Drakko

BLOG
644V
mastek | 27.08.2014, 14:15
Poniżej znajduje się treść dodana przez czytelnika PPE.pl w formie bloga.

Klęcząc przed pomnikiem Krinniposa właśnie kończył swe modły. Jako świeżo upieczony adept sztuki ciemnej magii czuł w sobie narastającą moc. Jego członki przepełnione były energią, nad którą sprawował kontrole, choć zdawał sobie sprawę, że drzemie w nim coś znacznie potężniejszego niż jego mentorzy mogliby podejrzewać. Dobrze jednak ukrył w sobie te dodatkowe moce.

- Niech Ci będą dzięki - rzekł ostatnie słowa mag, wstając z przed pomnika. Odwracając się plecami do posągu bożka jego twarz przeszył uśmiech, przed którym nie mógł się powstrzymać i zaraz po tym wybuchnął szyderczym śmiechem. W tym momencie nie zaważał na nic! Był już magiem kręgu wyznawców Krinniposa, Boga demonicznych ogni, uznanym przez radę najwyższą i wiedział, że wkrótce to mu posągi będzie się stawiać!! Był tego pewien! Kiedy został wygnany z domu i rodzinnej wioski za swoje nadprzyrodzone moce, już wtedy postanowił że powróci jako bożyszcze i odpowiednio ukarze kogo trzeba. W wieku 5 lat nie potrafił panować nad otaczającą go aurą, która okazała się śmiertelną bronią w jego rękach. Nie chciał spopielić własnego dziadka, który z radością trzymając go w objęciu przyszedł się z nim przywitać! Dzień, jak co dzień, a jednak odmienił życie maleńkiego wtedy chłopca. Sami rodzice nie sprzeciwiali się zbyt długo woli rady i skazali chłopca na wygnanie. Gdyby nie oni chłopczyk pewnie spłonąłby na stosie. Zdany na siebie w tak młodym wieku dzieciak jednak przetrwał rok cały, zanim został znaleziony przez mędrca wędrownika. Od wszystkiego, co złe chroniła go jego aura. W przerwach między płaczem a wołaniem o pomoc, zabijał wszystko co żywe. Nieświadomy wciąż swej narastającej potęgi bez większego trudu żył z dnia na dzień. Tylko jego serce wciąż rozpaczało za matką i siostrą, do których był szalenie przywiązany. One zapomniały o nim prędko. Odnaleziony jednak przez mędrca Casona odnalazł spokój duszy. Moc w nim uspokoiła się i nie ujawniała przez kolejnych lat dziesięć. Mędrzec jednak był świadkiem, kiedy to jako pięcioletni chłopiec idąc przed siebie i szlochając głośno powodował okoliczną śmierć wszystkiego co żywe! Jednak jako znawca wszechrzeczy potrafił zająć się dzieckiem. Wszystko zawdzięczał młodemu wieku chłopca. Nieświadomemu swych nadprzyrodzonych zdolności. Wychował młodzieńca należycie i ochrzcił imieniem Drakko na cześć demona, który niegdyś panował na błękitnym niebie siejąc spustoszenie na lądzie. W furii swej niszczył nawet swych pobratymców, często nieświadom swych czynów. Później słuch o nim zaginął. Cason doprowadził w końcu młodzieńca przed wielkie mury klasztoru magów ognia.

- Tu musimy się rozstać Drakko. To czego mogłem Cię nauczyć, nauczyłem Cię. Jesteś już na tyle dorosły by móc zacząć kolejny etap w życiu. Proszę weź ten amulet jako symbol mojej przyjaźni i przywiązania. Będąc w Twoim wieku spadł mi z niebios i uznałem to za ważny znak.

Chłopiec założył amulet, który symbolizował niebo i ziemie, a cały skręcony był w wielką literę D. Oczy nabiegły mu łzami, rzucił się na szyję swojego mistrza i rzekł:

- Dziękuje za wszystko nauczycielu, przyjacielu i ojcze mój!!!

