Sieciowa zaraza

BLOG
481V
Sieciowa zaraza
Blin | 27.08.2018, 16:04
Poniżej znajduje się treść dodana przez czytelnika PPE.pl w formie bloga.

Ech.

Lubię dystrybucję cyfrową. Korzystam z patchy. Zapisy w chmurze są OK. Nie wszystko, co cyfrowe, jest jednak dobre.

Żywię pewien sentyment do Steama, ale i tak postrzegam go jako syfa.

Steam. Mam sporo gier na Steamie, co prawda duża ich część to darmówki albo tytuły z czasopism, ale jednak. I co o nim sądzę? Nie lubię go, ale muszę przyznać, że niektóre jego funkcjonalności są zwyczajnie dobre. Funkcje społecznościowe - nie używam ich, ale masa osób tak. Czat, dyskusje - spoko. Poza tym rynek z tymi durnymi kartami, ubrankami, skrzynkami czy inną cholerą. Naturalnie można też grać w multi. Świetny jest warsztat Steam, którego wertowanie jest na dobrą sprawę jedną z części zabawy w GModzie. Podoba mi się też nakładka w grze, dzięki której można sprawdzić godzinę, osiągnięcia, poradniki i tak dalej, a nawet skorzystać z przeglądarki. Na tym jednak chwalenie się kończy.

Otóż Steam jedynie wypożycza gry, a nie je sprzedaje. Znakomitej większości gier nie da się uruchomić bez zainstalowanego klienta, czyli że Steam to DRM, który w dodatku czasami bywa wspierany jeszcze innym DRMem, na przykład Denuvo. Istnieją gry, które uruchamiają się bez włączonego Steama, między innymi Shadow Tactics, The Flame in The Flood czy Enslaved, ale to margines. Nie miałbym do w zasadzie nic do Steama (po prostu bym go nie używał, bo po co? Te dobre funkcjonalności nie są tego warte), gdyby nie to, że rozpełzł się po pudełkowych wersjach gier!

Cholera, w dzisiejszych czasach pudełkowe wersje gier bez konieczności aktywacji w internecie to dopiero margines! W Polsce kojarzę tylko Theę, The Dwarves, Quern, czy oczywiście gry od CDPR. Tyle, co nic. Ponadto Daedalic w Niemczech wydaje gry bez DRMów (chociaż zdaje się, że The Whispered World wymaga jakiejś ichniej aktywacji), w tym wspomniane Shadow Tactics, Niemcy dostali też wolnego od steamowej zarazy Risena 3. W Rosji niektóre gry dostępne są w wersji nieskażonej wynalazkiem Gabena, ale nie wiem, czy są to wersje całkowicie pozbawione DRM, czy też wymagają innej aktywacji poprzez połączenie z internetem (BTW: sporo gier w Rosji wychodzi w jewelach, wyglądają naprawdę ślicznie). Najgorsze są jednak te, które nawet nie zawierają płyt(y) z grą, a wyłącznie kod na Steama. Hitem zaś jest pecetowy MGS V z instalatorem Steama na płycie. Ręce opadają... na klawiaturę, i wypisują wyzwiska pod adresem Konami.

O innych usługach pokroju tej należącej do Valve nie będę się raczej zbytnio rozpisywał. Originowi zdarza się gubić gry, poza tym nie ma tu za bardzo czego opisywać. Przypisywanie gier do takich rzeczy rozumiem w jednej sytuacji - gra jest wyłącznie multiplayerowa. Wtedy w takiej konieczności nie widzę nic dziwnego.

Jeszcze jako ciekawostkę dodam, że Slavistan, baaardzo słowiańska gra, przestała być dostępna do kupienia po wprowadzeniu złotówek i hrywien na Steamie. Ironiczne, nieprawdaż?

Galaxy to dosyć dobry klient, niestety niedorobiony i wcale nie taki opcjonalny, jak może się wydawać.

