2018 the Podsumowanie

BLOG
1164V
2018 the Podsumowanie
Rankin | 12.12.2018, 07:23
Poniżej znajduje się treść dodana przez czytelnika PPE.pl w formie bloga.

Witam witam w drugim corocznym podsumowaniu roku w giereczkach ogranych (choć niekoniecznie wydanych) w przeciągu ostatnich 12 miesięcy!

W tym roku wpis większy, obszerniejszy, i w ogóle jakoś tak bardziej, więc postanowiłem jednak jakoś treść usystematyzować według platform i indywidualnych tytułów. Dodam też, że prawie wszystkie obrazki można otworzyć w pełnej rozdzielczości, ale trzeba to robić ręcznie ze względu na cięcia w edytorze wpisów. A zatem:

PC

Na koniec zeszłego roku udało mi się nieco zupgrade'ować PC, więc oczywiście wykorzystałem nowe moce obliczeniowe do grania w gry sprzed 10, 20, 30 lat, a także różne indiekupsztale.

Oczywiście.

FPSy najróżniejsze
aka hashtag strzelando

Przede wszystkim w tym roku udało mi się w ogromnym stopniu nadgonić naprawdę wieloletnie zaległości na polu starych i starożytnych FPSów. Czasem, jako posiadacz Windows 10, musiałem naprawdę się nagimnastykować i paru tytułów niestety nie zdołałem pokończyć, ale i tak było nadspodziewanie sprawnie - w szczególności tytuły ery wczesnego windowsa nie marudziły aż tak mocno jak się obawiałem. Owszem, czasem coś się sypało (vide Shogo), ale że Redline, ReVolution, czy inny SiN działały to nic tylko się cieszyć. Albo i nie cieszyć w przypadku ReVolution.

Enslaved: Odyssey to the West (2013)
aka Małpi Król Rządzi

Enslaved jest grą akcji 3D, dość bliskim krewniakiem np. Prince of Persia, czyli dużo walki, dużo skakania, garść zagadek do porozwiązywania i tak dalej. O ile sama walka była w najlepszym razie znośna lecz powtarzalna to Enslaved zapamiętałem bardzo pozytywnie ze względu na naprawdę wspaniałe scenerie, oraz fabułę żywcem zdzierającą zainspirowaną legendarną chińską opowieścią, zwaną Wędrówka na Zachód (Wędrówka zainspirowała również naprawdę multum innych rzeczy, chociażby Dragonball). Bardzo dobrze napisane dialogi, ciekawie nakreślone postacie i niespodziewane zwroty akcji - to są IMO główne zalety tej gry i naprawdę warto się z nią zapoznać. Mój prywatny no. 2 w gatunku, zaraz za Piaskami Czasu.

Pawarumi (2018)
aka my też kochamy Ikarugę

Pawarumi to strzelanka przewijana w pionie, zupełnie nowy tytuł autorstwa małego zachodniego studia. Najbardziej interesującą rzeczą w tej grze, obok dość rzadkiej stylizacji na kulturę majów/inków, jest system kolorów, który jest bardzo pomysłowym rozwinięciem idei Ikarugi. W Ikarudze statek miał dwie "polaryzacje" - czarną i białą - i zadawał większe obrażenia wrogom przeciwnej polaryzacji, jednocześnie absorbując pociski tego samego koloru. W Pawarumi statek posiada trzy odmienne bronie, czerwoną, zieloną, oraz niebieską. Każda z nich, w zależności od tego w jaki kolor wroga trafia, może regenerować tarcze statku, ładować super atak, bądź zadawać zwiększone obrażenia. Z początku zdaje się to być dość chaotyczne, ale bardzo szybko udało mi się opanować ogólne zasady. Poziom trudności gry rośnie może aż za szybko jak na mój gust i na późniejszych etapach trochę trudno jest wypatrzeć w porę wrogie pociski, ale poza tym jest to naprawdę, naprawdę solidna, dobrze zaprojektowana i dopracowana gra, przez co naprawdę mi jest szkoda, że gra w zasadzie przeszła bez echa i mało kto o niej mówi. Warto zagrać!


Pierwszy poziom gry.

