Piątkowa GROmada #115 - Worms Edition

BLOG O GRZE
1993V
Piątkowa GROmada #115 - Worms Edition
BZImienny | 14.12.2018, 00:07
Poniżej znajduje się treść dodana przez czytelnika PPE.pl w formie bloga.

Siódma pisana przeze mnie GROmada w której będzie wyprawa, jakiej się początkowo nie spodziewałem. Niemniej, przeprowadzę was przez pewną serię strategii turowych, które stanowią istotną część mojego growego życia. Poczynając od odsłon z końcówki zeszłego wieku aż po niedoszłe. Jak to było napisane na polskim wydaniu jednej z wersji: "Miliony ludzi na świecie ma robaki. Dołącz do nich, to naprawdę przyjemne". (jakkolwiek dziwnie to nie brzmi)

Witam was w kolejnym odcinku GROmady w ramach którego opowiem wam o wrażeniach z serii Worms, strategii turowych, której twórcą jest Andy Davidson, a jej obecnym opiekunem brytyjskie studio Team 17 Software. O początku serii w skrócie opowiedziałem tutaj.

W skrócie - był to pomysł młodego hobbysty Andy Davidsona (roboczo nazwany Total Wormage), który choć wyglądał na ciekawy, nie przyjął się. Obecni tam pracownicy studia Team 17 pokochali go jednak  i dość szybko doszli do tego, że kilka lat później ukazały się pierwsze Wormsy. Potem ich pomysłodawca pracował w studiu do Worms: Armageddon, po czym z niej odszedł, a wrócił dopiero przed Worms: Revolution. Samo studio w międzyczasie starało się jakoś zmienić formułę - wtedy też pojawiła się pierwsza odsłona w 3D. Ostatnią odsłoną serii jest Worms W.M.D., które zebrało bardzo pochlebne opinie i jest w opinii wielu jedną z lepszych odsłon. Ale nie tylko jej się przyjrzę, ale i tym "dziwnym eksperymentom", które choć miały szczęście co do pomysłu, zawodziły trochę co do ich realizacji. 

W ramach tego bloga podzieliłem omawiane odsłony tak, że naprzemiennie będą wersje w 2D i 3D. Spis treści kształtuje się następująco:

  • Worms Armageddon
  • Worms 3D
  • Worms World Party (Remastered)
  • Worms 4: Mayhem (Worms: Ultimate Mayhem)
  • Worms Reloaded (aka Worms 2: Armageddon)
  • Worms Forts: Oblężenie (Worms Forts: Under Siege)
  • Worms W.M.D. (Weapon of Mass Destruction)

Informacje na temat ankiety na ostatniej stronie. Miłej lektury.

Zrzuty ekranu przy Worms 3D oraz Worms Forts: Under Siege pochodzącą ze strony mobygames.com.

 

Worms Armageddon

Na pierwszy ogień idzie najbardziej znana (oraz dla wielu kultowa) odsłona, czyli Worms Armageddon. Pokaz, że wystarczy jedynie dobrze rozwinąć pomysły, by uzyskać wspaniały efekt. O którym pamięta się nawet dzisiaj.

Powrót do geniuszu..

Tak więc o czym są popularne Wormsy (zarówno ta, poprzednie jak i następne odsłony)? W skrócie - na ustalonych warunkach kilka drużyn robali staje do walki z której zwycięsko wychodzi tylko jedna grupa. Wykorzystując do tego bazookę, granaty, owce, różne naloty, starożytne wazy czy test nuklearny. Wykorzystując do tego chociażby genialnie wykonaną linę ninja, która pozwala na wykonywanie różnych akrobacji. Prosty w implementacji pomysł okazał się być sukcesem zarówno w pierwszej jak i drugiej odsłonie (graficznie bardzo zbliżonej do Armageddon), tak więc nie dziwne, że i tu wypadł. Nie naprawia się rzeczy, która nie jest zepsuta lub przestarzała.