Mamy jeszcze GOGa. Powiem tak - dzięki niemu pokładam jeszcze jakieś nadzieje w pecetowe granie. Po pierwsze, GOG to strona internetowa, a nie klient, chociaż posiada takowego (o tym później). Można z niej pobierać instalatory gier, udzielać się na forach, korzystać z czatu, tworzyć swoją listę życzeń i głosować na pomysły z listy życzeń społeczności. Wspomniany klient, czyli Galaxy, jest okej, choć nieidealny.

Po pierwsze, klient nie jest do końca po polsku. Interfejs klienta jest po polsku, ale "środek", czyli strony wybierane z paska na górze (sklep, biblioteka i tak dalej) są po angielsku. Jest to dla mnie całkowicie niezrozumiałe, bo przeglądarkowy GOG jest w języku polskim. Po drugie, jest niedorobiony pomimo tego, że niby wyszedł z fazy beta. Z nieznanego mi powodu nakładka w grze, podobna do tej steamowej, chociaż wyraźnie wybrakowana jej względem, nie jest dostępna w każdej grze. Nie mam pojęcia dlaczego tak jest, bo na Steamie jest to dostępne w każdej grze, nawet takiej dodanej spoza niego (ale w takim przypadku ma znacznie mniej funkcji). Tak samo zapisów w chmurze i osiągnięć nie uświadczymy w każdej grze. I o ile brak osiągnięć w niektórych tytułach rozumiem, to braku sejwów w chmurze - ni w ząb. Po trzecie, Galaxy wcale nie jest taki opcjonalny, jak może się wydawać. Jest on wymagany do grania wieloosobowego w niektórych grach.

Poza tym, o ile dobrze pamiętam, Galaxy robił jakieś problemy, kiedy odpalało się ze skrótu grę, która nie była w bibliotece konta, które obecnie jest w nim zalogowane. Zdaje się, że zamiast przycisku "GRAJ" był przycisk "KUP", dokładnie nie pamiętam, niemniej dało się to wszystko naprawić zmieniając nazwę folderu ze starymi grami. Teraz jest okej, można sobie zaimportować nieprzypisane gry do Galaxy i hulają (bez dodatkowych funkcji, więc nie wiem, po co w ogóle z tego korzystać, chyba że ktoś chce mieć wszystkie gry w jednym miejscu), ewentualne problemy można rozwiązać restartując klienta albo, jak wyżej napisałem, zmieniając nazwę folderu (jedyny znany mi sposób, aby usunąć grę z Galaxy), jednakże miał problem z importem gry... która w bibliotece była. Po prostu nie wykrywa tej gry jako zainstalowanej, z jakiegoś powodu.

Pomimo wszystkich wad, Galaxy jest jednak całkiem niezły. Pozwala zliczać czas, pobierać aktualizacje, i uwaga, przywracać aktualizacje! Niestety, zgadnijcie co. Nie działa to z każdą grą, i wydaje mi się, że nie jest możliwe przywrócenie każdej aktualizacji, a tylko kilku ostatnich. W każdym razie sam pomysł jest rewelacyjny. Najgorszą rzeczą, niezwiązaną z Galaxy, jest to, że wersje gogowe bywają traktowane po macoszemu, i są gorsze względem tych steamowych. Brakuje aktualizacji (np. Worms W.M.D.), edytorów poziomów (Clustertruck), czy nawet trybu multiplayer (Necropolis). Kpiną jest Perception, która nie dostała patcha naprawiającego psujący grę błąd, bo twórcy mają problemy z GOGiem (chociaż według jednej osoby w opiniach grę da się ukończyć). Nie wszystkie gry pozwalają też na grę pomiędzy użytkownikami GOGa i Steama, jak na przykład właśnie Worms W.M.D.