Alpha Polaris (2015)
aka gamonie na lodzie

Alpha Polaris zgarnąłem chyba na jakiejś przecenie w ramach nieustającej misji znalezienia dobrej przygodówki-horroru. Niestety po bardzo obiecującym rozpoczęciu i wstępnym klimacie sugerującym The Thing Carpentera gra potyka się, wywraca na metaforyczną twarz i w zasadzie już więcej nie podnosi. Wybitnie nieintuicyjne miejsca triggerów, czasem ekstra upierdliwe zagadki (cholerna TRIANGULACJA) i rosnąca gamoniowatość protagonisty zdecydowanie nie przysłużyły się grze. Finałowy ~potwór~ (ponieważ oczywiście iż jest) też zawiódł na całej linii. Szkoda, ale cóż robić. Takie życie. Także ten. Nie grajmy. Zamiast tego można np. coś od Yahtzeego.

Dark Souls III (2016)
aka visions of amazing chest

Tak jest, lata po wszystkich innych ograłem wreszcie Dark Souls III, które zaiste jest Dark Soulsami Dark Soulsów. Swoją postać budowałem na typowe dla mnie (ultra) greatswordy i szło bardzo fajnie. Z początku było co prawda bardzo dziwnie tak, Soulsy z płynnym framerate w okolicy 60, bez wymaganych modów third party, ale szybko się przyzwyczaiłem i po pierwszym małym falstarcie poszło mi jak z płatka, zdołałem samodzielnie zatłuc prawie wszystkich bossów - jedynie na końcu Archdragon Peak musiałem wezwać kogoś do pomocy (wezwany gracz zabił bossa na dwa czy trzy zaklęcia - oh well). Ogólnie DS3 podobało mi się znacznie bardziej od DS1 pod prawie każdym względem (niezupełnie zgadzam się ze zmianami w magii), fajnie się siekało, fajnie się zwiedzało. Rozważałem przez chwilę zakup DLC, ale ostatecznie po prostu zająłem się kolejną grą i mam chyba dość soulsborne'ów na najbliższy czas.

NieR: Automata (2017)
aka 9S to frajer - A2

Mmm tak. Nier Tomato. "what if robots but people" (a może na odwrót?) ale nie od Cage'a. NA nie jest grą idealną, o nie. Jest niewielka i wypchana do granic dobrego smaku paddingiem (obowiązkowy route B to to samo co A ale z czasem minimalnie innymi cutscenkami), system walki w zależności od dobranego sprzętu oscyluje między żmudnym a trywialnym. Ba, niektóre dramatyczne ujawnienia i objawienia prezentowane przez scenarzystów nie zdołały wywrzeć na mnie chyba oczekiwanego wrażenia. Mimo wszystko nadal uważam, że jest to tytuł, w który po prostu należy zagrać i nie wypada go nie znać, gdyż scenariusz, nastrój i ogólny ładunek emocjonalny są takiej klasy, że ze świecą można szukać czegoś pod tym względem lepszego.

Prey (2016)
aka trust nobody, not even yourself

No cóż, Prey 2k16. System Shock 3 w zasadzie pod każdym możliwym względem i ceniłbym tę grę bardzo wysoko za solidnie otwarty świat ("świat") gry, niezmierzoną uwagę poświęconą projektowi map i misji, a także autentycznie wciągającą fabułę, gdyby nie różne drobne błędy, a także jeden wielki, który niefortunnym zbiegiem okoliczności skutecznie zablokował mi grę pod nieomal sam koniec. Mimo to naprawdę polecam i radzę zagrać - na ślepo, bez spoilowania sobie różnych rzeczy, jedynie zapisując grę w nowym slocie na początku każdej misji, na wypadek jakiegoś błędu właśnie.

 

BATTLETECH (2018)
aka zawód na całej linii

Gdybym miał oceniać BATTLETECH po dwóch-trzech godzinach, niezawodnie byłoby to moje GOTY 2018. Niestety oceniam grę po ukończeniu - po wielu dziesiątkach godzin żmudnego grindu trywialnych projektowo i złośliwych mechanicznie losowych misji, z których każda była podobna do każdej innej. Po wielu dziesiątkach godzin zmagania się z w ogóle nieprzemyślanym interfejsem, gdzie kluczowe rzeczy są nieobjaśnione, zbędne rzeczy zajmują miejsce, a podstawowe funkcjonalności zwyczajnie nie istnieją. Po wielu dziesiątkach godzin wadliwych mechanik, działających inaczej niż to reklamuje gra (procenty trafienia pokazywane graczowi są zupełnie i gruntownie fałszywe). Nie o takiego Battletech nic nie robiłem i absolutnie nie mam zamiaru dalej wspierać twórców którzy wypchnęli taki - trochę ładny bo ładny ale nadal - gniot i nie umieli nic w nim poprawić przez te miesiące gdy jeszcze chciało mi się śledzić czy coś patchują.

