Nintendo Switch. Rewolucja, reinkarnacja…?

BLOG
533V
Nintendo Switch. Rewolucja, reinkarnacja…?
Myst3rial | 12.02.2017, 12:11
Poniżej znajduje się treść dodana przez czytelnika PPE.pl w formie bloga.

Do premiery najnowszej konsoli Nintendo pozostało mniej niż miesiąc. W sieci zaczynają krążyć pierwsze opinie na temat wrażeń z (pod kilkoma względami) rewolucyjnym handheldem. No właśnie - jak z tą rewolucją?

 

Kiedy po raz pierwszy świat ujrzały zapowiedzi nowego projektu Nintendo NX, środowisko graczy ogarnęła burzliwa rozmowa na temat koncepcji przenośnej konsoli. Handheld posiadający możliwość podłączenia do telewizora lub konsola stacjonarna oferująca kontynuowanie rozgrywki poza czterema ścianami naszego mieszkania. Pomysł niemal idealny, co potwierdziły ostatnie trailery nakłaniające właścicieli psów do zakupu Switcha.

 

Sama koncepcja „przenośki” pełniącej rolę również konsoli stacjonarnej nie jest obca. Swego czasu Sony było najbliżej realizacji tej wizji wypuszczając na rynek PSP Go. Mały, zgrabny sprzęt wypchany technologią (jak na tamte czasy) i oferujący o wiele więcej niż wydawać by się mogło. Wsteczna kompatybilność przenośnego Playstation otwierała graczom dostęp do biblioteki gier z PSX’a. Dzięki bluetooth konsolka mogła być sterowana za pomocą Dualshock’a 3. Dodajmy do tego wyjście wideo realizowane za pomocą kabli RCA i mamy przenośną konsolkę wyświetlającą obraz również na TV. Sprawdzało się to nadzwyczaj dobrze, ponieważ gry PSX wyświetlane były na pełnym ekranie zaś pad od PS3 dawał komfort swobodnego grania na kanapie. Jedynym mankamentem tego trybu były gry PSP, które przy uruchomieniu na telewizorze prezentowane były na niewielkiej części telewizora otoczone z każdej strony przez ogromny, czarny letterbox. Mimo tego jak na sprzęt w 2009 roku, dawał on do myślenia co mogą przynieść nadchodzące lata dla rynku gier wideo.

Można stwierdzić, że Sony miało w 2011 roku sprzęt, który mógł przyćmić obecne poruszenie związane z premierą Nintendo Switch.

I przyniosły - starszego brata PSP, Sony PS Vita. Wersja premierowa została wyposażona w piękny ekran OLED, bijący na głowę technologię LCD. Do tego pojawił się tajemniczy port rozszerzeń, który według planów Sony miał oferować łączność z telewizorem na wzór PSP. „Miał” bo jak się okazało prace w tym kierunku zostały przerwane a sam port porzucony, którego brak jest widoczny w odchudzonej wersji PS Vita. Tutaj pojawiła się niestety chęć zarobienia ekstra pięniędzy z nikłej sprzedaży PS Vita TV. W żaden sposób nie poprawiła ona trudnej sytuacji przenośki od Sony. Efekt był odwrotny od zamierzanego a mogło być na prawdę rewelacyjnie. W końcu Vita oferowała podwójną kompatybilność wsteczną. Działały na niej gry zarówno z PSP jak i PSX - i to w dniu premiery! Dodając do tego takie tytuły jak Uncharted: Golden Abyss czy fantastyczny Killzone Mercenary (potrafił przyciągnąć do siebie nie jednego przeciwnika handheldów), praktycznie pełną bibliotekę gier Final Fantasy (wraz z obecnymi remake’ami), a nawet Gran Turismo PSP (z możliwością synchronizacji z GT5). Można stwierdzić, że Sony miało w 2011 roku sprzęt, który mógł przyćmić obecne poruszenie związane z premierą Nintendo Switch.

Warto tylko dodać, że najważniejsza zawsze jest rozgrywka. O ile jeśli przy zmianie trybów nie zauważymy znaczących skoków wydajności, drobne zmiany grafice nie powinny nam zaszkodzić. W końcu obecnie panujący 3DS wyświetla obraz w rozdzielczości 320x240.

Mamy obecnie rok 2017 i nadchodzącą wielkimi krokami premierę Switcha. Sprzęt wnoszący wiele świeżości do środowiska graczy, ponieważ w końcu mamy konsolę która praktycznie w mgnieniu oka zmienia tryb pracy. Wypinając się z docka umożliwia dokończenie rozgrywki w każdym miejscu.

Switch w kwestii technicznej nie jest szczytowym osiągnięciem. Niestety jest to podyktowane obecnymi standardami zasilania i prądożerności procesorów. A jeśli mowa o procesorze to nadal nie wiadomo co dokładnie siedzi we wnętrzach Switcha. Rzekomo nie jest to układ Nvidii w najnowszej architekturze Pascal a wcześniejsza generacja Maxwell charakteryzująca się znacząco większym zużyciem energii, co dla urządzeń przenośnych jest niezwykle ważne. Sam pomysł zmiany trybu pracy został dobrze rozwiązany, przynajmniej na papierze. Podłączając konsolkę do telewizora przy użyciu dock’a zwiększają się wcześniej zdefiniowane ustawienia graficzne, które poprawiają jakość tekstur, cieni, efektów czy dystansu wyświetlania (źródło: nintendoeverything.com). Pozwala to osiągnąć porównywalne doświadczenia w grze zarówno na 50 calowym TV jak i na 6,2 calowym ekranie Switcha tłumacząc zarówno jak gra jest optymalizowana przy zasilaniu bateryjnym. Jak zostanie to w pełni zastosowane - zobaczymy tuż po premierze i w nadchodzących grach. Nie można bowiem zagwarantować pełnego przełożenia wydajności gier po rozłączeniu konsoli z dock’iem. Warto tylko dodać, że najważniejsza zawsze jest rozgrywka. O ile jeśli przy zmianie trybów nie zauważymy znaczących skoków wydajności, drobne zmiany grafice nie powinny nam zaszkodzić. W końcu obecnie panujący 3DS wyświetla obraz w rozdzielczości 320x240. I w takim środowisku gra się bardzo przyjemnie gdy animacja nie klatkuje.

