Piątkowa GROmada #84

BLOG
3897V
Piątkowa GROmada #84
Pierogowa Angela | 04.05.2018, 00:06
Poniżej znajduje się treść dodana przez czytelnika PPE.pl w formie bloga.

Ahh majówka, taka piękna, słoneczna pogoda, która wręcz idealnie nadaje się do spędzenie całego dnia z ukochaną grą. Dla tych jednak co lubią świeże powietrze polecam  wyjść na balkon z przenośną konsolką i tam czerpać radość z grania.

W ten kończący się długi weekend, pierogi zawładnęły GROmadą i mam nadzieję, że te wykwintne przysmaki będą dobre. Pierwszy do gotowanie idzie Rht4r, który pochwali się swoim nowym świetnym nabytkiem oraz opowie o swoich wrażeniach ze spotkania Kratosa. Następny pieróg z farszem z kucyków, drPain wybrał grę z piękne ubranymi paniami, natomiast mashi troszkę się nam rozgotował, ale pomimo natłoku pracy dotrzymał pierogom słowa i skleił jego doświadczenia z nowym God of War. Na końcu jako pieróg innej płci opowiem Wam o porzuconej i niekochanej konsoli. Smacznego!


Rht4r

Co to za zGROmadzenie? Co ja tu? Kurna...                                                                                                                  

Witam wszystkich w tym odcinku i zapraszam!       

Będę tu pisać teraz ale momencik - nie wychodźcie tak od razu. Podejdźcie bliżej, usiądźcie... 

(Conker nigdy nie był jeszcze tak piękny!)

Dziękuję REALowi za zaproszenie oraz za patronat i protekcję Pierogowej Angeli (lentilki wyślę pocztą) która przejmuje dzisiaj ten cykl... albo i po wsze czasy - kto to wie. Szybciutko jeszcze raz podziękuję prowadzącej za pomoc (w pewnym stopniu) w podjęciu decyzji o zakupie nowej konsolki czyli Nintendo Switch, które wygrało jednak z PS VR. To tak jakby jeszcze pół PPE nie wiedziało to się pochwalę znowu hehe. Dziękuję też za pozytywny odzew wielu użytkowników PPE i porady/polecenia co do gier na małą konsolkę.

I w co na tym tablecie grać jak same indory i kaprawe porty gier z dużych konsol? ;)

Może na początek w grę dla której już dawno myślałem o zakupie "pstryka" i w którą troszkę bawiłem się na emulatorze (kontrowersja dla niektórych pewnie), tj. Mario Kart 8 Deluxe.

Dla mnie gra obowiązkowa na każdej konsoli Nintendo, a ta odsłona to po prostu mega sztos. Poczułem się tak jak przeszło 15 lat temu gdy kupiłem GBA z Mario Kart: Super Circiut które szalenie mi się podobało i katowałem je bardzo długo, bo długo to była moja jedyna gra na tej konsoli (i tak miałem blisko domu wypożyczalnię gier, w tym na GBA).

Kto zna serię Mario Kart (a ktoś nie zna w ogóle?) ten wie jakiego szaleństwa można się spodziewać. Nie ma to jak komuś podrzucić pod koła skórkę od banana i nieszczęśnika który wpadnie w poślizg potraktować dodatkowo skorupą albo fireballem i jeszcze i jeszcze raz. Staranować, zepchnąć, zmiażdżyć, podpalić, polać atramentem po oczach, porazić prądem, okraść... ta gra budzi najgorsze instynkty :D Online nawet mi się spodobało a jestem raczej typem samotnego gracza. Także jest moc. To co się wyprawia w ósmej części przerosło moje oczekiwania, a przecież mam i trochę gram czasami w część poprzednią na NEW 3DS i w kilka starszych odsłon także pogrywałem. Jednak Mario Kart w wersji na Switch jest zdecydowanie najlepszą częścią od czasu mego ulubieńca z czasów GBA. Sam nie wiem czego, ale w Mario Kart 7 jednak czegoś mi brakowało. Może to kwestia wygody jedynie bo dla mnie niestety poprzednik Switcha jest mało wygodną konsolą (i to nawet wersja XL). I choć posiadam mocniejsze sprzęty do gier to grafiką Mario Kart 8 zachwycam się raz za razem. Nawet na tv UHD nie jest tak strasznie, czego się obawiałem trochę. Obraz jest całkiem wyraźny. Patrzy się na to z taką samą przyjemnością jak gra. To jest kunszt po prostu i "magia Nintendo" :) I ta płynność do tego (60fps) - ładny pokaz potencjału konsolki. Jakby tego było mało jeszcze to jest multiplayer na podzielonym ekranie i dzięki odczepianym kontrolerom w Switch można także w każdej sytuacji z kimś zagrać, nawet z dala od telewizora. Coś wspaniałego. Ta gra to klasa sama dla siebie.

