Fallout 4, czyli największy zawód ostatnich lat

BLOG
1658V
MonoAudioStereo | 17.11.2015, 18:32
Poniżej znajduje się treść dodana przez czytelnika PPE.pl w formie bloga.

Witam. Chciałbym podzielić się z wszystkimi moją opinią dotyczącą Fallouta 4. Duża marka, duże studio, wiele lat doświadczenia - gra powinna być świetna. Prawda w moich oczach prezentuje się jednak inaczej... Zaznaczam, że tekst jest przeznaczony głównie dla osób, które grę już ukończyły, jednak osoby w które jeszcze nie grały, a zamierzają, również mogą tekst przeczytać, dlatego spoilery zostaną oznaczone.

     Fallout 4 był długo wyczekiwanym tytułem. Wielkim fanem serii nie byłem, choć zawsze doceniałem Fallouta 3 i New Vegas od Obsidian ( w obie grałem). Nie popłynąłem z falą hypu i nie oczekiwałem na grę. Ale jednak przyszła premiera, ja miałem akurat prawie tydzień wolnego i nie było w co grać. Czemu by nie w Fallouta 4. Nie prezentuje się przecież źle. Tutaj zacznę może od najbardziej kontrowersyjnej kwestii gry, czyli grafiki. W tym aspekcie nie mam grze nic do zarzucenia. Nie, gra nie jest piękna i nie, gra nie jest paskudna. Nie należy oczekiwać wodotrysków, ale też nie ma się nad czym użalać. Gra wygląda po prostu odpowiednio. Przyczepić się mogę jednak i to bardzo optymalizacji, gdyż dawno nie widziałem tak słabo zoptymalizowanej gry. Zaznaczam, że grałem na PC, jednak gra na konsolach ma takie same problemy, czyli losowe spadki klatek animacji, oraz dużo większe spowolnienia w zamkniętych lokacjach ( u mnie wydajność w zamkniętych pomieszczeniach spadała o ponad 50%). Czemu gra chodzi gorzej w pomieszczeniach niż na otwartym terenie? Tego nie wiem i jeszcze nigdy się z takim zjawiskiem nie spotkałem. 

 

     Teraz może przejdę do bardziej kontrowersyjnych aspektów gry (w mojej ocenię). Po pierwsze Fabuła

UWAGA SPOILER! Kliknij aby rozwinąć

Fabułą gry jest odnalezienie syna. Okej, brzmi sensownie. Ojciec chce odnaleźć syna. Problem polega na tym, że jak już odnajdujemy swojego syna (który nie ma 10 lat jak bohater zakładał, tylko 60), nasz bohater wydaje się być zmieszany, następuje dziwna rozmowa, która w sumie tylko sprowadzała się do tego, że syn próbował nas przekonać do dołączenia do instytucji, bo instytucja jest dobra, po czym chwilę później wpadamy do instytucji i wszystkich zabijamy. Sytuacja na początku gry wyglądała tak, że jak byliśmy zamrożeni, to przyszli jacyś goście, zabrali dziecko, matkę zabili, a ojca zostawili. Te dziecko, czyli nasz syn później został szefem instytucji. Syn bohatera chciał, żebyśmy go odnaleźli i wszystko co robiliśmy, czyli zabicie Kelloga, włamanie się do mózgu itp. było planem naszego syna byśmy go odnaleźli. Zaraz moment, czemu zrobił to w ten sposób? Naprawdę musieliśmy przez to wszystko przechodzić? Czy przywódca najbardziej zaawansowanej technologicznie frakcji nie mógł czegoś zrobić? Nie mógł się po prostu do bohatera teleportować, odmrozić go i zabrać ze sobą? A no tak, przecież wtedy nie było by fabuły. Kolejną kwestią stojącą pod znakiem zapytania jest znowu sam początek gry. Gdy zabierali bohaterowi dziecko, zastrzelili matkę, jeden gość spojrzał na bohatera i powiedział, że w razie czego mają jeszcze zapasowego osobnika. Później przy spotkaniu z ojcem dowiedzieliśmy się, że dziecko zostało zabrane bo nie miało w ogóle żadnego kontaktu z promieniowaniem. Potrzebowali jego DNA żeby uleczyć ludzkość. No dobra, to nie mogli od razu zabrać całą trójkę? Czemu zastrzelili matkę skoro jej DNA było takie ważne? Czy była niepotrzebnym zapasowym osobnikiem? Podobno się bardzo natrudzili by w ogóle znaleźć kogoś z czystym DNA[/spoiler]

