Najbardziej siarowata muzyka w grach video…

BLOG
320V
Najbardziej siarowata muzyka w grach video…
Moonloop | 06.07.2017, 01:22
Poniżej znajduje się treść dodana przez czytelnika PPE.pl w formie bloga.

… która czasami i tak potem za nami chodzi. Wiadomo, tytuł należy brać z przymrużeniem oka, bo nie mnie oceniać co jest siarą, a co nie.. chociaż z drugiej strony? ;)

Jako wielki fan muzyki, jestem wyczulony na to co wydobywa się z głośników kiedy gram. W obecnych czasach, o wiele więcej kasy leci w stronę kompozytorów muzyki do gier. To już nie są tylko tanie przygrywki midi, ale nieraz pełne soundtracki nagrane z orkiestrą przy budżecie jaki zazwyczaj przeznacza się na hollywoodzki film. Prawda jest jednak taka, że zdolny kompozytor potrafi zrobić coś z niczego, nawet przy skromnych środkach. Nie każdemu i nie zawsze się udaje.
Bywa, że gramy w grę, a tu nagle atakuje nas jakaś potworna kakofonia. Mam na myśli zarówno muzykę, którą słyszymy w trakcie rozgrywki, jak i piosenki, które czasami się w grach pojawiają. Zdarza się, że taka piosenka przechodzi do historii i wyciska łzy nawet z najtwardszych facetów („Eyes On Me”?), ale są też takie, które pozostawiają nas z jednym wielkim WTF.

Rzucę kilka przykładów tego, jak często raniono nasze uszy w grach wideo, chociaż znajdzie się tez miejsce dla growego guilty pleasure. Pominąłem wszystkie generacje konsol sprzed Saturna/Playstation, bo to by było za proste. 8-mio i 16-tobitowych koszmarków jest zdecydowanie za dużo.

Czasami „siarowatość” wynika nie tyle z formy samej muzyki, ale kontekstu. Weźmy na przykład pierwsze „Resident Evil”. Mimo, że gra jest świetna i ją uwielbiam, to pod wieloma względami jest to festiwal siary. Pominę już jeden z najgorszych voice actingów w historii gier i teksty, których nie powstydziłby się Karol S., ale pojawiają się też tak dziwaczne rzeczy jak intro:

                                       


Wszystko jest w miarę ok do 2:45, w momencie którym cała atmosfera grozy siada, a ja czuję się jakbym oglądał czołówkę campowego serialu sensacyjnego. Rozumiem, pierwsze koty za płoty, 90tisy, Capcom… ale dziś człowiek krzywi się przy tym jeszcze bardziej niż 20 lat temu.
To jednak nic. Wydana później „Director’s Cut – Dual Shock Version” tej gry miała cały soundtrack zmieniony. Okazało się, że może być jeszcze gorzej:
                                      

a do tego rewelacyjna muzyka z samej gry (autorstwa Makoto Tomozawy, Koichiego Hiroki’ego i Masami’ego Uedy), została podmieniona na rzeczy w tym stylu

                                       

Nie, to nie jest żart. Na papierze, odpowiedzialny za te nową „oprawę” był Mamoru Samuragochi, ale po latach okazało się, że w rzeczywistości (do tej i kilku innych gier, przy których pracował) muzykę skomponował ghostwriter i orkiestrator Takashi Niigaki. Żeby było śmieszniej, Samuragochi przez lata uznawany był za głuchego, a potem okazało się, że nie do końca jest to prawda...
Dobra, zostawmy już tego Residenta, nie kopie się leżącego. Żeby łatwiej było Wam zapomnieć o powyższej orgii klaunów, zostawię Was na 6 minut z tym wybitnym dziełem autorów „San Francisco Rush” na N64…

                                        

Z tym wyjątkiem, że nikt tyle nie wytrzyma. Ja odpadłem około 2 minuty. Zdecydowane top 10 najgorszej muzyki jaka pojawiła się na tej konsoli. Oczywiście, możliwości N64 były ograniczone, ale nawet „Superman 64” miał lepszy OST, a to już o czymś świadczy.