The Mummy Demastered (2017)
aka niespodzianka

Mummy Demastered jest zupełną niespodzianką - jest to metroidvania od Wayforward (seria Shantae) wyprodukowana na licencji tej ostatniej (chyba?) filmowej Mumii. Wbrew wszystkiemu jednak jest to bardzo dobra gra!  Solidnie przygotowana mapka, bardzo dużo fajnego strzelania i akcji w stylu raczej Contry niż Metroid, trochę różnego, potężnego ekwipunku do wykorzystania i szereg zróżnicowanych lokacji i bossów - ciężko do czegoś się przyczepić. Co prawda miejscami gra robi się za łatwa, no i do najdłuższych raczej nie należy, ale te kilka godzin bawiłem się bardzo dobrze, tym bardziej że oprawa graficzna i muzyczna naprawdę robi dobre wrażenie.

Everspace (2017)
aka ładne ale płytkie

Everspace, hm. Everspace jest kosmiczną strzelanką / space simem ale takim stawiającym bardziej na rozwałkę, niż jakieś tam symulowanie. Główną cechą gry jest to, że jest to (ugh) roguelite z (double ugh) metarozwojem za itemki zbierane w toku gry. Gra niewątpliwie na screenach prezentuje się absolutnie wspaniale i powalająco, co przekonało mnie do zakupu... W praktyce też gra prezentuje się świetnie, ale bardzo szybko okazuje się że realnej treści w grze jest bardzo niewiele, ot te same z dziesięć elementów wciąż miksowanych w nieco innej konfiguracji, a wielu spośród wyzwań przedstawianych w grze bez długiego, wielogrowego (metarozwój brr) grindu zwyczajnie nie da rady pokonać, gdyż nie i kropka - staty w praktyce jednak są znacznie ważniejsze od umiejętności gracza. Ciekawe były patenty typu postacie pamiętające poprzednie podejścia gracza, ale co z tego, gdy bardzo szybko zaczynałem mieć gry zwyczajnie dość. Trochę szkoda i pewnie jeszcze niejeden raz wrócę do gry, ale raczej nie sądzę żebym w tych powrotach wytrzymał dłużej jak parę godzin. A posiadam przecież wersję z DLC! Toż w podstawce dopiero musi być posucha.

Overload (2018)
aka w każdą stronę i na każdy sposób

Overload było tą grą, na którą czekałem zapychając czas za pomocą Everspace. Po zagraniu w demko gdzieś w zeszłym roku niemal natychmiast zrobiłem preorder / early access gry i cierpliwie czekałem aż zostanie wreszcie wypuszczona w finalnej wersji. To demko było tak dobre. Overload jest w zasadzie Descentem. Jest tak bardzo Descentem, że robili go ludzie, którzy robili Descent (w przeciwieństwie do ogłoszonego jakoś później Descent 4). Kilkanaście poziomów pompującej adrenalinę akcji w kosmicznych tunelach, halach i jaskiniach, szereg broni, sporo najróżniejszych przeciwników, solidna oprawa graficzna - Overload ma wszystko to i jeszcze więcej. Jest to absolutnie mój osobisty top 3 gier wydanych w tym roku.

A Hat in Time (2017)
♪ peace and tranquility ♫

A Hat in Time to "cute-as-heck" platformówka 3D o dziewczynce wyszywającej kapelusze! Kapelusze te mają najróżniejsze moce! Na eksplorację czekają gigantyczne światy, w których pochowane są Klepsydry Czasu! Z reguły omijam platformery-zbieracze (np. żadnego 3D mariana jeszcze nie ruszyłem), ale tutaj się jakoś skusiłem i jest bardzo sympatycznie i pozytywnie. Nie ukończyłem jeszcze (patrz moja ogólna niechęć do gatunku), ale raz na jakiś czas odpalam i bez krzywienia się przechodzę następny etap.

Zarya-1: Świt Diabła (2017)
aka WHAT A TWEEST

Zarya-1 jest może najgłupszym zakupem jaki zrobiłem bo jest to po prostu port darmowej gry z komórek (usunięte jest tylko wymuszane oczekiwanie na kolejne etapy gry, co można zrobić też za odpłatą na telefonie). Niemniej nadal utrzymuję, że było naprawdę warto, gdyż jest to kawał naprawdę wciągającej, dobrze napisanej intrygi. Fabuła jest wielowątkowa, gra jest nieliniowa i posiada szereg najróżniejszych zakończeń zależnych od tego, jakie decyzje zostały podjęte w toku gry. Co więcej, w przeciwieństwie do np. Alpha Polaris, Zarya z powodzeniem wprowadza klimat autentycznego horroru, co jest przecież nie takie łatwe do osiągnięcia. Jak dla mnie - bomba.

