Minecraft: Story Mode - recenzja

BLOG O GRZE
1245V
Minecraft: Story Mode - recenzja
Koczi | 10.02.2016, 22:04
Poniżej znajduje się treść dodana przez czytelnika PPE.pl w formie bloga.

Minecraft: Story Mode to najmłodsze dziecko Telltale Studio, które powstało (i nadal powstaje) we współpracy z Mojang AB - twórcami tego blokowego świata. Mistrzowie przygodówek nie raz udowadniali, że potrafią stworzyć świetną grę fabularną opartą na znanej licencji, czego w ostatnim czasie najlepszym przykładem jest The Walking Dead czy Borderlands. Czy z Minecraftem jest tak samo? Przekonajcie się. ;)

Telltale miało ogromną swobodę w tworzeniu. Wokselowy świat nieskażony był do tej pory fabułą, przez co uniwersum jest świetnym polem do popisu dla studia z takim doświadczeniem i zapleczem w gatunku. Coś jednak poszło nie tak. Niestety twórcy tak bardzo skupili się na fabule, że zupełnie zapomnieli o gameplayu, którego tutaj praktycznie nie uraczymy.

Serio. Na chwilę obecną wydane zostały 4 z 5 odcinków pierwszego sezonu. Ledwie 20% z 2-godzinnego epizodu to gra, przez co śmiało mogę nazwać produkcję interaktywnym filmem. A żeby ten gameplay był jeszcze dobry... ale o tym później.

Zacznę od wątku fabularnego, jednak nie będę się tutaj za bardzo rozwodził, by nie spoilerować. Historia jest błaha i od razu widać, że produkcja jest skierowana raczej do młodszych odbiorców, mimo śmiesznej klasyfikacji PEGI, która wyniosła 12+. Wcielamy się w postać o imieniu Jessie, nie bez powodu użyto uniwersalnego imienia, ponieważ płeć wybieramy na początku gry. Na potrzeby recenzji załóżmy, że jest to mężczyzna - bo przecież po co wybierać kobietę, skoro w tym świecie krągłości nie uświadczymy. ;)

Jessie jest zwykłym, powiedzmy nastolatkiem. Nie należy do najbardziej lubianych wśród rówieśników. Ba, nawet bardziej robi za przedmiot żartów, niż duszę towarzystwa. Być może przez suche żarty albo fakt, że jego najlepszym ziomeczkiem jest Reuben. Nie, Reuben nie jest rudy. Reuben to świnia. Dosłownie. Prócz tego bohater ziomkuje się jeszcze z Olivią i Axelem, ci jednak już są na szczęście normalnymi ludźmi. Pewnego dnia nasza dzielna paczka wyrusza na miasto wziąć udział w festynowym konkursie na najfajniejszą konstrukcję, gdzie po zbiegu niefortunnych zdarzeń zostają wplątani w intrygę, która zagraża ich klockowemu życiu, a nawet światu.

Zarys jak widać jest błahy, ale czy pozostałe produkcje tego studia również nie miały błahej fabuły? TWD nie było niczym odkrywczym. Gra o Tron, Borderlands... Ich wątki również nie rewolucjonizowały świata przygodówek, jednak sposób ich prowadzenia wręcz kopał po kroczu. Budowanie relacji z kompanami, system zmieniających fabułę decyzji - raz bardziej, raz mniej, ale jednak - i wybory moralne powodowały, że przed każdym wskazaniem kwestii dialogowej gracz myślał co najmniej dwa razy, a za wirtualnym przyjacielem mogliśmy wskoczyć w ogień... W Minecrafcie tego niestety nie ma. Ze świnką nie da się zbudować takiej więzi jak z Clementine, nasze wybory nie mają praktycznie żadnego wpływu, a jak już jakiś jest, to jest tylko następne zdanie naszego rozmówcy, bądź jedna scenka różnicy. Dostaliśmy tak słabą, iluzoryczną możliwość budowy fabuły, że iluzja ta pryska po pierwszych kilkunastu minutach z grą. Szkoda.

