MOJE TOP 10 adwersarzy w grach wideo

BLOG
936V
Roger | 07.06.2010, 14:33

Jednym z najważniejszych elementów gier wideo, są dobrze nakreślone postacie wrogów. To oni często dają nam motywację do zagłębienia się w przedstawioną historię, nakręcając tym samym oś fabularną gry. Jeśli podchodzimy do nich emocjonalnie, jeśli ich czyny, profil psychologiczny czy choćby sama obecność, działają na naszą wyobraźnie, oznacza to, że developer odrobił pracę domową. Każdy z Was ma zapewne swoją czołówkę badassów, których nie zapomni do końca życia. Ja postanowiłem podzieli się z Wami swoimi typami. Niektóre nominacje potraktujcie jednak z lekkim przymrużeniem oka :)

Jednym z najważniejszych elementów gier wideo, są dobrze nakreślone postacie wrogów. To oni często dają nam motywację do zagłębienia się w przedstawioną historię, nakręcając tym samym oś fabularną gry. Jeśli podchodzimy do nich emocjonalnie, jeśli ich czyny, profil psychologiczny czy choćby sama obecność, działają na naszą wyobraźnie, oznacza to, że developer odrobił pracę domową. Każdy z Was ma zapewne swoją czołówkę badassów, których nie zapomni do końca życia. Ja postanowiłem podzieli się z Wami swoimi typami. Niektóre nominacje potraktujcie jednak z lekkim przymrużeniem oka :)

xxxxx

 

 

10. Heihachi Mishima

Nie jestem jakimś wielkim fanem bijatyk, ale w czasach PSone spędziłem z Tekkenem dziesiątki niezapomnianych godzin. Dlatego też Heihachi już chyba na zawsze pozostanie dla mnie "bijatykowym" synonimem badassa. Wiele osób narzeka, że w obecnych odsłonach Tekkena doczekaliśmy się różnych absurdów nie pamietając już, że w drugiej części gry Heichachi chcąc odzyskać stracone na rzecz Kazuyi imperium pojechał w góry, aby zwiększyć swoją siłę trenując z... niedźwiedziem (Kuma). Ale przyznaje, kiedyś miało to swój urok :) 

 

 


9 . Gabriel Batistuta (któraś tam odsłona ISS PRO z PSone)

Tak ja wspomniałem na wstępie, czasami wystarczyła tylko obecność w grze naszego przeciwnika, aby wywołać niepohamowane emocje. Tak właśnie było gdy mój znajomy, wieloletni rywal w Pro Evo (grający Argentyną), wpuszczał na boisko Gabriela Batistutę z czerwoną formą (wtedy chyba jeszcze symbolizowały to buźki). Człowieka ogarniał stres przy każdej wrzutce i rzucie rożnym, bowiem ten gigantyczny cyborg potrafił sadzić takie bramki z główki, że... głowa mała. Ile człowiek nerwów zjadł, ile „jobów” posłał, rzucając przy tym nie raz komendę "gramy rewanż"... Tak nigdy nie zapomnę tego drania.

 

8. Dhoulmagus (Dragon Quest VIII)

Po pierwsze nie lubię klaunów, a Dhoulmagus od samego początku na takiego mi wyglądał. Po drugie łąjdak przeważnie zawsze uprzedzał  nasze kroki, pozostawiając po sobie tylko trupy. Dochodził do tego jeszcze równie irytujący akcent i fakt, że musieliśmy przebyć długą drogę, aby w końcu móc skopać mu porządnie tyłek. Jeden z tych charakterów, który wzbudzał we mnie gniew i chęć mordu.

 

7. Dr. Neo Cortex (seria Crash Bandicoot)

Za każdym razem, gdy pojawiała się nowa odsłona Crasha Bandicoota, wiedziałem, że moim przeciwnikiem będzie Cortex. Co byśmy mu nie zrobili w poprzednich odsłonach gry, on zawsze musiał powrócić, wraz ze swoim kolejnym, szalonym planem podbicia świata. I jeszcze ta wielka, żółta głowa z literką N. Na koniec jeden z cytatów z gry idealnie obrazujący jego posępną osobowość.

Victor the Evil Twin: You don't remember us, do you, Doctor?
Dr. Neo Cortex: Should I?
Victor the Evil Twin: You ruined our lives! Allow us to return the favor.
Dr. Neo Cortex: I've ruined the lives of so many... I can't be expected to remember all of them.
 

