Chcesz muzyki? Szykuj się do wojny! | KickBeat

BLOG
264V
Chcesz muzyki? Szykuj się do wojny! | KickBeat
Yoorko | 12.08.2019, 07:16
Poniżej znajduje się treść dodana przez czytelnika PPE.pl w formie bloga.

Na pewno niejednokrotnie spotkaliście się z piosenką, która „chodziła” za wami cały dzień. Natrętne nuty, które bezwiednie wypuszczamy w świat, niejednemu zszargały już nerwy. Najczęściej są to utwory z kategorii „nie wiem gdzie to słyszałem, nie oceniaj mnie”, ale i dobre kawałki potrafią wpić się natrętnie w umysł.

Pomyślcie jakie to uczucie, kiedy takich utworów jest jednocześnie dwadzieścia cztery, a gdy tylko zaczniecie któryś nucić, będziecie mieli ochotę do taktu skopać komuś tyłek. Tak najlepiej można opisać wrażenia po sesji z KickBeat. Ta gra nie wypuszcza Cię z objęć i każe do siebie wracać nawet po miesiącach przerwy.

Syndrom kolekcjonera Steam to coraz poważniejsza choroba. W zalewie okazji, promocji, wyprzedaży i innych bundli nieraz ciężko powstrzymać się, aby za 1USD nie zdobyć pięciu tytułów, które dołączymy do rosnącej listy. A później o czterech zapomnimy – no bo jak odnaleźć je pośród 500 pozycji, z których wydaje nam się, że tytuły połowy słyszymy pierwszy raz w życiu? Znacie to? Ja znam. Na szczęście udało mi się ten stan opanować i dziś rozważniej planuję zakupy nawet w przypadku wyjątkowych okazji. Jednak nadal zdarza mi się odkryć jakąś perełkę o niewiele mówiącym tytule, która ukradnie kilkanaście godzin z życia. Tak było i w tym przypadku.

Mechanika

KickBeat to gra muzyczna, której gameplay opiera się o schemat znany chociażby z serii Guitar Hero. Słyszymy utwór, w rytm którego musimy wciskać odpowiednie klawisze, aby zaliczyć coraz bardziej skomplikowane sekwencje, zdobyć jeszcze więcej punktów i przejść do kolejnej rundy. Jednak w tym przypadku nie gramy wirtualnych koncertów na cyfrowych scenach. Tutaj kopiemy tyłki niemilcom, którzy ośmielili się popełnić niewybaczalną zbrodnię – ukradli muzykę i chcą ją zmonopolizować!

Mechanizm jest prosty – miniony nachodzą nas z czterech stron, za cios w każdą z nich odpowiada inny przycisk. Kolory strojów podpowiadają, w jaki sposób będą nas atakować (pojedynczo, serią czy w kilku na raz), co z kolei definiuje to, jak musimy odpowiedzieć na agresję. W praktyce przekłada się to również na odwzorowanie dynamiki utworu. Do całości dochodzą power-upy, które zbieramy, dublując niektóre uderzenia (oczywiście tam, gdzie pasuje to do rytmu) oraz niezbyt częste ataki dwuetapowe, wymagające od nas przytrzymania przycisku. Proste? Wręcz banalne. Całość do opanowania w pięciominutowym samouczku.

Kiedy już opanujemy zasady i przejdziemy kampanię fabularną, na pierwszym z czterech poziomów trudności czekają nas prawdziwe wyzwania. Tu zaczyna się zabawa dla wytrwałych. Tak naprawdę zaliczenie utworów pierwszy raz to tylko rozszerzona wersja samouczka. Piosenki mają nam wpaść w ucho, poznajemy ich rytm i wyrabiamy sobie pierwsze odruchy na widok pojawiających się podpowiedzi. Powiem tylko, że już na drugim poziomie trudności zdarzały mi się momenty, w których z opresji ratowało mnie jedynie sprawne ucho i wczucie się w rytm utworu. Sądzę, iż w grze rytmicznej jest to jeden z większych plusów.

