God of War III - nie pamiętam kiedy grałem w coś tak brutalnego

BLOG
656V
God of War III - nie pamiętam kiedy grałem w coś tak brutalnego
CharyChelak | 06.03.2018, 18:11
Poniżej znajduje się treść dodana przez czytelnika PPE.pl w formie bloga.

Skończywszy trzecią część God of War zdałem sobie równocześnie sprawę z tego, jak zwyczajnie zabrzmię pisząc, że była to piękna i niesamowita przygoda, która powaliła mnie na kolana. A zdarza się to dosyć rzadko.

Z jednej strony jestem mało oryginalny, aczkolwiek zaznaczę w tym momencie, że urzekła mnie praktycznie tylko  jedna rzecz, będąca oczywiście głównym filarem produkcji i nie jest to zarówno gameplay, jak na rasowego slashera przystało, oprawa audio-wizualna o kinowym rozmachu, czy wplecione w  rozgrywkę bogactwa mitologii greckiej. Jasne, wszystko to winduje pozycję gry wysoko w górę, sprawiając że nie można przejść obok niej obojętnie, jednak tak usilnie odznacza się pewną cechą na tle innych, że po ukończeniu przygody nie mogłem przestać o tym myśleć, a rzecz to całkowicie banalna - przemoc mianowicie.

Podróż Kratosa w trzeciej odsłonie God of War to jedna wielka anatomia zemsty, naszpikowana do bólu negatywnymi emocjami oraz okraszona hektolitrami krwi i poniekąd z czysto technicznych kwestii uchodzi z całej trylogii za najbardziej krwawą. Składa się na to zarówno linia fabularna oscylująca wokół Boga Wojny chcącego dorwać Zeusa oraz aspekty graficzne, bo remaster dostępny na PS4 prezentuje się okazale, mimo że nie sposób nie odczuć miejscami naleciałości z poprzedniej generacji, takich jak detekcja kolizji (postaci zdarza się "płynąć" na krawędziach, czy nie równych nawierzchniach, odbija się od skał jak od kwadratowych bloków) czy uboższe w detale fragmenty lokacji, aczkolwiek jest to w tej chwili niezbyt istotne. Faktem natomiast jest, że nasz protagonista przytłoczony utratą rodziny i poczuciem winy pragnie jedynie śmierci władcy nieba oraz ziemi i chyba nawet sam gracz momentami nie jest w stanie nakłonić go do opamiętania się w furii gniewu. Gra jest personifikacją dosłownie wszystkich istniejących aktów przemocy, także tych, które w gęstym przepychu brutalnych emocji, charakterystycznych dla takiego slashera, jakim jest God of War mogłyby nie mieć racji bytu - mimo to jesteśmy w stanie odczuć tak destrukcyjne cechy jak zaszczucie, paranoja, czy strach, które na pozór eksponowane są przez inne gatunki, na przykład horror, bądź survival. Mająca ujście już w dialogach z innymi postaciami bezwzględność Kratosa rysuje go jako personę, której w przypływie osobistej tragedii obca staje się litość, czy empatia, a namiastkę wrażliwości możemy dostrzec jedynie podczas spotkań z Pandorą. Bogowie na próżno mogą szukać u niego sympatii - każde kolejne spotkania z nimi obrazują jakie ma zamiary. Przychodzi mi  w tym momencie na myśl postać Hefajstosa, którego relacje z Bogiem Wojny wydawały się być na neutralnym gruncie, aż do chwili gdy w przypływie impulsu, cienia szansy, pozornie rodzącej się okazji Pan ognia i kowali zwrócił się przeciwko naszemu bohaterowi, obdarowując go nieco wcześniej nowym orężem, którego z resztą część składowa po jaką musieliśmy udać się do mrocznego Tartaru okazała się być pretekstem do wystawienia Kratosa potężnemu Kronosowi. Gdy już jednak odbyła się nieudana próba ataku, strach malujący się w oczach Hefajstosa był nazbyt wymowny i już sam gracz wiedział, że za moment wyda swoje ostatnie tchnienie. Wspomniany pojedynek z Kronosem również odznaczał się oryginalnością, już sam rozmach pojedynku robił wrażenie, kolos powalał bowiem swoimi rozmiarami i moment, w którym pozbywamy go paznokcia wydawał się wyjątkowo tkliwy. Pod jeszcze większym wrażenie byłem po walce z Herkulesem, kiedy to bez opamiętania masakrujemy pięścią twarz przeciwnika, po czym spadamy razem w głęboką otchłań kanałów, po czym obserwujemy unoszące się na wodzie zwłoki antagonisty. I to ujęło mnie właśnie najbardziej - kompletny minimalizm, żadnej cut-scenki, spinającej klamrą poczynania postaci, kompletnie zero, Herkules posłany do piachu i brniemy dalej, co pięknie obrazuje postawę Kratosa i to, jak przedmiotowo potrafi traktować swoich wrogów. Na każdym kroku mamy do czynienia z soczystą dawką brutalnych emocji i nawet starcia ze zwykłymi przeciwnikami potrafią wprawić w osłupienie, że nie wspomnę o wyrywaniu gałek ocznych, tkliwym rozcinaniu ciała meduz, czy nakłuwaniu Harpia podczas lotu, wyciskając z niego wszystkie siły. 