A skoro już przy klasie jesteśmy to... God of War! Tak, znowu... a co myśleliście? :P

Napisano już chyba wszystko i nadal masa materiału powstaje na ten temat, więc krótko. Sam staram się unikać czytania o tej grze, bo już nawet na PPE widziałem sporo spoilerów i mnie trafia zaraz.

To jest gra dla której kupuje się PS4 i każdy szanujący się posiadacz tej konsoli po prostu musi ją sprawdzić! Prosta sprawa. Bo gusta są różne ale nie można odmówić tej grze bycia jedną z najlepszych na tej konsoli i jedną z najlepszych w tej generacji w ogóle.

Zupełnie odmieniona najnowsza część przygód Kratosa naprawdę pokazuje na co stać PS4 i jest zwyczajnie grą wybitną. Nie idealną może ale klimat, miodność (zwijcie to jak chcecie) rozkłada nawet takie tuzy jak Uncharted 4 i Horizon: Zero Dawn. Tutaj widać czas i serce włożone w dopracowanie tej gry. Bo czy widzieliście w jakiejkolwiek grze choćby tak pieczołowicie wykonane drzewa?

Toż to obłęd i czuję się niemal jak dendrofil kiedy tak się im przyglądam nie raz po kilka minut :D Tego jeszcze nie widziałem aby w grze każde drzewo praktycznie było unikalne, z odstającą korą i wieloma różnymi warstwami. Jest takich rzeczy więcej. Jak choćby zachowanie wody (wrzucając do niej i przywołując topór to świetnie widać i nie tylko wtedy) czy nawet w porządku fizyka i destrukcja elementów otoczenia. Niby nic czego nie było gdzie indziej ale tutaj jest to zrobione tak, że potrafi budzić podziw (efekty cząsteczkowe szczególnie - przepiękne). I te krajobrazy! Nawet jak komuś coś w grze nie podejdzie, to dla samej grafiki warto sprawdzić, albo...

zajmie się nim spartańska obsługa dentystyczna ;)

Motyw z synem Kratosa nie jest dodany na siłę i świetnie wypada zarówno fabularnie jak i w rozgrywce. Miałem dosyć sceptyczne nastawienie co do tego, jednak niepotrzebnie i bardzo podoba mi się jak to rozwiązano. Walka, zagadki, eksploracja, humor (krasnoludy wymiatają) - tutaj wszystko jest naprawdę w porządku. Oczywiście jakieś wady by się znalazły ale jako całokształt ta gra to coś wspaniałego i zalety zdecydowanie przeważają nad uchybieniami. Czytałem o małej ilości bossów co jest nieprawdą, są bossowie w ilości wystarczającej zupełnie. Walka jest odmieniona i na początku jest dosyć ciężko, zwłaszcza na wysokim stopniu trudności (przyznaję się że zmniejszyłem go sobie). Czasami ginie się nie w starciach z trollami, ogrami i innymi silnymi przeciwnikami, a ze zwykłymi wilkami czy innymi którzy atakują grupą (potrafią przerywać ciosy). Rozwój postaci jest fajny i jeszcze nie przeładowany nadmiernie ale też nie biedny. Moim zdaniem dosyć dobrze to zbalansowano. Po odpowiednim wyekwipowaniu Kratos i Atreus stają się prawdziwymi maszynami do zabijania, a jakże! :) Ta gra to prawdziwie godne zwieńczenie serii i mam nadzieję, że to początek nowej trylogii. Wystarczy tych peanów nad Bogiem Wojny - rozumiecie przekaz ;)

A teraz się z Wami żegnam i życzę udanej majówki. Trzymajcie się!

 

drPain

Onechanbara Z2: Chaos [PS4]

drPain: Ostatnio bawiłem się w osobę prowadzącą ten zacny cykl. Tym razem jednak jestem tylko, chociaż z taką panią kierownik to aż, gościem. Zaproszenia nie dostałem. Sam się wprosiłem. Nie mogłem przepuścić takiej okazji. Koleżanka zalicza dzisiaj swój pełnoprawny blogowy debiut. Wcześniej były to tylko gościnki. Wrażeniami z jakiej gierki się z Wami podzielę? Onechanbara Z2: Chaos. Słyszycie ten tytuł po raz pierwszy? Jeśli tak, to jedynie świadczy o tym, iż jesteście normalnymi ludźmi.

