprawdę wszystko zależy od fanów. Jeżeli będą chcieli więcej Dead Space, to zrobimy więcej Dead Space. Proste, prawda? Z ogromną chęcią tworzylibyśmy gry aż do premiery nowej generacji konsol, ale to naprawdę zależy od ludzi. Jeśli tylko zechcą sięgnąć po naszą grę i w nią zagrać, stworzymy kolejną."
Wystarczy głosować portfelem - ot, cała magia. EA chce opchnąć 5 milionów egzemplarzy Dead Space 3 i jeżeli mu się to nie uda (całkiem prawdopodobne), to może potężny wydawca nieco bardziej nadstawi ucha w stronę społeczności, nawet kosztem przymknięcia oka na aktualne trendy i analizy panów przy słupkach sprzedaży.