Podsumowanie 2019

BLOG
1337V
Podsumowanie 2019
Mordqua | 16.01.2020, 14:35
Poniżej znajduje się treść dodana przez czytelnika PPE.pl w formie bloga.

Podsumowanie roku minionego. Książki, filmy, seriale i oczywiście gry. Dodatkowo znajdziecie tu statystyki z gier np. ilość zabitych przeciwników, przebyte kilometry itp.

Spis treści

1. Wstęp

2. Książki

3. Filmy

4. Seriale

5. Lista gier i słów kilka

6. Statystyki z gier (np. ilość zabitych wrogów)

7. Rankingi

Wstępniak

Witam wszystkich czytających! Przed wami moje podsumowanie roku 2019. Pomyślałem sobie, że wpis ten rozbuduję o dodatkowe elementy nie tylko związane z grami. W tym miejscu chciałbym zaznaczyć, iż w sekcjach "seriale" oraz "film" nie opiszę wszystkich widzianych w tym roku, bo trochę tego było, a tylko te, które miały swoją premierę w 2019 roku.

Dodatkowo muszę was ostrzec przed spoilerami które znajdują się w każdym "dziale". Dla ułatwienia w każdej części umieszczę na początku listę omawianych tytułów a jakiekolwiek opisy czy wrażenia będą znajdować się dalej. Dzięki temu macie szansę się zorientować czy opisuję jakiś tytuł którego jeszcze nie przerabialiście. Uważam że zostaliście ostrzeżeni dlatego dla swojego dobra:

To tyle jeśli chodzi o słowo wstępne, zapraszam do lektury!

 

Książki

Króciutka lista książek:

To (It)

Metro 2033

Metro 2034

Bardzo malutko książek, ale zrobić? Czas z gumy nie jest, więc trzeba było "poświęcić" jedne dobra kultury, żeby zyskały inne.

„To” (It) - Stephen King

Przez długi czas, a w sumie to od zawsze, nie miałem pojęcia o istnieniu tej powieści. Dowiedziałem się o niej tylko dzięki filmowi który, ogólnie rzecz ujmując, przypadł mi do gustu. No i postanowiłem sięgnąć po materiał źródłowy. Początkowo zdziwiłem się objętością tego tomiszcza, ale szoku nie doznałem bo i zdarzało mi się już czytać podobnej wielkości księgi. Chociażby „Bastion” tego samego autora. No, ale przejdźmy do sedna.

Zaczyna się przyzwoicie, bardzo szybko pojawia się Pennywise co dobrze zwiastowało, obawiałem się że będzie lanie wody, jakieś uniki, zwodzenie czytającego za nos (co nie byłoby takie złe) i przyjdzie mi się naczytać zanim się coś zadzieje. No i niestety moje obawy poniekąd się sprawdziły. Z szybkiego pojawienia się potwornego klauna nic specjalnego nie wynikało. Gdzieś tam był, coś robił, reszta postaci się snuła to tu, to tam. I tak lecą strony, pierwsza setka, druga serka, trzecia setka... Wkradła się nuda, lekkie znużenie nawet. I muszę to napisać szczerze, zastanawiałem się czy po prostu nie porzucić tego w kąt, albo od razu sprzedać. Po dwóch dniach nieczytania postanowiłem jednak jakoś to „przepchnąć”.

Zależy jak komu, dla mnie tą krytyczną granicą okazały się strony z przedziału 300-350. Wtedy to zaczęło się coś dziać interesującego, akcja nabrała tempa no i pojawiło się napięcie podczas czytania, pewien niepokój.  Muszę jednak napisać iż nie zaliczyłbym książki do gatunku horroru. Nie wywołała u mnie poczucia strachu czy zagrożenia, ale oddać należy to, że kilka razy ciary po plecach przeszły. Chyba najbardziej podobała mi się scena kiedy dorosły Ben odwiedza ulubioną bibliotekę z dzieciństwa. W każdym bądź razie książka zrobiła się ciekawa oraz interesująca. Ale mimo wszystko i tak pod koniec wkradło się już znużenie, a po ukończeniu poczułem ulgę, że już koniec.

Przede wszystkim jest klika niepotrzebnych i nic nie wnoszących do powieści wątków. Tak jakby autor uparł się, żeby była jakaś konkretna ilość stron i trzeba było to czymś zapełnić. Bez tych wątków nic by się nie straciło, a powieść nie byłaby tak rozwleczona i nie męczyła swoją długością.

Natomiast podoba mi się to jak autor wprowadził obyczajowy element. Fajne opisuje życie codzienne dzieciaków i umiejętnie wprowadza klimat lat 50. XX wieku. Mamy sporą ilość bohaterów, ale dzięki objętości książki (zaleta wynikająca z długości powieści) każdy z nich dostaje swoje pięć minut, własną historie a czytelnik dostaje czas i możliwość aby poznać ich bardziej. Dzięki temu ma się okazję zżyć się lub kibicować komuś konkretnemu. Może oprócz czytelniczek, bo te wyboru dużego nie mają.

