Stary dobry Doom w nowym wydaniu

BLOG RECENZJA GRY
345V
skurch | 28.09.2017, 21:19
Poniżej znajduje się treść dodana przez czytelnika PPE.pl w formie bloga.

Doom 2 to jedna z moich ulubionych gier dzieciństwa. Do dziś dzień pamiętam, jak dostałem ją od kuzyna na 5 dyskietkach. Pomimo upływu wielu lat kody specjalne na nieśmiertelność lub wszystkie broni mogę wymienić obudzony w środku nocy, a wiele z poziomów potrafię przejść bez problemu i dziś. Przez lata ogrywałem kolejne części serii i zawsze sprawiało mi to niemałą przyjemność. Także bardzo ucieszyłem się na reboot serii, który po prostu został nazwany Doom. Pomimo, że założenia serii niewiele zmieniły się od pierwszych części, to kolejne odsłony trzymają stały, wysoki poziom i nie uświadczymy tzw. zmęczenia materiału. Czy tak jest też w przypadku Dooma AD 2016? Przekonajmy się.

Początki z nowym Doomem jak dla mnie były dosyć ciężkie. Nie mogłem przekonać się do nowego systemu rozgrywki w którym dominującą rolę grają tak zwane „Glory Kills”, czyli po prostu finiszery pozwalające dobić osłabionego przeciwnika. Na początku czułem się nieswojo z takim rozwiązaniem, ale w miarę upływu czasu i rosnącą liczbą likwidowanych przeciwników, gra sprawiała mi coraz więcej przyjemności a system ujawniał swoje kolejne zalety. Po pewnym czasie odkrywamy różne sposoby wykańczania przeciwników, dzięki czemu nie oglądamy w kółko tej samej animacji śmierci adwersarzy. Ogólnie system finiszerów nie męczy, co jest wielką zaletą gry – w innych tytułach po jakimś czasie mamy dość wykonywania tego samego typu Fatality. Strzelanie jest równie przyjemne jak „Glory Kills”, a dostępne bronie to Doomowy standard, czyli pomieszanie tradycyjnych rodzajów broni palnych i futurystycznych maszynek do zabijania. W tej części szczególnego powera dostała piła łańcuchowa, którą możemy rozwalić każdego potwora „jednym strzałem” – oczywiście jeśli mamy wystarczająco dużo paliwa. Podobnie jak przy „Glory Kills” mamy tu mnóstwo świetnych animacji, w których pomiot rodem z piekieł jest rozcinany na wiele, satysfakcjonujących sposobów. Cała rozgrywka, jak to w Doomie, jest bardzo dynamiczna, intensywna i emocjonująca. Zgodnie z założeniami id Software przemy ciągle do przodu, w zasadzie nie rozwiązując żadnych zagadek i wycinamy w pień wszystko co nam nawinie się pod lufy. Autorzy przygotowali również szereg wyzwań, czy to powiązanych z levelami, czy to z pukawkami, czy to z runami (które są tu traktowane jako dodatkowe perki – trzy do wyboru). Wyzwania te, czasami potrafią dać w kość, ale nie są specjalnie trudne i w pełni spełniają swoja funkcję, czyli urozmaicają rozgrywkę. Jedyną rzeczą, która mnie frustrowała na przestrzeni całej gry to skoki. Nie wiem tylko czy zarzut kierować w kierunku Dooma czy w ogóle w kierunku FPSów, w których ten element zawsze jest w jakiejś mierze sknocony. Tutaj dodatkowo mamy „łapalne” krawędzie po których możemy wspinać się na wyższe kondygnacje poziomów, ale jak nie łatwo się domyśleć The Doom Slayer (znaczy bohater) nie raz, nie dwa nie ma ochoty, żeby ich się łapać. Pal licho jeśli nie wskoczymy na jakąś skrzynie czy galerię – po prostu spróbujemy jeszcze raz. Gorzej jak nie wskoczymy na jedną z wielu zawieszonych w przestrzeni platform, co wiąże się z restartem od ostatniego checkpointa (i dosyć długim doczytaniem danych). Poza tym drobnym wyskokiem twórców, reszta rozgrywki spisuje się znakomicie.

Dzień dobry - czy ma Pan moment aby porozmawiać o nowym Doomie?

Dzień dobry - czy ma Pan chwilę, aby porozmawiać o nowym Doomie?

Grafika zbudowana na silniku id Tech 6 robi wrażenie (nawet na PS4 Pro). Developerzy postarali się o szczegółowe i świetnie animowane modele przeciwników, dzięki czemu od razu możemy rozpoznać klasyczne rodzaje potworów takie jak Pinky czy Baron of Hell. Otoczenie również zadowala tak designem jak i poziomem szczegółowości. Na przemian zwiedzamy marsjańską bazę, powierzchnię planety oraz oczywiście czeluści piekła – wszystko utrzymane w metalowo pomarańczowej tonacji. Boli trochę długie wczytywanie poziomów, ale za to animacja trzyma stały poziom 60 klatek na sekundę i ani przez chwile nie odczuwamy spadków (PS4 Pro – Boost Mode). Dźwięk trzyma wysoki poziom grafiki i cieszy soczystymi odgłosami wystrzału broni oraz potwornymi wrzaskami piekielnego pomiotu. Voice acting oczywiście istnieje – i to by było na tyle, gdyż w tej grze raczej mało zwraca się uwagi na historię i sposób jej przedstawiania. Cieszy również mnóstwo szczegółów i easter eggów nawiązujących do poprzednich części. Na przykład w poziomach mamy poukrywane sekretne lokalizacje, które żywo przeniesione są z oryginalnego Dooma (tak 1 jak i 2). Innym ciekawym smaczkiem są nazwy trofeów, które nawiązują do kodów specjalnych z klasycznych wersji (np. iddqd czy idkfa). Wyskakujące trofeum o takiej nazwie cieszy podwójnie. Tu jednak trzeba zauważy pewną wadę, a mianowicie pewne trofea (a także Achievementy na Xbox i na Steam) nie wpadają po spełnieniu wyzwania danego przez twórców. Taka sytuacja może zaistnieć na każdej z platform a twórcy nic z tym nie zrobili od 2016. Trochę słabo, szczególnie w przypadku gry z półki AAA.

Podsumowując, Doom AD 2016 dalej bawi, dalej nastawiony jest na ultra-szybkie rozwalanie wszystkiego co się napatoczy nam pod lufę i dalej średnio przejmuje się otoczką fabularną. Kilka drobnych wad nie przeszkadza w świetnej zabawie tak w single jak i w multi. Id Softaware pokazało konkurencji jak się robi shootery w starym dobrym stylu i mam nadzieję, że kolejna część serii będzie równie dobra.

Oceń bloga:
1

Atuty

  • Rozgrywka
  • Grafika
  • Dźwięk
  • Sekrety

Wady

  • Skoki
  • Drobne bugu
skurch

skurch

Nic tylko grać!

9,0

Komentarze (1)

SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych

cropper