Coś bardziej współczesnego? Proszę. Bywa, że sama muzyka nie jest zła, ale bierze nas z zaskoczenia, np.

                                        

i w sumie nie wiadomo jak na to zareagować :D Nie z tym mi się kojarzy bieganie z Chocobosami.


Dostało się Plejce, dostało się N64, to czas na Sege. Richarda Jaquesa możecie kojarzyć z jego pracy kompozytorskiej przy np. Mass Effect, czy Little Big Planet. Początki jednak były wyboiste, na tyle że facet nie przyznaje się na swojej stronie do tego, że robił kiedyś muzę do Sonica. O ile OST z „Sonic 3D” będę wspominał miło („Rusty Ruins” w wersji z Saturna, to kawał dobrej muzyki), to przy „Sonic R” Jacques popełnił z wokalistką T.J. Davis cały album takich piosenek:

                                        

Internet do dziś płacze nad tym soundtrackiem. Oczywiście, każdy kto wychował się w latach 90-tych, uśmiechnie się nostalgicznie słysząc coś w tym stylu, ale po jakimś czasie zacznie Was szlag trafiać.

W „Sega Rally” mamy do czynienia z zabiegiem, który bardziej niż „siarowaty”, jest po prostu zabawny. Gra serwuje nam każdy komunikat taki jak „finish”, czy „game over”, w formie śpiewanej. Bawi mnie to do dziś.

                                         

                                         

                                         

To może coś z guilty pleasure? Siara, czy nie siara? Siara, ale w tym wypadku liczy się kontekst.

Pamiętacie główny moty z gry „Nights” - „Dreams, Dreams”?

                                         

Przesłodzona muzyka, fałszujące dzieci, uszy puchną, prawda? Ale jeżeli w latach 90-tych mieliście wieczorami włączony program Game One na Polonii 1, to ten kawałek musiał Wam się wryć pod czaszkę. To leciało po prostu co pół godziny i po jakimś czasie człowiek zaczynał bezwiednie nucić refren tego cholerstwa. Nie potrafię się przy tym nie uśmiechnąć, bo przenosi mnie to w piękne czasy.

Na zakończenie, prawdziwa perełka w tym małym zestawieniu. Info pochodzi z filmu Guru Larry’ego na temat Driv3rGate, więc odsyłam Was do niego, bo to bardzo ciekawy materiał (), natomiast ja o fragmencie z końcówki, a dokładnie o „Infogrames Rocks My World”.
Jaka jest historia tego diamencika, który jak się pewnie domyślacie, miał promować nieistniejącego już wydawcę Infogrames na wszelkiego rodzaju konwentach, targach, w internecie, itd.?
W 2002 r., PRowcy tej firmy wydali 50 TYSIĘCY DOLARÓW, aby powstało to nagranie. Niektórzy pamiętają jeszcze, że zdążyło się pojawić na jednej, czy dwóch imprezach, ale reakcja ludzi była raczej oczywista. PRowcy zostali zwolnieni, a kawałek próbowano ukryć przed światem… dopóki w 2004 r. nie wyciekł za sprawą zwolnionego programisty, który pracował przy niesławnym Driv3rze. Oto ten numer:

                                          

Posłuchajcie tego tekstu, a eksploduje Wam przepona. 50 TYSIĘCY DOLARÓW kochani!
Życzę sobie i Wam abyśmy w przyszłości mieli tyle kasy w portfelu na wyrzucenie w błoto :) I tym optymistycznym akcentem kończę, ten krótki wpis.

Aha, zostawię Was jeszcze z tą legendą:

                                          

Miało nie być nic ośmiobitówek, ale kłamałem!


 

Oceń bloga:
7

Komentarze (4)

SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych

cropper