Podobał mi się również wątek i opis tego jak wyglądały walki Pennywisea  z "ofiarami" które miały siłę aby stawić mu czoło (coś więcej niż siła fizyczna). Bardzo intrygująco wyglądał motyw jak "TO" wpływało na całe miasto i zachowanie wszystkich jego mieszkańców.

Niestety King według mnie nie miał pomysłu lub siły na końcówkę i napisał chyba pierwszą rzecz jaka mu przyszła do głowy. Czerwona lampka zapaliła się już prędzej, gdy zostało przedstawione pochodzenie "Tego". Wyrwało mi się w tym momencie przeciągłe "Cooooo???" mocno podszyte rozczarowaniem. Koniec końców, dotarłem do finału, czyli koszmarnie lipnej walki z "Tym". Może inaczej, walka sama w sobie nie była taka zła (ale do wspaniałości sporo brakuje), natomiast sytuacje i okoliczności "okołowalkowe" to wspomniana wcześniej lipa straszna. Dodam tylko że w filmie wygląda to nieco lepiej.

A sposób wydostania się z kanałów? Matko Boska, nigdy bym na to nie wpadł, dodam tylko że czułem zażenowanie czytając to (czyli ten fragment, a nie "TO"). Tym samym, książka przemyciła element edukacyjno-surwiwalowy. Ja i wszyscy którzy dotarli do tego momentu w książce wiedzą już co należy zrobić, gdy gdzieś się zgubimy, a nie pamiętamy drogi powrotnej.... smuteczek.

Ogólnie wiec książkę oceniam na naciągane 7/10. Nie jest zła, 7 to raczej dobra ocena ale w tym przypadku bliżej jej do szóstki niż ósemki.

„Metro 2033” (Метро 2033) - Dmitry Glukhovsky (angielska transliteracja)

Książka która początkowo powstawała na stronie internetowej przy małym udziale społeczności. Autor zebrał najlepsze pomysły, przeredagował, dodał coś od siebie i tak oto powstała jedna z lepszych powieści postapo. Już pierwszy rozdział wprowadza czytelnika w ten niebezpieczny, ale też intrygujący świat. Świetny gęsty klimat, miejsce akcji, opisy robią robotę. Ludzie gnieżdżą się na stacjach, a w tunelach między nimi panują mutanty lub różnego rodzaju "zjawiska". Te "tunelowe rzeczy" są świetne, różnorodne i nie nudzą się. Raz przerażają, innym razem fascynują i ciekawią. Są po prostu tajemnicze i to jest w nich najfajniejsze. Ale i na zamieszkanych stacjach jest ciekawie, mamy możliwość zapoznać się z organizacją życia pod ziemią, które jest tak samo różnorodne jak przed konfliktem. Są bogaci i biedni, rozwinięci i prawie zdziczali. Pojawiają się bandyci oraz oazy nauki i kultury.

Głównym bohaterem jest Artem, młody mężczyzna który jak na początku się wydaje, jest jeszcze trochę nie ogarnięty. Co wydaje się dziwne, bo życie na średnio bezpiecznej stacji nie jest wcale takie łatwe. Szczególnie iż w momencie rozpoczęcia powieści, stacja zamieszkała przez bohatera mierzy się z nowym rodzajem wroga, którego dotąd nie znano. A co się tyczy nowych wrogów, to ich pojawienie się a wraz z nimi tajemniczego gościa "Huntera"  inicjuje splot wydarzeń przez które nasz bohater wyrusza w podróż z bardzo ważną misją.

Jeden z minusów (właściwie jedyny poważny) to "porzucenie" najważniejszego elementu fabularnego na długi czas. Na początku nowi wrogowie są powodem zamieszania przez które Artem wyrusza w drogę. Przez cały czas powtarza sobie "mam misję, mam misję" ale tylko tyle z tego wynika. Jasne, jego trasa jest usłana przeszkodami i zagrożeniami dlatego tyle trwa. Ale mimo wszystko dziwnie to jakoś wyszło, tak jakby wszyscy zapomnieli o co tutaj się naprawdę rozchodzi. Dopiero pod koniec bohater sobie o tym przypomina, w barze podczas obiadku, gdy w rozmowie z jakimś gostkiem zostają wspomnieni nowi antagoniści oraz to że się trochę "rozbujali". I nagle "o jeju, przecież ja po to tyle lazłem, trzeba szybko pędzić dalej" I sruuu... szybko, szybko, bo źli atakują, trzeba ratować itp. Co się też z tym wiąże, to wyciągnięty z dupy na ostatnich stronach, motyw "połączenia" Artema  i "Czarnych". A sam główny bohater? Taki trochę nijaki, zabrakło mu "tego czegoś".

