Próba stworzenia czegoś lepszego, czyli o Final Fantasy XIII-2

BLOG
482V
Próba stworzenia czegoś lepszego, czyli o Final Fantasy XIII-2
Voda | 15.07.2016, 00:04
Poniżej znajduje się treść dodana przez czytelnika PPE.pl w formie bloga.
Final Fantasy XIII stało się wizytówką tej serii na konsolach siódmej generacji

. I o ile gra nie należy do najlepszych wśród FF, tak nie przeszkodziło to w dobrej sprzedaży oraz Square Enix w wydaniu dwóch kolejnych części, rozpisując historię zapoczątkowaną w "trzynastce" na trylogię. Nawet i na więcej, jeżeli doliczymy do tego gry bez Lightning, a dziejące się w wspólnym uniwersum Fabula Nova Crystallis

Po skończeniu Final Fantasy XIII byłem zadowolony. Pewnie, ta gra robi kilka rzeczy źle, lecz przez większość czasu bawiłem się dobrze, nie żałowałem przeznaczonego czasu i pieniędzy. Od razu sięgnąłem po XIII-2, chciałem kontynuować przygodę i ukończyć całą trylogię. Gra pojawiła się na konsolach niemal dokładnie dwa lata po premierze pierwszej części. Zgodnie ze swoim tytułem, jest to kontynuacja wątku zapoczątkowanego w Final Fantasy XIII. Wiele się nie zmieniło, ale dokonane zmiany są warte opowiedzenia, ponieważ choć mamy grę podobną, to nadal inną  natomiast czy lepszą? 

Generalnie chodzi o to, że w zakończeniu (a dokładnie w ostatnim przerywniku filmowym) Final Fantasy XIII coś poszło nie tak. Lightning znika bez śladu i wychodzi na to, że pamięta ją tylko jej siostra  Serah, która jednocześnie jest jedną z głównych postaci w tej odsłonie. Wioska w której mieszka zostaje niespodziewanie zaatakowana przez potwory. Równie niespodziewanie pojawia się drugi z głównych bohaterów, wysłannik z przyszłości o imieniu Noel. Ten dołącza do Serah i wręcza jej podarunek od jej siostry, istotę nazywającą się Mog, mającą zdolność do przemieniania się w broń. W ten sposób nasza trójka wyrusza na uratowanie świata oraz odnalezienie Lightning. Wiecie, tak w dużym uproszczeniu. To idealny powód, by zacząć podróżować w czasie, spotkać kilku starych znajomych, rozwiązać problemy napotkanych ludzi i przeżyć kolejną przygodę. 

Mimo faktu, że fabuła prezentuje w miarę podobny motyw, tak robi to zupełnie inaczej niż w Final Fantasy XIII. Głównie za sprawą zredukowanej liczby głównych bohaterów. Historia nie ma takiego rozmachu jak w FF XIII, jest znacznie mniejsza i spokojniejsza, bardziej wyważona. Serah, Noel i Mog tworzą sympatyczny zespół i nie powinno być problemów z polubieniem tych postaci, podobnie jak z kilkoma innymi ważnymi bohaterami gry. Lightning jest znacznie mniej i przez całą grę pełni rolę narratora. O ile historia przez cały czas prezentuje równy poziom, tak ostatnie godziny gry (w szczególności fragment historii Noela) i samo zakończenie wspominam bardzo pozytywnie. Byłem pod bardzo dużym wrażeniem przedstawionych wydarzeń, co w poprzedniczce w tak mocnym stopniu mi się nie przydarzyło. Za bardzo ciekawe rozwiązanie uznaję tzw. Paradox Endings. Podczas głównej historii jest kilka wydarzeń, które najczęściej po skończeniu gry możemy rozegrać raz jeszcze. I o ile ich przebieg wydarzeń jest podobny, tak skutki już zgoła inne. Bardzo to mi się spodobało, pokazując po prostu "co by było, gdyby...". Tym bardziej, że w większości przypadków mamy do czynienia ze smutnymi zakończeniami historii. 

Rdzeń rozgrywki w XIII-2 stanowią podróże w czasie. Często będziemy odwiedzać te same tereny, ale w innym roku. Najwięcej korzystają na tym zadania poboczne, czyli nowość w stosunku do poprzedniczki. Odwiedzenie tej samej lokacji w innym przedziale czasowym najczęściej różni się pogodą, porą dnia, odblokowanym lub zablokowanym przejściem do danego obszaru. Questy o ile są, tak ich projekt stoi na na poziomie gier MMO. Nie ma tutaj nic ponad zabijanie poszukiwanych przeciwników i odnajdywanie przedmiotów. Nie mniej, naprawdę warto je wypełniać, zawsze to dodatkowy sposób na wzmocnienie naszego zespołu. Walka oparta na systemie ATB pozostała bez większych zmian, chociaż nareszcie mamy większą kontrolę nad poczynaniami naszej grupy, gdyż możemy ustalić czy chcemy skupić się na jednym przeciwniku czy na całej grupie. Jako, że Mog podczas walk zamienia się broń, zwalnia się miejsce na trzeciego członka grupy. Tutaj pojawia się kolejna nowość, czyli łapanie i szkolenie potworów. Tak, to "prawie" jak Pokemony. Po wygranej walce mamy szansę na otrzymanie kryształu duszy przeciwnika, pozwalając nam do woli z niego korzystać. Owszem, duża ilość przeciwników prezentuje się co najwyżej średnio pod względem użyteczności – nie mniej, warto szukać tych bardziej przydatnych. 

Pod względem technicznym dostajemy to samo, chociaż czasami miałem wrażenie, że skóra głównych bohaterów jest mniej szczegółowa, co najbardziej przeszkadzało mi przy zbliżeniach na twarz. Dostajemy kilka lokacji z poprzedniczki, ale całe szczęście nowe krainy są niczego sobie. Ba, nawet postanowiono je zaludnić odpowiednią ilością NPCów, szkoda tylko, że pula dostępnych modeli jest stosunkowo mała. Mimo wszystko, w końcu miałem wrażenie, że twórcy starali się chociaż trochę uczynić świat żywszym. Niektóre lokacje i wydarzenia powodują spadek do około 20 klatek na sekundę, jednak taki już urok grania w 1080p.

Final Fantasy XIII-2 jest o wiele mniejsze od swojego poprzednika pod kilkoma względami. Mniej przerywników filmowych wykonanych w CGI. Mniej głównych bohaterów. Mniej czasu potrzebnego do ukończenia gry. Mniej liniowości. Czy to źle? Niekoniecznie, chociaż te kwestie zależą od gustu gracza. Z tego powodu ta część jest trudna w ocenie. Jeżeli ktoś rzeczywiście zechce dalej poznawać losy Lightning i jej przyjaciół, to może mieć z tym problem, ponieważ nowe  oraz zmienione  rozwiązania nie wszystkim muszą się spodobać. Najprościej można to określić tak  jeżeli masz ochotę na krótsze (27 godzin kontra 50) i mniejsze Final Fantasy XIII, ale z delikatnie lepszą fabułą i kilkoma nowymi rozwiązaniami, to warto spróbować.

Oceń bloga:
9

Komentarze (3)

SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych

cropper