Kinowy Prince of Persia daje radę !!!!

BLOG
1031V
Roger | 20.05.2010, 18:14

Wczoraj miałem okazję zawitać na przedpremierowy pokaz filmu Prince of Persia: The Sands of Time i szczerze przyznaje, że nie spodziewałem się żadnej rewelacji. Ba, mając na uwadze poprzednie filmy oparte o gry wideo byłem wręcz nastawiony sceptycznie.  Po zakończeniu seansu towarzyszyły mi jednak zupełnie inne emocje…

Wczoraj miałem okazję zawitać na przedpremierowy pokaz filmu Prince of Persia: The Sands of Time i szczerze przyznaje, że nie spodziewałem się żadnej rewelacji. Ba, mając na uwadze poprzednie filmy oparte o gry wideo byłem wręcz nastawiony sceptycznie.  Po zakończeniu seansu towarzyszyły mi jednak zupełnie inne emocje…xxxxx

 

 

Zacznijmy od tego, że za produkcją filmu stoi Jerry Bruckheimer, odpowiedzialny między innymi za trzy części „Piratów z Karaibów”. Tego rodzaju slogany mają przeważnie zaciągnąć do kina wielbicieli poprzednich arcydzieł danego producenta, jednak tym razem dało się odczuć, że „Piaski Czasu” mają coś z przygód Kapitana Sparrowa. Niemal przez cały film nie czujemy znużenia. Fabuła jest bardzo dynamicznie poprowadzona, nie jesteśmy skazani na niepotrzebne dłużyzny, a klimat piaszczystych terenów Persji został świetnie oddany. Co najważniejsze, obraz sprawdza się nie tyle jako adaptacja gry wideo, a dobrze zrealizowany film przygodowy.

 

 

Nie ukrywam, że bardzo ucieszył mnie fakt, iż twórcy filmu nie kopiowali na ślepo tych rozwiązań z gry, które nie mają kompletnie racji bytu na dużym ekranie (vide Silent Hill). Owszem, są subtelnie podane smaczki, jak charakterystyczne ujęcia kamer, rajdy po budynkach, skakanie po słupach, bieganie po ścianach czy w końcu "znajome" ruchy Dastana, ale nie jest to element nazbyt nachalnie prezentowany. Rozwalił mnie za to motyw wspinania się po murach obronnych czy też świetnie zrealizowany efekt cofania się czasu. A czy akcja, w której Dastan z kapturem na głowie, wtapia się w tłum by po chwili rozpocząć slalom po dachach, czegoś Wam nie przypomina? To przecież sceny żywcem wyjęte z Assassin's Creed!

 

 

Jeśli chodzi o aktorów, to wbrew wcześniejszym obawom, cała obsada spisała się bardzo dobrze. Znalazło się kilka dialogów i scen, które wieją sztampą na kilometr, ale da się na to przymknąć oko. Jake Gyllenhaal w roli Dastana prezentuje się naprawdę nieźle - jest charyzmatyczny, zabawny i potrafi wzbudzić sympatię u widza. Jordan Mehner, odpowiedzialny za tworzenie kolejnych odsłon Prince of Persia powiedział w jednym z wywiadów, że żaden prawdziwy aktor nie będzie w stanie sprostać wyobraźni fanów, jednak gdy zobaczył Jake’a w akcji nie miał żadnych wątpliwości, że pasuje on do tej roli idealnie. I podpisuje się pod tymi słowami dwoma rękoma. Sporo kontrowersji wzbudzała też postać ksieżniczki Taminy, granej przez Gemme Arterton, dziewczynę Bonda. Co ciekawe, producenci „Piasków Czasu” wybrali ją do tej roli jeszcze zanim dostała angaż w filmie o przygodach agenta 007. Tamina jest naprawdę „hot” a do tego strasznie pyskata i upierdliwa. To doprowadza do całej masy zabawnych sytuacji i konfliktów między nią a Księciem. Jednak to nie ten duet zapewni Wam największego banana na twarzy. Zrobi Alfred Molina grający w filmie szejka Amara.

 

 

„To rodzaj szelmowskiego oportunisty. Nie obchodzi go, czy łamie prawo, czy nie. Bywa niebezpieczny, określa siebie jako przedsiębiorcę, ale jego metody są niekonwencjonalne. Mówiąc wprost – to złodziej” – mówi o swojej roli Molina. Zapewniam Was, że jego teksty o podatkach pobieranych przez państwo, uwielbienie do złota, strusi i wszystkiego, co ma jakąś wartość, rozbawią Was do łez. O reszcie postaci wspominać nie będę, aby nie zdradzać Wam fabuły, która mimo iż po raz kolejny podejmuje ograne setki razy wątki (zemsta, zdrada, miłość itp.), po prostu wciąga i pozwala ekscytować się tym, co dzieje się na ekranie.

 

 

Prince of Persia: The Sands of Time to kino dla wszystkich, o czym świadczy fakt, że na seans może wejść nawet 10-latek. Zapomnijcie więc o odcinaniu głów perskim żołnierzom czy latajacych kończynach. Mimo to sceny walk, dzięki ciekawej choreografii i efektom specjalnym ogląda się z zapartym tchem. Całości dopełniają malownicze krajobrazy, przepiękne miasta, świątynie oraz bogato przyozdobione komnaty, na które poszła lwia część budżetu. Spora ilość ujęć kręcona była w Maroku, dzięki czemu twórcom filmu udało się uchwycić autentyczność krajobrazów. Zresztą, niech za rekomendacje posłużą Wam poniższe dane udostępnione przez producenta:

 

- 7000 kostiumów zaprojektowanych przez Penny Rose ( Piraci z Karaibów), które poddane zostały „torturom” w betoniarkach i tarkach do sera, aby nie wyglądały na nowe

- 3500 tysiąca sztuk uzbrojenia stworzonych na potrzeby filmu, dzięki analizom przeprowadzonym w muzeach w Iranie, Turcji, Iraku i Egipcie.

- 1200 ujęć z efektami specjalnymi

- 400 statystów w scenach batalistycznych, nad pracą których czuwał Harry Humphries, specjalista w kwestii scen walk. Wyszkoleniem statystów zajęła się nawet marokańska Policja.

- sceny kręcone w górach Oukaimeden 2500 metrów n.p.m, gdzie robotnicy przez prawie 4 tygodnie budowali szlak, aby dostać się do miejsca gdzie miał zapaść pierwszy klaps.

- muzyka, która skomponował zanny graczom Harry Gregson – Williams

 

Jako ciekawostkę dodam jeszcze, że powstało aż 20 sztyletów, pozwalających Dastanawi na kontrolę czasem, ze wzgledu na to, iż rekwizyt był non stop narażony na niebezpieczeństwo uszkodzenia.

 

 

Na koniec mogę już tylko napisać, że jest to zdecydowanie najlepsza filmowa adaptacja gry wideo w historii kina. Mimo iż film nie jest żadnym arcydziełem filmowym i w gruncie rzeczy bazuje na ogranych już setki razy schematach, każdy fan gier wideo powinien udać się na niego do kina. Ogromny budżet tym razem nie został zaprzepaszczony... 

Oceń bloga:
1

Komentarze (19)

SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych

cropper