W 2016 roku mieszkaniec Kalifornii - Ryan S. Hernandez - wraz ze swoim wspólnikiem włamali się na serwery Nintendo (za pomocą phishingu, metody, w której włamywacza podszywa się np. pod pracownika danej firmy) i wykradli cenne informacje o Japończyków. To m.in. on uzyskał dostęp do danych skupiających się na hybrydowej konsoli Switch, które potem zamieścił w sieci.
Śledztwo dot. nieznanego dla japońskiej korporacji hakera trwało kilkanaście miesięcy. Dopiero pod koniec 2017 roku FBI zidentyfikowało Hernandeza - podczas przesłuchań obiecał on, iż nie będzie już w przyszłości podejmował się jakichkolwiek prób hakowania serwerów Nintendo czy innych firm, na których przechowywane są istotne informacje.
Parę miesięcy później, bo w połowie 2018 roku, mieszkaniec Kalifornii ponownie przeprowadził ataki - jego celem ponownie było Nintendo, czym chwalił się potem na mediach społecznościowych - począwszy od prywatnego Twittera, a skończywszy na kanałach na Discordzie. Co więcej, założył on specjalne forum, na którym wymieniał się z klientami ważnymi danymi w lukach japońskiej firmy.
Haker ponownie został zatrzymany przez FBI, które zdobyło nakaz na przeszukanie jego domu i skonfiskowaniu komputerów i innych urządzeń elektrycznych, na których znaleźli... zdjęcia wykorzystywanych seksualnie dzieci w folderze zatytułowanym... "Bad Staff". Koniec końców Hernandez trafił za kratki na trzy lata. Ponadto, musi on zapłacić Nintendo prawie 260 tysięcy dolarów za wyrządzone szkody.