Ale mimo wszystko, jest to kawał solidnego postapo. Intrygujący, ciekawy, klimatyczny, wciągający. Kilka razy przeszły mnie też ciary po plecach.

Ostatecznie oceniam książkę na solidne 9/10

„Metro 2034” (Метро 2034) - Dmitry Glukhovsky (angielska transliteracja)

Nie będę owijać w bawełnę, następna część jest moim zdaniem słabsza od poprzedniej. Przede wszystkim nie jest to kontynuacja w dosłownym znaczeniu. Akcja rozgrywa się, w głównej mierze, całkiem po drugiej stronie metra (ale odwiedzamy też znane już stacje). Mamy nowy zestaw bohaterów, pobocznie pojawia się Artem, ale szybko można wywnioskować iż nie jest to "ten" z poprzedniej książki. Protagonistów mamy kilku, między innymi epizodyczny w poprzedniej powieści "Hunter" który tutaj jest jedną z główniejszych postaci. Niestety zrobiono z niego tępego osiłka, zabijakę. Autor próbował mu nadać jakiejś głębi i wplótł wątek może nie tyle romansu, a przyjaźni, która miała mu pomóc i go "uratować". Wyszło to mega sztucznie. Do tego dochodzi kronikarz "Homer" który robił za "papcia". Nastoletnia Sasza, uratowana przez poprzednią dwójkę po śmierci ojca, a która ma właśnie "ocalić" Huntera. Oraz Leonid, młody przystojniak grający na gitarze, konkurujący z pozostałymi o względy Saszy (co też było śmieszne)

Nie wiem czy każde z nich, osobno, byłoby ciekawsze od rozmemłanego Artema z 2033. Dupy nie urywają, jednak każdy jest inny, a fakt, że występują albo wszyscy razem, albo w różnych konfiguracjach sprawdza się lepiej niż samotny "taki se" bohater.

Główny wątek niby nie jest zły, ale nie robi takiego wrażenia jak zagrożenie od strony czegoś nowego. Człowiek zawsze bał się tego co nieznane, ale jednocześnie ciągnęło go do tego, chciał to poznać albo zbadać, bo kryła się w tym tajemnica. Dlatego nieznane lub nowe "cosie" zawsze będą lepsze niż to co znamy. A w Metro 2034 tym znanym czymś jest epidemia. Może pomysł był ok. ale opis tego i przebieg akcji jest raczej nudnawy, mało angażujący. Chodzą sobie tam i z powrotem, tam i z powrotem. Ciekawiło mnie co może się stać (poza oczywistym umieraniem) podczas epidemii w ciasnym tyglu metra, ale autor nie wymyślił nic ciekawego, nie udźwignął tematu. Zabrakło tu konkretów, dobrego soczystego mięsa. No i zaangażowania, bo miałem całkowicie wywalone czy się misja powiedzie czy nie. Jedyny plus to taki, że główny wątek był głównym wątkiem przez większość czasu.

Wadą i zaletą są różne dziwy i "cosie". Wadą bo prawie w ogóle nie występują tutaj niezwykłe zjawiska, a zaletą bo autor zastąpił je cielesnymi i materialnymi mutantami/potworami. Bardzo fajnie zostały opisane momenty ich spotkania oraz walki z nimi (nie zawsze).

Na plus wątki/przemyślenia na temat metra i jego przyszłości. Co dalej, czy jest sens się tak szarpać? A może się poddać? Wyruszyć i liczyć na szczęście? Jaka czeka przyszłość mieszkańców metra... Bo człowiek zamiast się podnosić, upada coraz niżej. Pojawiły się rozważania bohaterów (uzasadnione) na wpływ długotrwałego (kilka pokoleń) zamieszkiwania w takich warunkach itp. Dało to mi (czytającemu) impuls do przemyśleń typu: Jak długo takie życie w merze udałoby się podtrzymywać i czy ludzie zdołaliby kiedyś odzyskać powierzchnię ziemi? Lubię takie rzeczy.

Ogólnie książka dalej posiada ciężki klimat, jest kilka fajnych momentów, trochę intryg. Neutralnie oceniam grupę głównych bohaterów, natomiast zawodzi fabuła, wątek główny poprowadzony w mało interesujący sposób, czasami wręcz nudny. Nie został tu wykorzystany potencjał.