Jak już wcześniej wspomniałem, gameplayu jest tu jak na lekarstwo. Tak, gameplayu, tego co w grach najważniejsze. Mamy sekwencje QTE - co prawda przekłamane, ale do nich jeszcze wrócę - mamy kilka minut możliwości dreptania po niewielkiej planszy, kilka scen walki ze zbliżającym się przeciwnikiem czy (aż!) jedną łamigłówkę na każdy odcinek. Istne gameplayowe szaleństwo! Tak, to była ironia.

Dlaczego uważam, że sekwencje QTE są przekłamane? Chociażby dlatego, że w 4 na 5 przypadków, równie dobrze moglibyśmy nie reagować. Naprawdę. Nasz ruch zmienia tylko początek następnej sceny. Na palcach jednej ręki można policzyć momenty, gdy brak reakcji może nas kosztować życie.

Dodatkowo to prowadzenie za rączkę potęguje fakt, że w momencie poszukiwania poszlak, te biją wręcz po oczach dużym białym kwadracikiem, na którym brakuje tylko napisu "kliknij mnie". Rozumiem, że gra dla dzieci nie może mieć poziomu trudności rodem z Dark Souls, ale tutaj jesteśmy przerzuceni na istny skraj casualu. Pamiętam, jak będąc mały grałem w Hokus Pokus Różowa Pantera, gdzie bez solucji nawet dorosły miał spore problemy, a co dopiero dziecko. Podobnie ma się sprawa w przypadku innych przygodówek mojego dzieciństwa. Woodroof, Flojd, czy Larry 7, w którego zagrywałem się, gdy rodzice nie patrzyli, choć przykład ten raczej tutaj nie pasuje. Ale tak wyglądały przygodówki dla dzieci kiedyś, mnóstwo ukrytych zagadek i przedmiotów oraz świat, gdzie możemy pójść praktycznie wszędzie. Dzisiaj Minecraft pcha nas wąskimi uliczkami i podświetla to, czego w ogóle możemy dotknąć.

Dochodząc do tego momentu, moglibyście ocenić produkcję jako skok na portfel rodziców. Coś w tym jest, jednak nie można tutaj twórcom zarzucić fuszerki. Klockowy świat został kapitalnie odwzorowany i choć w kontekście gameplayu z Minecrafta nie mamy tu wprawie nic poza biednymi sekwencjami craftingu.

Jednak w kontekście oprawy Story Mode, aż ocieka sześcianowym klimatem. Grafika jest urocza przez swoją prostotę, z ładnymi i żywymi, ale nie męczącymi kolorami. Oprawie audio również nie mogę niczego zarzucić - wróć, zarzucę, ale za chwilę - i śmiem twierdzić, że udźwiękowienie potrafi zbudować napięcie, nawet w tak płytkiej historii jak ta. Małe cudeńko, pod względem odtworzenia świata oryginału, szkoda że reszta zawodzi.

Wracając do zarzutu udźwiękowienia, to muszę wylać duże wiadro pomyj. Ale nie na Telltale. Na Techland, który jest polskim wydawcą gry. Wrocławskie studio nie pokusiło się nie tylko o dubbing, jaki powinien być w tej pozycji obowiązkiem. Nie, nie, poszli krok dalej Minecraft: Story Mode w polskiej dystrybucji nie dostał nawet polskich napisów, co wręcz woła o pomstę do nieba, szczególnie gdy znowu pod uwagę weźmiemy wiek odbiorców. Na osłodę dostaliśmy za to przetłumaczony zwiastun. Fajnie, nie?

Podsumowując, Telltale dało mi całkiem fajny film/serial. Niestety jednak sięgając po ten produkt miałem nadzieję na co najmniej dobrą przygodówkę, do której Amerykanie mnie przyzwyczaili. A Story Mode grą niestety jest co najwyżej przeciętną, gdy przymrużymy oczy i postaramy się cieszyć z drobnostek.

Oceń bloga:
4

Komentarze (9)

SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych

cropper