   

    Kolejnym problemem jest słabo zaprojektowany otwarty świat. Jak na pustkowia wygląda świetnie. Chodzi mi o to, że gra nie jest przystosowana do decyzji gracza. Tutaj jest przykład na który się natknąłem

UWAGA SPOILER! Kliknij aby rozwinąć

Prawie na początku gry, gdy zwiedzałem miasto, natknąłem się na jakiś szlak i otrzymałem misję poboczną żeby iść wzdłuż tego szlaku. Po drodze były jakieś literki to je pozapisywałem. Na końcu szlaku był kościół. W środku kościoła kilka ghuli, a pod kościołem tajne przejście, tylko zabezpieczone hasłem. Wpisałem hasło, przejście się otworzyło i tak znalazłem tajną organizację zwaną The Railroad. Pogadałem z nimi chwilę i powiedzieli, że nie mogę do nich dołączyć bo nie darzę sympatią Synthów, czyli robotów udających ludzi. Stwierdziłem, że jak nie mogę do nich dołączyć to ich wymorduje, i tak też zrobiłem. Wybiłem całą organizację, w środku nawet znalazłem jakiegoś robota, który się nazywał PAM, więc też to zniszczyłem. Miejsce zrabowałem i sobie poszedłem. Później dużo dalej w fabule, będąc w bractwie stali, otrzymałem 2 zadania. Kapitan mi powiedział, że istnieje tajna organizacja która się nazywa Railroad. Tu pojawia się malutki problem, bo nie mogę mu oznajmić, że już ich spotkałem więc musi mi wszystko tłumaczyć. Później dał mi zadanie żeby zabić 5 gości z Railroad i kolejne żeby ukraść PAM, albo ukraść dane z terminala i ją zniszczyć. No dobra facet, ale ja już to zrobiłem! Chce ci oznajmić, że się tym zająłem ale gra mi na to nie pozwala! Miałem przecież zabitych wszystkich z tej organizacji i zniszczyłem też PAM. Musiałem więc się teleportować do kościoła i przejść przez te wszystkie żmudne loadingi. Okazało się, że przyjmując tą misję załączył się jakiś skrypt i w środku tego kościoła strzelało się kilku gości z mojego bractwa z typami z Railroad. Musiałem pozabijać tych bezimennych typków żeby skrypt się załączył i zaliczył mi misję! W mojej ocenię to poważny błąd i takich sytuacji jest dużo więcej. 

   

     Również innym poważnym problemem gry są wspomniane przeze mnie loadingi. Jest ich za dużo i są za długie! Gra ciągle wymaga od nas przemieszczenia się między lokacjami. Przykładem bardzo irytującym może być tutaj statek bractwa stali. Gdy chcemy się dostać do środka, to najpierw musimy się teleportować na statek ( 1 długi loading jeżeli nie jesteśmy obok statku), potem żeby wejść do środka statku ( 2 loading, tylko już krótszy), ale w aktualnym pomieszczeniu są tylko 2 osoby który by nas interesowały. Reszta jest na pokładzie wyżej, więc musimy wejść po drabinie i tu jest 3 loading ( również krótszy). Gdy chcemy zejść ze statku to musimy znowu się przebijać przez te wszystkie loadingi. I niestety, jeżeli dołączycie do bractwa to będzie trzeba bardzo często wracać na statek. 

     Brak interesujących postaci. Zapomnijcie o tym, że jakaś postać wam zapadnie  w pamięć. Owszem, można jakąś polubić, ale nie ma tu budowanej żadnej więzi. Tu wiedźmin 3 pokazuje jak powinno się tworzyć relację między bohaterami. Możemy tylko w małym stopniu poznać historię osoby która z nami podróżuje, choć i tak to nie jest od nas zależne. To kompan wybiera moment w którym chce się trochę podzielić swoją historią. I to by było na tyle. 

     Mało broni. To poważny zarzut w grach, w których jest duży nacisk na strzelanie. Tutaj postanowiono się skupić na systemie modyfikacji, czyli możliwości zamiany poszczególnych części broni by zmienić jej statystyki. Owszem, daje to trochę frajdy, ale chciałbym mieć więcej broni którymi mógłbym się tak pobawić. Np. Jest tylko jedna broń, która wykorzystuje naboje 10mm, dostepne są tylko dwa shotguny, bodajże 2 snajperki, itd. Po takiej grze oczekiwałem przynajmniej dwukrotnie większej puli broni.

