Nintendo próbuje w online

BLOG
404V
Nintendo próbuje w online
Blin | 23.07.2018, 16:14
Poniżej znajduje się treść dodana przez czytelnika PPE.pl w formie bloga.

Niestety.

Nie grałem w wiele gier od Nintendo, ale te, w które udało mi się zagrać, podobały mi się. Zaliczają się do nich Donkey Kong Country Returns na Wii, Metroid Prime Hunters na DSa i Mario Karty na obie z tych platform. Poza tym grałem odrobinę w NSMB na Wii, ale to prawie nic. O Wii Sports nie ma co nawet wspominać. (EDIT: Oczywiście musiałem o czymś zapomnieć. Jakimś cudem zapomniałem o Super Mario 64 - nie wiem jak, może dlatego, że skupiałem się na nowszych konsolach, albo dlatego, że już dawno nie odpalałem N64.) Sporo z tych gier doprowadzało mnie do nerwicy, czy to z powodu poziomu trudności, czy z powodu sterowania, czy też z obu naraz. Mam też ochotę zagrać w o wiele więcej gier ze stajni Nintendo. Tak więc nastawienie do gier wielkiego N mam dobre. Szalenie nie podoba mi się za to to, co Japończycy odwalają w kwestii online na Switchu.

Uśmiech dziecka za jebane grosze? (© Dem)

I nie chodzi mi tutaj wyłącznie o Nintendo Switch Online, ale też o te nieszczęsne season passy i dociąganie potrzebnych danych z internetu w przypadku gier na kartridżach. Zacznijmy jednak od tego całego NS Online. Po pierwsze, trzeba będzie za to płacić. Mniej co prawda niż za Golda czy PS Plus, ale jednak. Nintendo aż do Wii U włącznie nie pobierało opłat za granie po sieci. Czemu teraz planuje to robić? No bo piniążki, ale w moim odczuciu strata wizerunkowa jest całkiem spora. Co się dostanie za te, w przybliżeniu, 70 złociszy rocznie? Gry z NESa (łał), "specjalne oferty" (ziew), backup danych w chmurze (to powinien być darmowy standard, jak na pecetach, a na konsolach darmowe jest to wyłącznie u Microsoftu) i aplikację na telefon (chrrr). Najciekawsze jest jednak to, że, cytując, będzie można "Battle it out or cooperate with players around the world in compatible games like Splatoon™ 2, ARMS™, Mario Kart™ 8 Deluxe, Mario Tennis™ Aces, and Sushi Striker™: The Way of Sushido". Nie ma ani słowa o grach 3rd party, tylko gry Nintendo. Może opłata będzie wymagana wyłącznie wtedy, gdy gra będzie pochodziła od wielkiego N? Czytając FAQ, znajdujemy taką informację: "Nintendo Switch games such as Splatoon™ 2, ARMS™, Mario Kart™ 8 Deluxe, Mario Tennis™ Aces, and Sushi Striker™: The Way of Sushido, will require a Nintendo Switch Online membership, but other games will vary". Czyli że nie każda gra będzie wymagała subskrypcji NS Online. Prawdopodobnie chodzi o gry F2P, no ale to tylko moje przypuszczenia.

Cóż, przynajmniej nie każda gra będzie wymagała abonamentu.

Wychodzi na to, że abonament Nintendo jest najtańszy... i tyle. Sony pozwala na granie w gry F2P bez Plusa i zdziwiłbym się, gdyby Nintendo nie pozwoliło. Jednak dla mnie każda taka subskrypcja jest głupia i wątpię, abym jakąś kiedy kupił. Dla mnie to kpina, że kupuję grę, zwłaszcza stricte multiplayerową (vide Overwatch), i muszę jeszcze bulić za jakiś durny abonament. To ja już wolę kupić taką grę na peceta, nawet jeżeli muszę przypisać ją do konta - w końcu w przypadku gry wieloosobowej jest to w pełni zrozumiałe. A że w ramach subskrypcji dostajemy darmowe gry? Też mi one darmowe, skoro muszę płacić za Golda czy innego Plusa, aby w nie grać. Poza tym każda gra staje się wtedy czasówką, bo trzeba zdążyć ją przejść przed końcem abonamentu, inaczej trzeba go jeszcze dokupić. Nie widzę zbytniego sensu płacenia za takie usługi specjalnie dla gier, to raczej coś jak wersje trial dołączone do odblokowania możliwości grania w multiplayera. Wersje trial, za które trzeba płacić, trzeba dodać. Oczywiście te gry można przejść w czasie trwania subskrypcji, jednakże znikają po jej końcu, więc nie są to pełnoprawne gry, które posiadamy, a już na pewno nie darmowe.