Mimo wszystko, GOGa stawiam nad Steamem, za brak DRM i inicjatywy takie jak GOG Connect czy Odzyskaj swoją grę. Nie stawiam go nad wersjami pudełkowymi (takimi bez internetowych aktywacji, oczywiście), bo przy moim internecie zwyczajnie wolę zainstalować grę z płyty. Jeżeli jakaś gra waży kilkadziesiąt gigabajtów (20 jeszcze styknie, gorzej wzwyż), to ja wysiadam. No i trochę problem, bo Kingdom Come, w które chcę zagrać, według GOGa waży 40 giga (a niżej jest napisane, że niby 30, ale to i tak dużo). A tam, i tak mi nie pójdzie.

Żenada.

Najgorsze jest to, że ta cyfrowa cholera zagościła też do fizycznych wydań na konsole! Pisałem już o tym zjawisku na Nintendo Switch https://www.ppe.pl/blog/70350/9917/nintendo-probuje-w-online.html, ale trafia to też na inne konsole. Spyro Reignited Trilogy wymaga dociągnięcia danych do części drugiej i trzeciej. Nie jest to ponoć pobieranie całych gier, a "tylko" aktualizacji - nieważne, trzeba coś pobrać, aby grać. W takim razie wsadźcie to sobie... gdzieś, a nie wciskajcie tego mnie. Chcesz poprawić jakieś małe błędy, dodać jakiś drobiazg po premierze? Świetnie, dawaj patcha. Chcesz dodać w popremierowym patchu połowę gry? Puknij się w ten swój głupi łeb i nie wysyłaj gry do tłoczni zanim zostanie ukończona. Taka rada.

Ja od patchy nie stronię. I nie chodzi mi tu o nowe produkcje, bo w nowe gry AAA nie gram, zwyczajnie nie mam jak. Wolf 2 w minimalnej rozdziałce - polecam. I nie, nie chodzi mi tu o wersję na Switcha, tylko na mój "przepotężny" komputer. Konsoli ósmej generacji nie posiadam, chyba że za taką uważać PS Vitę (Wikipedia tak uważa). Niektóre starsze produkcje potrafią być jednak okrutnie zepsute bez łatek. Alpha Prime - bez patcha w grze prawie nie ma dźwięku. Polska wersja Beyond Good & Evil - liczba pereł potrzebna do zakupienia pewnej rzeczy, która jest wymagana do przejścia gry, jest zawyżona i wymagane jest pobranie patcha. S.T.A.L.K.E.R. Czyste Niebo - jeszcze lepiej, powstał nieoficjalny patch, Sky Reclamation Project, który naprawia błędy istniejące w ostatniej, oficjalnej wersji (...a sojusznicy to nadal leniwe patałachy, ociągające się z odbijaniem zdobytych przez nas miejscówek). I co? Nadal jest błąd psujący grę! Jeżeli w Czerwonym Lesie gra, bez jakiegokolwiek powodu, wywali was do pulpitu i zobaczycie ten piękny komunikat:

Mam wysokie oczekiwania względem S.T.A.L.K.E.R.-a 2.

To zgadnijcie co. Trzeba wczytać sejwa z poprzedniej lokacji! Pozdrawiam tych, którzy grają na quicksave'ach. Całe szczęście gra, przynajmniej z SRP, ma GENIALNY system zapisów. Klikacie ESC, potem S i gra robi oddzielny zapis.

Ale mniejsza o to. Co tam jeszcze mamy? Always online. To nawet szkoda strzępić ryja. Dalej.

Bandyci!

Płatny online. Czy to jest jakiś żart? Kiedyś tylko Microsoft był znany z tej żałosnej praktyki, później dołączyło Sony, a teraz jeszcze Nintendo?! Poważnie?! Płacenie za coś takiego... Co to ma być? W takim razie multiplayer nie powinien być wliczany do oceny końcowej gry, bo to coś, za co trzeba jeszcze dopłacić. No i mamy takiego Overwatcha, grę sieciową, w którą nie da się grać, jeżeli się nie wybuli dodatkowej kasy na Plusa czy Golda. Napisałbym, że brak mi słów, ale to nieprawda. Z tym, że te słowa są powszechnie uważane za wulgarne, więc może jednak się wstrzymam.