Twórcy mieli tylko jedno zadanie - wziąć tamten pomysł i go rozbudować. Tak gra dostała znacznie bogatsze menu, rozbudowane opcje graficzne czy moduł z wyzwaniami oraz misjami. Te nie zapewniają rozgrywki na zbyt długo, ale pozwalają odblokować część opcji oraz dają dość wygodną możliwość zapoznania się z mechaniką rozgrywki.

Jako tako o kampanii mówić nie można, bo mamy do czynienia z czymś na wzór "operacji specjalnych" - 33 niepowiązane misje, gdzie albo trzeba wykazać się zręcznością, albo celnością. Do tego wyzwania (z nagrodą za złoty medal) czy 20 meczy z coraz potężniejszymi przeciwnikami. Którzy na poziomie 5 dają w kość.

Tu, gdzie Worms: Armageddon błyszczy, to rozgrywka z innym graczem. Opcji multum, różne warianty rozgrywki, każda wygląda inaczej. Do tego są one szybkie, tak więc się to nie nudzi. Tylko lepiej się wtedy kontrolować, bo można zacząć wieczorem i obudzić się nad ranem.

...który wygrywa z czasem

Mówiąc o tej odsłonie nie ciężko wspomnieć o tym, że nawet dzisiaj ludzie lubią jeden czy dwa mecze zagrać ze znajomymi, a pamiętajmy, że mówimy o produkcji starszej niż seria Total War (która to w czerwcu tego roku osiągnęła pełnoletność). A to jest zasługa kilku czynników - jak gra działa na nowym sprzęcie i jak wygląda. I w obu przypadkach sprawia się zazwyczaj dobrze - wystarczyła jedynie ważąca kilka megabajtów łatka i wersja z CD-Action działa wybornie (bez niej też da się uruchomić, ale komfort rozgrywki żaden, chyba, że lubi się pokaz slajdów).

Inna kwestia - grafika. Połączenie faktu obcowania z 2D oraz jakości wykonania sprawia, że w tej materii produkcja bardzo dobrze zniosła próbę czasu. I wciąż cieszą oko te animacje robaków, rozpadającej się mapy czy potężnych broni.

Czy tu mogą być wady?

Jakkolwiek W:A broni się samo, tak kilka rzeczy w tej produkcji mi przeszkadza. Pierwsza kwestia dotyczy misji, a dokładnie sposobu na to, jak zdobyć złoty medal. Liczba powtórzeń przy zadaniu to coś, co nijak mi nie pasuje do uzyskania wyróżnienia - tutaj odsłony 3D wypadają lepiej. Choć przynajmniej, jeśli komuś idzie źle, dostanie wsparcie i jakoś może się przedrze przez trudne zadanie.

Jednak nie to mnie tak irytowało jak sztuczna inteligencja. Niestety w strategiach obserwuję albo bandę przygłupów albo jakiś geniuszy - także tutaj. Walka z SI na poziomie 5 to droga przez mękę, ponieważ bez kluczenia twoja drużyna będzie za każdym razem obrywać.

Podsumowanie

Co by tu napisać innego niż to, że Worms: Armageddon to jedna z lepszych strategii turowych z jakimi miałem do czynienia. Dodatkowo równie smakowita, co 5/10/15 lat temu. I to nie tylko dzięki grafice, ale i temu, jak produkcja została skonstruowana, Szkoda przy tym, że później było nie lepiej i na godnego "duchowego następce" przyszło czekać aż do W.M.D.

 

Worms 3D

Jedyna z opisywanych odsłon w które nie grałem z kilka dobrych lat. Ale wciąż o niej pamiętam, co poniekąd świadczy o tym, jak ja się do tej produkcji odnoszę.

Nowe rozwiązania, stary duch

Produkcja, choć jednymi drzwiami wyprowadziła część oręża, drugimi wprowadziła serię w świat pełnego 3D. Tak więc robak porusza się w kilku kierunkach, można mu patrzeć z oczu i w oczy. Jednak trzeba pamiętać, że w takich produkcjach najistotniejszym elementem (i możliwe, że dość problematycznym) jest kamera. A ta wypada... przyzwoicie. Nie powoduje wielkiej irytacji, ale jako idealnej jakoś jej nie nazwę.

