West of Loathing - White Funny Stickman. Recenzja gry

BLOG RECENZJA GRY
1034V
West of Loathing - White Funny Stickman. Recenzja gry
PrzemQ | 17.05.2020, 12:30
Poniżej znajduje się treść dodana przez czytelnika PPE.pl w formie bloga.

Dziki Zachód przybierał już najróżniejsze formy. Od wielkich otwartych światów, po liniowe FPS-y. Jak zwykle to twórcy niezależni bawią się w próby wszelakich mieszanek gatunkowych i tematycznych. Tym razem taka mutacja jest szczególnie ciekawa, bo mamy połączenie RPG z bazgrołową stylistyką.
 

West of Loathing to humorystyczna gra indie RPG. Całość powstała na bazie internetowej gry The Kingdom of Loathing wydanej siedemnaście lat temu. O dziwo, ten tytuł jeszcze żyje i aktualnie na serwerach siedzi ponad 270 osób. W stosunku do recenzowanej przeze mnie gry jest to całkiem wysoka liczba. Patrząc jednak tylko na skrawki gameplayu, to właśnie nowa część prezentuje się ciekawiej.

Trafiamy do The Town of Boring Springs, małego miasteczka gdzie przygotujemy się na wyruszenie w dalszą część fabuły. W tym prologu wykonamy pierwsze zadania,które załatwią nam kompana towarzyszącego w pojedynkach i przypominającego o tym, czego jeszcze nie wykonano i gdzie następnie można się udać. Każdy z nich otrzymywać będzie premię do statystyk tylko w momencie pokonywania wyznaczonego rodzaju wrogów. Ja się zdecydowałem na dosyć zły wybór i pierwsze awanse zaczęły się może dopiero w drugiej połowie gry. Trzeba jeszcze wybrać wierzchowca, ale tutaj bonusy są już raczej z tych niewielkich typu szybsze wykrywanie lokacji lub możliwość ucieczki z pojedynków.

 


Dopiero po tym przenosimy się już na prawdziwą mapę z całkiem sporą ilością podobnych do siebie lokacji. Większość z tego jest robiona pod tło misji pobocznych i wielu żartów czy easter eggów. Trzeba właśnie powtórzyć, że tytuł robiony jest pod humor. Pełno tu różnorodnych nawiązań. Już nawet nazwa pierwszych lokacji ma być mrugnięciem oka do fanów Red Dead Redemption. Większość z nich znajdziemy czytając opisy obiektów, lub po prostu dokładnie czytając dialogi.

Są one typowo liniowe i służą raczej historii niż mechanice. Może to być element zniechęcający wiele osób, bo jeżeli zignorować to, co jest do czytania, zostaje względnie niewiele do roboty. Ja przyznam, że pomimo lekkiego rozczarowania brakiem polskiej wersji językowej i tak czytałem, co tylko mogłem. Język raczej nie jest wyjątkowo trudny, stylizowanie na czasy Dzikiego Zachodu może spowodować trochę problemów, ale oprócz tego idzie się połapać w kontekście. Gorzej, że w ten sposób może nas omijać trochę „jajek niespodzianek”.

Dobrze, że zostają jeszcze te, które wyczytamy z oprawy graficznej, a ta pomimo bardzo prostego stylu wygląda całkiem nieźle. Postawiono na zaprezentowanie wszystkiego w prostych szkicach i popularnych stickmanach. Jest to kolejny argument, który sprawi, że masa odbije się od gry, ale i od razu widać, z czym ma się do czynienia. Nie ma co ukrywać, że jest to prosty, łatwy i krótki indyk, ale zdziwić może fakt, że i tak potrafi wciągnąć na te kilka godzin wymaganych do jego ukończenia.


Na sam koniec zostawiłem pojedynki, jest to drugi najważniejszy element zaraz po rozmowach i zagadkach środowiskowych. Na starcie wybieramy sobie klasę z trzech dostępnych. Wojownik, Czarodziej i Alchemik, ja poszedłem w tego pierwszego więc mój asortyment to były głównie miecze i temu podobne. O ile będziemy na bieżąco ulepszać swoje statystyki przez codziennie spożywanie posiłków i picie alkoholów to nie powinno być większych barier z poziomem trudności. Wiele z dodatkowych ataków czy umiejętności pasywnych można nauczyć się z książek leżących gdzieś na mapie lub u sprzedawców.

Może do sedna. Walka prowadzona jest w turowych pojedynkach, z maksymalnie trzema postaciami po naszej stronie i nawet dziewięcioma u przeciwnika. Nie powinno to odstraszać, bo naprawdę nie ma tu jakiegoś większego problemu, a jeden atak tak bardzo potrafi ułatwić rozgrywkę, że w końcowej fazie gry właściwie każdy z nich można zakończyć po jednej turze.

West of Loathing to prosta gra, która wielu nie przypadnie do gustu, ale to całkiem przyjemny indyk, który niejednym żartem potrafi spowodować prawdziwy uśmiech na twarzy. Pomimo że krótki to udaje mu się wciągać na kilkugodzinne sesje i powodować metodę jeszcze jednej lokacji. Mnie grało się na tyle przyjemnie, że od siebie daję 7/10.

Oceń bloga:
3

Atuty

  • Sporo humoru i easter eggów
  • Dużo czytania
  • Interesująca oprawa graficzna
  • Syndrom jeszcze jednej lokacji

Wady

  • Powtarzalna rozgrywka
  • Walka mogła być trudniejsza
  • Brak polskiej wersji językowej
PrzemQ

PrzemQ

West of Loathing to mała ale interesująca gra która przyciąga do siebie głównie przez wybrany styl artystyczny. Warto dać szansę, bo potrafi wciągnąć. Nie zniechęćcie się tylko brakiem polskiej wersji językowej.

7,0

Komentarze (0)

SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych

cropper