Ocena 6.5/10

 

Filmy

Lista obejrzanych filmów wraz z ocenami

Avengers: Koniec Gry  (7/10)

Kapitan Marvel  (6/10)

John Wick 3  (8/10)

Spider-Man: Daleko od domu  (7/10)

Aladyn  (7/10)

Dumbo  (6/10)

Pokémon: Detektyw Pikachu  (6/10)

Godzilla II: Król potworów  (6/10)

Jak wytresować smoka 3  (8/10)

Szybcy i wściekli: Hobbs i Shaw   (7/10)

Alita: Battle Angel  (8/10)

Underdog    (8/10)

Hellboy   (6/10)

Men in Black: International  (6/10)

Smętarz dla zwierzaków     (7/10)

Brightburn: Syn ciemności   (6/10)

Mowgli: Chłopiec z dżungli   (7/10)

Shazam!    (6/10)

Król Lew (2019)    (8/10)

To - Rozdział 2   (6/10)

Iron Sky. Inwazja   (6/10)

Zombieland Kulki w łeb  (7/10)

Truposze nie umierają   (*)

Joker   (9/10)

Film roku: Joker

Bardzo fajne "origin story" jednego z najlepszych antagonistów. Mimo, że raczej pozostanie niekanoniczne. Przede wszystkim podoba mi się to, że zostało to pokazane bez udziwnień. Arthur tak po ludzku, "normalnie" ześwirował. Żadnych kosmicznych wybuchów, fal energii, ugryzień czy wpadania do chemikaliów (swoją drogą, te chemikalia to dla mnie jeden z najgorszych pomysłów ever.). Oczywiście samo z siebie tak się nie stało, dużą zasługą w stworzeniu Jokera może się pochwalić jego matka, oraz społeczeństwo. Film dobrze oddał też stopniowe, coraz większe, popadanie w obłęd naszego głównego bohatera. Nie było tak, że coś tam niby się dzieje przez cały film i nagle jeb, szaleństwo. Z biegiem czasu pojawiało się coraz więcej i coraz cięższych oznak ześwirowania. A wraz z tym rosło u mnie zaciekawienie, ale i napięcie. Co mu przyjdzie do głowy? Co zrobi i czy odwali jakiś numer? Ta niepewność czego można się po nim spodziewać...

Świetny był też wątek z Batmanem/Brucem oraz łączące ich więzy. Wskazywałoby to dlaczego stali się dla siebie największymi wrogami. Kwestia ta szybko została rozwiązana, co też mi się podobało. Był to po prostu fajny trop i zmyłka. Jedyne do czego mógłbym się przyczepić to dzieląca ich różnica wieku. Zanim doszłoby do konkretów to Joker byłby już dziadkiem. Z minusów to nie podobała mi się jeszcze jedna z ostatnich scen, gdzie tłum wyciąga Jokera z rozbitego radiowozu.

Film oceniam na 9/10

Największe rozczarowanie: Godzilla II: Król potworów

Ehhh.... A miało być tak fajnie. Niby film naprawiał niektóre błędy (ale nie wszystkie) poprzedniej części, ale i tak ogólnie oraz całościowo oglądało mi się to mniej przyjemnie. Jedynka podobała mi się bardziej. Teoretycznie wszystko jest tak jak być powinno: mamy więcej wielgachnych potworów, częściej się biją i nie trzeba czekać godziny aby zobaczyć głównego bohatera w pełnej krasie. Ponownie jednak, i dodatkowo jeszcze bardziej, zawodzą i przeszkadzają bohaterowie ludzcy. O ile postacie drugoplanowe mogą być, tak połowa głównych jest strasznie irytująca. I całkiem przypadkowo złożyło się tak, iż to kobiece postacie są denerwujące (najbardziej). Pani naukowiec która jest wręcz głupia i naiwna, albo nastolatka, która jest tylko po to żeby być. Elle Brody, żona żołnierza z pierwszej części bije je na głowę. Największy błąd filmu to poszatkowanie walk tytanów, szczególnie finałowej. Kilkanaście sekund rozpierduchy i cyk dwie minuty jęków oraz stęków nudnych ludzików. I znów trochę potworów, a potem trzy razy tyle ludzików. Mam trochę obaw co do nadchodzącego starcia Kong vs. Godzilla.

Film oceniam na 6/10

Lol co to jest: Truposze nie umierają

Pierwszy film jaki widziałem od  Jima Jarmuscha. Szybkie internety podpowiedziały mi że to koleś który robi dziwne i nietypowe filmy.  Ten tutaj to coś z gatunku satyro-pastiszu. Tak mi się wydaje. O tematyce zombie. Ale głównie zachęciła mnie do obejrzenia obsada aktorska. Aktualnie popularny Adam Driver, Tilda Swinton która przypomniała się światu za pomocą Avengersów oraz czwarty garnitur hollywood, ale opatrzony w wielu produkcjach min: Steve Buscemi, Danny Glover.

