Romans z Sagą

BLOG RECENZJA GRY
887V
Romans z Sagą
Rankin | 02.02.2016, 16:09
Poniżej znajduje się treść dodana przez czytelnika PPE.pl w formie bloga.

Jedną z późniejszych gier RPG wydanych na konsolę Super Famicom / SNES było dzieło Square z 1995 roku zwane Romancing SaGa 3. Mimo, że gra była największą w serii, garść problemów i brak oficjalnego wydania w języku angielskim mocno ograniczyły jej popularność. Czy dziś warto odkopać i ograć ten tytuł?

Co 300 lat świat nawiedza wydarzenie znane jako Zaćmienie Śmierci, które zabija wszelkie nowo narodzone życie - ani ludzie, ani zwierzęta, ani nawet potwory czy rośliny nie są w stanie umknąć jego mocy. Do pewnego czasu - podczas kolejnego zaćmienia jedno dziecko przeżyło. Gdy dorosło, stało się ono znane jako Diabelski Król, otwarło wrota Otchłani, przyzywając czwórkę Władców Otchłani - Arakes, Byunei, Forneus i Aunas. Z ich pomocą Diabelski Król podbił cały świat i rządził nim, aż pewnego dnia przepadł bez śladu, zostawiając władzę Czterem Demonom. Trzysta lat później drugie dziecko przeżyło Zaćmienie Śmierci - znane jako Święty Król, przy pomocy przyjaciół i potężnych artefaktów pokonało ono Władców Otchłani i zamknęło wrota piekieł, przywracając pokój na świecie.

Od tamtych wydarzeń minęło 300 lat. Kilkanaście lat temu miało miejsce kolejne Zaćmienie. Czy znowu jakieś dziecko przeżyło? Czy będzie Diabłem, czy Świętym? Czas pokaże...

 

Tak przedstawia się główny wątek fabularny Romancing SaGa 3, który jednak niemal do samego końca gry ma bardzo niewielki wpływ na fabułę. Jest tak dlatego, że RS3, podobnie jak wiele innych gier SaGa - a wyszło ich dotąd 10: 3 na Gameboyu, 3 na SNES, 2 na Playstation 1 i 2 na Playstation 2 + łudząco podobny The Last Remnant i dość podobny Legend of Mana - jest zbudowany w radykalnie odmiennym stylu od typowych gier Squaresoft i ogólnie japońskich RPG. Przede wszystkim gra praktycznie w stu procentach składa się z mniej lub bardziej pochowanych misji pobocznych, które trzeba wydłubać. Część z nich tworzy krótsze lub dłuższe łańcuchy, jak na przykład historia Muse, misje w Zweig, albo też dłuższa historia powiązana z kradzieżami artefaktów i śmiercią ojca Nory. Po nabiciu odpowiedniej ilości HP (o tym później) będzie udostępniony łańcuch questów, który w końcu doprowadzi do zakończenia gry - i tyle. Misji jest actually całkiem rozsądna ilość i niektóre są całkiem pomysłowe fabularnie, nawet jeśli wiele z nich polega na po prostu dojściu do miejsca X i wybicia wszystkiego co tam się znajduje. Byłoby nawet świetnie, gdyby... Gdyby Square raczyło choć minimalnie popracować nad budowaniem świata. Bo widzicie, RS3 ma całkiem rozbudowany świat z wewnętrznie spójną mitologią i ogromną liczbą ciekawych postaci ze swoimi celami i motywacjami... Ale nic z tego nie jest mówione wprost! Pierwszy z brzegu i całkiem wcześnie napotykany przykład - Sharl, rycerz chroniący Muse. Jedno jego ramię jest sparaliżowane w wyniku odniesionych ran, ale można mu pomóc dając mu artefakt zwany Silver Hand. Jak to jest przedstawione w grze? Otóż tak, że gdy pierwszy raz go spotykamy, ma 5 siły i 3 zręczności (normalne wartości to 12-20), a jeśli da mu się ten Silver Hand, statystyki te skaczą do świetnych wartości 21/19. I tyle - gra w żaden inny sposób nie potwierdza tego faktu, nie ma żadnej scenki ni zdania dialogu, ani przy ubraniu SH, ani w outrze. Innym dobrym przykładem jest stary pirat, Herman, który w konkretnych warunkach zmienia się w inną postać, również bez zdania wyjaśnienia, co i dlaczego ponad to, że na dźwięk słów "ubijemy Forneusa" wciska się na siłę do drużyny (jako legendarny pirat zalazł za skórę Forneusowi, który w odwecie pozbawił go młodości). Na dodatek tu i ówdzie przewijają się bezczelnie wycięte questy, jak kwestia Tatiany Lasajew (postać jest, npce napomykają o queście, ale nie można go sfinalizować), czy brak dostępu do osady Shinon. Na szczęście (?) siła Romancing SaGa 3 leży nie w fabule, a we wciągającym, wielowarstwowym i skomplikowanym gameplayu. Składają się nań przynajmniej cztery główne mechaniki: normalna walka, tryb dowódcy, bitwy armii i gra handlowa i teraz postaram się je przynajmniej nieco przybliżyć.