Piękna okładka rodem z Painta. Wiem, czcionka nienajlepsza.

Ale zboczyłem trochę z tematu. Następną rzeczą, co do której mam zastrzeżenia, to konieczność dociągania potrzebnych do uruchomienia gry danych... w przypadku gier fizycznych. Całe szczęście dotyczy to tylko kilku gier, i, zdaje się, żadna gra prosto od Nintendo nie cierpi na tę przypadłość, jednakże Starlink od Ubisoftu, z którym to wielkie N współpracuje, wymaga pobrania dodatkowych plików. To nie byłby jakiś wielki problem, gdyby to były megabajty, no, maksymalnie 2-3 gigabajty. Ale nie, to są Gigabajty przez wielkie G, i niemal wszystkie te gry wymagają pobrania ponad 10 gigabajtów. Wolfenstein II - około 8 gigabajtów. Starlink - 11 GB. L.A. Noire - 14 GB. NBA 2K18 - 17 GB. Teoretycznie te gry mogłyby być w całości na kartridżu, ale że 32 gigabajtowe kartridże są drogie, to wygląda na to, że jeszcze żaden producent nie wpakował swojej gry. Nintendo ponoć pracuje nad kartridżami o pojemności 64 gigabajtów. Tylko... po co? Skoro nikt nie zdecydował się zamieścić gry na kartridżu o połowę mniejszym, to dlaczego ktoś miałby płacić za taki, z pewnością bardzo drogi? Chyba że to samo Nintendo pracuje nad jakąś olbrzymią grą, bo w innym wypadku nie ma to sensu. A wiecie, co jest najlepsze? Takie L.A. Noire da się odpalić bez pobierania. I grać. Szkopuł w tym, że jedynie to sprawy szóstej, a gra ma ich 21. Czyli że nie pobierając danych, dostajemy... demo. Cudownie.

Inna sprawa to informacja o wymogu dociągnięcia danych na pudełku. Szpeci to okładkę? Jeszcze jak, bo w końcu mogłoby to wyglądać tak, jak na zdjęciu powyżej (tylko, że nie robione w Paincie). Muszę jednak przyznać, że w pewien sposób mi się to podoba. Nintendo nie kryje się z tym, że gości na swoim sprzęcie, nazywajmy rzeczy po imieniu, wybrakowany produkt, i ostrzega wielgachną ramką przed koniecznością połączenia z internetem. I mimo iż decyzja o nieumieszczaniu całej gry na kartridżu nie zależy od Nintendo, tylko od deweloperów i wydawców, to obniżka ceny kartridży mogłaby tu wiele zdziałać, choć wielkie N nie ma w zasadzie żadnego powodu, aby to robić.

Największym problemem jest to, że w wypadku wyłączenia serwerów, na których te dodatkowe dane się znajdują, zostaje się z niepełną grą. Nintendo wyłączyło DSi Shopa, więc kiedyś pewnie wyłączy i eShopa. Nie pozostaje mi nic innego niż pogratulować pomysłu.

To jest żart. To musi być żart.