Film jest powolny, nie ma żadnego gnania akcją, są długie ujęcia, spokojne dialogi. Obraz spokojny, flegmatyczny. A co z zombiakami? Otóż uważam, że był fajny pomysł na to jak powstały i całe okoliczności temu towarzyszące. Same zombiaki (charakteryzacja) to nic specjalnego. Ot taki standard w tanich filmach, chociaż widziałem gorsze.

Co do gatunku, to mamy tutaj kilka fajnych mrugnięć okiem do widza, świetny przekrój społeczeństwa pokazany za pomocą zombiaków (te z komórkami), oraz kilka dialogów podczas których na mojej twarzy pojawił się uśmiech. Ale o typowym śmianiu się nie ma tutaj mowy. Niestety pod koniec mamy scenę w której przebijana jest "czwarta ściana". Niestety nie pasuje to zupełnie do filmu i psuje klimat. Mamy też wątek który nic nie wnosi i kończy się niczym, jest urwany i bez zakończenia. A motyw postaci grany przez Tilde to jedno wielkie "Kurw@, co to jest"

Ogólnie sam nie wiem jak ocenić ten film w wymierny sposób. Brak oceny.

 

Seriale

Seriali jeszcze mniej niż książek bo tylko dwa, ale seriale, jak to seriale, trwają dłużej :)

Gra o Tron sezon 8

O jeju jeju, co tu się porobiło. W sumie nie było tak całkiem tragicznie, ale z buńczucznych zapowiedzi nic nie zostało. Ogólnie rzecz ujmując, podczas oglądania miałem nieodparte wrażenie, że twórcy są już tym serialem zmęczeni i po prostu zrobili to tak jak zrobili, byleby już wreszcie skończyć. Bitwa z umarlakami była ok, podobał mi się ten mrok i napięcie przed samym starciem. W samej bitwie kilka postaci miało ubrane "zbroje nieśmiertelności" szczególnie ten jednoręki bandyta. A i tak wszystkich zaskoczyła teleportująca się Ninja Arya. Ludzie, mało która komedia dostarczyła mi takiej beki jak ta scena w "poważnym" serialu.

No dobra, a co dalej? Nie zgodzę się z opinią że Daenerys nagle tak "z dupy" oszalała. Już w pierwszych sezonach było widać, że powoli jebie jej się w głowie. Ale wiem też dlaczego ludzie tak uważali. "Ta" scena została po prostu źle przedstawiona/nakręcona. Wylądowała smokiem na jakimś budynku, patrzy i słucha, nagle następuje olśnienie:  "A dobra, spalę wszystkich i wszystko" i szlus. Robi co ma robić. A sama bitwa o stolicę to dno i dwa metry mułu. Właśnie tutaj najbardziej widać zmęczenie twórców, byle jak, byle co. Żeby tylko coś było i dajcie nam już święty spokój. Ostatni plus to los jaki spotkał najważniejszy w królestwie mebel.

P.S. Dobre były też efekty specjalne/komputerowe.

Ósmy sezon oceniam na naciągane 5/10

Czarnobyl

Serial HBO który pokazał, że nie ilość, a jakość się liczy. Najlepsza i najgorsza rzecz jaka spotkała ten serial to premiera pokrywająca się z ostatnimi odcinkami "Gry o Tron". Najgorsza dlatego, że początkowo "Czarnobyl" przechodził bez echa i był w głębokim cieniu głównej produkcji HBO. Najlepsza natomiast dlatego, że wyraźnie kontrastował swoją jakością z przeciętnością wydarzeń mających miejsce w Westeros. Po pierwsze scenografia, podejrzewam iż na "zachodzie" nie było to tak istotne jak w naszym regionie. Szczególnie wystrój mieszkań i pomieszczeń biurowych. Sporo starszych ludzi do dzisiaj tak mieszka, a osoby po trzydziestce pewnie pamiętają jak to wyglądało w dzieciństwie. Świetna sprawa.

Klimat i napięcie, niepokój towarzyszący widzowi podczas oglądania. Wszystko to robi robotę. Oczywiście nie zabrakło scen w których ludzie muszą walczyć nie tylko z płonącym reaktorem, ale i "systemem" który często krępował im ręce. Aktorzy odpowiednio dobrani do swoich ról, przyzwoite dialogi, świetne "momenty" jak np. sprzątanie dachu za pomocą łopat.

Oczywiście pojawiło się kilka nieścisłości, ale w końcu to nie film/serial dokumentalny. I pojawia się ważne pytanie, czy serial sam w sobie jest bardzo dobry, czy też pomogła mu przeciętność ostatnich odcinków "Gry o Tron"?? Każdy powinien odpowiedzieć sobie na to pytanie zgodnie z własnym sumieniem.