 

 

System, z którym większość graczy zaznajomi się najdokładniej, jest po prostu walka. Od jednej do pięciu postaci ustawiamy w jednej z dostępnych, a dających różne bonusy i kary formacji, po czym lejemy się z przeciwnikami w trybie turowym. Oprócz podstawowego ataku bronią dostępne są dziesiątki specjalnych a potężnych technik, które trzeba w toku walki odkryć i opanować - system ten zwany jest zazwyczaj sparking, ponieważ podczas wykonywania akcji nad głową postaci "błyska" żarówka i zostaje wykonany nowo poznany atak. Każda postać ma zestaw parametrów wyznaczających jej zdolności fizyczne (Siła, Inteligencja itp.), sprawność posługiwania się danym typem broni (miecze, topory itp.) lub magii, a także health points, tech points, magic points i life points. Sprawności bojowe wpływają na zadawane obrażenia oraz szansę nauczenia się nowych technik. HP, TP i MP są, myślę, łatwe do zrozumienia, natomiast ciekawostką jest LP - jeśli postać w trakcie walki straci całe HP, traci przytomność i jedno LP. Każdy cios trafiający nieprzytomną postać, niezależnie od jego siły, zabiera kolejne LP, a wyczerpanie całej puli powoduje śmierć i trwałe wykluczenie postaci z drużyny. Co warto zaznaczyć, każda klasa broni - a jest dostępnych osiem plus siedem szkół magii - jest unikatowa i wypróbowanie wielu możliwych kombinacji zapewni zabawę na wiele przejść, tym bardziej, że różne postacie różnie sobie radzą z konkretnymi typami broni i praktycznie każda kombinacja postaci i broni w końcu przejdzie grę.

 

W skład drużyny może wejść maksymalnie sześć postaci, ale aktywnie w walce może uczestniczyć tylko pięć. Jeśli z walki wykluczymy wybranego protagonistę, wchodzimy w specjalny tryb zwany potocznie Trybem Dowódcy (Commander Mode). W trybie tym gracz ma ograniczoną kontrolę nad postaciami, ale w zamian za to może nakazywać wykonywanie multitech/multispell, czyli techniki lub zaklęcia wykonywane przez dwie do pięciu postaci. Całkiem fajny pomysł, rozwinięty wiele lat później w The Last Remnant, miał tu jednak dwie poważne wady: po pierwsze, limit obrażeń wszelkich ataków wynosi 9999, co oznacza, że w późniejszej fazie gry nawet najsilniejsze multitechniki będą wymiernie słabsze od zwykłych technik wyciągających wtedy po 3-4k punktów obrażeń, a po drugie pewien myk fabularny wymusza w końcówce gry konkretną niedolevelowaną postać jako szóstego członka drużyny, osłabiając siłę bojową, Co gorsza, finalny boss jest przymusowo walczony w pięć postaci, co w Commander Mode oznaczałoby czteroosobową formację - mniej ataków na turę i prawie brak multitechnik. Wyjątkiem jest Sara, która, w przeciwieństwie do innych protagonistów, może zabrać swój normalny skład do Otchłani i jako taka jest dobrym kandydatem do zabawy z CM.

 

Jeden z protagonistów, Mikhail Ausbach, markiz Loanne, oprócz normalnych questów dostępnych wszystkim innym postaciom posiada swoją własną, cóż, rozgrywkę - zarządzanie swoim hrabstwem. Wśród elementów tej praktycznie całkowicie osobnej gry znajdziemy dyplomację, zarządzanie finansami, najmowanie wojska, opracowywanie nowych broni i pancerzy (normalne postacie też mogą to robić, ale w inny sposób), a także przede wszystkim - spora ilość kampanii wojskowych. Przeprowadzane w ich ramach bitwy armii będą toczyły się w ramach kompletnie osobnego systemu - tysiące żołnierzy po obu stronach, formacje, komendy bojowe, oblężenia i wiele paskudnych niespodzianek. Generalnie mówiąc, tryb ten jest znacznie trudniejszy od normalnej gry, choć nikt nie zmusza gracza do brania w nim udziału - Mikhail może go po prostu zignorować i grać jak każda inna postać (aczkolwiek wtedy nasuwa się pytanie, po co w ogóle został wybrany). Wszystkie inne postacie mogą posmakować trybu bitw armii w ramach konfliktu Stanley-Farce, gdzie można na jedną bitwę objąć dowodzenie siłami jednej ze stron.