Dodatki syfiaste i niesyfiaste.

Dodatki, rozszerzenia. Ogólnie dzielą się na dwie kategorie: małe i duże. Mały dodatek to pierdółka albo zbiór pierdółek, przykładowo mapa do multi, nowa postać i tak dalej. Duży dodatek to coś, co mocno rozszerza grę, na przykład Krew i Wino do trzeciego Wiedźmina. Problem w tym, że za te pierwsze trzeba płacić, a czasami problem tkwi w tym, że w ogóle można je kupić.

Dajmy na to takiego Fallouta New Vegas. Kupiłem sobie ostatnio ową grę, włączam ją (menu wczytuje się jakieś sto lat, tak przy okazji), nowa gra, filmik i jedziemy. Mój bohater wstaje... i cyk, pierdyliard komunikatów o tym, że jakieś śmieci dodały mi się do ekwipunku. To cudo nazywa się Courier's Stash i trzeba je wyłączyć w bardzo intuicyjny sposób, to jest nie przez launchera, a zmieniając nazwy plików .NAM odpowiadających poszczególnym pakietom zrzeszonym pod wyżej wspomnianą nazwą. Dwa słowa: płatne czity.

Ten syf był dodawany do preorderów na New Vegas, co samo w sobie jest idiotyczne (zamawiając grę przed premierą dostanę gówno psujące grę, jej!), ale można go też kupić oddzielnie, za pięć złotych na Steamie. Nie wiem, po co ktoś miałby to kupować. Jasne, są tam nowe bronie i pancerze, niedostępne w inny sposób, ale sposób, w jaki te przedmioty są dodawane do gry, jest tragiczny, a poza tym dodaje on też rzeczy pokroju stimpaków, czyli czity. No taka żenada bym powiedział. A kupowanie tego czegoś, aby sobie ułatwić, to jest popsuć, grę? No chyba nie, bo to dopiero jest żenada. A gra i tak ma normalne czity. Courier's Stash nie powinno w ogóle być sprzedawane, a jego dobra zawartość powinna była być dodana w aktualizacjach. A tak mamy kolejną zbroję dla konia.

Co tam jeszcze... season pass do Zeldy, który sprawia wrażenie żywnie wyciętego z gry, sprzedawanie poziomów trudności, sprzedawanie zakończenia gry... No, rewelacja!

Są jednak jeszcze dodatki duże. Niektóre na tyle, że wydawane jako samodzielna gra, jak na przykład F.E.A.R Perseus Mandate. Syndykat do SWATa 4, The WarChiefs i The Asian Dynasties do Age of Empires III, Octo Expansion do Splatoon 2 czy dwa dodatki do Wiedźmina 3 - nie mogę się wypowiedzieć o ich jakości, bo nie miałem okazji w nie zagrać, ale one wszystkie dodają jakąś sensowną zawartość. Nie są to zbiory pierdółek, a nowe kampanie. I takie dodatki są okej.

Xboxa One idzie taniej dostać...

Mikrotransakcje! Któż ich nie uwielbia? Cóż, chyba każdy w miarę rozgarnięty człowiek. Mikrotransakcje mogą sobie być w jakichś gierkach na telefony... chociaż pamiętacie, kiedy gry na telefony się kupowało i miało się kompletną grę? Dobre czasy. W każdym razie ten syf trafił do gier za pełną cenę na platformy stacjonarne. O grach spod szyldu EA nie ma co nawet wspominać. Cień Wojny z kretyńskimi skrzynkami i zakończeniem schowanym za grindem (o, to jak w Vice City... ale tam było tylko jedno zakończenie). Że mikropłatności już usunięte? A co z tego? Faktu, że były dostępne od premiery, już się nie usunie. NBA 2K18 - obniżono ceny fryzurek i innych bzdurek. Jaki dobry, prokonsumencki wydawca. A rozwijanie postaci? O tym nie znalazłem ani słowa. "Ale przecież nikt nie zmusza cię do kupowania VC, możesz sobie grindować". Szkoda tylko, że wszystko to jest bardziej agresywne względem poprzedniej odsłony, z tego co czytałem. A na argument "nikt nie zmusza cię do kupowania" odpowiem tak: nikt nie zmusza mnie do kupowania za prawdziwe pieniądze slotu na postać w singleplayerowej, płatnej grze, prawda, Konami?

