Kinect miał być rewolucją. Czy będzie?

Gry
1259V
Kinect miał być rewolucją. Czy będzie?
Ural | 15.06.2010, 18:11

Oglądając wczorajszą konferencję Microsoftu byłem pełen podziwu, ile to powera i uwagi koncern z Redmond poświęca Natalowi, obecnie znanemu pod "chwytliwą" nazwą Kinect. Czy tak silne postawienie na casuali wyjdzie producentowi X360 na dobre?

Oglądając wczorajszą konferencję Microsoftu byłem pełen podziwu, ile to powera i uwagi koncern z Redmond poświęca Natalowi, obecnie znanemu pod "chwytliwą" nazwą Kinect. Czy tak silne postawienie na casuali wyjdzie producentowi X360 na dobre?xxxxx

Dalsza część tekstu pod wideo

 
No właśnie, można mieć co do tego wątpliwości. Nie chcę dyskredytować w żaden sposób nowego kontrolera (?) Microsoftu, ale czy tylko ja miałem swoiste deja vu? Szczerze mówiąc, to odniosłem dziwne wrażenie, że zaprezentowane gry nie różniły się specjalnie od tego, co znajdziemy na Wii - było to widoczne w szczególności, kiedy to prezentowano wszelkie pozycje "sportowe", tj. przywodzące na myśl Wii Sports... Jakby tego było mało, to ciężko było mi zauważyć jakąś duża przewagę Kinecta nad EyeToy'em, czy tym bardziej PS3 Eye. Mam nadzieję, że Microsoft ma ukrytego jakiegoś asa w rękawie, ale pokazane na prezentacji gry były, czego by o nich nie mówić, zwykłymi popierdółkami i kamerka konkurencji by owe pozycje zapewne z powodzeniem "pociągnęła". Zabawa z tygrysem? Jest przecież EyePet. Bieg przez płotki, czy inne ping-pongi - no takich produkcji na konsole konkurencji jest "kilka". Nawet zapowiedziany z wielką pompą tytuł w universum Gwiezdnych Wojen nie powala, bo już z owego wyrenderowanego (najpewniej) filmiku można wnioskować, że nasz wpływ na to co dzieje się na ekranie będzie się ograniczał tylko do machania mieczem (choć bardzo chciałbym się w tej kwestii mylić).


 


 
Wrócę jednak do dziewczynki i tygrysa. Kiedy zwierzak oparł się o taflę ekranu i zaczął się do niej łasić, a ona od owych zalotów zaczęła się opędzać twierdząc, że ją to gilgocze... to mimo iż jestem osobą w materii gier bardzo otwartą i tolerancyjną, poczułem się nieco nieswojo. Czy przyszłe pokolenia wchodzić będą w interakcję ze zwierzętami już tylko przez ekran? Czy naprawdę warto tak bardzo zanużać się w wirtualny świat? Ja rozumiem, zabawa, fun, możliwości, ale mimo wszystko nie wiem, czy wolałbym aby moje przyszłe pociechy (jeśli się takowych kiedyś jako egoista i egocentryk doczekam) wyskoczyły na dwór bawić się z psem, czy ślęczały przed telewizorem czochrając wirtualnego... bobra. Jest to jednak tylko taka moja mała dygresja.
 
Oczywiście Microsoft nie jest tutaj sam - w kierunku casuali, dzięki sukcesowi Wii, spoglądają wszyscy. Mnie martwi jednak to, że jak dotąd uważałem Xboxa za najbardziej hardcorową konsolę, która w tego rodzaju flirty nie wchodzi. Natomiast patrząc na najbliższy line-up, to poza takimi tytułami jak Fable 3, Gearsy, czy Halo, to hardcorowcy nie mają za bardzo na co czekać (pomijam gry multiplatformowe, a trzeba dodać, że Fable 3 też tak do końca hardcorowy przecież nie będzie, choć sam ostrzę sobie na niego zęby). Widać, że koncern moce przerobowe pakuje głównie w Kinecta i po prostu zastanawia mnie, czy tędy droga. Osobiście nigdy nie ukrywałem, że Wii do mnie zupełnie nie przemawia, choć oczywiście każdy ma swój gust. Niemniej sądzę, że w awersji do "popierdółek" nie jestem odosobniony. Na X360 i PS3 gram w zasadzie tylko w poważne produkcje i tylko takich tytułów wyczekuję z godną podziwu niecierpliwością. Nie umniejszam nic grom casualowym, bo sam od święta tytuł tego typu odpalę. Chodzi mi tylko o to, że mam dużą wątpliwość, czy ktoś kto kupił X360 dla takich gier jak Gears of War, czy Halo, będzie nagle "ciorał" w podrzucanie bananów. Jakby tego było mało, to cena Kinecta wydaje się iście zaporowa. 150 zielonych, to spora kwota nawet dla Amerykanów, w dodatku za niewiele więcej można kupić w USA nowiuteńkie Nintendo Wii, które oferuje tyle samo rozrywki.
 
Dlatego też polityka Microsoftu wydaje mi się nieco ryzykowna. To nie jest tak, że mam coś do casuali, poza tym nie każdy chce spędzać czas przy konsoli siedząc na kanapie z padem w dłoni. Z drugiej jednak strony skoro już forsuje się kontrolę pozbawioną dotyku, to niech coś tu się znajdzie dla hardcorowców - niech coś nas zmusi do wstania z siedziska. Bo jeśli nowa Forza ma poprzez Kinecta tylko umożliwiać mi oglądanie sobie samochodziku, to szczerze mówiąc wolę pozostawić swoje cztery litery tam gdzie zawsze i rozglądać się padem - i szybciej i wygodniej. Niemniej moje dwa główne zastrzeżenia są proste - po pierwsze Microsoft chyba zapomniał o hardcorowcach i liczy, że urwie coś z tortu należącego do Nintendo, a po drugie wpadł w pewną pułapkę. Na studiach MBA miałem bardzo ciekawy case dotyczący dwóch japońskich koncernów piwowarskich. Jeden z nich wymyślił zupełnie nowe piwo (Asahi - Super Dry), które w KKW okazało się istnym sukcesem. Największy japoński browar, Kirin, postanowił oczywiście stworzyć swój własny produkt, o podobnej specyfice. Skończyło się to sromotną porażką, ludzie nowe piwo największego browaru nie dość, że uznali za swoistą podróbkę, to w dodatku przełożyło się to negatywnie na sprzedaż pozostałych produktów koncernu. Wydaje mi się, że Microsoft na swój sposób wpada w podobną pułapkę, tj. próbuje na siłę zrobić z X360 drugie Nintendo Wii. I mam sporą wątpliwość, czy przekona do siebie casuali, ale co gorsza... może takim działaniem zniechęcić do siebie hardcorowców.
 
Mam nadzieję, że się mylę. Niemniej można mieć wątpliwości, kiedy nawet na filmikach reklamujących Kinecta brakuje zarówno samego urządzenia... jak i konsoli. Czyli ludzie po prostu skaczą do samego telewizora. Jednym słowem nie jestem nastawiony optymistycznie do tego kontrolera, ale historia konsol pokazała już wielokrotnie - często to ci skazywani na porażkę osiągali największy sukces. I najlepszym tego przykładem może być właśnie... Nintendo Wii! Czyżby jednak Microsoft trafił z Kinectem w dziesiątkę?

Źródło: własne

Komentarze (21)

SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych

cropper