Zmora biegacza

BLOG
377V
Zmora biegacza
Tomasso_34 | 21.11.2017, 07:42
Poniżej znajduje się treść dodana przez czytelnika PPE.pl w formie bloga.

Wiecie, co jest prawdziwą zmorą wszystkich biegaczy? Koszmarem na jawie, o którym biegacze nie rozmawiają pomiędzy sobą w obawie, aby przypadkiem go nie przywołać?

Sądzicie pewnie, że mam na myśli silny wiatr wiejący w twarz, który utrudnia poruszanie się po trasie albo rzęsisty deszcz, który potrafi przemoczyć doszczętnie każdy centymetr sportowej koszulki lub inne niesprzyjające warunki atmosferyczne. Otóż nie! Powód jest bardziej prozaiczny. Laikowi mogłoby się wydawać, że to nie jest żaden problem, ale dla biegacza to prawdziwa katastrofa.

Wyobraźcie sobie, że jesteście na trasie półmaratonu. Mijacie półmetek dystansu. Wasz zegarek, który podczas biegu jest dla was ważniejszy niż Pan Bóg i wszyscy święci razem wzięci wskazuje, że jeśli nie zwolnicie, to na metę wbiegniecie z nowym rekordem życiowym. I wtedy właśnie w jednej krótkiej chwili, której się nie spodziewaliście, wasze jelita dają znać, że mają ochotę na wycieczkę do ustępu. Taki spontaniczny wypad, o którym wcześniej nie raczyły was poinformować. Wasze mięśnie brzucha nienaturalnie się napinają, na czole pojawia się zimny pot, twarz robi się bardziej czerwona. Mimowolnie zwalniacie. Energię, którą normalnie włożylibyście w przebieranie nogami, spożytkowujecie na zaciskanie pośladów, aby nie pobrudzić sobie majtek. Wiecie już wtedy, że dobry wynik odszedł w siną dal. Macie to jednak gdzieś, bo dla was liczy się tylko jedno... wypróżnić się. Byle gdzie, byle jak, ale ważne żeby to szybko nastąpiło. 

Rozpaczliwie szukacie ustronnego miejsca. Normalnie kibice na trasie was cieszą. Dodają wam energii do biegu. Ale w momencie, gdy z waszego odbytu próbuje się gwałtownie wydostać nieproszony gość, kibice to wasi wrogowie. Marzycie tylko o krótkiej chwili w samotności, aby ulżyć swoim cierpieniom. Gdy na punkcie żywieniowym dostrzegacie przenośną toaletę na waszej twarzy pojawia się uśmiech radości. Robicie swoje. Ulga natychmiastowa. Wracacie na trasę. Czas nie ma już dla was znaczenia. Udało się nie narobić w majty. Jednakowoż dobrze wiecie, że doznaliście porażki. Pokonała was pospolita kupa jakich wiele w tyłkach na świecie. Dobiegacie do mety i odbieracie swój upragniony medal. W głębi duszy cieszycie się, że organizator biegu nie graweruje na medalach czasu zawodników. Na mecie spotykacie znajomych i wiecie, że zaraz ktoś zada pytanie o czas. Wiecie też, że będziecie musieli skłamać, a przecież nie tak dawno byliście u spowiedzi. Na pytanie o wynik odpowiadacie: „Cienki czas, skurcz mnie złapał na 11 kilometrze. Widocznie za mało magnezu suplementuję.” Bolesną prawdę zostawiacie dla samych siebie.

Zwykła kupa, a jak może namieszać. Gdy dopada mnie ta zmora to najzwyczajniej zazdroszczę gołębiom i innym ptakom, że mogą bezkarnie w trakcie lotu zrzucić zbędny balast i spokojnie lecieć dalej jakby nic się nie stało. Gdy kupa wręcz przykłada mi nóż do gardła, a raczej wtyka w odbyt wężyk od lewatywy i odkręca wodę na full, zazdroszczę, tak zwyczajnie po ludzku, ptactwu wszelakiej maści, że mogą się poruszać i wypróżniać jednocześnie. Taka umiejętność przydałaby się biegaczom podczas zawodów. Coś jednak mi mówi, że służby sprzątające miasto miałyby w tej kwestii inne zdanie.

Pamiętam, jak podczas toruńskiego biegu mikołajkowego biegłem w dobrym tempie. Mimo zimna i trudnej trasy z kilkoma sporymi podbiegami, do 10 kilometra biegłem na rekord. Był to mój zaledwie drugi półmaraton w skromnej karierze biegacza ulicznego. Wszystko szło dobrze, aż do momentu opuszczenia Parku Bydgoskiego, gdy dopadła mnie zmora biegacza i to tak porządnie. Teraz się z tego śmieję, ale w owym czasie nie było mi do śmiechu. Spiąłem poślady i dałem radę wytrzymać na trasie do samej mety w czystych majtkach. Uważam to za mój osobisty sukces.

Teraz już wiecie, dlaczego przed początkiem zawodów toalety są tak bardzo oblegane. Dlaczego ludzie stoją spokojnie w długaśnych kolejkach do przenośnych ustępów. Nikt nie chce ryzykować ataku kupy na trasie. Każdy woli dmuchać na zimne. Czy to chłopak, czy dziewczyna każdy tyłek przed startem do kupy wypina.

Oceń bloga:
12

Czy podczas uprawiania sportu zaatakowała Cię kupa znienacka ?

Tak
31%
Nie
31%
Pokaż wyniki Głosów: 31

Komentarze (31)

SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych

cropper