Trzecim osobnym systemem zawartym w grze jest powiązana z Thomasem Bent, innym potencjalnym protagonistą, mini(?)gierka handlowa. W jej ramach gracz dostaje pod opiekę firmę/kompanię/konsorcjum, a celem jest zdobycie określonej kwoty funduszy, bądź wykupienie innych, zaznaczonych firm. Działa to w ramach toczących się w czasie rzeczywistych aukcji, w których aktualny kupujący i aktualny właściciel starają się za pomocą posiadanych funduszy przelicytować drugą stronę i ogólnie przechylić szalę na swoją korzyść. Po, zwycięskim bądź nie, zakończeniu licytacji następuje obliczanie przychodów na podstawie posiadanych firm. Pewnym urozmaiceniem jest dorzucanie do stawki wewnętrznych funduszy posiadanych firm kosztem przychodu i potencjalnego utracenia nadużywanej w ten sposób kompanii, oraz tzw. Grupy, to jest dorzucenie funduszy całej, well, grupy firm - wszystkie grupy posiadają z góry określonych członków zebranych według pewnego klucza, np. wyżywienie Loanne, czy firmy operujące w Podol. Żeby nie było za łatwo, grupy są na początku poukrywane i trzeba je poodkrywać metodą prób, błędów i cierpliwości, ale zdecydowanie się to opłaca, gdyż prawidłowe ich wykorzystanie pozwoli często rzucić ogromną kwotą bez oficjalnego uszczuplania portfela. Dostępnych do wykupienia firm jest multum - każde spośród kilkunastu dostępnych w grze miast ma własnego przedstawiciela handlowego, który oferuje pośrednictwo w zakupie do dwudziestu lokalnych biznesów, każdy o profilu pasującym do lokacji. Żeby natomiast nie było zbyt łatwo, poza graczem operuje jeszcze ładne kilka innych kompanii, które również starają się gromadzić bogactwa, kierując się prostym, ale skutecznym SI, działającym na dwóch zasadach - po pierwsze, nabyć więcej biznesów o profilu zbliżonym do posiadanych, a po drugie - starać się odzyskać utracone akcje. Business is war!

 

 

Być może tradycyjnie dla gier SaGa i podobnych (czyli TLR i LoM) w toku gry będzie można zrekrutować ogromną liczbę postaci, mniej lub bardziej fantastycznych. Obok w miarę normalnych ludzi z rozsądnymi motywacjami typu Wood/Ward, łowca z Justrem, eks-złodziej Paul, czy Sharl, magiczny wojownik, trafią się niespodzianki, jak na przykład Bai Mei Ling, stara, ale dziarska - 13 LP - mędrczyni pseudomongolskich ludów, gruby i chudy Robinowie, tajemniczy bohaterowie Yamas, Tatiana Lasajew, mała dziewczynka, która uciekła z domu (o sile większej od wielu dorosłych mężczyzn), czy Poeta, wędrowny, ee, poeta, który wciśnie się do drużyny i będzie stawał czoła demonom i horrorom tylko po to, żeby zdobyć nowy materiał do piosenek. Poza początkową grupą osadników z Shinon + Harid do rekrutacji postaci trzeba będzie spełnić pewne warunki, czy to wykonać questa lub parę, czy zagadać w odpowiednich okolicznościach. Osobną grupą postaci są stwory fantastyczne, każdy z nich jest potężny, ale dla równowagi posiada konkretny minus, a na dodatek poza jedną postacią (Boston) rekrutacja, a nawet napotkanie ich, będzie wymagało sporo roboty. W tej grupie postaci znajdują się tak nietypowe istoty jak człekokształtny krab (Boston właśnie), miniaturowa wróżka z wypakowaną siłą i zręcznością, żywy bałwan (as in dwie kule śnieżne z twarzą z węglików), czy jarl wampirów, Leonid. W ramach urozmaicenia przyjdzie też stoczyć dwie walki z niespodziewanym wsparciem - jedną na pokładzie magicznego inteligentnego (?) turboczołgu, a drugą na grzbiecie smoka - obie są zrealizowane w bardzo fajny sposób!

