Tom Clancy's Ghost Recon Wildlands - Szeroki jak ocean, płytki jak kałuża. Recenzja gry

BLOG RECENZJA GRY
1932V
Tom Clancy's Ghost Recon Wildlands - Szeroki jak ocean, płytki jak kałuża. Recenzja gry
PrzemQ | 04.05.2020, 05:03
Poniżej znajduje się treść dodana przez czytelnika PPE.pl w formie bloga.

Boliwia, potężny kartel narkotykowy terroryzuje zamieszkujących tę krainę mieszkańców. W sam środek obszaru działań Santa Blanki zostaje wysłana czteroosobowa grupa duchów, której zadaniem będzie odszukanie i zlikwidowanie bossa wszystkich bossów i przywrócenie ładu na tych rozległych zielonych terenach. Brzmi jak historia z potencjałem? Przekonajmy się, czy go wykorzystano.

 

Tom Clancy’s Ghost Recon Wildlands to wydana w 2017 roku kontynuacja znanej serii strzelanek taktycznych, a jednocześnie zupełnie nowe spojrzenie na nią. W przeciwieństwie do reszty ta część przenosi rozgrywkę do bardzo lubianego przez Ubisoft otwartego świata. I to jeszcze jakiego. Mamy do czynienia z jedną z największych map w historii. To około 24 na 24 kilometry co daje wielkość trzykrotnie większą niż przykładowego GTA V. Żeby wypełnić tak ogromne tereny ciekawą zawartością, trzeba dołożyć naprawdę niezwykłych starań. Francuski wydawca ma jednak na to swój własny sposób. Wypełnienie tego wszystkiego powtarzalną zawartością wydaje się o wiele tańsze. Chciałbym, aby było inaczej, ale również ta seria wykorzystuje popularny schemat. Mapa podzielona na ponad dwadzieścia regionów to głównie kilka akcji masowo porozrzucanych gdzie się tylko da. Nie kłamiąc, niebieskie znaczki rozdzielone na punkty umiejętności, skrzynki z bronią oraz akcesoriami do nich i medale dające premię do jednego wyznaczonego skilla stanowią większość asortymentu. Jeżeli mało nam zbieractwa to całość możemy jeszcze ubarwić zbierając dokumenty mające rozszerzyć wiedzę o kulturze kraju lub samym kartelu, który go oblega.


Poza misjami fabularnymi znajdziemy jeszcze te poboczne. Również podzielone na kilka rodzajów. W ciągu kilkudziesięciu godzinnej wyprawy będziemy naprzemiennie kraść helikoptery i samoloty, zbierać skrzynie rozmieszczone w trudno dostępnych miejscach, obronimy nadajnik przed nadciągającymi falami wrogów lub zaszantażujemy ich czy zhakujemy transmisję i wyłączymy anteny. Na dokładkę po mapie ciągle jeżdżą konwoje czekające na to, aż ktoś je zaatakuje. Na pierwszy rzut oka wydaje się sporo, jednak wystarczy kilka godzin, by się w tym połapać. Mógłbym i tak śmiało powiedzieć, że misje poboczne dostarczają więcej różnorodności niż skupione na głównej linii fabularnej. Tam co najwyżej możemy kogoś porwać, dostając się do miejscówki bez wykrycia (czasem jest to wymagane) lub wbić w pełni agresywnie i zniszczyć wyznaczone obiekty. Nie jest to szczyt różnorodności, ale o ile nie zamierzacie wyzbierać wszystkiego, co się tylko da oraz gracie z kimś żywym, a nie sami to nie powinno aż tak przeszkadzać.