No i dotarliśmy do końca. Season passy. Kto ich nie kocha? Czy może być coś lepszego od nich? Chyba tylko sprzedawanie zakończenia gry oddzielnie. Tekst o season passach na Switchu już ukazał się na łamach PPE (https://www.ppe.pl/blog/68016/9176/nintendo-dlc-i-season-passy-czyli-cos-poszlo-bardzo-nie-tak.html), więc ja tylko dopiszę do niego kilka rzeczy. Te nie wiadomo jakie DLC do Xenoblade to 15 questów, jakieś Ostrze, dodatkowe przedmioty (żenada, nazwijcie to czitami i tyle) oraz prawdziwe rozszerzenie, które zresztą ukaże się w formie pudełkowej, która to dostanie kod na wszystkie DLC do podstawki (według opisu w jednym ze sklepów). Poza tym Xenoblade dostało parę rzeczy za darmo, takich jak japoński dubbing, New Game Plus czy Easy Mode. Splatoon 2 dostaje darmowe aktualizacje, ukazało się też pełnoprawne rozszerzenie Octo Expansion. Mario + Rabbids Kingdom Battle dostało Gold Edition z season passem (i ładną okładkę, w przeciwieństwie do reszty paskudnych, złoto-szarych złotych edycji Ubisoftu), który dodaje po osiem broni głównych i pobocznych, wyzwania, 5 map, kampanię co-opową i coś, co można faktycznie nazwać rozszerzeniem - Mario + Rabbids Kingdom Battle Donkey Kong Adventure (nie za krótki ten tytuł?). Co tyczy się Zeldy... Sporo rzeczy z zeldowego season passa powinno być w grze od początku albo w darmowych aktualizacjach. Opierając się na oficjalnej stronie, na początku dostajemy trzy nieukryte skrzynie (bo reszta jest porozrzucana po świecie gry)  - jedna z koszulką z logiem NS (na Wii U z jakiegoś powodu też jest logo NS), dwie pozostałe z "przydatnymi przedmiotami" - czyli czity. Poza tym jakieś wyzwanie, loch, nowe zadanie, broń, zbroje, maska do wykrywania jakichś pierdolców (czit, ale w sumie to schowany gdzieś w skrzyni nie wiadomo gdzie), motocykl (to akurat wydaje się być ciekawe) i... o cholera, zbroja dla konia. Zbroja. Dla. Konia. Dobry żart. Szkoda, że Nintendo nie poszło o krok dalej i nie kazało kupować tej zbroi oddzielnie za 2,5 dolara. To byłoby autentycznie zabawne.  Mamy jeszcze Hero Path's Mode, Travel Medallion i Master Mode. Hero Path's Mode, czyli płać nam za możliwość zobaczenia drogi, którą przebyłeś. Świetny pomysł. Travel Medallion, czyli stworzenie punktu szybkiej podróży w wybranym miejscu. Takie coś powinno być od początku w grze. Master Mode, czyli Metro Last Light i The Last of Us pozdrawiają. Dodatkowy poziom trudności za pieniądze. Eh. A co do wilka odblokowywanego za pomocą amiibo, to nie wiem, co o nim myśleć. Czy wpływa on drastycznie na rozgrywkę? Nie wiem. Dodatki odblokowywane dzięki amiibo nie wyglądają na złe... o ile są to małe dodatki, pokroju skinów, a nie, niespodzianka, dodatkowy poziom trudności w Metroidzie. To już drastycznie wpływa na rozgrywkę, moim skromnym zdaniem. Poza tym metroidowe amiibo pozwalają na odkrycie lokalizacji Metroidów na mapie (czit), dodają dwa energy tanki (znowu czity) i missile tanka (zgadnijcie co).

Kup figurkę, dostań czity.

Skoro już jesteśmy przy amiibo, to poczytajmy broszurkę im poświęconą (dostałem kiedyś z zamówieniem ze sklepu). Super Smash Bros - zapisywanie statystyk na amiibo. Czyli kokszenie postaci, które, z tego co czytałem, nie jest możliwe bez figurki, więc kiepsko. Mario Kart 8 - jakieś specjalne kombinezony, ujdzie. Mario Party 10 - "Baw się ze swoimi amiibo" - aha, "amiibo staje się pionkiem w grze planszowej" - aha numer 2, "Odblokuj tematyczne plansze" - nie brzmi jakoś tragicznie, "Korzystaj ze specjalnych wspomagaczy" - to już brzmi słabo. Yoshi's Wooly World - "Spraw, że pojawi się drugi Yoshi" - czit, bo przecież Nintendo nie chowało co-opa za paywallem, "Odblokuj nowe warianty wyglądu Yoshiego" - może być. Splatoon - specjalne wyzwania. Według strony Nintendo odblokowują "ekskluzywny sprzęt" do multiplayera, co nie brzmi za wesoło, ale z tego co sprawdziłem jest to tylko kosmetyka... więc ujdzie. Do tego jeszcze jakieś... koncerty? Aha numer 3. Kirby and the Rainbow Paintbrush - "Zwiększ siłę Kirby'ego" - ojojoj. Hyrule Warriors - "Odblokuj broń i materiały" - jest takie słowo (w sumie to nie ma, ale co tam), które zaczyna się na "cz", a kończy na "ity". Wiecie może jakie? Captain Toad Treasure Tracker - nowy tryb gry z szukaniem pikselowego Toada - czyli dodatkowe wyzwanie w każdym z poziomów. I to jest właśnie taki mały dodatek. Inna sprawa, że za przykładanie amiibo innych niż Toad dostaje się grzybki 1-UP, a to jest... no, wiecie co. Poza tym jest jeszcze Codename S.T.E.A.M. z "graniem ulubionymi wojownikami" (no tak średnio), specjalne samoloty ze skinami i lepszymi statami (nieładnie) w Ace Combat Assault Horizon Legacy+ (cudowny tytuł tak na marginesie. Nie że gra, bo nawet nie grałem, ale nazwa, chociaż Mario + Rabbids też niezgorsze)  i codzienne otrzymywanie nowych żetonów w Xenoblade Chronicles 3D do odblokowywania modeli i utworów muzycznych, czyli nie jest źle. Można by tak pisać i pisać, bo to przykłady tylko z książeczki sprzed czasów Switcha, wsparte dokładniejszymi informacjami z internetu. Mimo to jest tu parę "wzbogaceń" psujących gry...