Mechanika rozgrywki nie przeszła przy tym drastycznych zmian, o ile nie bierze się pod uwagę to, że część broni zniknęła (albo jak Betonowy Osioł jest praktycznie nie do dostania), a linka ninja będąca istotnym elementem rozgrywek niektórych graczy w W:A, stała się mało użyteczna. Wciąż mamy robaczki, które rozwiązują spór przy pomocy różnorodnych broni w tym mojego ulubionego w rywalizacji z SI szturchańca (korzystałem z niego nader często). Robaczy Tygiel powraca, tak więc możliwa kombinacja rozgrywek rośnie i to drastycznie. A ponadto reagują na to, co będący w ruchu robak zamierza zrobić. Tak więc mogą wyrazić przerażenie, gdy np. postawi się obok nich dynamit.

Wzorem poprzedników mamy rozgrywkę dla pojedynczego gracza w standardowym wymiarze, czyli trening, wyzwania oraz kampania. Gdzie mamy różne scenariusze nie tylko czysto zręcznościowe (choć te przeważają), ale i kilka logicznych. Jakbym miał wybierać ulubioną, byłaby to ta z eskadrą samolotów, a najmniej to komputerowe. Choć to głównie przez projekt SI i dość wyśrubowane wymagania co do złota (których z czego pamiętam, nie osiągnąłem).

Właśnie, złoty medal. Tym razem nie dość, że mamy ciekawe animacje na koniec, to jeszcze sposób zdobycia się zmienił - z liczby podejść na czas. Choć to krok w dobrą stronę, nie było, to tym o czym myślałem, że sprawdzi się najlepiej. 

Worms 3D vs. czas

Pierwsza odsłona w 3D więc pytanie się pewnie pojawi, jak zniosła próbę czasu? Zerkając obecnie na fragmenty rozgrywki oraz przez pryzmat innej odsłony w 3D z podobnego okresu, nadzwyczaj dobrze. Choć nie aż tak dobrze, jak World Party czy Armageddon.

Podsumowanie

Worms 3D jest udanym eksperymentem przeniesienia 2D w 3D (chociażby na tle innych produkcji - również zręcznościowych - które na tym tle poległy). Do którego bym z przyjemnością wrócił, co częściowo zapewnił mi Worms: Ultimate Mayhem, ale o tym za chwilę.

 

Worms World Party ("Remastered")

I tak kilka lat po Worms: Armageddon rynek ujrzała kolejna odsłona serii. Która, choć dobra, mogła wzbudzić u niektórych niedosyt. I to nie jakością wykonania.

Powrót do klasyki

Tak więc czym miał być WWP? Nową odsłoną, która tak naprawdę była ulepszoną w niektórych aspektach Worms Armageddon. Tryby rozgrywki nie uległy zmianie - znowu pojawiła się "kampania", czyli tak naprawdę zbiór różnych misji, gdzie trzeba było wyeliminować wroga/dotrzeć gdzieś/zebrać coś (co najmniej jedno z tych). Choć ciężko by mi było uznać je za majstersztyk, niemniej kilka z wspominam ciepło.

Poza tym, powróciły wyzwania - w większej ilości, choć widać było w pewnym momencie wyczerpanie pomysłami, bo ostatnie z nich wypadają w najlepszym razie tak sobie. No i seria starć z SI, gdzie ostatnie z nich to symulacja chowania się i rzucana granatami tak, by położyć 10, albo i 20. :P

Dodatkowo pojawiły się zestawy misji, gdzie gracz mógł zmierzyć się graczem albo dwaj gracze mieli wykonać określone zadanie (choć można było samemu - prawie jak samotna kooperacja w Syndicate :P). Pomysł taki średni, więc nie dziwne, że potem zarzucony.

Rozwinięcie zabawy

Twórcy zdecydowali się na zaimplementowanie kilku mechanik z czego jedna przetrwała dość długo, a druga niedawno trafiła do Worms W.M.D. Mowa tu o dwóch elementach - Robaczym Tyglu oraz Fortach. Pierwszy z nich pozwala na modyfikacje środowiska gry - czy to wiatr będzie porywał wszystkie bronie (nawet granaty), czy skrzynie będą miały wyłącznie owce.

