Wracasz do ogranych już gier?

BLOG
1338V
Wracasz do ogranych już gier?
CharyChelak | 09.05.2018, 12:39
Poniżej znajduje się treść dodana przez czytelnika PPE.pl w formie bloga.

Jeśli tak, to dlaczego? Okazuje się, że do błahego z pozoru pytania można dostawić multum odpowiedzi. Gry nie są wyjątkiem, ponieważ często lubimy wracać do różnych rzeczy, aczkolwiek wtedy namysły zawężają się ku prostemu stwierdzeniu - czytam to jeszcze raz, bo mi się podobało. Albo zapętlam ten album bez końca, bo jest fantastycznie wyprodukowany.

Inne media pokroju wspomnianych książek, muzyki, bądź filmu są zazwyczaj na końcu dopięte na ostatni guzik, więc ich hermetyczna konstrukcja tworzy relację jednostronną, co sprawia, iż jako odbiorcy nie mamy wpływu  na zawartość oraz treść danego medium w przeciwieństwie do gier, gdzie nie jesteśmy tylko biernymi uczestnikami, ale angażujemy się w rozgrywkę. W tym wszystkim dodatkowe znaczenie ma sieć jako nieodłączony element wszystkich wydawanych obecnie produkcji, gdzie cała struktura rozgrywki opiera się na potyczkach online, czy licznych aktualizacjach, a jak wiemy już nie tylko tytuły stricte multiplayerowe czerpią "korzyści" z możliwości nieustannego napływu danych.

Na upartego mógłbym przywołać Kanye Westa, który jako pierwszy przychodzi mi na myśl w ramach podważenia tezy o nieskazitelności pozostałych mediów w kwestii permanentnej symbiozy z dopływem informacji internetowych, które oddziałują na zawartość produktu. Raper bowiem zaktualizował jakiś czas temu wydaną w 2013 roku płytę "Yeezus" - fani słusznie zauważyli, że w odpowiednich utworach pozmieniano wersy, ucięto gdzieś bit, albo nastąpiła delikatna zmiana kolejności. To sprawia, że album dostępny na platformach typu Tidal, czy Spotify zawiera minimalnie inną wersję wybranych kawałków, aniżeli pierwsze fizyczne kopie krążka, co ukazuje fakt, iż istnieje możliwość wyłamania się z na pozór zamkniętego produktu i stawia pod znakiem zapytania kwestię wpływu aktualizacji na inne rzeczy, poza grami. To jednak tylko ciekawostka w ramach poruszenia najważniejszego chyba aspektu w kontekście dyskusji o wracaniu do tytułów, które jakiś czas ogrywaliśmy, może nawet ukończyliśmy, ale nic nie zapowiadało rychłego powrotu do rozgrywki.

Jest to bowiem najistotniejszy czynnik, okupujący nasz odbiór odłożonej na półkę produkcji - nowy content. Wszelka dodatkowa zawartość, eventy, update'y, a z nimi świeże mięso w postaci kolejnych wojowników, uzbrojenia, map i różnych pojazdów to temat nieobcy przede wszystkim rasowym grom multiplayer, przeważnie z członem MMO na przodzie, w przypadku których kurek z fontanną aktualizacji jest stale odkręcony. Zazwyczaj graczy od takich pozycji odpycha wkradająca się po którymś z kolei zdobytym levelu nuda, źle wyważony arsenał, czy brak nowej zawartości właśnie. Sytuacja szczególnie wydaje się być irytująca, gdy za dodatki przychodzi nam płacić, a nie wnoszą specjalnie nic ciekawego. To tym bardziej przekreśla stereotypowe wyobrażenie jakoby do gier sieciowych wracało się o wiele łatwiej aniżeli do skrystalizowanych pozycji dla pojedynczego gracza - nic bardziej mylnego. Dzięki modzie na battle royale mamy przykład podany na tacy - growy półświatek tłumnie rzucił się na Fortnite, gdzie jeszcze w styczniu było głośno o rażącej dominacji PUBG'a - świeży content może być podawany w mniejszych ilościach, ale z regularną częstotliwością i to czyni sukces. Co więcej, w dobie popularności elektronicznej rozrywki również celebryci z innych gałęzi popkultury, czy sportu dołączają do kolektywu wirtualnej społeczności i tak Drake, czy piłkarze Tottenhamu uczestniczący w pojedynkach w Fortnite sprawiają, że znajdują się osoby, które zarówno wracają, jak i dołączają do społeczności. Mała rzecz, a działa.

