Żaber gra #02 czyli co słychać w żabim stawie

BLOG
342V
Żaber gra #02 czyli co słychać w żabim stawie
tandiblue | 20.04.2017, 19:31
Poniżej znajduje się treść dodana przez czytelnika PPE.pl w formie bloga.

Hejoo Hej! Witam ponownie w moim niszowym blogu, gdzie stężenie japońszczyzną przekracza wszelkie dozwolone normy! Zakładajcie płetwy i zanurzcie się w moim stawie.

W tym odcinku produkcja nietuzinkowa, która próbuje rozbić szklany ekran dzielący świat gracza i świat przedstawiony w grze, udowadniając, że razem stanowią nierozerwalną całość. Będzie też gra od waniliowych, wielkie roboty i chodzenie po ścianach.


Postanowiłem mniej kupować i wziąć się za nadrabianie zaległości. Kupka wstydu mnie przeraża i już nie jestem w stanie tego wszystkiego ogarnąć T_T. Ostatnio do kolekcji wpadły tylko dwie nowe gry : Fire Emblem Fates: Birthright na 3DSa i cyfrowe wydanie Dungeon Travelers 2 na PSV.


 

Ar nosurge Plus: Ode to an Unborn Star (PSVITA)

Gra z okładki, której obecnie poświęcam najwięcej czasu. Ar nosurge rzuca gracza w konflikt mający miejsce na gigantycznym statku kolonialnym Soreil. Po tym jak planeta Ra Ciela uległa zagładzie, jedyną nadzieją dla ludzkości jest odnalezienie nowego domu. Pojawienie się na statku tajemniczej rasy Sharl stało się źródłem sporu i podziału ocalałych na dwa wrogie obozy, mające odmienne zdanie co do swojej przyszłości. Fabuła gry tak naprawdę jest o wiele bardziej zagmatwana niż może się to na początku wydawać. Dodatkowo sprawę komplikuje fakt nie wydania poza Japonią poprzedniej części Ciel nosurge. Twórcy doskonale o tym wiedząc, próbowali ułatwić graczowi odnalezienie się w tym świecie poprzez retrospekcję i objaśnienie terminologii specyficznej dla tego uniwersum. Niestety, na początku wciąż wiele rzeczy pozostawało dla mnie nowych i niezrozumiałych np. Genometrics o których w tym tekście jeszcze wspomnę.

Spośród wielu gier JRPG z którymi miałem dotąd styczność Ar nosurge wyróżnia się ciekawą, wielowątkową historią, gdzie granice między dobrem a złem właściwie się zacierają. Im dłużej gramy, tym więcej pojawia się pytań i wątpliwości. Produkcja studia GUST jak żadna inna potrafi namieszać nam w głowie i jeszcze robi to w tak wyrafinowany sposób. Jestem pod wrażeniem świetnie napisanych postaci, a dwutorowa narracja pozwala spojrzeć na całość z innych perspektyw. Do ekranu konsoli przykuwa magia przedstawionego w grze świata. Futurystyczne miasto Felion otoczone barierą ochronną w którym klimaty science fiction i steampunk przenikają się nawzajem. Pojawiają się bardziej sielankowe, zielone tereny z nieodłącznym elementem krajobrazu jakim są potężne lampy elektronowe, a w powietrzu unosi się post-apokaliptyczna aura. Aysnel w swojej recenzji użył określenia techno-mistycyzm i chyba jest to najbardziej adekwatny termin dla klimatu tej produkcji.

Tajemniczej atmosfery wokół Ar nosurge dopełnia świetna ścieżka dźwiękowa, która pełni ważną rolę w opowiadanej historii. Niektóre hymny potrafią zahipnotyzować i chciałoby się tego słuchać w nieskończoność. Nowością i pewnym zaskoczeniem okazały się dla mnie wcześniej wspomniane Genomectrcs. W bardzo dużym uproszczeniu polega to na zanurzeniu się w umyśle innej postaci poprzez technologię nazwaną w grze Dive. W praktyce mamy tutaj do czynienia z krótkimi historiami w formule VN, nie powiązanymi bezpośrednio z fabułą gry, mającymi na celu  bardziej zżyć się z daną postacią (coś jak social linki w Personach). Dla mnie Genometrics stanowi coś w rodzaju psychoanalizy. Dokonywanie właściwych wyborów skutkuje profitami w postaci kryształów, które ulepszają możliwości bojowe naszych protagonistów. Każde zaliczenie takiej mini-opowieści wynagradzane jest nową pieśnią, którą możemy użyć w walce. Jeśli jeszcze tego nie wiecie, odpowiednikiem magii w Ar nosurge są pieśni, których uaktywnianie można porównać choćby do przywoływania potężnych summonów w serii w Final Fantasy.