To tyle?

I tu dochodzimy do wady produkcji, która choć mnie jakoś nie dotknęła, stanowiła główną przyczynę gorszych not od recenzentów niż w przypadku Worms: Armageddon. Zawartość. A dokładnie nie jej jakość, a fakt, że część mogła się czuć, że gra w dodatek do poprzedniej odsłony, a nie pełnoprawną kontynuację. Wprawdzie nowości, czyli wspomniany wcześniej Tygiel czy Forty, były przemyślanie, tak poza tym to więcej tego samego. 

Sam Worms: Armageddon dodawał masę nowych pomysłów względem Worms 2, tak tu jakoś ma się wrażenie, że twórcy albo nie mieli pomysłu, albo bali się zbytnio reakcji fanów serii. Dopiero po tej odsłonie zdecydowali się na poważniejszą modyfikację formuły, ale o tym było w poprzednim rozdziale.

Podsumowanie, czyli o "odświeżeniu" słów kilka

Mówiąc o tej odsłonie nie można zapomnieć o "odświeżeniu", które wraz z Team Software przygotowało studio Tick Tock. I niestety ciężko przy mówieniu o niej nie brać odświeżenia w cudzysłów. Bo nasuwa się tu proste pytanie - po co ono było, skoro nowości nie dość, że jak na lekarstwo, to jeszcze falstart na dzień dobry w postaci problemów technicznych czy z kodem sieciowym? Odsłony 2D po Worms 2 wyglądają i działają z pomocą łatek na tyle dobrze, że odświeżenie pod tym względem jest zbędne, a dodatkowo zestarzały się w niewielkim stopniu. Mogli zrobić jak przy W:A, gdzie na Steam/GoG jest to wersja uzupełniona o drobnostki techniczne.

A tak dostaliśmy potworka, na którego ta odsłona nie zasługiwała. Bo choć skryta w cieniu genialnego poprzednika, zasługuje na odrobinę uwagi. Tylko nie tak złej uwagi.

 

Worms 4: Mayhem (Worms: Ultimate Mayhem)

Teraz pora na kolejną odsłonę w 3D z którą w dawnym czasie zapoznałem się z wersją podstawową, a niedawno nabyłem odświeżoną.

Wormsy i Fabuła

W przypadku tych Wormsów przyjdzie porozmawiać o fabule. Jakkolwiek dla kogoś dziwnym musi być, że Team 17 zdecydowało się na taki krok, ponieważ wykorzystywany wcześniej system niepowiązanych misji sprawdzał się przyzwoicie. W dużym skrócie (i bez spoilerów) opiera się na wyprawie pewnej drużyny robali z profesorem Worminkle  - choć o dziwo zestaw broni zawsze ten sam, no chyba, że średniowieczni rycerze zamiast z kusz korzystali z karabinó wyborowych. Pełna dziwnych zdarzeń, typowych dla serii misji czy unikatowych (i co ważniejsze - różnorodnych) map. Postanowiono przy tym dodać opcjonalne wyzwania opierającego się na ukończeniu misji w odpowiednim czasie.

Coby złego nie powiedzieć o historii samej w sobie (która jest niczym pomieszanie z poplątaniem), a zagłębiając się w nią pewnie można by znaleźć kilka błędów czy zbiegów okoliczności, trzyma się dobrze. Niemniej, jak na Wormsy, nie jest na tyle słaba, by nie być powodem do pominięcia scen przerywnikowych, gdzie robaki "gadają" czy gestykulują. Dzięki czemu wyglądają uroczo, choć i tak stroniłbym od spotkania z nimi. Zwłaszcza, jakby miały w zanadrzu betonowego osła czy Armię Zbawienia, choć przeraża je nawet strzelba.

A wspomnianego uroku dodaje system modyfikacji odzienia - dokupienia wąsów, czapki czy rękawiczek za zdobywaną w grze walutą. A tą zarabia się głównie w rozgrywce dla pojedynczego gracza.