Kiedy przestali się ściskać, Cason ponaglił chłopca by się udał do klasztoru i na sam koniec wykrzyknął, żeby ten o nim pamiętał w chwili swojej chwały. Drakko nie wiedział jeszcze o co chodzi staruszkowi.

W klasztorze spędził trzy lata kiedy to opanował wszelkie możliwe sztuki magiczne. Po roku, kiedy to został uświadomiony, że każdy ma w sobie moce, odkrył potęgę o jakiej niejeden z jego mentorów mógłby śnić! Skrywał ją, dopóki wszystkiego nie został należycie nauczony. Teraz śmiejąc się w niebogłosy sprowadził ku sobie kilku starszych magów z kręgu. Zdziwieni zachowaniem Drakko, pomyśleli że zwariował. Nie zastanawiając się rzucili na niego czar ogłuszający. Młodzieniec nie przestając się śmiać, świadomie czy też nie, zneutralizował atak. Nim magowie zrozumieli cokolwiek ich ciała wyparowały z szat. Żaden nie krzyknął, nie mrugnął nawet okiem kiedy została po nim tylko szata i wszelkie łańcuchy, pierścienie czy amulety. Drakko śmiejąc się coraz donośniej szedł powolnym krokiem ku głównemu dziedzińcowi. Kilkadziesiąt adeptów wraz z doświadczonymi magami znalazło się w otoczeniu Drakko. Padła jakaś głośna komenda po czym jak jeden mąż zabrzmiała inkantacja wywołująca drżenie ziemi. Wypowiadany był jakiś czar, który z powodu ilości osób go głoszących był nie do opisania potęgą skierowaną przeciwko jednemu. Przeciwko Drakko. Wtem szyderczy wręcz szalony śmiech zniknął z ust młodego maga, który unosząc ręce do góry spowodował wybuch którego epicentrum był on sam. Fala ognia rozeszła się prędko niszcząc wszystko w promieniu kilkudziesięciu metrów. Ludzie nie zdążyli wpaść w popłoch a unoszeni przez wirujące ognie czuli jak topią się w ogromnie wysokiej temperaturze!! Co szczęśliwsi uderzeni falą ognia zostali porwani siłą podmuchu i roztrzaskani o mury, ginąc na miejscu. Wielu z nich czuło jak topi się i w ogromnych bólach i mękach opuszczali ten świat. Czar wypowiadany przez magów udał się i ognista kula wirująca wokół własnej osi uderzyła Drakko i pochłonęła go w siebie. Ogromna temperatura i płomienie niszczyły ciało, ale nie zniszczyły samego młodzieńca. Oparł się płomieniom, wydostał z kuli i szedł płonąc cały. Nie miał zamiaru czekać na kolejny atak pozostałych w klasztorze magów i ryknął okrutnie w kierunku bramy, która niczym zapałka ugięła się przed jego siłą, a spadając zapłonęła. Po chwili cały klasztor buchał płomieniami karmiąc złowieszczą duszę Drakko. Szalone krzyki i wołania o rozpacz znajdujących się wewnątrz klasztoru osób przepełniały młodego maga słodką wonią zwycięstwa i nadchodzącej epoki cudownego panowania nad ludźmi.

Odwrócił się i wyszedł przed mury klasztorne. Oddalał się od płonących budowli i krzyków ludzkich, nie zwracając uwagi na brak odzienia i wciąż topniejącego ciała, które przypominało teraz człowieka spalonego na stosie. Ciemny dym unosił się nad nim, czuł swąd swoich popalonych członków, ale teraz w głowie miał poza myślą panowania, jeszcze jedną. Znacznie ważniejszą. Myśl o rodzinnej wiosce, którą często wspominał wieczorami przy ognisku przed Casonem. Na myśl o Casonie swoją martwą dłonią chwycił amulet i zaczął znów śmiać się, a jego głos zmieszał się z umierającymi za jego plecami głosami magów.

Oceń bloga:
0

Komentarze (7)

SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych

cropper