Na koniec zostawiłem sobie przysłowiową wisienkę na torcie czyli ten element gry, który sprawił, że ten tytuł pochłonął mnie bez reszty i bardzo chciałbym, aby twórcy korzystali częściej z tego zabiegu. Burzenie tzw. czwartej ściany czyli komunikowanie się występujących w grze postaci bezpośrednio z graczem. W kilku tytułach się już z tym spotkałem, ale było to raczej takie powierzchowne doświadczenie - w Ar nosurge twórcy na tym polu przeszli samych siebie. Nie chciałbym tutaj wdawać się w szczegóły, bo chcąc nie chcąc otrę się o spoilery, ale wyobraźcie sobie, że od pewnego momentu fabuły ktoś tam o Was wie w świecie gry i nawet bohaterowie, (których przecież prowadzimy) są świadomi naszej obecności. Warto choćby z tego powodu poznać Ar nosurge, bo ta produkcja jak żadna inna potrafi w mistrzowski sposób zatrzeć granicę między fikcją, a tym co jest prawdziwe. Były chwile, że się na tym łapałem, a to już jest komplement dla twórców.

 

Odin Sphere Leifthrasir (PSVITA)

Bardzo dawno temu, gdy niedaleko mojego domu pojawiła się buda z automatami i na jednej z tych szatańskich maszyn można było zagrać w Knights Of The Round, zacząłem namiętnie grać w chodzone bijatyki. Ile to się żetonów wtopiło w Final Fight... :) W tamtych czasach (początek lat dziewięćdziesiątych) ten gatunek cieszył się w salonach gier ogromną popularnością. Potem jak już miałem swoją pierwszą konsolę (Mega Drive II) ograłem całą trylogię Streets Of Rage. Pojawienie się Dragon's Crown na konsolach SONY było dla mnie swego rodzaju wycieczką w przeszłość. Do mojej kolekcji dołączyła kolejna gra od Vanillaware - Odin Sphere. Uwielbiam te produkcje ogrywać na Vicie. Wyglądają obłędnie za sprawą ręcznie rysowanej grafiki i żywej palety barw. Podoba mi się zaimplementowany w grze system walki, który nadaje starciom dynamiki i widowiskowości. Istotną rolę w potyczkach odgrywają ataki łączone, których efektem są śmiercionośne combosy - nie muszę chyba wspominać, że największa frajda płynie z walk z bossami. Kto grał już we wcześniej wspomniane Dragon's Crown czy Muramasa Rebirth  będzie czuł się  jak w domu. Czasami we znaki daje mi się backtracking albo ponowne odwiedzanie tych samych miejsc innymi postaciami. Na szczęście  historia przedstawiona w grze jest na tyle ciekawa, że chce się zobaczyć co wydarzy się dalej i ta orkiestrowa muzyka Hitoshi Sakimoto (kojarząca mi się zawsze z FFXII albo FFTA2) sprawia, że nie jest łatwo rozstać się z grą.

 

Titanfall 2

Od czasu do czasu zdarza mi się dla odmiany zagrać w jakiegoś FPSa - no bo te ukochane JRPGi i VNki też się mogą przejeść. Wybór padł na Titanfall 2, bo ma ciekawą kampanię dla jednego gracza. Poza tym spodobała mi się możliwość pilotowania tytana i motyw z przenoszeniem się w czasie. Dużo jest tutaj elementów platformowych, co ma też po części uzasadnienie dla mechaniki chodzenia po ścianach. Misje są bardzo różnorodne, nie odczuwa się znużenia spowodowanego przebywaniem w podobnie wyglądających lokacjach. Jak już uporam się z wszystkimi znajdźkami, to pewnie będę próbował sił na wyższym poziomie trudności i być może skuszę się na platynę.


NEON GENESIS EVANGELION

Tego tytułu chyba nikomu nie muszę przedstawiać. Neon Genesis Evangelion to nie tylko anime, ale również bardzo dobra manga (sięgnąłem po nią pewnie pod wpływem Titanfalla 2 - ach te wielkie maszyny!). Pierwszy tom pochłonąłem błyskawicznie. Drugi pewnie zacznę w ten weekend.

Oceń bloga:
0

Lubisz waniliowe gry ?

Uwielbiam!
22%
Wolę serek waniliowy (z rodzynkami)
22%
Żaber psuje!
22%
Pokaż wyniki Głosów: 22

Komentarze (7)

SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych

cropper