 

Ciąg dalszy na następnej stronie~

 

Bulletstorm (2011 / 2017)
aka ehhhh może być

Za Bulletstorm zabierałem się od tak bardzo dawna, że gra była na mojej wishliście jeszcze zanim została pierwszy raz zdjęta ze Steama. Przyszła jednak w końcu metaforyczna kryska na teoretycznego matyska i Bulletstorm mogę oficjalnie uznać za ograne. Nawet nie było tak źle, chociaż z drugiej strony szaleć też nie szalałem. Ot bardzo ładna, lecz lekko gimmickowa strzelanka, gdzie gwiery są czasem niezwykle ciekawe i całkiem potężne, ale jednocześnie najgorsza i najnudniejsza z nich jest tą, której nie można wywalić z inwentarza. Z początku całkiem fajnie się robiło kombosy i zbierało punkty, ale szybko miałem ich tyle, że w zasadzie prawie nigdy się nie kończyły. Raz przeszedłem i zdecydowanie starczy - raczej nigdy nie wrócę.

Grimoire: Heroes of the Winged Exemplar (2017)
aka neckbeardom śmierć

Purest incline, baby! Grimoire jest grą z gatunku FPP RPG w jego starożytnej, pierwotnej inkarnacji (M&M, Wizardry), tworzoną w herkulesowym znoju jednego człowieka przez wiele, wiele lat. Tak się składa jednak, że znacznie więcej niż o grze można opowiadać o jej twórcy, Cleve Blakemore, samozwańczym czystej krwi neandertalczyku, który jest zdecydowanie zdrowo w głowę pieprznięty, ale w taki dostarczający igrzysk dla publiki sposób. Pograłbym w Grimoire więcej z czystej zwierzęcej ciekawości, ale odpadłem dość szybko przede wszystkim ze względu na dość niesprawny interfejs, gdzie kursor myszki wykazywał coś, co mogę nazwać tylko "poślizgiem na zakręcie". Nie, serio. Wyglądało to tak:

Mimo wszystko, w szczególności mimo absolutnego braku jakiegokolwiek podręcznika czy chociażby tooltipów, udało mi się wygenerować ekipę ośmiu postaci i wejść do samej gry. Tam trochę połaziłem, po czym zaczęła się losowa walka, która mnie skutecznie pokonała. Jak? Ano tak: gdy rozpoczyna się walka, trzeba każdej jednej postaci wejść do ślamazarnych menusów i wybrać czynność, jaka zostanie podjęta w danej turze. Niewydanie komuś rozkazu oznacza niemożność przejścia do następnej fazy. Część opcji jest również odpalana nie wiadomo jak - np. na jednej postaci miałem rasowe plucie kwasem, ale nie widziałem gdzie w ogóle mógłbym tego dokonać - wszelcy potencjalni kandydaci hurtem blokowali przejście do następnej fazy ze względu na "brak możliwości wykonania". Gdy już rozkazy powydawałem, musiałem patrzeć jak w ślamazarnym tempie następuje wymiana ciosów. Dziesięć minut od początku walki mogłem wreszcie przejść do tury drugiej i zacząć wydawać rozkazy od nowa (nie ma opcji "powtórz"). Przy okazji już w tej pierwszej turze pierwszej walki na początku gry straciłem dwie postacie i mimo skupienia ataków nie zdołałem zabić ani jednego szczura. Na tym na razie zakończyło się moje granie w Grimoire, zdecydowanie najgorszy (aczkolwiek całkiem ładny) oldschoolowy RPG w jaki w życiu grałem, niech się Wizardry 7 cieszy.

Touhou Tenkuushou ~ Hidden Star in Four Seasons (2017)
aka zun kocha trąbki

Jakkolwiek 2hu 16 posiadam nieomal od czasu jego steamowej premiery, pierwotnie odłożyłem grę "aż będzie patch tłumaczeniowy" i wróciłem dopiero względnie niedawno. Touhou jak to Touhou, ktoś inny już bardzo skutecznie wyczerpał temat tej serii. Th16 jest całkiem OK, lokalny gimmick jest taki, że każda postać może wybrać jedną z czterech (+1) "pór roku" wspierających ją różnymi pociskami i różnymi specjalnymi bombami. Ogólnie gra mi się całkiem dobrze, choć nadal wymiękam w okolicy planszy czwartej-piątej (na 6).