Kooperacja była i jest bowiem kluczem do popularności Wildlands. Nawet jeżeli wiele z aktywności da się zrobić samemu, to przynajmniej jedna dodatkowa osoba potrafi na tyle ubarwić gameplay, że nie tak łatwo o znudzenie. Jeżeli nie macie z kim grać albo po prostu wolicie ukończyć wszystko sami, to nie jest tytuł dla was. Jeśli i tak spróbujecie, to do towarzystwa otrzymacie trzyosobowy zespół złożony z botów, które bez przerwy będą za wami chodzić. Ja jednak nie grałem w ten sposób zbyt wiele, więc nie mogę się wypowiedzieć. Wiem, że bez prawdziwych kompanów nie warto poświęcać kilkadziesiąt godzin na czyszczenie każdego znacznika. Lepszą alternatywną będzie proste przebiegnięcie przez misje główne. Co również jest możliwe.


Tylko czy warto? Po lekko przydługawym wstępie lądujemy na mapie, gdzie prawie każdy region ma zaznaczonego przywódcę. By się do niego dostać, trzeba będzie zrobić najpierw cztery do sześciu innych misji, które jak wcześniej wspomniałem, nie są niczym wybitnym ani nawet dobrym. Większość nie jest długa, więc gdyby boss był ciekawy, to można by przemyśleć czy się poświęcić. Tu przychodzi rozczarowanie. Nie ma żadnych walk z grubymi rybami. Jeżeli nadarzy się okazja do strzelaniny, możecie być pewni, że jest on tak samo podatny na obrażenia, jak cała reszta. Jeśli zacznie uciekać samochodem, zostaje pościg w celu zatrzymania delikwenta. Prawie każda taka akcja kończy się aresztowaniem i przetransportowaniem do ciemnej budy, w której mamy okazję spojrzeć na scenkę z przesłuchania. Dosłownie tyle. Jeśli nastawiacie się na coś skupionego wokół narkotyków, tortur i innych brutalnych akcji to zdecydowanie nie ten adres. Uwierzcie, sam się na tym przejechałem.


Czas powiedzieć coś o mechanikach i wyposażeniu Ducha. Wykreowanego przez nas bohatera rozwijamy poprzez drzewka umiejętności rozłożone na kilka rodzajów. Ulepszymy broń, swoją drużynę, a nawet drona. To kolejny, prawie że wymagany element w grach Ubisoftu. Tutaj ma on okazję się wykazać. Możemy mu dodać różne efekty działań jak EMP czy wybuch zabijający wszystkich na krótkim dystansie. Zwiększymy odległość działania i czas baterii. Na koniec jak już zgarniemy wszystkie inne umiejętności, można mu nawet dać możliwość podnoszenia rannych sojuszników. Może się to przydać, bo do powrotu do żywych trzeba czekać około minutę. To oczywiście tylko mała część oferty. Pełno jest bonusów, które z każdym poziomem będą dawać 5% do wykrywania przez wroga i temu podobne. Żeby mieć postać z wymaksowanymi statystykami trzeba ogromnego grindu na konwojach dających zasoby i sporego zaplecza posiadanych punktów umiejętności.


Jeżeli chodzi o broń to mamy do wyboru pistolety, karabiny szturmowe i snajperskie oraz strzelby. Tych jest naprawdę wiele. Większości nawet nie miałem okazji sprawdzić, bo nie było takiej potrzeby. Już domyślnie posiadany karabin potrafi dać wystarczającego kopa, by nie potrzebować niczego innego do końca gry. Te znalezione w skrzyniach można jeszcze dowolnie spersonalizować, by otrzymać takiego gnata, jakiego chcemy. Dla mnie najważniejszy był tłumik, w końcu mówimy o grze nastawionej głównie na skradanie. Pomimo tego, że można grać, jak tylko chcemy. Od siebie chciałbym zobaczyć coś mocniejszego. Solidny granatnik czy RPG dobrze zastąpiłby granaty i miny i mógłbym miło przyglądać się wybuchającym w powietrzu helikopterom.