Czemu w ogóle zdecydowałem się na zakup tego ,,cudeńka’’? Głównym czynnikiem była całkiem sympatyczna cena (już nie pamiętam dokładnie ile), oraz fakt, że przejmujemy kontrolę nad skąpo odzianymi niewiastami, które walczą z armiami nieumarłych i innego barachła. Dynamiczny slasher przepełniony erotyzmem. Przecież to musi być genialne. Prawda? No nie do końca. Nie bardzo wiem o czym opowiada przedstawiona historyjka. Skupienie się na ,,filmikach’’ okazało się dla mnie zbyt dużym wyzwaniem. Niegrywalne momenty przedstawione są w postaci czegoś na kształt komiksu. Czyżby delikatna inspiracja Max’em Payne’m? O ile w dziele Remedy wyszło to bardzo dobrze i pomagało budować klimat, tak tutaj jest to po prostu nudne. Właśnie, ,,nuda’’. To słowo powtarzać się będzie jeszcze kilkukrotnie. Część fabuły poznamy również dzięki, zrealizowanych na silniku gry, cut scenkach. Nasze cztery grywalne heroiny dzielnie stawiają czoła bestiom, które opanowały cały świat. Pojawiają się tu również jakieś wampiryczne moce. Na samym początku zabawy, jedna z bohaterek leczy się za pomocą wysysania krwi z biustu swojej towarzyszki. Po tym niezwykle podniecającym akcie, wyrasta jej z tyłka ogonek i uzyskuje specjalne moce. To jest japońszczyzna, tego się na trzeźwo nie ogarnie.

Na screenach, czy gameplayach, walka wygląda niesamowicie. Niestety w rzeczywistości wypada ona przeciętnie. Przyjemnie się na to patrzy, aczkolwiek samodzielne wykonywanie tych wszystkich ciosów bardzo szybko zaczęło mnie nużyć. Nie czujemy mocy zadawanych obrażeń. Po prostu mashujemy przyciski i na ekranie dzieje się magia. Jest to, w moim odczuciu, cholernie nijakie. A szkoda, bo gra oferuje dość spory zestaw ciosów, które łączą się w potężne kombinacje. Kontrolowane przez nas dziewczęta cechują się troszkę innym stylem walki. Jedna z nich dzierży katanę, kolejna jakieś miecze, a jeszcze inna piłę łańcuchową (Evil Dead? Lollipop Chainsaw?). Do tego dochodzą ruchy specjalne. Pojedynki powinny być główną zaletą każdego slashera. Twórcy Onechanbary chyba o tym nie słyszeli. Okej, są chwile, podczas których bawię się bardziej niż znośnie, lecz nie zdarzają się one często. Głównie są to starcia z co większymi bydlakami, a także wbijanie się w kupkę adwersarzy. Skojarzenia z serią Dynasty Warriors pojawiły się u mnie niemal od razu. Struktura poziomów również nie urzeka. Pustawe lokacje podzielone na większe tereny, gdzie odbywają się potyczki. Czułem się jakbym leciał od areny do areny. Całość jest oczywiście przesiąknięta seksem. Raz kamera ustawi się odpowiednio, abyśmy mogli zobaczyć majteczki jednej z protagonistek, zaś innym razem zrobi dokładne zbliżenie na biust, bądź tylnią część ciała. Podziwianie takich widoczków może sprawić chwilową przyjemnosć. Jest to kiczowate, ale sądzę, że znajdzie swoich zwolenników.

Na naszej drodze stanie, w teorii, bogaty bestiariusz. Klasyczne zombiaki, harpie, zombie żołenierze, jakiś dziwaczne mutanty itp. Niby na zróżnicowanie nie można narzkeć, tak przez ilość szlachtowanych poczwar bardzo szybko zacząłem się nudzić. Co chwilę przecinałem przeciwnika, z którym pół minuty wcześniej już walczyłem. Jest to mocno odczuwalne szczególnie przy posiedzeniu trwającym koło 2-3 godzin. Swoim wykonaniem nie zachwycają. Ot, najzwyklejsze potworki. Trochę lepiej jest z szefami. Dopiero niecała połowa przygody za mną, więc raczej o wszystkich się nie wypowiem. Spodobało mi się duże coś, które po odpowiednim przecięciu, zamienia się w dwóch mniejszych bossów. Tułów  i nogi. Gdyby nie dłużąca się w nieskończoność walka, pewnie bym tą scenkę wspominał o wiele lepiej.