Undyne i Sharl

Nie ma co ukrywać, że przy całym złożeniu systemu walki tak, aby gracz mógł w miarę łatwo uzyskać przewagę: postacie poza Hermanem są co najmniej silne,a czasem hilariously overpowered, a wśród techów są gwarantowane brutalne techniki ostateczne i trudniejsze do odkrycia przegięte bajery w stylu Tiger Break, Final Letter, czy Draw-slash-return, przy tych wszystkich przewagach RS3 nadal jest diablo trudna. Gra stosuje level scaling, ale w taki sposób, że każda lokacja ma swoją pulę stworów, które można napotkać na określonych poziomach siły postaci (IIRC liczy się liczba stoczonych walk, HP protagonisty i chyba suma jego skilli bojowych) i o ile wiele stworów jest w miarę prosta do ubicia, to regularnie zdarzają się bardzo złośliwe niespodzianki, które przy nieuważnym rozegraniu komend mogą błyskawicznie zakończyć walkę i gracz bardzo szybko nauczy się te paskudztwa rozpoznawać. Na dodatek wesołe niespodzianki typu Asura czy Mys(tic) Dragon są spokojnie twardsze od większości bossów, co przynajmniej daje profit taki, że można na nich farmić techniki. Bossowie dla odmiany nie skalują się wcale, ale i tak z reguły są bardzo ciężcy do ubicia bez poważnego grindu, do tego stopnia, że dla zdrowia gracza wielu z nich nawet nie pojawia się przez osiągnięciem określonego poziomu HP... A nawet z grindem i przygotowaniem niektórzy będą graczem pomiatali - taki Forneus chyba każdemu będzie się śnił po nocach.

 

 

Jedna rzecz na której twórcy nie oszczędzali i nic nie cięli - to oprawa gry. Tła i grafiki lokacji są ładne i szczegółowe, nawet nie ma dwóch takich samych jaskini, bo nawet jeśli ogólny tileset jest ten sam, to każda posiada unikatowe detale i ozdoby, a wiele, jak na przykład zatopiony pałac, kryształowe ruiny, czy domena Arakesa, są po prostu bardzo ładne. Wszyscy wrogowie otrzymali duże, bardzo szczegółowe sprite'y i, mimo ich sporej ilości, twórcy nie poszli na łatwiznę - nawet jeśli zdarza im się wykonanie palette swap, starają się choć trochę zmienić detale, dodać coś, coś innego odjąć. Bossowie zaś to w ogóle genialna robota i nie można znaleźć takiego, na którego można by narzekać. Druga strona medalu, sprite'y postaci, też są niczego sobie. Choć rzadko kiedy przypominają bardziej, niż powierzchownie, oryginalne artworki (lol Amano), to zawsze są kolorowe i różnorodne, ba, choć w sumie pula animacji dla każdej postaci nie jest taka znowu duża, to gra bardzo pomysłowo wykorzystuje każdą dostępną klatkę, dorzucając też całe mnóstwo dodatkowych efektów podczas walki - co silniejsze techniki czy zaklęcia wyglądają po prostu świetnie. Muzyka dorównuje grafice, a może nawet ją przewyższa - komponował ją Kenji Ito i udało mu się stworzyć wiele prześwietnych kompozycji, czasem spokojnych, czasem tajemniczych, innym razem energetycznych. Szczególnie wszystkie motywy bossów, a jest ich nawet kilka (zwykły boss, magical tank battle, abyss lord, true abyss lord, destroyer), są po prostu genialne

.

Oceń bloga:
0

Atuty

  • Złożona i wymagająca
  • Mnóstwo rzeczy do odkrycia i zrobienia
  • Wiele ciekawych pomysłów
  • Ładnie wygląda i brzmi

Wady

  • Okrutny brak wykończenia
  • Enigmatyczność
  • Brak jakiegokolwiek tutoriala czy słowa wyjaśnienia czegokolwiek

Rankin

Ludzi grywających w jRPGi odrzucić mogą niedorobione dialogi i tony niedopowiedzeń, a ludzie preferujący wRPG zazwyczaj skreślają grę za wszechobecną - japońskość. Mimo to można nad nią spędzić wiele przyjemnych godzin - i nie zobaczyć wszystkiego.

8,0

Komentarze (1)

SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych

cropper