Ostatecznie serial oceniam na 9/10

 

Lista gier i słów kilka

Gierkuff jak widać też ograłem bez szału, w porównaniu do tutejszych wymiataczy co zaorali po około 40 gier. W ogóle gdzie znaleźć na to wszystko wolne??

Rok 2019 jeśli chodzi o gry stał dla mnie pod znakiem zmian. Kiedyś dawno temu posiadałem PS1, fajna to była konsola i fajne były gry. Potem trochę podrosłem i zaczęły mnie interesować bardziej realne doznania, a te mogło zapewnić tylko prawdziwe "ralne" życie. Gry poszły w odstawkę na spory kawał czasu. Gdy już się ustatkowałem przypomniałem sobie że kiedyś było coś takiego jak gry. No więc postanowiłem powrócić do dawnego hobby, a z racji na dostępność i swobodę wybór padł na PC. No i tak se grałem w nowsze gry i nadrabiałem starocie. W między czasie przyszedł rok 2013 i zakończyła się siódma generacja konsol a zaczęła ósma. Ale to jeszcze nie był czas. Jako zatwardziały, pecetowy beton, nie widziałem powodów dla kupna któregoś sprzętu. A w ogóle "po co mnie to" oraz "konsole som gupie". Ale latka leciały, pojawiło się kilka fajnych gier na tych sprzętach, pojawiły się dodatkowe usługi (chociaż płatny online był mi gwoździem w dupie) i nowe możliwości. W końcu zrodziła się myśl, że konsole to jednak fajna sprawa. Krótka rozkmina co, jak, z kim i dlaczego. Wybór padł na Xbox One S.

Nie będę się wdawał w szczegóły dlaczego tak a nie inaczej, nie chce mi się. Sprzęt gwoli ścisłości kupiłem pod koniec 2018, ale wiecie, święta, latanie to tu, to tam. Potem sylwester. No i wmówiłem sobie że nowy rok, nowe postanowienia i nowy sprzęt. Przeszedł "kwarantannę", poleżał w szafie pół miesiąca i tak oto uruchomiłem go w pierwszych dniach stycznia 2019. Nowa zabawka zajęła prawie cały "growy" czas, biedny komputerek leżał taki smutny i porzucony...

1) Q.U.B.E. 2  (8/10)

2) Gears of War 4  (8/10)

3) Life is Stange  (7/10)

4) Star Wars Battlefront (2015)  (6/10)

5) Snake Pass  (5/10)

6) Twierdza Legendy  (4/10)

7) Sleeping Dogs Definitive Edition  (8/10)

8) Fallout Shelter  (7/10)

9) Metro 2033 Redux  (9/10)

10) Metro Last Light Redux  (9/10)

11) Tomb Raider Definitive Edition  (7/10)

12) Murdered: Soul Suspect  (8.5/10)

13) Thief  (7.5/10)

14) Inside  (8/10)

 

Statystyki różne

Należy statystyki brać z przymrużeniem oka. Dane zostały zebrane z tych gier, z których to było możliwe. Nie wszędzie była taka sposobność.

 

Ilość ogranych gier: 14

na PC: 2

na Xbox: 12


Pierwsza ograna gra - PC:   Twierdza Legendy

Pierwsza ograna gra - Xbox: Q.U.B.E. 2

Ostatnia ograna gra - PC:    Fallout Shelter

Ostatnia ograna gra - Xbox: Gears of War 4


Liczba pokonanych wrogów*: 39 700

Najwięcej w: Gears of War 4 - 20 663

*Podliczyłem nie tylko wrogów, ale i neutralnych lub przyjaznych npców. Nie tylko zabici, również ogłuszeni, sparaliżowani, zamknięci itp.

PC: 11 601

Xbox: 28 099


Ilość porażek/zgonów*: 1 681

Najwięcej w: Gears of War 4 - 1 359

*Porażki w misjach jak i zgony zsumowane razem

PC: 2

Xbox: 1 679


*Ilość wykonanych zadań/zwycięstw: 598

*Zwycięstwa i zakończone questy zsumowane razem

Najwięcej w: Sleeping Dogs Definitive Edition - 258

PC: 58

Xbox: 540


Ilość "headshootów": 1 898

Najwięcej w: Gears of War 4 - 1 297

PC: 0

Xbox: 1 898


Łączny pokonany dystans (w km): 1 827

Najwięcej w: Sleeping Dogs Definitive Edition - 938

PC: 0

Xbox: 1 827


Liczba znalezionych znajdziek: 1 046

Najwięcej w: Murdered Soul Suspect - 243

PC: 0

Xbox: 1 046


Liczba nie znalezionych znajdziek: 260

Najwięcej w: Snake Pass - 260

PC: nie dotyczy

Xbox: 260

Statystyki osiągnięć

Łącznie zdobytych osiągnięć: 554

Najwięcej w: Gears of War 4 - 115

PC: 41

Xbox: 513


Pierwsze zdobyte osiągnięcie

PC: Twierdza Legendy - "Pojedynek" Nagroda za wygranie "Pojedynku" w trybie dla jednego gracza. (25.01.2019)