Taką przydatną tabelkę można znaleźć na https://www.nintendo.com/amiibo/compatibility

No, trochę czasu zajęło wypisywanie tego wszystkiego. Jak widać, wśród rzeczy dodatkowo płatnych można znaleźć autentyczne rozszerzenia, takie jak Octo Expansion czy Torna - The Golden Country. Obok mamy jednak funkcjonalności, które powinny być od początku w grze, jak Hero Path's Mode czy dodatkowe poziomy trudności. W przypadku amiibo uznaję kosmetykę czy coś, co nie zmienia gry drastycznie, jak mały, bonusowy tryb rozgrywki. Powtórzę - mały! Żenadą jest według mnie dodawanie za pomocą figurek materiałów czy waluty, bo to nie różni się niczym od kupowania ich w ramach mikrotransakcji. Przypomina mi to Skylandersy, w których im więcej ma się figurek, tym łatwiejsza jest gra, ale to temat na zupełnie innego bloga. Muszę przyznać, że tęsknię za czasami, gdy Nintendo było upośledzone sieciowo. Miało to swój urok, a gry były kompletne w dniu premiery. Za czasów Wii U już zaczęło się coś psuć, ale i tak było lepiej niż teraz. I widzę, że tekst o online zmienił się w tekst o amiibo... które nie jest online. Hm. Amiibo z pewnością denerwowałoby mnie znacznie bardziej, gdyby nie były to figurki, tylko jednorazowe kody kupowane w sklepach. W sumie to mogłyby być nawet i wielorazowe, a i tak chyba bym się wściekł. Poza tym Nintendo nie kwapi się wydać żadnej edycji GOTY z dodatkami już na kartridżu. Zeldowy season pass wygląda jak żywcem wycięty z gry tylko po to, aby zarobić jeszcze trochę kasy. Byłoby to odrobinę mniej wkurzające (ale nadal, miejmy to na uwadze), gdyby Nintendo pokusiło się o wydanie kompletnej wersji ze wszystkim na nośniku. Dobra, będę już kończył ten długachny wywód, bo robi się z tego niezły burdel. Czy kupię Switcha? Nie teraz. Nie chodzi tu jednak o ten cały sieciowy cyrk, tylko o wiele bardziej prozaiczny powód - pieniądze. Switch to po prostu droga konsola. A że Wii U można dostać już za mniej niż połowę jego ceny, to odpowiedź na pytanie "Czy kupię Wii U?" wydaje się prosta, zwłaszcza że na Wii U ukazała się... no, wiecie co. Jednakże nie patrząc na sieciowe sprawy Switcha, bardzo mi się ta konsola podoba. Dlatego, że jest przenośna, a ja uwielbiam handheldy. I pełnoprawne, przenośne LEGO, a nie te odrzuty z 3DSa i Vity! Także tego. Switch tak, nawet pomimo pójścia w stronę season passów i abonamentu za granie w sieci, czyli, krótko mówiąc, śmianiu się graczowi prosto w twarz, bo to mocna konsola przenośna (mocna jak na przenośną oczywiście). Ale jak już stanieje. I tyle.

 

Główny obrazek pochodzi z tego filmu: "". Reszta pochodzi ze stron Nintendo, z wyjątkiem przerobionej przeze mnie okładki Wolfa, której oryginał pochodzi z... nie pamiętam skąd, ale prawdopodobnie stąd: https://cdn3.dualshockers.com/wp-content/uploads/2018/05/Wolf2.png

 

Oceń bloga:
4

Podoba ci się to, co Nintendo robi w kwestii online?

Tak
40%
Nie
40%
Pokaż wyniki Głosów: 40

Komentarze (12)

SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych

cropper