A w XENE to Ty grałeś Waldek?

BLOG O GRZE
1057V
A w XENE to Ty grałeś Waldek?
Kraszu | 12.09.2018, 12:31
Poniżej znajduje się treść dodana przez czytelnika PPE.pl w formie bloga.

Kiedy byłem mały, ale już wkręcony w światek PSX’a to zdobywanie gier było walką. Walką z ograniczeniami budżetu, walką o „czyste” płyty z wielkiego miasta, walką o układy na osiedlu żeby kumpel z nagrywarką się zlitował i coś nagrał. Ale nawet jeżeli ktoś potrafił to zrobić, to trzeba było najpierw znaleźć źródełko. Cudowny cyfrowy kod wypalony na najczęściej porysowanej płycie marki Esp... tudzież Om... (znaki towarów zastrzeżone).

Dostałem z kumplem cynk: Ten koleś z tamtej wiochy ma gry na szarego. Trochę go znaliśmy, młodszy od nas, chłopaczek grzeczny i nie rzucający się w oczy. Na rowery my wsiedli i do sąsiedniej wiochy pojechali. Brawo My! Chłopaczek okazał się równym gościem. Nie żydził tych wszystkich dobroci, które to posiadał na stanie. Bankowo zdobyliśmy wówczas boskie CTR, ale tytuł ten przecież każdy zna. Zresztą niebawem zostanie ogłoszony remake tej  kultowej gry wzbogacony o przemiodny tryb multi to sobie pogracie. Moją uwagę przykuł jednak inny tytuł... Xena Warrior Princess, bo o nim mowa, był znanym dla mnie hasłem. Starsi czytelnicy pamiętają być może znakomite seriale, które były emitowane przed laty w polskich stacjach: Herkules i własnie XENA Wojownicza Księżniczka. Generalnie były one do siebie bardzo podobne, osadzone w świecie kapitalnej mitologii greckiej, którą wręcz ubóstwiam. Oglądałem te seriale namiętnie i każdy odcinek robił na mnie wówczas ogromne wrażenie. Te walki, te stroje, ta scenografia i efekty specjalne. Miazga!

Dodatkowo, nasz nowo poznany kolega krótko zrecenzował nam ten tytuł na zasadzie „bardzo fajna gra”. Już wówczas żarówka w mózgu mi się zapaliła, a intuicja gracza baaardzo rzadko mnie zawodziła (z czego jestem zresztą dumny po dziś dzień). W końcu zagrałem i ja i rozwaliłem ten tytuł do napisów końcowych. Z perspektywy lat myślę sobie, że to produkcja w sumie nieznana, której na próżno szukać w jakimkolwiek zestawieniu najlepszych gier na PSX’a. Z tego właśnie względu postanowiłem stworzyć ten wpis. A nuż któryś z retromaniaków postanowi sprawdzić o czym ten Kraszu biadolił na PPE.

Wspomnienia mam ciągle żywe i jak najbardziej pozytywne. Xena garściami czerpie ze wspomnianego przeze mnie serialu i efekt końcowy jest bardzo zadowalający. Na uwagę zasługuje naprawdę solidna, trójwymiarowa grafika oferująca zróżnicowane, ciekawe plansze. Z przyjemnością eksplorowałem tamten świat. Dosłownie przed momentem zajrzałem na YouTube w celu odświeżenia pamięci i poczułem się jakbym dostał w mordę! Zobaczcie sobie jak wygląda walka w tej grze – wypisz wymaluj jak w … Wiedźminie 3. Wcale w tym miejscu nie żartuję, bo to wymachiwanie mieczykiem i uniki to bliźniaczo podobne akcje. To laurka i chwała dla XENY, a nagana i łyżka dziegciu dla Wiedźmaka. Geralcie wstydź się! Przez tyle lat nie nauczyłeś się niczego szczególnego. Nie chcę tutaj wchodzić w słabości W3, które są, a o których w Polsce pisać nie wypada. Napomknę tylko w tym miejscu, że jestem wizjonerem i miałem wizję jasną i klarowną. Oczyma wyobraźni widziałem Geralta, wiedźmina ze szkoły cechu wilka, naszego słowiańskiego druha, nasze dobro narodowe, które poziomem wyszkolenia w boju i jakością fechtunku zbliża się do poziomu prezentowanego przez największych growych wymiataczy, czyli niejakiego Kratosa i jego sąsiada Dantego, który to ma bliźniaka Vergila. Mówię Wam – tamte huncwoty to potrafią walczyć. Widziałem nie raz na wiejskich zabawach! Nie to co ten gapcio Geralt niepotrafiący przeskoczyć płotka, kamyczka i innej przeszkódki. Doprawdy godne politowania i godne DRASTYCZNEJ poprawy w W4… CD Projekt RED – czekam na ewentualny angaż i zapraszam do współpracy. Wszak wszystkie dokonania ludzkości biorą swój początek z myśli i z wizji. Chętnie podpowiem jak to powinno wyglądać.

 

Wracając jednak do naszej seksownej amazonki, która w skórzanym wdzianku po mitologicznym świecie biega i stalowy miecz dzierży w dłoni. To dziewucha na schwał i co do tego nie mam wątpliwości. Rozgrywka jest po prostu przyjemna, ale jednocześnie dosyć wymagająca. W sumie ciekawy jestem jak poradziłbym sobie z tym tytułem obecnie, bo zapewne była to w tamtych latach jedna z moich pierwszych zaliczonych w całości gier na szaraku i tym samym domniemam, że moje umiejętności nie były najwyższych lotów. Tym co z pewnością zapadło w pamięci każdemu mającemu styczność z XENĄ, to zabójcza broń „kółko”. Kółko to w grze działało na zasadzie cudownego bumerangu, który zawsze wracał do naszej wojowniczki. Po wyrzuceniu tego kółka z dłoni można było nim sterować z widoku FPP co uznaję za zaawansowaną mechanikę (biorąc pod uwagę datę premiery gry). I pamiętam również, że nie było to łatwe ze względu na dosyć dużą szybkość poruszania się „kółka”. Sterowanie odbywało się krzyżakiem, co również raczej nie ułatwiało sprawy.

Tyle lat minęło a ja doskonale pamiętam finałową potyczkę z bossem, który latał jak oszalały w pomieszczeniu pełnym filarów. Gdzieś ta gra odcisnęła swoje bardzo pozytywne piętno w mojej pamięci i z tego właśnie względu postanowiłem ją przypomnieć szczególnie młodszym czytelnikom, którzy złapali bakcyla na retro. Bo starsi, którzy grę znają, zapewne się podczas czytania tego tekstu po prostu uśmiechną i przyklasną mojej skromnej osobie. XENA Warrior Princess to bowiem naprawdę bardzo dobra, ciekawa gra, którą szczerze polecam.  

Oceń bloga:
22

Komentarze (34)

SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych

cropper