Modyfikowanie oręża

Mechanika rozgrywki z grubsza pozostała niezmieniona względem poprzedniej odsłony, choć doczekała się on przy tym kilku nowych trybów oraz nowych broni. Wśród nich także możliwość stworzenia własnej w dowolnej znanej formie (wyłączając naloty), przy czym produkcja dba o balans, więc po przekroczeniu pewnej granicy albo przerywasz proces tworzenia albo osłabiasz broń. To, wraz z "krowim" nalotem, grubasem czy atakiem obcych dodało troszeczkę uroku do rozgrywki.

A nowe tryby - choć pomysłowe, ciężko nie stwierdzić, że są one czymś więcej niż tylko ideą. Ładnie zapakowaną, ale ideą, która nigdy nie będzie tak popularna jak tradycyjny "deathmatch". Nawet tryb, gdzie zamiast eliminować robale trzeba niszczyć ich bazy - aż tu by się prosiło, by dodać personalizację.

Urokliwa grafika

Mówiąc o Wormsach nie można nie wspomnieć o szacie graficznej. A ta spełnia podstawową rolę, czyli nadaje serii tego... klimatu. Nawet, jeśli nie zestarzała się z takim wdziękiem jak w wersjach 2D (co boleśnie widać w przypadku wersji Ultimate Mayhem).

Podsumowanie, czyli o odświeżeniu słów kilka

Teraz akurat miałem okazję ogrywać nie Worms 4: Mayhem, a edycją odświeżoną znaną jako Worms: Ultimate Mayhem. Która poza drobnymi ulepszeniami graficznymi dała nam możliwość zapoznania się z misjami z Worms 3D. Co się natomiast tyczy odsłony - stare, dobre Wormsy. Przyjemne nawet dzisiaj, zwłaszcza z innymi.

 

Worms Reloaded (aka Worms 2: Armageddon)

Tutaj pora na tą odsłonę, do której jakoś nie mam ochoty wracać. I to ze wszystkich opisanych tu produkcji odosobniony przypadek. Prawie jak inna odsłona pewnej serii strategii, ale o tym za tydzień. :P

Normalne misje....

Rdzeń rozgrywki pozostała niezmieniony, czyli na arenach 2D mierzą się ze sobą drużyny robaków i walczą tak długo, aż ostanie się tylko jedna z nich. Tutaj twórcy nie zmieniali niczego, a jedynie dali więcej zabawek. Jak bunkrołamacz czy termity (taki palnik dla lubiących rzuty kostką).

Brak rewolucji dotknął także kampanii dla pojedynczego gracza. Uszeregowane scenariusze, gdzie trzeba albo wyeliminować wroga albo znaleźć pakiet. Nie doszukiwałbym się w tym trybie szczególnej głębi, ale na zapoznanie się z mechanik

...dziwna rozgrywka

Rozmyślając  nad mechaniką rozgrywki tej odsłony ciężko mi nie stwierdzić, że jest ona jakaś dziwna i nieprzystępna. Granaty mają tendencję do zatrzymywania się w nietypowych miejscach, a robaki ślizgają się tak, jakby powierzchnia była pokryta lodem. Dołóżmy do tego szatę graficzną, do której nie byłem i nie jestem w stanie się przekonać. Ale na plus warstwa audio. Wykonanie pierwsza klasa, zwłaszcza metaliczny dźwięk granatu.

Podsumowanie

Worms: Reloaded jest chyba jedyną odsłoną serii w którą grałem i się od niej odbiłem. Choć nie można nie docenić pomysłów czy chociażby warstwy audio, mechanika rozgrywki jest dla mnie na tyle dziwna, że nie mogę się do niej przekonać. Nawet po dłuższej przerwie.

 

Worms Forts: Oblężenie (Worms Forts: Under Siege)

Teraz pora na kolejny eksperyment w serii. Który przenosił gracza daleko w przeszłość w erę masywnych fortyfikacji. Ale niestety eksperyment nieudany.

