Weekendowe Granie #159

BLOG
644V
Weekendowe Granie #159
Faroszek | 18.02.2017, 16:42
Poniżej znajduje się treść dodana przez czytelnika PPE.pl w formie bloga.

Cześć, w dzisiejszej odsłonie Weekendowego Grania opowiem wam o agresywnej istocie z fallusopodobną głową, w której się zakochałem. 

Jednak zanim przejdziemy do tej trudnej miłości, chodźmy na chwileczkę do Japonii.

Yakuza 0 

Chusteczki wskazują na wzruszający film

 

Jest to gra, która pojawia się tutaj od dłuższego czasu, więc będzie krótko, obiecuję. Aktualnie udzielam się jako agent nieruchomości Kazuma Kiryu i wypełniam każdy poboczny quest jaki tylko się nawinie. Mimo ponad 50 godzin na liczniku, Yakuza 0 nadal bawi i wciąga jak bezlitosne bagno. Jedyne co mnie delikatnie irytuje, to zadania związane z wędkowaniem i nabijaniem licznika "friendship" z daną postacią. U jednych wiąże się to z jedzeniem w jego restauracji a innemu pokazujemy karty z panienkami. Jest to po prostu nużące, a profity płynące z zaprzyjaźnienia się nie są jakoś znaczące, ale mają wpływ na naszą działalność gospodarczą. Chociaż tyle. 

Chciałbym pochwalić twórców za Kamurocho - to piękna dzielnica, zaprojektowana po prostu genialnie, gdyż po kilkunastu godzinach minimapa staje się zbędna. Jest tu całe mnóstwo charakterystycznych miejscówek, które pomagają w nawigacji, niektóre miejsca poznać można także po dźwiękach, czy to automatów pachinko czy muzyce, która dobiega z wnętrza budynku. 

Koszmar epileptyków - Kamurocho

Tyle o Yakuzie 0, na łamach WG napisałem na jej temat wystarczająco dużo, jako iż nie będę o niej już więcej skrobał, kończąc - zajebista gra. 

Obcy: Izolacja

"I admire its purity. A survivor...unclouded by conscience, remorse, or delusions of morality."

Nie spędziłem na stacji Sewastopol dużo czasu, ale już teraz wiem, że jest to cholernie dobra gra, naszpikowana całą masą odniesień do pierwszego filmu, w którym pojawił się przyjemniaczek z fallusem zamiast głowy. Gra, tak samo jak produkcja Ridleya Scotta, dobrze buduje klimat, który z każdą godziną coraz bardziej gęstnieje. W budowaniu tego czynnika pomaga wybitna (pochodząca też z filmu) warstwa audio i świetna grafika. Obcy: Izolacja podczas sesji na słuchawkach po prostu błyszczy, podoba mi się to, że nie wszystko da się zobaczyć i słuch po prostu trzeba wytężać. Nasłuchiwać należy kroków i rozmów ludzi, androidów, które ciągle wspominają o jakiś procedurach, no i oczywiście trzeba wyłapać, czy gdzieś nie spaceruje sobie obcy. 

Co do miłości do tej formy życia - doświadczyłem jej już kilka razy na swoim ciele (a w zasadzie Amanda, bohaterka gry) jest to przerażające i piękne jednocześnie. Obcy się nie szczypie w tańcu i każdy drobny błąd kończy się bolesnym zgonem córki Ellen Ripley. Izolacja zachęca nas do odważnej gry, ciągłe przebywanie w jednym miejscu skończy się bardzo szybko wizytą gościa, którego nie chcemy wkurzyć. Jestem oczarowany, wręcz zauroczony Sewastopolem z obcym na pokładzie, myślę, że nie zagram w nic innego, dopóki nie dotrwam do zakończenia. 

Aha, jest to też pierwsza gra jaką pokazałem dziewczynie, milutko jest obserwować, jak stopniowo, coraz bardziej wkręca się w atmosferę, którą widzi na ekranie. Na początku stwierdziła, że nie ma się czego bać, przecież to tylko gra, by po chwili nerwowo zaciskać piąstki i drżącym głosem kazać mi uciekać przed robotami. Jeśli osoba, która z jakimikolwiek grami miała do czynienia na PC jakieś 15 lat temu, reaguje w taki sposób, to jest to chyba znak, że mamy do czynienia z produkcją wyjątkowo dobrą. 

Przejdźmy do filmów. 

Obcy: Ósmy pasażer Nostromo

Ma pani chwilę, żeby porozmawiać o Space Jockeyach?

Film odświeżyłem sobie aby przygotować się do gry, nie chciałem żeby jakiekolwiek nawiązania mi umknęły. Dorwałem wersję reżyserską i jestem bardzo zadowolony z tego seansu, mimo tylu lat na karku, film ogląda się to po prostu świetnie. Produkcja Ridleya Scotta jest chyba ponadczasowa. Wiem co się wydarzy, ale za każdym razem tętno podnosi się, kiedy tylko obcy pojawia się w pobliżu bohaterów, którzy są już chodzącymi trupami. 

Po napisach końcowych, stwierdziłem, że mało mi fallicznogłowego przystojniaka, obejrzałem więc kolejny film.

Obcy: Decydujące starcie

Ej chłopaki, lecimy zrujnować klimat po 40 minutach filmu!

Ech, przypomniałem sobie, jak bardzo tego filmu nie lubię. Wiem, że to Cameron, wiem, że jest świetnie nakręcony, koncertowo zagrany i przygrywa tam bardzo dobra muzyka. Jednak po świetnej części pierwszej, jest tu za dużo "America fuck yeah" marinesów, którzy są chyba największymi kozakami jakiś spłodził przemysł filmowy, przez co już czuję się bezpiecznie podczas seansu. Film przez pierwsze kilkadziesiąt minut błyszczy klimatem i niepokojącą atmosferą w opuszczonej kolonii, ale kiedy większość marines ginie (najlepsi wojacy w galaktyce, panikują, zabijają się nawzajem i są dowodzeni przez pizdę - żółtodzioba, legit huh?), zaczyna się amerykańskie kino akcji klasy B. Wolałbym jednego lub kilku obcych, którzy systematycznie i powoli mordują żołnierzy, ale biedaki musiały sobie postrzelać i wypowiedzieć kilka amerykańskich one-linerów. MEH. Ale za kultowe karabiny z 99 pociskami akurat dziękuję, kultowa broń. Dochodzę do wniosku, że jest to dobry film akcji, ale kiepski Obcy, oczywiście jest to moja, subiektywna opinia, znam osoby, które uważają tą część za najlepszego Obcego i szanuję ich decyzję. 

Tyle, przejdźmy do muzyki. 

Aktualnie słucham sobie:

Myślę, że wystarczy. Dzięki Kalwa za zaproszenie do pisania tego WG, bawiłem się świetnie.

A co u Was? W co gracie, co oglądacie/czytacie/słuchacie? Piszcie :) 

Oceń bloga:
1

How do we kill it, Ash? There's gotta be a way of killing it. How? How do we do it?

Kill it with fire
67%
You can't
67%
Bitch please
67%
U wat m8?
67%
I can't lie to you about your chances, but... you have my sympathies.
67%
Go home, you're drunk Ripley.
67%
Pokaż wyniki Głosów: 67

Komentarze (20)

SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych

cropper