Tomassowa Kronika Biegowa #23

BLOG
310V
Tomassowa Kronika Biegowa #23
Tomasso_34 | 14.11.2018, 07:08
Poniżej znajduje się treść dodana przez czytelnika PPE.pl w formie bloga.

"Nam strzelać nie kazano" - pisał Mickiewicz w "Reducie Ordona". A ja napiszę w swojej kronice, że biegać mi kazano w Poznaniu w "Wartkiej piątce". Może kiedyś też mnie będą cytować. Ale o co chodzi spytacie? Ano o...

Chodzi o to, że miałem w ten weekend nie biegać. Chciałem sobie po 5 kolejnych niedzielnych startach zrobić wolny weekend od zawodów. Planowałem zwyczajnie nic nie robić innego oprócz oglądania seriali oraz grania na konsoli i w Pokemon GO. Taki miałem plan. Podobno żeby rozbawić Pana Boga, to trzeba mu opowiedzieć o swoich planach. Twórca tego powiedzenia miał sporo racji. Można planować, ale i tak plany zweryfikuje życie, które pędzi jak szalone. Zostałem postawiony przed faktem dokonanym, gdy pewnego dnia otrzymałem wiadomość od klubowej koleżanki Anety, że mam się zapisać na Wartką Piątkę, bo miejsce w samochodzie już czeka, a towarzystwo jest zacne. Zresztą tak jak zawsze. W sumie długo mnie nawiać nie trzeba było. Przekonał mnie jej argument o kolejnym medalu do kolekcji. A na medale jestem łasy jak mało kto. Wychodzi na to, że ze mnie jest taka sroczka co lubi błyskotki. Stwierdziłem, że odpocznę sobie kiedy indziej.

Na "Wartką piątkę" wybraliśmy się w grupie liczącej... pięć osób. Sylwek, Aneta, Asia, Joasia i ja - pierwszy przystojniak Polonii Środa we własnej i zawsze skromnej osobie. Pan literat i biegacz podróżnik z zacięciem literackim. Mógłbym dużo o sobie pisać, ale szkoda słów na opisywanie rzeczy wszystkim wiadomych. Skupię się zatem na opisie zawodów. Dystans krótki to i relacja będzie  krótka. Nie ilość się liczy, a jakość. Ta u mnie jest zawsze na najwyższym poziomie. Wysoka jakość i skromność to moje cechy kardynalne. 

Nie przepadam za biegami na dystansie 5 km, bo co człowiek dopiero zacznie, to już musi kończyć. Wolę dłuższe dystanse. Nie jestem sprinterem co szybko zaczyna i jeszcze szybciej kończy. Wolę dłuższe zabawy. Nie nastawiałem się absolutnie na żaden wynik. Nie czułem żadnego stresu przed zawodami, bo wiedziałem, że nie ma sensu się spinać. Wolałem się skupić na radości płynącej z biegania. O wyniki będę się starał w nowym roku, gdy trochę odpocznę i dobrze potrenuję, aby zniwelować swoje mankamenty.

Wstałem w niedzielę o 6.00, aby ze spokojem zjeść śniadanie, opróżnić jelita i obejrzeć serial, w który ostatnio się wciągnąłem - "Tajemnie Laketop". Dobry, mroczny serial kryminalny. Można go obejrzeć na platformie Showmax (dwa sezony po 7 odcinków każdy). Główną rolę gra Elisabeth Moss, która jest gwiazdą świetnego i popularnego obecnie serialu "Opowieść podręcznej". Ostatnio mocno ciągnie mnie w stronę seriali. Poświęcam im każdą wolną chwilę wieczorem przed snem.

Prawie punktualnie o godzinie 8.00 podjechał po mnie Sylwek z Anetą. Pojechaliśmy odebrać Joanny i udaliśmy się w podróż na zawody do Poznania. Droga minęła szybko. Dziewczyny złożyły nam życzenia z okazji Dnia Chłopca. Było nam niezmiernie miło, bo kto nie lubi życzeń? Na miejscu zawodów byliśmy przed 9.00. Bieg był kameralny dlatego nie spodziewałem się tłumów. Moja intuicja mnie nie zawiodła. Pakiet udało nam się odebrać wręcz natychmiast. Był on ubogi tak samo jak opłata za niego. Kosztował zaledwie 20 złotych. Za bieg na trasie z atestem to śmieszna kwota. W pakiecie oprócz numeru startowego był kubek z logo sponsora i organizatora - Agrobex. Pakiet zawierał również foldery reklamowe dewelopera Agrobex, który organizuje serię pięciu biegów. "Wartka piątka" była biegiem nr 4.

Pogoda była dość rześka, ale przyjemna na bieganie. Aby nie wychłodzić organizmu na bieg oczekiwaliśmy w aucie Sylwestra. Wynurzyliśmy się dopiero 30 minut przed startem, aby zaliczyć obowiązkową toaletę i rozgrzać się przed biegiem. Trasa przebiegała w całości powierzchnią asfaltową i liczyła sobie dwie pętle różnej długości. Pierwsza miała 2 kilometry, a druga trzy. Trasa była w większości płaska, ale dwa podbiegi mogły dać w kość zwłaszcza mi, bo nic mnie tak nie wnerwia, jak bieganie pod górkę.

Start nastąpił punktualnie o godzinie 10.00. Pomknąłem szybko do przodu, gdyż miałem nadzieję, że uda mi się ukończyć bieg w czasie poniżej 25 minut. Gdy ukończyłem pierwszy kilometr nadal wierzyłem, że mi się to uda. Delikatnie zwątpiłem, gdy dostrzegłem przed sobą pierwszą górkę. Poszła mi ona jednak gładko. Ludzką rzeczą jest wątpić, a jak się ma takiego patrona jak św. Tomasz, to już w ogóle można wątpić i nie wierzyć. Skończyłem pierwszą pętlę, co oznaczało, że dwa kilometry są już za mną. Trochę zwolniłem, bo opadłem z sił, ale oficjalna wersja brzmiała, że zbieram siły na atak po życiówkę. Nawet chciałem przyśpieszyć, ale duża górka, którą musiałem pokonać wybiła mi ten pomysł z głowy zabierając mi siły z nóg i powietrze z płuc. Zła górka. Niedobra górka. Wstydź się górko.

Wiedząc, że na osiągniecie rezultatu poniżej 25 minut nie mam już szans, to nie zwolniłem ponieważ chciałem osiągnąć najlepszy wynik, na jaki mnie w tym dniu było stać. Gdy już do mety brakowała mi ostatnia prosta mogła wydarzyć się katastrofa. Wielka tragedia. Potknąłem się o kamień i o mało co sobie papuni o glebę nie rozkwasiłem. Udałem jednak, że nic się nie stało, aby nie stać się obiektem drwin i pobiegłem dalej. Chciałem zakląć i zwyzywać kamień od najgorszych, ale się opamiętałem. Trwa kampania wyborcza. Muszę uważać na język. Masz szczęście kamieniu. Następnym razem się policzymy.

Bieg ukończyłem z czasem 25:33. Niewiele zatem mi zabrakło do czasu poniżej 25 minut. Był to mój pierwszy bieg na 5 km na trasie z atestem. Wynik z Poznania jest zatem moim rekordem życiowym. Zamierzam go pobić w Zalasewie w listopadzie. Tam właśnie skończy się seria biegów organizowana przez Agrobex.

Oceń bloga:
18

Komentarze (9)

SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych

cropper