Piątkowa GROmada #120 | Rein & Pain

BLOG
1186V
Piątkowa GROmada #120 | Rein & Pain
Reinvented | 18.01.2019, 07:07
Poniżej znajduje się treść dodana przez czytelnika PPE.pl w formie bloga.

Witajcie w Nowym Roku! Wszystkiego dobrego, i wielu wyśmienitych gier. Mam nadzieję że 2019 rok będzie zdecydowanie lepszy niż ten poprzedni! Zapraszam na sto dwudziesty odcinek Piątkowej GROmady, który wraz ze mną poprowadzi Pain!

Jeszcze raz, Witajcie! Ja jestem Rein, a to jest sto dwudziesty odcinek Piątkowej Gromady, mam nadzieję ze rok 2019 rozpoczęliście równie pracowicie co ja. Pracy mnóstwo, czasu mało, mimo wszystko udało mi się wyrwać kilka godzinek z życia aby mógł powstać kolejny wpis do GROmady, dziś ze mną jest Pain - żywa Legenda PPE, ostatnio narzekaliście na brak gości w ostatnim odcinku który prowadziłem, dziś wystarczy jedna osoba która nadrobi te wszystkie zaległości. Pod włos zabieramy mniejsze i większe produkcje na Nintendo Switch z zeszłego roku, przygotowałem dla was wpis o nowych Pokemonach, co mi w nich nie pasuje bo akurat pasuje bardzo mało, dodatkowo z mojej strony polecę wam świetnego indyka Earthworms, a sam Pain ma dla was świetny tekst o zremasterowanej wersji Asterix & Obelix: XXL 2. Zapraszam!

Pokemon: Let's Go, Pikachu! / Eevee |  Nintendo Switch | 2018

O Pokemonach można mówić wiele i długo, wszystko zaczęło się jeszcze na przenośnych kieszonsolkach Gameboy, a moda na łapanie Poków trwa w najlepsze już wiele lat i aktualnie króluje na Switchu, odświeżona wersja pierwszej generacji pojawiła się na hybrydowej konsoli od Nintendo już jakiś czas temu wprowadzając sporo nowości jak i ułatwień względem jej oryginału. Graficznie zmieniło się wiele, nowa szata graficzna potrafi przykuć oko na dłuższy moment chociaż najlepsze wrażenie i tak odnotowuje w trybie przenośnym gdzie wszystko jest ostre jak żyleta, gra traci nieco w trybie stacjonarnym i widać to gołym okiem bo na telewizorze 42 calowym, świat Poków nie wygląda już tak kolorowo. Fabularnie nie zmieniło się wiele, chociaż sam uważam że sam system popychania fabuły do przodu nabrał nieco rozpędu, i faktycznie daje nam jakieś pojęcie tego gdzie aktualnie się znajdujemy i co mamy robić. Dużym plusem natomiast jest samo zdobywanie doświadczenia naszych Poków walcząc jednym automatycznie zdobywamy doświadczenie dla reszty naszych milusińskich, dzięki czemu unikamy mozolnego zdobywania expa na wyższych poziomach i w dalszej fazie rozgrywki, kolejną zaletą jest teraz pojawianie się danych Poków w trawie, po prostu spacerują sobie między roślinkami aż dziwne że wcześniej nikt nie wpadł na ten pomysł, teraz już nie chodzimy na oślep po roślinkach w celu upolowania w końcu upragnionego Poka, wszystko mamy tutaj podane na tacy, a walka rozpoczyna się dopiero po wejściu w interakcje z dziką bestią. Samą walkę również uproszczono z czego nie jestem do końca zadowolony, teraz z dzikimi pokemonami już nie walczymy, a łapiemy je bezpośrednio do Pokeballa, ułatwić możemy sobie to zadanie dając im różne smakołyki. Na pewno skraca to czas potrzebny na zebranie całej kolekcji do Pokedexa, ale nie daje to już takiej satysfakcji jak za czasów wcześniejszych odsłon cyklu. Jedyną opcją na podłapanie trochę punktów adrenaliny są walki z innymi trenerami które również do najtrudniejszych nie należą, zazwyczaj jest tak że różnica poziomów jest kolosalna między nami, a innym trenerem w pewnym momencie rozgrywki miałem jakoś +/- 20 poziomów przewagi nad przeciwnikami co sprowadzało się jedynie do klikania jednej umiejętności. Muzyka to również kilka ciekawych kawałków zapadających w ucho, choć uważam że przejścia między utworami mogły by być nieco bardziej dynamiczne. Nie podoba mi się ubieranie Pokemonów startowych, tu do wyboru Pikatchu lub Eveee, z czego ten pierwszy wydaje się o wiele ciekawszy, bo powiedzmy sobie szczerze kto za dzieciaka nie chciał posiadać Pikatchu na wyłączność? Podsumowując Pokemon: Let's Go, Pikachu! bądź teź Eevee to solidna produkcja, nie warta jednak swojej pełnej ceny, za mało tutaj nowości za dużo ułatwień przez co tytuł fabularnie można ukończyć w 15 godzin, a samo wyłapanie większości Pokemonów nie powinno zająć więcej niż 50-60h. Gdyby nie fakt że zdecydowałem się na zakup konsoli wraz z tym tytułem jako starter wydaje mi się że nigdy sam nie sięgnąłbym po te Pokemony, nie pozostaje mi nic innego jak i zapewne wam na oczekiwanie premiery nowej generacji tych pociesznych zwierzątek, i pełnoprawnej gry z serii co nastąpi już nie długo bo prawdopodobnie będzie to miało miejsce jeszcze w tym roku. 