     Mało znaczących misji pobocznych i dużo zapychaczy - tak mogę podsumować sytuację misji pobocznych. Od samego startu serwują nam misje poboczne, które nigdy się nie kończą, np. Pomóż ludziom znajdującym się gdzieś tam, albo przeszukaj z ekipą badawczą dany budynek. Takich misji jest bardzo dużo i można je powtarzać w nieskończoność. Nie tego oczekiwałem po tak wielkim tytule jak Fallout. Owszem jest parę misji pobocznych, które przykuwają większą uwagę, ale jest ich bardzo mało i trzeba się ich naszukać (Edit: podobno jest ich aż 14!). Zresztą misje fabularne też nie powalają. 90% z nich to idź, zabij i przynieś. 

     Zakończenie to śmiech. Wiecie co otrzymałem za przejście gry? Półtorej minutowy filmik i jetpacka dla mojego pancerza. Oczywiście zakończeń jest kilka, zależnych od frakcji do której dołączymy, jednak czytałem, że inne to jeszcze większy śmiech. 

UWAGA SPOILER! Kliknij aby rozwinąć

Aha, moim ostatnim zadaniem było zniszczenie instytucji. Gdy biegłem podłożyć w instytucji bombę, drugi raz w grze spotkałem swojego syna. Leży w łóżku i umiera. Czemu nie powiedział przy naszym pierwszym spotkaniu, że umiera? Wiecie jak przebiegł dialog między bohaterem a jego synem? Nie przebiegł! Syn tylko rzucił 2-3 zdania typu " Zgubiłeś ludzkość", "Robiliśmy to dla dobra innych", "Popełniasz wielki błąd" i na koniec "Zostaw mnie w spokoju" i tyle.

 

    Tyle dostajemy na koniec gry. Dla mnie to dosłownie plaskacz w twarz. Zawsze byłem wielkim fanem gier Bethesdy. Niestety widzę teraz niepokojący trend, który rozpoczął Skyrim, który był bardzo dużym downgradem w stosunku do Obliviona i nawet Morrowinda! Takie same zjawisko teraz widzę przy Falloucie 4. Boje się o przyszłość tego studia. No dobra, może nie przyszłość studia, bo na ten moment studio ma się świetnie z okazji sprzedanych 12 mln sztuk F4. Bardziej martwie się o to jakie gry będą wydawali w przyszłości i o to, czy Elder Scrolls VI nie okaże się po prostu gniotem. Dla mnie Fallout 4 wydaje się grą robioną w pośpiechu.  Jeżeli miałbym wystawić jej ocenę, to dałbym 6/10 i odradził bym zakup nówki przy obecnej cenię. Teraz patrząc na nasz rodzimy CD Projekt Red, jestem dumny, że Polacy potrafią zrobić lepszą grę. W Wiedźminie 3 misje poboczne mają ciekawszą fabułę od fabuły głównej Fallouta 4. 

    Nie przywołuje tu wiedźmina 3 dlatego, że jestem jakiś wielkim fanbojem. Robię to dlatego, że Wiedźmin 3 był autentycznie bardzo dobrą grą, która przewyższa Fallouta 4 w każdym aspekcie. Nie patrzmy na to, że Fallout 4 to strzelanka, a Wiedźmin 3 to RPG. Obie gry to przecież RPG, tylko w Falloucie 4 miecze i czary zastąpiono strzelbami i granatami. Mechanikami są do siebie bardzo zbliżone. W obu zdobywamy ekwipunek, doświadczenie, rozwijamy umiejętności, prowadzimy dialogi, wykonujemy misje i zwiedzamy świat. Bethesda powinna się uczyć jak tworzy się gry, a przecież powinno być na odwrót, bo to Bethesda ma kilkanaście lub kilkadziesiąt lat doświadczenia w tworzeniu gier. Jest mi żal, że Fallout 4 w ciągu tygodnia sprzedaję się w takim nakładzie, o którym Wiedźmin 3 może zapomnieć na przestrzeni całego swojego istnienia. Musimy pamiętać, że to my gracze pokazujemy jakich chcemy gier naszym portfelem i w tym momencie jednoznacznie pokazujemy, że chcemy więcej niedorobionych gier jak Fallout, bo liczy się dla nas marka.

Oceń bloga:
0

Komentarze (15)

SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych

cropper