Obleganie zamków z historią w tle

Kolejne Wormsy z fabułą, a dokładnie czterema, to coś, czego średnio można się było spodziewać (nawet po Worms 4: Mayhem). Każda przenosi w inne miejsce i jest oparta o fikcyjne wydarzenie (z wyłączeniem greckiej poruszającej wizję wojny trojańskiej). Tak samo jak w przypadku Worms 4: Mayhem, jak na standardy serii jest dobra. Wprawdzie jako wybitnie poruszającej jej się nie nazwie, a dialogi są w najlepszym wypadku takie sobie (no może poza uroczą gestykulacją robaków), niemniej robi minimum, czyli nie czujemy się, że wydarzenia są tak umiejscowione, bo tak.

Ciekawy pomysł...

Patrząc na tą odsłonę ciężko nie przyznać, że idea stojąca za nią wypada przyzwoicie i daje trochę odświeżenia do serii. Ponieważ teraz pora robakami przyjdzie się nam opiekować fortecą, którą można rozbudowywać. Proces ten opiera się na dwóch rzeczach - wieżach oraz punktach z gwiazdką, których zdobywanie jest konieczne dla poprawy jakości umocnień. Poza ofensywą można rozbudować także defensywę, czyli szpital albo fabrykę broni. Która jest najlepszą alternatywą dla przetestowania broni bez przechodzenia wszystkich wyzwań (część z nich jest na początku zablokowana).

Same umocnienia mają podwójną korzyść - im mocniejsza wieża, tym więcej punktów zdrowia, a ponadto pozwala na potężniejsze uzbrojenie. A tu mamy istne bogactwo - zaczynając od niepozornego moździerza wystrzeliwującego księdza, a kończąc na arce z której wypadają wybuchowe zwierzęta. Zdecydowano się przy tym na zostawienie kilku broni niewymagających bycia na wieżyczce, które bardziej sprawdzają w walce z robakami.

..fatalne wykonanie

Niestety, choć za sam pomysł należy się szacunek, tak za wykonanie zdecydowanie należy brytyjsko-szwedzki zespół okrzyczeć. No cóż - jakby ktoś pytał się o najbardziej zaprzepaszczony dobry pomysł, może spokojnie podać tą odsłonę serii. Problemem nie jest tu dziwna reakcja podczas korzystania ze sprzętu oblężniczego - dokładnie chodzi o bezwładność, którą jakoś można by naciągnąć, by miała sens. Niestety, kamera jest do bólu źle zrobiona i tak fatalnego wykonania nie da się w żaden sposób obronić. Sam nie pamiętam, żebym kiedykolwiek mierzył się z tak źle skonstruowanym elementem, który jest dla rozgrywki kluczowy - nawet niesławne pod tym względem Soulsy wypadają znośnie. Zwłaszcza, gdy próbujemy zmienić wieżę, ponieważ kamera będzie usilnie pokazywać wszystko, tylko nie to, o co w tym momencie chodzi.

Podsumowanie

Tą odsłonę można by podsumować jednym sformułowaniem. "Zmarnowany potencjał". Bo o ile idea na wprowadzenie nowości do serii była bardzo dobra, tak wykonanie niestety takie sobie. A szkoda.

 

Worms W.M.D.

I na koniec ostatnia wydana odsłona serii. Ta, która przywróciła mi wiarę w nią i dała tyle radości, co Worms: Armageddon. Co nie dziwi, zważając, że wykorzystano fragmenty kultowej odsłony, a jej "duch" jest widoczny.

Powrót do przeszłości

Worms W.M.D. to specyficzna odsłona. Nie tylko ze względu na nowe rzeczy (o których za chwilę), ale przede wszystkim za stare. System poruszania się (szczególnie linią) czy ogólne wrażenia z poruszania się przywodzi na myśl darzoną szacunkiem trzecią odsłonę cyklu. Równie urokliwa jest oprawa audiowizualna, która nabrała głębi czy jej kawałki wpadają do wody z pluskiem.

To samo tyczy się kampanii, czyli mamy niepowiązane ze sobą scenariusze (w tym także tematyczne, nawiązujące do innych gier wydawanych przez studio jak np. The Escapist). Tym razem zdecydowano się na drobną zmianę - bonusy za zadanie, bowiem opierają się one o wykonanie jakiegoś określonego wyzwania, jak np. wykorzystanie pewnego oręża..