6. Dimitri Rascalov (GTA IV)

Jedyny przedstawiciel obecnej generacji konsol na mojej skromnej liście. Dimitri od początku wzbudza nasze zaufanie, a przynajmniej tak było w przypadku mojej osoby. Gdy już miałem go za ziomala, gdy byłem wręcz pewien, że to dzięki niemu ziszczą się marzenia Nico i jego tłustego kuzyna o amerykańskim śnie, poczęstowany zostałem nożem w plecy. Przyznam się bez bicia, że gdy w samej końcówce przyszło mi wyrównać rachunki, zrobiłem to z chorą wręcz przyjemnością.

 

5. Kefka (Final Fantasy VI)

Wprost książkowy przykład adwersarza, dla którego największą przyjemnością było dążenie do absolutnego zniszczenia wszystkich i wszystkiego. Kefka nie miał żadnych skrupułów, był zepsuty do szpiku kości i do tego miał najbardziej irytujący śmiech w historii gier wideo, którym kwitował swoje zbrodnie. Sponsorem tej specyficznej postaci jest słowo „destroy”, co udowadniają poniższe cytaty:

"I will hunt them down. I will destroy them all! Destroy! Destroy! Destroy!"
"I will destroy everything! I will create a monument to non-existence!"
"Life...Dreams...Hope...Where'd they come from? And where are they headed...? These things...I'm going to destroy!!"

 

4. Albert Wesker (seria Resident Evil)

Albert trafił na moją listę przede wszystkim za całokształt. W pierwszej części „Rezydencji Zła”, poznajemy go jako agenta Umbrella Corporation pracującego w policji Raccoon City. Szybko okazuje się jednak, że będzie to jeden z największych mącicieli w serii, który pomimo upływu ponad 13 lat od premiery Resident Evil, wciąż trzyma się bardzo dobrze na posadzie etatowego złoczyńcy. Chyba musimy się już pogodzić z tym, że ten osobnik nigdy nie zniknie ze sceny, a nawet jeśli, to wróci pewnie pod zmutowaną postacią. Obowiązkowo w swoich szpanerskich okularkach. 

 

3. Psycho Mantis (Metal Gear Solid)

Ten telekineta, który potrafił czytać w myślach swoich ofiar, zrobił na mnie ogromne wrażenie, nie tylko wygładem, ale i swoimi… nadprzyrodzonymi zdolnościami. Mantis sugerował nam, że potrafi poruszyć padem, którym gramy (włączały się wibracje), czytał stany gier z naszej memorki (a spróbowałby je wykasować łajdak jeden) a nawet przełączał kanały w telewizorze (pojawiał się przygotowany na tę okazję ekran). Pamiętam, że w tamtych czasach zrobiło to na mnie ogromne wrażenie. Wyobraźcie sobie teraz co mógłby zrobić Mantis w dzisiejszych czasach, mając do dyspozycji technologię 3D i PlayStation Move…   

 

2. Sephiroth (Final Fantasy VII)

Jedna z tych postaci, której czyny zmusiły mnie do uronienia przysłowiowej łzy. Chyba nie ma osoby, która nie kojarzyłaby chociaż ze słyszenia słynnej sceny z kwiaciarką. Ale Sephiroth znalazł się w moim rankingu tak wysoko nie tylko z tego powodu. Była to postać świetnie zaprojektowana, tajemnicza, wzbudzająca podziw i ekscytację, a przy tym na swój sposób tragiczna. Nienawiść do niej wzrastała z każdą kolejną godziną spędzoną w świecie Final fantasy VII a ostateczna walka w akompaniamencie One-Winged Angel, to jeden z najpiękniejszych momentów w mojej historii gracza.

 

1. Piramidogłowy (Silent Hill 2)


Największy kozak wśród kozaków, jeden z autorów sukcesu drugiego Silent Hilla, postać kultowa, która pozostawiła nieodwracalny ślad w psychice wielu graczy. Spotkania z tym osobnikiem zaliczam do jednych z najbardziej emocjonujących momentów w historii gier wideo. Paradoksalnie mimo iż jest to postać, która nic nie mówi i porusza się dość ślamazarnie, wzbudza wśród graczy trwogę samym wyglądem. Pamiętacie słynną scenę obserwacji z szafy? Nieruchomy widok jego sylwetki za kratami w Woodside Apartments? Gwałty na manekinach? Egzekucje Marii? Ja zapamiętam te obrazy do końca życia. 

Oceń bloga:
2

Komentarze (23)

SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych

cropper