Fabuła i klimat

Fabuła gry nie jest szczególnie ważna dla rozgrywki i stanowi typowe usprawiedliwienie pokonywania kolejnych etapów. Jednak widać, iż twórcy chcieli się nią nieco pobawić. Spodoba się szczególnie fanom familijnych filmów akcji z lat 80-tych. Oto młodzieniec, który stanowi najniższe ogniwo w łańcuchu hierarchii starożytnego klasztoru, stojącego na straży potężnego artefaktu, w wyniku przeprowadzonego nań ataku okazuje się jedyną nadzieją wolności (taaaa…) muzyki na świecie. Po drodze do skopania głównego złego tyłka dowiaduje się od starego mistrza o swoim przeznaczeniu i zdobywa dziewczynę, która widziała w nim jedynie podrzędnego sprzątacza, a sama była przeznaczona do roli głównego herosa. Klasyka aż boli, jednak jest to zdecydowanie celowy zabieg, co widać po wplecionym humorze, niejednokrotnie wyśmiewającym sztampowe motywy. Przykład? Główny bohater w chwili próby próbuje połączyć się mentalnie ze swoim mistrzem i jest bardzo zdziwiony, że ten po prostu zadzwonił do niego na komórkę. W fabułę doskonale wpisują się kolejne areny, na które zostajemy rzuceni. Od klasztoru strażników muzyki, przez arenę wrestlingową, klub muzyczny, dachy tokijskich wieżowców, łaźnię turecką, aż po wnętrze muzycznej sfery – wszystkie swoją stylistyką nawiązują do lekko kiczowatych, skrzących się neonami klimatów lat 80-tych.

Wizualnie tytuł jest poprawny. Nieco komiksowa grafika jest przyjemna dla oka i nie przeszkadza w rozgrywce. Modele są ładne, nie straszą kantami a animacje towarzyszące walce, choć nie przesadzają z realizmem, także nie drażnią. Części etapów towarzyszą przerywniki filmowe, podczas których na pseudoanimowanych planszach możemy obserwować ręcznie malowane sceny opowiadające fabułę.

Sposoby zabawy

Podstawową formę rozgrywki stanowi tryb fabularny, w którym pokonujemy kolejne etapy. Zaliczenie jednego poziomu trudności odblokowuje kolejny, itd. Postępy w nim pozwalają nam również uzyskać dostęp do wszystkich trybów oraz szeregu nagród, takich jak możliwość gry innymi postaciami (fabuła podzielona jest na dwie części, drugą, złożoną z tych samych poziomów, ale innej opowieści, odgrywamy ukochaną głównego bohatera) oraz alternatywne stroje.

Pozostałe tryby rozgrywki to: free play – w którym ustalamy dowolne parametry gry i przechodzimy piosenkę lub playlistę, survival – w którym mierzymy się z nieskończoną falą wrogów oraz beat your music, dzięki któremu możemy zaimportować własne utwory. Jest to dość ciekawa opcja, wbudowane narzędzie częściowo wykrywa rytm utworu, ale także, aby udoskonalić proces, każe nam wskazać jak go słyszymy, dzięki czemu jest lepiej dopasowany do naszego poczucia rytmu. Zapewne domyślacie się, że nie jest on szczególnie skuteczny w przypadku bardziej skomplikowanych utworów, jednak pozwala na urozmaicenie zabawy.

W sumie do odblokowania mamy 37 nagród i 42 osiągnięcia Steam.

Muzyka

Zastanawiacie się, dlaczego nie napisałem jeszcze nic o jednym z najważniejszych elementów gier rytmicznych, jakim jest muzyka? Utwory dobrane na potrzeby rozgrywki są doskonałe. Idealnie wpasowują się w dynamikę akcji, mają w sobie moc i wpadają w ucho z siłą szarżującego słonia. Kilkukrotnie byłem zdziwiony jak dobrze słucha mi się któregoś z nich, chociaż reprezentował gatunek od którego na co dzień trzymam się z daleka. Pośród artystów, których dzieła zostały wykorzystane, znaleźli się między innymi Blue Stahli, Marylin Manson, Papa Roach, P.O.D. Rob Zombie i inni. Jednak o muzyce można wiele pisać, a najlepiej samemu ją odsłuchać. Zapraszam na playlistę Spotify, na której znalazły się wszystkie (prócz jednego) utwory z gry.
______________________
Tekst oryginalnie pojawił się na blogu YGB

Oceń bloga:
7

Komentarze (7)

SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych

cropper