Gry są za duże... i jest ich za wiele.

BLOG
713V
Gry są za duże... i jest ich za wiele.
Kuroyumu | 20.01.2019, 16:42
Poniżej znajduje się treść dodana przez czytelnika PPE.pl w formie bloga.

Dzisiejsza technologa daję ogrom możliwości, jeżeli chodzi o to jak tworzone są gry. Wielkie rozległe światy wypełnione drobnymi detalami, pełne różnorakich znaczników i zadań pobocznych. Wirtualne krainy są otwarte i wydają się coraz bardziej żywe, można w nich spędzić setki, jak nie tysiące godzin co sprawia, że…. Stają się przytłaczające. Przynajmniej w moim odczuciu.

Nie zrozumcie mnie źle – to bardzo dobrze, że branża się rozwija. Medium ewoluowało, stało się bardziej przystępne i jest w stanie dotrzeć do szerszej grupy odbiorczej. Cały czas jesteśmy bombardowani zapowiedziami nowych tytułów AAA, tylko że człowiek nie jest w stanie tego fizycznie ogarnąć. Niestety z upływem lat i wciąż nagromadzających się obowiązków mogę coraz mniej czasu poświęcić na hobby – obecnie jest to może 5-10 godzin tygodniowo. Oznacza to, że realnie jestem w stanie przejść 7 może 8 produkcji rocznie. To dużo, mało? Tych które potencjalnie mogłyby mnie zainteresować wychodzi trzy razy tyle. Kupka wstydu wciąż rośnie.

Można oczywiście kolejne tytuły przechodzić po łebkach, koncentrując się tylko na głównej linii fabularnej (na poziomie easy, żeby gra przechodziła się w miarę płynnie) i po napisach końcowych odłożyć płytę do pudełka i zabrać się za kolejną produkcję, jednak kiedy ta chociaż trochę przypadnie mi do gustu to miałbym w takiej sytuacji wyrzuty sumienia, bo przecież twórca przygotował dla graczy dodatkową zawartość, które na pewno chciałby abyśmy też zobaczyli, ba często bez tych „pobocznych” aktywności główna oś rozgrywki może być taka jakaś ni jaka albo i nawet niekompletna.
Nie jestem graczem który przechodzi gry na 100% czy platynuje (swoją drogą podziwiam nawet trochę takie osoby). Nie mam na to ochoty, cierpliwości, ani czasu. Zwłaszcza kiedy widzę absurdy kiedy trzeba wykonywać jakaś powtarzalną i monotonna czynność 10 czy nawet 100 razy… osobiście nie widzę w tym żadnej przyjemności i moim zdaniem nie tak to powinno wyglądać. Staram się liznąć wszystkiego po trochu, ale nie zmuszać na siłę, w zależności jak bardzo dany tytuł mi się podoba. Jednak często nawet „trochę” oznacza „dużo” przez ilość rzeczy jakie w danych rzeczach może zrobić.

Yakuza 0 którą właśnie skończyłem ogrywać może niech posłuży za przykład. Gra 9/10 jak dla mnie. Wspaniała, wciągająca główna historia oprócz której mamy masę znajdziek i interesujących subquestów oraz tonę mini-gierek których sprawdzenie i ogarnięcie do końca zająć może pewnie drugie tyle co sama główna gra, która do krótkich nie należy. Na samym zarządzaniu klubem z hostessami spędziłem pewnie z 5 godzin…

Skyrim to kolejny przykład gry której moim zdaniem nie da się skończyć, skończyłem główną fabułę, linie fabularną dla jednej gildii, dla drugiej, trzeciej… dobiłem parę umiejętności do poziomu 100 i nagle na liczniku ponad 200 godzin, a celów które można by sobie wyznaczać zdaje się jest nieskończoność.

Można powiedzieć że to bardzo fajne, każdy ma wybór i może zdecydować które czynności są dla niego interesujące i zająć się tylko nimi, lecz wtedy brakuję czegoś w tym uczuciu satysfakcji w związku z tym że nie udało się tego w pełni ukończyć. Trochę jak zapłacić za jakieś danie w restauracji, wszystko dobrze smakuje, ale jest tego za dużo, więcej niż jesteśmy w stanie pomieścić, więc trzeba coś niestety zostawić – okej porównanie trochę dziwne, ale nic lepszego do głowy mi nie przyszło…

Zauważyłem również że w moim personalnym zestawieniu ulubionych gier, najwyżej zajmują te, które albo są liniowe, albo w miarę „po środku”, bez zbędnego rozdmuchiwania tylko po to żeby było „więcej”, bo teraz wszystko jest open-world. Gry które wiem że uda mi się przejść od początku do końca, bez zbędnego męczenia się z kiepsko zrobionymi zapychaczami i przeszkadzajkami. Ogólnie to nie jest złe kiedy gra jest liniowa. Krótkie, ale intensywne doświadczenie zostaje w głowie na długo i jest bardzo satysfakcjonujące może właśnie dlatego, że wchłonęliśmy 100% tego co chciał nam przekazać twórca. Osobiście lubię wracać i poznawać na nowo to samo, niż brać się za nowy otwarty tytuł który wiem, że będzie dla mnie męczący. Tytuły jak The Last of Us czy Resident Evil 4 chyba nigdy mi się nie znudzą, są to dla mnie po prostu gry „kompletne”

Mimo, że kiedyś uznawałem się za pasjonata gier, obecnie czuje trochę jakby mnie to przerastało. Coraz częściej mam wrażenie, że nie jestem już tak bardzo w temacie przez ogrom i rozmiar do jakiego rozrósł się ten świat. Zdarza się, że spotkam kogoś kto teoretycznie dzieli te same zainteresowania, ale w praktyce okazuje się, że rzeczy którymi się interesujemy są jednak inne i w sumie całkiem różne – dla kogoś graniem jest FIFA, Fortnite i ewentualne nowy battlefield, dla mnie gry od N, rpg czy po prostu jakieś klimatyczne i dobre produkcje – kompatybilność 0%

A wy jakie macie podejście do gier? Uważacie, że gry i elektroniczna rozrywka idą w dobrym kierunku? Również zdarza wam się w tym wszystkim zgubić, czy wręcz przeciwnie, dajecie radę ogarnąć wszystko na co macie ochotę i jeszcze wam mało?

Oceń bloga:
28

Komentarze (40)

SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych

cropper