Graficznie jest w porządku. Nie zachwyca, nie odrzuca. Jedyne co może zrobić większe wrażenie, to wszechobecne wybuchy i rozbryzgi krwi. Oprawa audio jest dla mnie nie do zniesienia. Typowa japuńska sieka. Fanem czegoś takiego nie jestem, więc zacząłem martwić się o stan moich uszu. Krwotoku jeszcze nie było, lecz może to być tylko kwestią czasu. Omawiany tytuł w fajny sposób wykorzystuje funkcjonalność pada do PS4. Z wbudowanego głośniczka dostajemy komunikaty radiowe, a panel dotykowy służy do robienia finisherów.

Nie skończyłem jeszcze tej produkcji. Jestem gdzieś w połowie. Trochę zmuszam się do dalszej rozgrywki. Przez niesatysfakcjonujący system walki, całość jest dla mnie męcząca. Zombiaki, tyłeczki i cycuchy nie są w stanie przykryć licznych niedoskonałości w gameplayu. Onechanbara Z2: Chaos, przyjemnie się na to patrzy, aczkolwiek gra się przeciętnie. Może fanom takich pokręconych klimatów, gra Tamsoftu przypadnie do gustu. Ciężko mi to sobie wyobrazić, ale wykluczyć tego nie mogę. Liczyłem na tą pozycję. Niestety poza samym pomysłem nie oferuje mi ona niczego atrakcyjnego.

I to tyle ode mnie. Opisywana gierka nie okazała się oczekiwanym sztosikiem. Mam nadzieję, ze Wy bawicie się lepiej przy swoich growych wyborach niż ja. Chociaż o to chyba nie trudno :P

Znaleźć mnie można również na: https://www.facebook.com/drPain97/

drPain

 

mashi

Ależ bieda! Tzn chodzi o czas, w jakim zabrałem się za pisanie tego tekstu. Pierwotnie miałem go już spłodzić przed weekendem majowym, ale nawał pracy nie pozwolił mi nawet o tym pomyśleć (nie mówiąc już o graniu i opisaniu czegokolwiek). Tak więc moi drodzy - jest czwartek, godzina 19:49, a ja zaczynam dopiero klikać w klawiaturę...może coś z tego będzie...


GOD OF WAR

Opierałem się długo, żeby brać Boga Wojny na premierę. Mam sporo zaległości we wcześniejszych pozycjach, dlatego wmawiałem sobie, że "nic z tego", "bezsensu, po co mi to, jak i tak nie zagram"... taa, wiecie jak to się skończyło - w sklepie byłem na dzień przed premierą...

Trylogia znana z "dużych" konsol nie była nigdy dla mnie czymś wyjątkowym. Ot ładna "n@pierdalanka" urozmaicona od czasu, do czasu jakąś prostą zagadką logiczną, czy inna mini gierką "dla dorosłych", w której niewiele było widać. Wszystkie trzy części jednak zaliczyłem i zwyczajnie nie mogłem przejść obok najnowszego wydawnictwa obojętnie. Tym bardziej, że według zapowiedzi, szykował się naprawdę mocny tytuł, a recenzja Rozba - mimo czarnych pasów (wybacz Szefie, musiałem :P ) - tylko mnie dodatkowo nakręciła na hit od Santa Monica...

Miejmy to za sobą - choć to już doskonale wiecie - graficznie Bóg Wojny (PROsiak edyszyn) ścina głowę na wysokości dup...tzn tyłka. Wiele gier już widziałem - także tych na Xboxa One X - ale czegoś takiego jeszcze nigdy. Przywiązanie do detali, animacja, szczegóły - cholera jasna - WSZYSTKO! To absolutny graficzny TOP. Jasne, wielu powie, że to tylko grafika i przez jej pryzmat oceniam całość. Bynajmniej. W tej grze w parze za stroną wizualną idzie cała reszta. Z muzyką, historią i mechaniką rozgrywki włącznie. To pozycja niemalże kompletna, ocierająca się o ideał i mogę się założyć, że w podsumowaniu ósmej generacji wszyscy będą ją wspominać jako coś wyjątkowego. Nie ma zwyczajnie innego wyjścia.