Xbox: Q.U.B.E. 2 - "Lost in Space" Survive the Desert Storm. (03.01.2019)


Ostatnie zdobyte osiągnięcie

PC: Fallout Shelter - "Urban Ranger" Completed 30 Quests. (27.12.2019)

Xbox: Gears of War 4 - "Tułacz" Wojna rzuciła Cię na każdą mapę w grze. (29.12.2019)


Stosunek osiągnięć na dzień: 1,5 osiągnięcia na dzień

PC: 0,112 osiągnięcia na dzień

Xbox: 1,4 osiągnięcia na dzień


Stosunek osiągnięć na grę: 39,57 osiągnięć na grę

PC: 20,5 osiągnięć na grę

Xbox: 42,75 osiągnięć na grę


Łącznie zdobyty gamescore: 12 070

Najwięcej w: Gears of War 4  -  1 985

PC: 255

Xbox: 11 815


Stosunek gamescore na dzień: 33,06 gamescore na dzień

PC: 0,69 gamescore na dzień

Xbox: 32,36 gamescore na dzień


Stosunek gamescore na grę: 928,46 gamescore na grę

PC: 255 gamescore na grę

Xbox: 984,58 gamescore na grę


Osiągnięcia z diamencikiem: 272

Najwięcej w: Gears of War 4 - 62

PC: 5

Xbox: 267


Osiągnięcia bez diamenciku: 256

Najwięcej w: Gears of War 4 - 53

PC: 8

Xbox: 248


Ilość calaków: 8

PC: 0

Xbox: 8


Gry bez "calaka": 6

PC: 2

Xbox: 4


Najłatwiejszy calak: Life is Strange

Najtrudniejszy calak: Metro Last Light Redux


Najrzadsze zdobyte osiągnięcie

PC: Twierdza Legendy - "Wielki hodowca smoków" Nagroda za stworzenie 15 smoków w jednej grze (0,8%)

Xbox: Gears of War 4 - "Ku pamięci: Dominic Santiago" Dom nosił zdjęcie Marii, a Ty - Pamiątki po Domie (0,06%)


Najpowszechniejsze zdobyte osiągnięcie

PC: Fallout Shelter - "Mattress Stuffer" Collected 1000 Caps (49,58%)

Xbox: Snake Pass - "Gated Progress" Fixed The First Gate (77,64%)


Najrzadsze z najpowszechniejszych osiągnięć które zdobyłem

PC: Twierdza Legendy - "Nagroda za chciwość" zebrano 15 000 sztuk złota z podatków w trakcie jednej gry (20,6%)

Xbox: Metro 2033 Redux - "Spec od rozbiórek" Wysadzono tunel oraz śluzę przy PRZEKLĘTEJ (27,70%)


 

Rankingi

No i wreszcie, chyba, najważniejsza część tego bloga. Rankingi jaka gra została wyróżniona w jakiej kategorii:

Multiki

Najlepszy multiplayer: Star Wars Battlefront (2015)

Najlepszy co-op: Gears of War 4

Końcówki

Najlepsza ostatnia misja: Sleeping Dogs Definitive Edition

Najlepsza walka z ostatnim bossem: Gears of War 4

Najsłabsza walka z ostatnim bossem: Thief

Najlepsze zakończenie: Q.U.B.E. 2

Najsłabsze zakończenie: Tomb Raider Definitive Edition

Początki

Najlepszy wstępniak (filmik): Metro Last Light Redux

Najlepsza pierwsza misja: Gears of War 4 - Prolog

Orkiestra gra

Najlepsza muzyka (soundtrack): Thief

Najsłabsza muzyka (soundtrack): Snake Pass

Najlepsze udźwiękowienie: Thief

Najlepszy pojedynczy utwór: Metro Redux - Echoes of the Past/Emptiness (ten sam utwór ma dwie nazwy w zależności od części)

Jak z obrazka

Najfajniejsza grafika: Gears of War 4

Najsłabsza grafika: Twierdza Legendy

Różne

Najlepszy system "znajdziek": Sleeping Dogs Definitive Edition

Najlepszy "klimat": Meto Redux

Najlepsza pojedyncza misja: Thief - Rozdział 5: Opuszczeni

Najsłabsza pojedyncza misja: sporo z Twierdza Legendy

Najlepszy singleplayer (nie mylić z fabułą): Murdered: Soul Suspect

Najsłabszy singleplayer (nie mylić z fabułą): Snake Pass

Najlepsza fabuła: Sleeping Dogs Definitive Edition

Najsłabsza fabuła: Gears of War 4

Proszę państwa, najważniejsza część podsumowania, czyli jaka gra w 2019 roku była dla mnie tą "naj". Fanfary:

Najsłabsza/najgorsza gra

Twierdza Legendy - Uwielbiam gry z serii Twierdza, nawet te słabsze. Trzeba też brać poprawkę na to, że tak naprawdę są to strategie indie, a studio gdzie są robione to po prostu większe mieszkanie/biuro. Nie zmienia to jednak faktu, że przymykając oko na różne rzeczy, dalej jest to najsłabszy tytuł ograny w 2019. Graficznie jest ubogo nawet jak na rok wydania. Maksymalne ustawienia nie za wiele pomagają. Ograniczono takie wizualne elementy jak możliwość "zajrzenia" do wnętrza zamku czy wieży.

Trzy minikampanie nie są w jakikolwiek sposób angażujące fabularnie. Wiadomo, to strategia, ale nawet tylko w tym IP udowodniono, że można lepiej. Mamy tu klimat fantasy z trzema frakcjami. Początkowo wydawało mi się to ciekawe,  w końcu mamy dodatkowe urozmaicenie i występuje dzięki temu różnorodność jednostek. Jednak po dłuższej grze okazywało się to całkowicie nijakie, zrobione bez polotu. Nie wiem czy ta stylistyka nie pasuje do założeń serii czy tylko zostało to zrobione w nudny sposób.

Największe rozczarowanie

Snake Pass - Monotonia to słowo które określa grę "Snake Pass" Zacznę może od audio. Początkowo wydaje się że jest dobrze, mamy tropikalne, przyjemne a czasem wesołe klimaty. Jednakże po dłuższej zabawie muzyka "zlała" mi się w jedno i to samo brzmienie. Skończyło się na tym, że kończyłem grać bez muzyki.

Podobnie ma się sprawa z gameplayem. Zabrakło urozmaicenia, tylko wijemy się tym wężem i wijemy. Można było dodać etapy/fragmenty gdzie sterujemy ptaszkiem (koliber?) który towarzyszył nam od początku. Albo pójść w inne gady, a jeśli nie to chociaż w inne węże. Kolejne etapy również niczym nie zaskakują. Mamy tylko inaczej poustawiane "puzzle".

Z plusów mogę wymienić to, że w tych nudnych etapach pojawia się odrobina urozmaicenia w postaci "motywu żywiołów". Jednak całościowo nie jest to nic co robiłoby wielką różnicę. Z kolejnych plusów można wymienić postacie. Naprawdę sympatyczne pyszczki oraz fizykę poruszania się węża.

Najlepsza gra

Metro Redux (dwie części) - Och i ach. Świetny klimat panujący w obu produkcjach. To najważniejsza cecha tych gier. Może nie dokładnie tak samo, ale w zbliżonym stopniu wyobrażałem sobie podziemne życie w metrze. Ciasnota (dla większości) bród, smród (pewnie tak) i ubóstwo. Przyzwoita grafika, choć oczywiście gdzieniegdzie było widać że powstawało to jeszcze w czasach końca poprzedniej generacji (X360).

Model strzelania nie był idealny, ale dało się to ogarnąć. Nie zawsze strzelanie "z biodra" popłacało. Dobrze sprawdzała się możliwość ulepszania broni, dzięki temu mogliśmy zmontować np. snajperkę. Trzeba jednak zaznaczyć, że takie prawdziwe, prawilne snajperki pojawiły się dopiero w LL.

Fabuła była nawet ciekawa (dla mnie LL miał ją słabszą niż 2033), nie było mi tak całkiem obojętnie co się stanie. Mamy nagłe zwroty akcji, miłość, zdrady i wszystko czego potrzeba w takiej przygodzie. Bohaterowie poboczni dają radę.

Gameplay mimo, że to strzelanka, nie nudził. Było skradanie, była cicha eliminacja, walki w stylu rambo i potyczki z potworami. Konstrukcja kolejnych etapów też się sprawdziła, nawet to że większość czasu przebywamy pod ziemią, nie wywołało nudy, a nawet zachęcało do eksploracji. Świetnie w grę zostały wplecione wszystkie dziwy i "nadprzyrodzone" rzeczy, które spotykamy na swojej drodze. Dodatkowo, gdzieniegdzie, pojawiły się możliwości wyboru co i jak zrobić, wpływało na zakończenie. No i świetne etapy na powierzchni!

Podsumowując więc, obie części "Metra" to w ogóle i szczególe, całościowo i wyrywkowo najlepsze gry jakie zagrałem w 2019 roku.

Trzymajta się! wink

Oceń bloga:
19

Komentarze (12)

SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych

cropper