Jeszcze zanim przejdę do warstwy artystycznej, dobrze będzie wspomnieć o UNIDAD którego już od początku nie znosiłem. W przeciwieństwie do przeciwników zaznaczonych na czerwono ci na fioletowo potrafią być utrapieniem. Oprócz tego, że są bardziej wytrzymali, to jeszcze wzywają posiłki. Może to tylko ja, ale mechanika pościgów i gwiazdek poszukiwania jest ostatnim, czego potrzebowałem. Szczególnie że czasem trafiamy na nie w najgorszym możliwym momencie. Zdarzało się, gdy podczas planu skradania pojawiał się helikopter oznaczający nas i niweczący całe ciche podejście.


Coś, co mogę pochwalić to zdecydowanie grafika. Bardzo się do tego przyłożono i robienie fotek krajobrazów bardzo mnie wciągnęło. Nie pamiętam czy kiedykolwiek wcześniej zrobiłem tyle screenshotów. Mapa oferuje różnorodność. Jest możliwość odwiedzenia bardziej zaśnieżonych terenów, dżungli, pól farmerskich czy wysokich gór. Co prawda nie zmienia to absolutnie nic w samym graniu, ale wrażenie robiło. To prawdziwy wirtualny album na zdjęcia. Jedyne czego bardziej pragnąć to tryb fotograficzny w co-opie. Mimo tego, że gra ma na karku już ponad trzy lata to jest to jedna z najładniejszych produkcji, w jakie ostatnio grałem. Z dźwiękiem jest ten problem, że grając na mikrofonie, bardzo zagłusza się resztę. Mimo tego mogę pochwalić dźwięki broni czy głosy bohaterów, ale muzyki już teraz niestety nie pamiętam.


Po drodze jeszcze pojawiło się trochę problemów technicznych. Co jakiś czas zdarzało się zobaczyć buga. Mniejszego lub większego. Jeżeli wezwane auto znika, to przecież nic się nie dzieje (chociaż po kilku razach zaczynało irytować), ale zdarzało się, że trzeba było zresetować grę, bo misja nie chciała się ukończyć. To jednak nic częstego. Za większość niewielkich błędów i tak odpowiada przygłupawe AI.


Tom Clancy’s Ghost Recon Wildlands to gra, której warto dać szansę, jeżeli macie kogoś chętnego do pogrania na dłuższy okres. To typowe UbiGame, czyli gra w stylu od znajdźki do znajdźki. Czy to źle? Nie dla każdego. Ja bym jednak chciał większej różnorodności i trochę mniejszej mapy, bo nie rozmiar się liczy. Szkoda, że bardziej nie wykorzystano potencjału fabularnego. Mam już Breakpoint, które czeka na swoją kolej i jeszcze sporo będzie musiało, bo jakoś bardzo nie starało się zachęcić. Tej części daję 7/10 i chciałbym by sequel, przynajmniej zachował ten poziom.

Oceń bloga:
8

Atuty

  • Skradanie się daje radę
  • Granie w kooperacji wciąga
  • Dobre zakończenie
  • Możliwości ulepszenia postaci
  • Wielofunkcyjny dron
  • Masa broni do wyboru
  • Latanie helikopterem
  • Grafika dalej robi wrażenie

Wady

  • Powtarzalna rozgrywka
  • Misje fabularne nie zachwycają
  • Brak bossów
  • Zmarnowany potencjał fabularny
  • Umiejętności typu +5% do statystyk
  • Tryb fotograficzny tylko dla pojedynczego gracza
  • UNIDAD i wszystko co z nim związane
  • Drobne błędy techniczne i głupie AI
PrzemQ

PrzemQ

Ghost Recon Wildlands pomimo tego, że nie jest grą idealną i ma wiele problemów typowych dla tytułów tego wydawcy to jest bardzo dobrym pomysłem na spędzenie wielu godzin grając ze znajomymi.

6,5

Seria Ghost Recon powinna:

powrócić do liniowości (jak na przykład Future Soldier)
25%
pozostać grą taktyczną w otwartym świecie (jak Wildlands)
25%
kontynuować szukanie nowych gatunków jak looter-shooter (jak Breakpoint)
25%
dostać dłuższą przerwę lub w ogóle nie wracać
25%
Pokaż wyniki Głosów: 25

Komentarze (8)

SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych

cropper