Wracając na chwilę do samej gry. Z racji mojego majówkowego wypadu i wspomnianych na wstępie burzliwych dni roboczych tuż przed samym wyjazdem, nie było mi dane zbyt długo nacieszyć się dziełem chłopaków z SM. Jednak już sam początek budzi ogromne emocje. Na pierwszym planie mamy relację - niezwykle oziębłą - Kratosa ze swoim synem Atreusem. Młody wydaje się nie być gotowym na to, co czeka jego wraz z ojcem w najbliższym czasie. Wydarzenie/scena z początku gry jest dla niego ciężkim przeżyciem. Stary Kratos zaś, zamiast mu pomóc, podtrzymać na duchu - zwyczajnie daje mu lekcję życia...brutalnego życia. Wypranego z jakiegokolwiek współczucia, czy rodzicielskiej troski. Klimat jest gęsty od samego startu i trzyma niezmiennie przez dalszą część przygody...

Mechanika zabawy jest świetnie zrealizowana i nawiązuje - przynajmniej według mnie - do gier z serii Dark Souls, czy Bloodborne. Oczywiście nie jest to taki sam hardcore, ale mamy tutaj widoczny ukłon gry w stronę pozycji od From Software. Wielu zapewne to ucieszy, inni zaś pokręcą nosem, po czym szybko zanurzą się w nowym, otwartym świecie God of War. Tak - otwarty świat - tutaj również sprawdza się wyśmienicie. Znajdziemy więc sporo sekretów, zaliczymy misje poboczne i zwyczajnie powłóczymy się po tej magicznej krainie żeby rozkoszować się widokami i po prostu czerpać radość z rozgrywki. Ta - jak już wspomniałem - stoi na najwyższym możliwym poziomie i ciężko będzie znaleźć grze w tym roku konkurenta do miana GOTY 2018. Przede mną jeszcze sporo do odkrycia, więc kończę się rozpakowywać i wracam do kontynuowania swojej historii z Kratosem i Atreusem. Sony, Panowie z Santa Monica - odwaliliście kawał cholernie dobrej roboty. Dla takich gier warto być graczem i kupować konsole. Ktoś kiedyś powiedział, że jeżeli już mamy coś kolekcjonować, to niech to będą dobre wspomnienia. God of War właśnie trafia do mojej kolekcji - zarówno tej fizycznej na półce, jak i tej, która zostanie ze mną o wiele dłużej, zakotwiczonej gdzieś w pamięci i jawiącej się jako fantastyczne przeżycie. Wam również tego życzę.

 

mashi

P.S.

Słowem małych przeprosin dla autorki bloga - jak wspomniałem już - jest bieda z tekstem, jednak zależało mi na tym, żeby choć połowicznie wywiązać się z danego słowa. Nie lubię robić czegoś byle jak, więc z góry przepraszam Ciebie, jaki i czytelników GROmady za krótki, szybki i szarpany tekst pisany prawdopodobnie bez ładu i składu. Następnym razem będzie lepiej - obiecuję ;)

 

 

Pierogowa Angela

Chciałabym przypomnieć o często zapominanej i niedocenianej przez nas konsoli, a mianowicie o PlayStation Vita. W dobie rynku hanheldów zdominowanych przez Nintendo, gdzie do wyboru mamy genialnego Switcha oraz DS'y, kto normalny w 2018 roku kupuje PS Vite? Nie ma się co dziwić, że mało kto obecnie ją docenia jeżeli samo Sony tego nie robi, zamiast wspierać to powoli, sukcesywnie się jej wyrzekło i zabiło bez rozgłosu.

Od dłuższego czasu planowałam zakup Vity ze względu na kilka fajnych exów, stremowanie rozgrywki z PS4 no i niewygórowaną cenę używki, akurat swoją dorwałam na Olx w wersji slim (świetny stan) płacąc 300 polskich złotych, gdzie nówki chodzą gdzieś powyżej 600. Do tego dostałam dodatkowo kartę pamięci, które niestety są bardzo drogie jak na taką pierdółkę. Ale czy było warto?