Niejednokrotnie w grach mamy przecież do czynienia z rozpruwaniem ciał - w Gears of War łby Locustów pękały niczym arbuzy na wskutek celnie oddanego strzału ze snajperki, dookoła walały się różne kończyny pocięte piłą łańcuchową w Residentach, a w Mortalach kości gruchotają, jak nigdzie indziej, jednakże to co poczynił Kratos z nieszczęsnym Heliosem, dosłownie odrywając gołymi rękoma głowę od ciała ukazuje bezwzględność Boga Wojny, która jest w tym przypadku wręcz piorunująca. Rozprawiając się kolejno z gronem Olimpu przywłaszczamy sobie od pokonanych wszelakie trofea symbolizujące wygrane batalie niczym udane łowy na zwierzynie - od Herkulesa mamy Nemezyjskie Rękawice, od Hadesa szpony, a od wspomnianego Heliosa samą głowę - kompletna profanacja przeciwnika. Natomiast prawdziwym opus magnum brutalności trzeciego God of Wara to starcie z Zeusem, kiedy to po dynamicznej walce i odnalezieniu w sobie cząstki nadziei spoczywającej ówcześnie na dnie Puszki Pandory, która jest de facto także źródłem niepohamowanego gniewu naszego bohatera następuje sekwencja szybkiego wciskania przycisku (kółko) by ostatecznie dobić najwyższego z bogów. Zmiana kamery na widok FPP jako motyw zniwelowania dystansu między obiema postaciami w ramach osobistych porachunków akcentuje zarówno całą złą energię skupioną przez Kratosa na Zeusie, jak i brak jakiejkolwiek alternatywy dla tego drugiego - a to jest dopiero preludium. Uosobienie kompletnego braku empatii  i złość wylewająca się z Boga Wojny rozpędzają go bez opamiętania w ferworze nienawiści - masakrując twarz oponenta do momentu aż ekran całkowicie zalewa się smugą krwi niwelując naszą widoczność do zera sprawia wrażenie przełamania czwartej ściany, kiedy to gwałcąc nieustannie jeden przycisk oddający potężne ciosy już nie Kratos, a sam gracz decyduje, w którym momencie przestać, dając upust emocjom i wyżywając się doszczętnie na znienawidzonym Zeusie.

Przewinęło mi się przez ręce trochę gier, w tym także takich, którym nie sposób byłoby przypisać inną kategorię wiekową niż 18 z plusem. Każdy gatunek to indywidualny styl, mogący prezentować emocje i angażować gracza inaczej, są więc może pozycje grzeszące pod tym względem jeszcze bardziej, aczkolwiek czerpiąc z zasłużonej mitologii greckiej Sony Santa Monica miało spore pole do popisu i to, co ujrzałem w God of War III sprawiło, że kilka razy dosłownie zbierałem szczękę z podłogi. Nie pamiętam, kiedy przytrafiła mi się równie brutalna przygoda.

Oceń bloga:
14

Komentarze (18)

SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych

cropper