  

  


Earthworms | Nintendo Switch | 2018

Earthworms zostawiłem sobie na deser, bo to dla mnie osobiście jedna z najlepszych gier już na początku tego roku i moje prawdopodobnie największe odkrycie, i mogę to śmiało powiedzieć mimo że mamy dopiero początek 2019. Kupując grę dokładnie za 4 zł z promocji na eShop Nintendo, nie spodziewałem się że tak miło spędzę czas z tą małą grą przygodową. Ogromnym zaskoczeniem dla mnie był fakt że tytuł posiada polską wersję językową, w sensie napisy. To już przełożyło się na sam fakt że chciałem tą grę ograć, mimo że rozumuję język angielski w stopniu bardziej niż akceptowalnym to zawsze miły gest widzieć ojczysty język do tego na Nintendo gdzie nie ma tego wiele. Głównym bohaterem gry jest Daniel White, prywatny detektyw który dostaje misje zbadania plagi robali na jednej z wysp, i tutaj zaczyna się nasze główne zadanie po co? Dlaczego? Kto za tym wszystkim sto, i jak zapobiec katastrofie? Na te pytania niestety wam nie odpowiem bo musiałbym wam zdradzić lwią część fabuły, a sam gorąco was zachęcam do sprawdzania Earthworms tym bardziej że gra nie kosztuje zbyt wiele. Mimo że tytuł można ukończyć w 3-4 godziny, czekają na was aż trzy zakończenia Pozytywne, Neutralne i Negatywne, każde z nich daje wiele do myślenia i jest na swój sposób ciekawe. Uprzedzam was tylko że abyście nie czuli się oszukani, zakończenie zostawia nas z jeszcze większą ilością pytań niż odpowiedzi. Graficznie? Bardzo mi się podoba, ręcznie rysowane statyczne tła dodają niesamowitego klimatu wplatając w to niepokojącą ścieżkę dźwiękową na prawdę można się zatracić, miejscami autentycznie miałem gęsią skórkę. Nie wiem co jeszcze więcej mógłbym na temat Earthworms na pisać bo zbyt wiele musiałbym wam tutaj zdradzić, po prostu sprawdźcie, zagadki nie są wymagające zazwyczaj wystarczy ruszyć tylko trochę bardziej głową niż zazwyczaj, fabularnie wciąga jak bagno, muzycznie pieści do tego nie kosztuje zbyt wiele. Polecam! Ja już się z wami żegnam, dziękuje Realiście za możliwość poprowadzenia kolejnego odcinka Piątkowej Gromady, mimo ogromu obowiązków które spadły na mnie na początku tego roku, udało mi się wyrobić w czasie z czego jestem na prawdę dumny. Mnie nie pozostaje nic innego jak życzyć wam jeszcze raz Szczęśliwego Nowego Roku! A tymczasem zapraszam na gościnny wpis Paina. Cześć!

  

  

Rein


Asterix & Obelix XXL 2: Remastered | Nintendo Switch | 2018

Trochę mnie tu nie było. Błogi spokój został przerwany przez Reina, który pochwalił się, że zaczyna pracować nad kolejną GROmadą. W związku z tym, iż otatnio łączą nas troszkę bliższe relacje (buziaczki mordko) postanowiłem poratować go króciutkim tekstem. Czas więc założyć gumiaki i na chwilę wrócić do bagna, które kiedyś było mi domem. Siema ludzie!

