Kochanie, w mojej zupie pływa Battle Royale

BLOG
732V
Kochanie, w mojej zupie pływa Battle Royale
robal121 | 19.08.2018, 10:36
Poniżej znajduje się treść dodana przez czytelnika PPE.pl w formie bloga.

Kiedy czytam, że kolejny deweloper tworzy grę/tryb battle royale, towarzyszy mi znane uczucie zjedzenia o jeden kawałek pizzy za dużo. Początkowo jest to przyjemne i smaczne, ale po chwili brakuje sił, pojawia się ociężałość, senność, wzdęcia, gazy, wymioty i zatwar...nie no, aż tak źle, to jeszcze nigdy nie miałem. Jeśli odkryliście w tej liście naturalny porządek każdego trendu, który pojawia się i znika w tej branży, to zapraszam do lektury!

Ahh ten zapach rześkiego powietrza o poranku, gdy spadasz sobie na spadochronie wraz z setką innych graczy, aby wreszcie się pozabijać, aż zostanie tylko jeden z nas! :) Cudowny schemat do którego musimy niestety przywyknąć, bo nic nie wskazuje na to, by moda na "królewską bitwę" przeminęła, chociaż każdy wie, że w tej branży zmiany następują nad wyraz szybko i za kilka lat będziemy świadkami sukcesu kolejnego, z pozoru banalnego, pomysłu. Historia piszę się na naszych oczach! Oby tylko ktoś to spisywał, bo patrząc na liczby, niedługo wszyscy będziemy wciskać X, by wyskoczyć i jeszcze raz X, żeby otworzyć spadochron.

 

Ale o co tak właściwie chodzi z tym battle royale? Pomimo ironicznego wydźwięku tego bloga, uważam że wcale nie jest to zły pomysł na grę. Wrzucić razem kilkudziesięciu graczy na jedną arenę i dać im się wyrzynać, to niesamowity plan zaczerpnięty wprost z innych gałęzi kultury, czyli książek i filmów. Co ważniejsze, taka opcja dostarcza graczom adrenaliny, zabawy, a scenariusz pisze się sam. Niskie koszty produkcji (czyli trochę droga na skróty) połączone z mikrotransakcjami to dla deweloperów i wydawców żyła złota, która nagle wyrosła z ziemi, niczym olbrzymi grzyb po radioaktywnym deszczu. I w tym tkwi cały problem. Każdy chce mieć kawałek tego grzyba dla siebie. Nie mam nic do samego trybu battle royale, który pomimo że nie wciągnął mnie na dłużej w żadnej postaci (chociaż i tak preferuję PUBG i H1Z1 od bajkowego Fortnite), to potrafię zrozumieć cały jego fenomen. Bardziej mam na myśli twórców, którzy zapragnęli, nie tylko budować nowe marki w oparciu o battle royale, ale także upychać go do znanych i szanowanych tytułów. Nie chodzi tu o CODa, któremu naprawdę, moim zdaniem, przyda się takie odświeżenie (tylko dlaczego kosztem kampani!!), a na wrzucenie gameplayu na większą mapę z większą ilością ludzi, czekałem od dawna, tylko np. o serię, z którą jestem od zawsze, czyli Battlefield. Nie wiem, czy którykolwiek fan oglądający EA Play, na wieść o popularnym trybie zakrzyknął: "TAAAK!". Ja byłem wręcz zażenowany, a pierwsza zajawka, która ukazała się niedawno, utwierdziła mnie w przekonaniu, że zrujnuje to (i tak już nadszarpany) klimat gry. Nie chcę skreślać tego od razu, ale niełatwo jest pohamować negatywne emocje. Dobiła mnie także plotka, że najnowsza gra studia Housemarque - Stormdivers, twórców uwielbianego przeze mnie Resoguna, Dead Nation, czy Alienation, także opierać się będzie o battle royale. Nie wiadomo jak ma to wyglądać i po cichu liczę, że zbudują oni coś wyjątkowego i odróżniającego się od reszty. Doszło do tego, że sami twórcy (zapewnie nieświadomie) dążą do przesycenia rynku. Od teraz gry battle royale będą się pojawiać wszędzie i niestety mogą zacząć szybko umierać, czego przykładem jest Realm Royale od Hi-Rez Studio. Społeczność już dosyć twardo zadomowiła się w pierwotnych tytułach, wykupiła w nich mnóstwo skórek i innych "źródeł przychodu na wydawcy" i nie będzie im łatwo przenieść się nagle na coś innego, a tym bardziej na prawie to samo. Sukces Fortnite opiera się przede wszystkim na wypełnieniu pewnej dziury wydawniczej: gra free-to-play na PS4, w czasie, gdy konkurencja podbijała PC i Xboxa, każąc jeszcze płacić za wstęp. Inne firmy już mają ograniczone pole działania, ale prognozy finansowe napawają ich wszystkich optymizmem. Nie ma się co temu dziwić, gdyż battle royale jest tanie i nie stanowi ryzyka pokroju pełnoprawnej gry fabularnej, która jeśli nie odniesie sukcesu, to studio trzeba będzie zamknąć. Wydawcy strzelają więc w graczy kolejnymi "królewskimi bitwami" i liczą, że ktoś, kto jeszcze nie spróbował tego nowego trendu, przyjmie strzał prosto na klatę. Kto wie, może za kilka lat, battle royale stanie się standardem i każda gra akcji będzie posiadała ten, bądź co bądź, deathmatch.

 

Branża się zmienia, ewoluuje i na szczęście, jeszcze mamy możliwość bycia trochę opóźnionymi i nie podążania za głównym nurtem. Jestem pewien, że moda na battle royale przeminie, a raczej zostanie zastąpiona przez kolejny, odjechany pomysł. Tryb jednak nie zniknie, tak samo jak nie zapadły się pod ziemię otwarte światy, MOBY czy Minecraft. Pomimo, że mało kto już o nich mówi, to dalej mają się dobrze, a my możemy uczyć się na ich błędach i czerpać z ich doświadczeń. Kiedy pojawi się taki nowy trend, który zdetronizuje Fortnite'a (trudno to sobie wyobrazić, ale PUBG też kiedyś wydawało się niemożliwe do przebicia), to może wtedy, wszyscy sceptycy i introwertycy zagrają śmiało w battle royale, a może i nawet znajdą w tym jakąś przyjemność.

 

Pozdrawiam i standardowo zachęcam do dyskusji!

 

Oceń bloga:
14

Grasz w battle royale?

Tak, nałogowo
293%
Tak, sporadycznie
293%
Zagrałem i nie ogarniam o co to całe zamieszanie
293%
Nie. To gra dla dzieci!
293%
Nie interesuje mnie ten tytuł. Tylko gry single!
293%
Pokaż wyniki Głosów: 293

Komentarze (28)

SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych

cropper