Z nowymi rozwiązanymi

Było o tym, co stare, pora na to co nowe. A nowości mamy tu dość sporo, że chociażby zacznę od pojazdów. Latających, pływających czy jeżdżących. Każdy z nich na swój sposób wpływa na walkę, a ponadto ułatwia poruszanie się po niebezpiecznym obszarze i daje osłonę (choć nie zawsze). Jakbym miał wybrać ulubionego, wybór padłby na mecha, bo lubię mechy. Najmniej natomiast helikopter, który dla mnie jest niczym więcej niż bezpłatnym plecakiem rakietowym.

Ale myślę, że nie ma elementu, który by tak silne wpłynął na tempo oraz sposób rozgrywki jak tworzenie własnych rzeczy w walce, znane jako "crafting". Tak, ten element trafił także tutaj. Ale, jakby co uspakajam (:P) - jest on solidnie wykonany i w obecnym stanie zbalansowany. No i jest to dobra podstawa do włączenia broni - zarówno wariacji na temat istniejących jak i starych jak Wazon z Dynastii Ming.

Do tej odsłony nie powrócił Robaczy Tygiel, ale jakiś czas po premierze w aktualizacji pojawił się tryb fortów, który zyskał dzięki wprowadzonej w W.M.D. możliwości wchodzenia do pomieszczeń. Tak poza tym, to kopiuj-wklej trybu z Worms World Party.

W robaczej grupie raźniej

Wormsy samemu mogą się znudzić, ale od jest tryb "gorącego krzesła", czy - jeśli znajomi rzadko odwiedzają - rozgrywka przy pomocy internetu, zarówno rankingowa jak i nie. Podczas, gdy ta pierwsza jest na ustalonych zasadach, druga z nich może być do woli modyfikowana. I jak działa, jest wybornie i co ważniejsze jest z kim. Bo ja muszę mieć pecha i czasem nie ma gdzie grać albo nagle rozłącza.

Podwójnie boli podzielenie wersji z GoG i Steam pod tym względem. Krok niewymownie głupi, który jakoś ciężko mi zrozumieć.

Podsumowanie

Jakbym miał pisać o Worms W.M.D., pewnie napisałbym to samo co w przypadku Wolfenstein: The New Order. Sympatyczne zaskoczenie, ponieważ w momencie pisania tekstu ostatnia odsłona serii strategii sprawdza się znakomicie. I jest duchowym 2D-następcą Worms Armageddon, na którego ten zasługiwał.

 

To by było na tyle. Pomysł z ankietą wciąż cieszy się popularnością (zwłaszcza pod tematem sprzed tygodnia, gdzie oddano ponad 200 głosów, co niewątpliwie mnie cieszy). Standardowo wygrywa najbardziej popularna opcja, a w przypadku remisu będzie losowanie. Ta opcja, wraz najmniej popularną/ymi będzie wymieniona.

  • Piątkowa GROmada - Age of Empires Edition

Czyli omówienie trzech odsłon kultowej serii od nieistniejącego Ensemble Studios. W przygotowaniu na czwartą od Relic Entertainment.

  • Piątkowa GROmada - FPS Edition

Czyli historia studia znanego dzisiaj Naughty Dog, które to z garażowego dewelopera zmieniło się w firmę z której Sony może być dumne.

W ramach tego wpisu opowiem o historii najbardziej nieustraszonego ochroniarza z Japonii, Lo Wanga. Zarówno przez pryzmat starszych odsłon jak i nowszych.

Oceń bloga:
28

Przy następnej prowadzonej przeze mnie GROmadzie, jaki byście wydzieli temat (ankieta zakończona)?

Piątkowa GROmada - (Cry)Engine Edition
131%
Piątkowa GROmada - FPS Edition
131%
Piątkowa GROmada - Shadow Warrior Edition
131%
Piątkowa GROmada - Strategy Edition
131%
Piątkowa GROmada - Naughty Dog History Edition
131%
Piątkowa GROmada - Platforming Edition
131%
Piątkowa GROmada - Age of Empires Edition
131%
Pokaż wyniki Głosów: 131

Komentarze (158)

SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych

cropper