Zainteresowanie konsolą łączącą dwa światy stało się tak ogromne, że zwróciła ona na siebie uwagę wielu graczy spoza „ekosystemu” Nintendo. W rzeczywistości do wielkiego połączenia światów raczej nie dojdzie i nawet nie było to planowane.

W temacie rozgrywki - techniczne specyfikacje czy listy funkcji nowych silników graficznych nigdy nie przekonają graczy do przesiadki na nowy sprzęt. Całość sprowadza się zawsze do biblioteki gier jaką dany system oferuje. W tym przypadku nastąpił dziwny obrót spraw, którego Nintendo raczej się nie spodziewało. Choć z drugiej strony to mogło się spodziewać o czym mowa poniżej. Switch - dla jednych konsola domowa, którą można spakować do torby i zabrać na wycieczkę, do pracy, szkoły (ekm.. uczelni), dla drugich konsola przenośna, którą można podłączyć do telewizora i kontynuować grę na dużym ekranie. Obie grupy połączyła myśl, podżegana przez zapowiedzi Skyrim mającego trafić na najnowszą konsolę Nintendo. „Obsługa gier AAA” czyli przeniesienie praktycznie każdej gry do środowiska handheldów. W tym temacie pojawia się PS Vita, jednak w jej przypadku gry są wyłącznie streamowane z PS4 co oznacza, że nie zabierzemy ich w podróż a brak wszyskich przycisków z pada PS4 na konsolce utrudnia sterowanie. Sprawa wydawanych gier na Nintendo Switch (poza ceną) stała się jednym z większych powodów burzy w szklance wody. Zainteresowanie konsolą łączącą dwa światy stało się tak ogromne, że zwróciła ona na siebie uwagę wielu graczy spoza „ekosystemu” Nintendo. W rzeczywistości do wielkiego połączenia światów raczej nie dojdzie i nawet nie było to planowane. Marketingowa bańka urosła w zbyt dużym tempie i teraz trudno nad nią zapanować. Japońska korporacja nadal kontynuuje swoją politykę inwestując w gry pochodzące z własnego studia. Rozpoczyna się zamknięte koło, ponieważ bez wsparcia firm trzecich system nie przyciągnie do siebie wielu graczy. Ci, którzy pozostaną będą czekać na tytuły pochodzące bezpośrednio od Nintendo. Przy znacząco mniejszej ilości użytkowników konsoli wydanie na niej np. Call of Duty czy Resident Evil będzie nieopłacalne. Zresztą istnienie tej drugiej serii na Switchu jest już oficjalnie zaprzeczone. Oby tymczasowo… Revelations pokazało jak dobrze można odświeżyć i przywrócić do życia klasykę na platformie przenośnej. Wracając do gier i zapotrzebowania - wydawcy potrzebują dużego rynku aby skierować się w daną stronę ze swoimi najnowszymi tytułami. Przypadek PS Vita dokładnie nam to wytłumaczył. Nie wspominając o GameCube, na którym gry spoza Nintendo pojawiły się za późno. Indie Games dobrze wypełniają przestrzeń pomiędzy tytułami klasy AAA jednak nie są one w stanie przytrzymać gracza. Tym bardziej, że większość z nich jest dostępna na pozostałych platformach i pojawia się coraz więcej urządzeń, na których możemy w nie zagrać.

Zamiast ujawniać konsolę na trzy miesiące przed premierą, można było zrobić to rok wcześniej, zbadać reakcję rynku, mieć czas na zmiany lub dostosować kampanię marketingową.

Pojawia się temat Virtual Console, który sprzedałby Switcha szybciej niż przysłowiowe świeże bułeczki. Dostęp do biblioteki gier chociażby z Gameboy Advance, nie wspominając o GameCube - wynagrodziłby brak wsparcia tytułów firm trzecich. Nintendo osiągnęłoby to czego Sony nie dało rady mając praktycznie wszystko na talerzu. Zamiast ujawniać konsolę na trzy miesiące przed premierą, można było zrobić to rok wcześniej, zbadać reakcję rynku, mieć czas na zmiany lub dostosować kampanię marketingową. Chociażby pod kątem planowanych gier, kierunku rozwoju systemu i oczekiwań graczy. Tymczasem czekamy na konsolę, która w koncepcji wygląda bardzo obiecująco. W rzeczywistości jednak czuć trochę historię poprzednich firm. Nie od dziś wiadomo, że handheldy nigdy nie wejdą do świata konsol stacjonarnych. Przynajmniej nie teraz i nie do momentu gdy „stacjonarki” osiągną rozmiary urządzeń przenośnych. Fani Nintendo otrzymają dobry sprzęt. Jeśli zostaną wysłuchani będzie to jedna z najlepszych konsol jaką otrzymają od tej firmy. Wsteczna kompatybilność i szybszy rozwój gier ze studia „N” mogą napędzić sprzedaż Switcha. To mogłoby przyciągnąć firmy trzecie a razem z nimi jeszcze większą liczbę klientów i docelowych graczy. Sytuacja niemal idealna, niemal jak rewolucja.

 
Oceń bloga:
8

Komentarze (9)

SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych

cropper