Moje zainteresowanie odświeżonymi przygodami dwójki Galów było... zerowe. Zobaczyłem jakąś zapowiedź i uznałem, że gierka wygląda na tyle biednie, iż nie warto wydawać na nią ciężko zarobionych pieniążków. To, że jestem pie#dolnięty już chyba wiecie. Potrzebujecie potwierdzenia tych słów? Proszę bardzo. Radośnie przechadzałem się po growym dziale w jednym z marketów z elektorniką. W pewnym momencie mój wzrok skupił się na sympatycznie wyglądającym pudełku zawierającym opisywany właśnie tytuł oraz trzy mini figurki. Nawet nie wiem kiedy teleportowałem się do kasy i z uśmiechem na ustach zacząłem wyrzucać banknoty z portfela. Wydanie premierowe prezentuje się całkiem znośnie. Kartonowe opakowanie, standardowe pudełko z grą i trzy figurki. Co prawda jakością wykonania dupy nie urywają, no ale już trudno. Przejdźmy do samej giereczki.

Giereczki, która... moim zdaniem jest kompletnie niepotrzebna. Ja nie wiem jakim psychofanem tematu trzeba być, żeby się tu dobrze bawić. Podstawowe założenia jeszcze nie zwiastują koszmaru z jakim przyjdzie się zmierzyć potencjalnemu odbiorcy. Dwie postacie (Asterix i Obelix), między którymi, tak jak w serii Lego, możemy się w każdej chwili przełączać. Naszym zadaniem będzie ciągłe parcie naprzód, przedzierając się przy tym przez hordy wrogów. Pojedynki są zbyt częste i z pewnością zbyt długie. Momentami czułem się jakbym grał w jakiegoś biednego klona Dynasty Warriors. Na system walki oczywiście składają się ciosy podstawowe jak i te specjalne. Sklejanie kombosów może bawić za pierwszym, no powiedzmy, że jeszcze za drugim razem. Później już niestety nie odczuwałem z ich wykonywania kompletnie żadnej przyjemności. Po prostu naciskałem sobie guziczki i oddziały wroga zmniejszały się potężnie. Całość jest cholernie ślamazarna. Do tego potrafią dojść jeszcze problemy z kamerą. Co robimy kiedy nie walczymy? Przebiegamy przez nędzne, puste lokacje. Boli mnie, iż potencjał w nich drzemiący nie został wykorzystany. Nie wiem jak wygląda to w dalszej części gry ale to co widziałem do chwili wyciągnięcia carta z grą było najzwyklejszą arenówką. Bieg od jednej ,,areny’’ do drugiej. Dopóki nie wyrżniemy wszystkich oponentów, progres będzie nieosiągalny.

Powiedzmy, że chciałem się mimo wszystko przemęczyć. Pozycja podobno długa nie jest (siedem godzin?), trochę na nią wydałem, no i też chciałem poznać dalszą historię o tym jak zaprzyjaźnionemu druidowi nagle od#ebało. Nie dałem jednak rady. Byłem już tak potwornie wymęczony, że wystarczyła tylko mała iskierka, żebym zapłonął i w furii wyrzucił nośnik z tytułem z konsoli. Co było włącznikiem mojego ataku szaleństwa? Notoryczne spadki klatek, które od pewnego miejsca niemalże uniemożliwiały, nawet nie tyle co w miarę komfortową, co jakąkolwiek zabawę. Granie w slow-motion mijało się z celem, więc postanowiłem dłużej się nie katować i odpuściłem.

Nawet jeśli jakieś łatki naprawiają techniczne niedoróbki Asterixa, tak za cholerę nie jestem go w stanie polecić. Jeśli nie jesteście nienaturalnie zajawieni przygodami dwójki bohaterów, nie kojarzycie oryginału, odpuśćcie. Może i warto byłoby się tym tytułem zainteresować. Jednak musiałby kosztować on maksymalnie 50zł. Zakup powyżej tej kwoty jest moim zdaniem absurdalnie głupi

  

  

I to tyle ode mnie. W ostatnim blogu wspominałem, że raz na jakiś czas zaliczę jakąś gościnkę u ludzi, których szanuję. Fajnie było na chwilę wrócić do pisania. Jeśli chcecie sprawdzać co się tam u mnie dzieje to zachęcam do obadania kanału na YT (KLIK!) oraz fejsbusia (KLIK!). Ostatnio ograłem demko najnowszego Residenta, a także sprawdziłem bete Dead or Alive 6. Moje wrażenia znajdziecie w materiale poniżej. Trzymajcie się mordki, papa.

Pain

Oceń bloga:
34

Komentarze (121)

SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych

cropper