No nie zmusza, ale udostępnia taką opcję. I to wystarcza.

Sytuacja podobna do tej z Courier's Stash - to nie powinno być nigdy, ale to nigdy dostępne do kupienia. To są czity. Oszustwa, do jasnej cholery! Trzeba oszukiwać, bo projekt gry jest popsuty. I choćby za to należy obniżyć ocenę. Za karygodne błędy w projekcie gry. Na pececie można używać Cheat Engine, a na konsoli? Kupuj VC, dziadu!

How about no?

Na koniec streaming. Dwa słowa: nie, dziękuję. To jest już całkowity absurd. Steam jeszcze oferuje tryb offline, a to dziadostwo? Jeżeli wygasną prawa do muzyki, to cóż, dupa blada. W przypadku dzisiejszej dystrybucji cyfrowej można mieć ściągniętą grę, która nie jest już dostępna do kupienia, i grać w nią. I niby jak miałyby działać tutaj modyfikacje? Albo w ogóle, albo jakieś wybrane. Beznadzieja. Pamiętacie OnLive? Bywało, że gry były tam droższe niż normalne wersje. Już teraz wersje cyfrowe są droższe (zawsze mnie to bawi, gdy wchodzę na jakiś sklep internetowy i cyfrówka jest droższa od pudełka), ale, jak napisałem, są bezpieczniejsze. A ten syf? Ech. Nie lubię, nie chcę, nie pokładam jakichkolwiek nadziei w to coś. Wolę grać na moim ziemniaczanym pececiku w słowiańskim 144p (no dobra, taki słaby to nie jest, ale do mocnego też mu daleko), niż korzystać ze streamingu w maksymalnych detalach... z rozdzielczością spadającą podczas większych zadym... i opóźnieniu... eee...

I tak, zanim streaming wejdzie na większą skalę będę pewnie miał lepszy internet, ale i tak - nie, nie i jeszcze raz nie.

Cóż, to chyba byłoby na tyle. Żyjemy w takich czasach, w których bezpieczniej mieć cyfrową grę na GOGu niż kupioną w pudełku, bo w większości przypadków takowe to tałatajstwo przypisywane do śmieciowych kont, są bezwartościowe, mogą zniknąć, kiedy właściciel platformy tak sobie wymyśli. Dystrybucja cyfrowa - w postaci GOGa, owszem. Patche - bywają i dobre, i złe. Zapisy w chmurze - zawsze to jakieś zabezpieczenie. Gry w chmurze? Иди нахуй!

Na koniec chcę tylko dodać, że jeżeli Knack 3 będzie miał płatne multi, to wal się, Nintendo.

Obrazki i zrzuty ekranu wykonałem sam, używając grafik z PS Store, Xbox Marketplace, Steama, ppe.pl, gry-online.pl, cdp.pl, gog.com oraz stron Activision i Nintendo. Gra z bandytami to S.T.A.L.K.E.R Czyste Niebo.

Oceń bloga:
12

Co sądzisz o streamingu?

Podoba mi się, mógłbym zrezygnować z tradycyjnego grania na jego rzecz
92%
Może być jako dodatek do zwykłych platform
92%
Niepotrzebny syf
92%
Pokaż wyniki Głosów: 92

Komentarze (19)

SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych

cropper