Tak! PS Vita to kawał dobrej konsoli o mocy porównywalnej z PS3, posiadającą dotykowy ekran i w zależności od wersji, z ekranem OLED w podstawowej oraz zwykłym ekranem LCD w slimie. Wybrałam slimke, ponieważ jest lżejsza przez co nie męczy rąk (znają ból ci posiadający Switcha), bałam się o wypalenie pikseli w oledzie no i przez niego też o wiele krócej trzyma bateria, gdzie moja wersja wyczerpuję się po 5h ciągłego grania. Po za tym jest zgrabna i ładnie wygląda, z tyłu posiada panel dotykowy, podobny do tego z dualshocka 4, który tak samo jak dotykowy ekran jest wykorzystywany w większości gier, a niektóre pomysły ich użycia są genialne.

Pogadam trochę o ciekawszych funkcjach, a później przejdę do gier. Interfejs jest przejrzysty, intuicyjny i inny niż ma to miejsce w konsolach Sony, tutaj występuje w formie uroczych bąbli. Wszystko działa szybko i płynnie, a przełączanie się pomiędzy różnymi aplikacjami, a grą bez jej wyłączania jest super w użytkowaniu. Vitkę bez problemu możemy połączyć z internetem co pozwala na używanie przeglądarki, oglądanie YouTuba itp. i co najważniejsze dla mnie, stremowania gier z PS4. Niezliczoną już ilość razy eksploatowałam tą funkcję odkąd posiadam konsolkę, szczególnie wtedy gdy wieczorkiem chciałam położyć się i pograć wygodnie w łóżeczku (PS4 mam w salonie). Działa ona świetnie o ile ma się dobre wysyłanie i niestety podpiętą konsolę kablem do rutera, bo przez wifi były problemy. Naprawdę przyjemnie się gra i fajnie wygląda np. taka duża gra jak wiedźmin 3 czy nowy GoW na takiej malutkiej konsoli.

To teraz gierki! Pomimo, że ojciec Sony przestał wspierać swoje dziecko to i tak ciągle wychodzą na nią gry takie jak gry indie, Lego, gry od Telltale Games i szczególnie dużo, dużo japońszczyzny, ponieważ u nas konsolka nie jest tak popularna jak na wschodzie przez co jest to istna wylęgarnia tego typu gier, które powiem, że średnio mnie interesują ze względu, że są one z natury bardzo długie, a JRPG, które swoją drogą lubię, wybieram bardzo selektywnie, tak jak np. moją ukochaną Persona 5. Jeśli już wzmianka o Personie to będąc posiadaczką Vity nie mogłam sobie odmówić P4 Golden, bardzo chciałam ją kupić w pięknym, żółtym pudełku lecz jest ona dosyć droga porównując inne starsze gry na Vite, więc nie mogłam wytrzymać i kupiłam na PS Store za 40 zł, a pudełeczko na pewno kiedyś dokupię. Oprócz tego zaopatrzyłam się w 6 gier, również zdobytych na Olx, za fajny hajsik i gram, gram, a jest to bardzo przyjemne zajęcie :D 

Kot nie był w zestawie, ale też z Olx

Oczywiście oprócz exów za czasów kiedy ojciec kochał swoje dziecko, takich jak Uncharted: Złota Otchłań, Killzone Najemnik, specjalna wersja LittleBigPlanet czy Tearaway (później wydana wersja na PS4, ale czytając opinie i recenzje, większości osób bardziej podobała się wersja na Vite ze względu na pomysłowe użycie panelu dotykowego i ekranu), to konsolka oferuje szeregi starszych tytułów, w które nie było nam dane zagrać i można to bez problemu nadrobić w przyjemny sposób bez wyciągania leciwej PS3 czy PS2. Możemy więc nadrobić takie tytuły jak MGS 2 i 3, wszystkie odsłony Sly Cooper’a, trylogie Jax and Daxter, Borderlands 2 czy GoW 1,2 i tych z wersji na psp oprócz tego wole sobie w takie Child of Light pograć przenośnie niż odpalać na dużej konsoli.

Tak więc PS Vita zaskarbiła sobie mój szacunek i uwielbienie, może nie tak jak Switch ale godnie go zastępuję w czasie ładowania. Poważnym minusem jak dla mnie brak wbudowanej karty pamięci, które są drogie i jak ktoś chcę kupować gry cyfrowo (pudełkowe wersja to karta z grą) to koszt takiej karty pamięci 64Gb to ok. 400 zł, więc kolorowo nie jest. PS Vita nie jest to może zakup „Shut up and take my money”, ale bardzo miły dodatek do growych przyjemności i nadrobienia kupki wstydu.

Miłego weekendu moi growi bracia i siostry! :D

 

Oceń bloga:
33

Komentarze (146)

SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych

cropper