Fani futbolu, czy ogólnie gier sportowych to troszkę inna para kaloszy, gdyż porzucenie przykładowo tegorocznej Fify wiąże się zazwyczaj z ukazaniem się następnej edycji, co sprawia, że cena tej aktualnej staje się równowartością zeschłego tuszu do drukarki, której nie używasz od blisko trzech lat. Gry stricte fabularne zawierają liczne rozgałęzienia  oraz scenariusze z różnymi zakończeniami, co czyni je wyjątkowo utylitarnymi na dłuższy okres. Choć osobiście nie przypominam sobie żebym zaliczał ponownie jakiś tytuł żeby zobaczyć, co tym razem stanie się na końcu, to nie jedyna zachęta na ponowną rozgrywkę, ponieważ po zaliczeniu głównego wątku często odblokowujemy dodatkową zawartość, czy nowe poziomy trudności, co jak na ironię powoduje, że mamy ochotę grać ponownie, by zdobywać punkty, a nie jedynie zaliczać fabułę, gdzie ciekawa historia to właśnie główny aspekt gier single-player. Zdarza się, iż z braku czasu porzucamy produkcję, ale wracamy do niej nawet po kilku miesiącach, gdyż chcemy mieć wszystko ogarnięte na czas nadejścia kontynuacji.

Zostawiając produkcje fabularne wróćmy na moment do rzeczy pokroju wspomnianej Fify, gdyż to segment gier, których żywotność jest bardzo żywiołowa ze względu na nieliniowość rozgrywki, losowość i tryby - wszystkie te cechy sprawiają, iż mamy przed sobą prosty cel, a przystępne czasowo, odpowiednio krótkie batalie wyłamują się ze schematu prowadzenia nas za rączkę - musimy być pierwsi na mecie, strzelić więcej bramek, bądź zetrzeć oponenta na kwaśne jabłko - sam w ten sposób regularnie przypominam sobie o siódmej Forzie i pojedynczych sesjach.

Również bardzo często (co na pierwszy rzut oka nie wydaje się takie oczywiste) wracamy do gry w ramach związanego z nią wydarzenia. Do kin wchodzą lada moment Gwiezdne Wojny z Hanem Solo na czele, w związku z czym zaraz chętnie zaliczę Battlefronta. Nowi Avengersi rozpalają chęć zagrania w tytuł z super bohaterami na czele. Byłem jakiś czas temu na pokazie driftów na torze wyścigowym i aż nabrałem ochoty na pokręcenie bączków w NFS. I wiele innych, błahych rzeczy - wracamy z sentymentu, bądź o wyborze decyduje czysty, losowy przypadek, albo czysta nostalgia. Poza aspektami technicznymi, takimi jak wspomniane wdrążanie zawartości, bardzo dużo czynników, wspólnych także dla pozostałych mediów sprawia, że sięgamy po coś ponownie. Ja na przykład zawsze w okresie zimowym lubię grać w Max Payne'a - mroczny klimat, wymieszany z bezdusznymi, skutymi lodem ulicami Nowego Jorku to świetny klimatyzator, gdy na zewnątrz wszędzie pełno śniegu.

 

A Wy, do czego ostatnio wróciliście?

 

Oceń bloga:
52

Komentarze (96)

SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych

cropper