Forza Horizon (2016, 2018)
aka rock around the clock

Rok rozpocząłem graniem w Forzę Horizon 3, a zakończę graniem w Forzę Horizon 4. Czwórka podoba mi się w zasadzie równie bardzo co trójka i jest znacznie stabilniejsza, więc nic już mi nie przeszkadza w ściganiu. Jest parę kroków do przodu - znacznie większa mapa, tworzenie własnych tras, różne drobne usprawnienia, różne "fabuły Horizon", jest też niestety parę kroków wstecz (Anglia jest jednak jakoś mniej ciekawie przedstawiona od Australii, brak paru rzeczy które były w 3, w szczególności wyzwań tworzonych przez graczy na zasadzie "przejedź na czas od A do B"). System pór roku daje radę, choć już teraz widać że autorom trochę wyczerpują się pomysły na cotygodniowe wyzwania forzathon. Niemniej nic tak nie relaksuje jak z pół godzinki jazdy w jakimś ulubionym samochodzie i FH4 jest naprawdę warta zagrania.

Nientendo Przełącznik (c) (r)

Switch jak to Switch, regularnie dostaje coś nowego, ale w eshopie robi się taki zalew indiesyfu że coraz trudniej wyłapać wartościowe gry. Niemniej nabyłem parę gier, w tym jedną z dawna-dawna wyczekiwaną.

Zero Gunner 2 (2001 / 2018)
aka zero orientacji w przestrzeni

0G2 jest jedną z wielu dostępnych na switchu gier automatowych. Jest to również kolejna w zestawieniu przewijana pionowo (zazwyczaj - choć ciężko jednoznacznie określić) strzelanka, którą wyróżnia system obrotu statku - za naciśnięciem odpowiedniego guzika sterowany przez gracza helikopter zaczyna obracać się wokół określonego punktu (i nie wraca do pozycji wyjściowej po zwolnieniu przycisku). Autorzy oczywiście wykorzystują ten patent do granic możliwości i wrogie pojazdy nadlatują z każdej strony oraz w każdym momencie. Ogólnie ZG2 jest bardzo ciekawie zaprojektowanym strzeladłem, choć raczej dla fanów gatunku niż dla każualowego gracza.

Hollow Knight (2017 / 2018)
aka ty robaczku

Dark Souls gier o robakach nabyłem zachęcony ciągłą ekscytacją paru discordowych znajomych. Z początku było naprawdę fajnie, dobrze dopracowany ruch postaci, szybkie i satysfakcjonujące walki, ale z czasem jakoś zapał... traciłem, sam nie wiem czemu. Może plansze były za duże? Może szukanie następnego miejsca do zwiedzenia zajmowało mi zbyt wiele czasu? Naprawdę trudno jest mi powiedzieć, ale z czasem robiłem coraz krótsze sesje, aż w końcu pewnego dnia po prostu nie odpaliłem i tak się na razie skończyła moja znajomość z HK.

Resident Evil: Revelations 2 (2015 / 2017)
aka zombjaki szczelando

Zachęcony całkiem solidnym RE:Rev1 na 3DSie po pewnym zwlekaniu zaopatrzyłem się w switchowy port sequela. Ponownie fabuła skakała "wte i wewte" między zupełnie innymi grupami fanów (he) strzelania do zombiaków, choć teraz było znacznie bardziej "creepy" niż w opatrzonym jednak prostawą grafiką Rev1. Poza tym generalnie było całkiem OK, mimo że w paru miejscach byłem ekstremalnie blisko ragequitu za niesamowicie świńskie zagrania, zadania i grupy stworów jakie gra rzucała pod nogi odrobinę zbyt chętnie jak na mój gust. Nie jest to zdecydowanie gra choć w przybliżeniu tak dobra jak Resident Evil 4 czy nawet Revelations 1, ale wygląda nieźle i dobrze się przy niej bawiłem jakiś czas.

Axiom Verge (2015 / 2017 / 2018)
tak jest, znowu

Diablo 3 (2012 / 2018)
aka upoluj se pan demona

Wbrew pozorom, a zgodnie z tym co przeczuwałem, Diablo 3 jest, w przeciwieństwie do wielu innych portów switch, idealną opcją. Takie ot niezobowiązujące, relaksujące i odstresowujące siekanie absolutnych mas potworków, czy to na domowym telewizorze, czy to gdziekolwiek w trybie handheld zostało wykonane... adekwatnie. Najbardziej się - jako człowiek dosłownie wychowany na m+k - obawiałem sterowania na gamepadzie, ale o dziwo jest ono rozwiązane całkiem sensownie. Podobno można wręcz grać co-op na jednym joyconie (jeden gracz lewy, jeden prawy), ale nie miałem jeszcze okazji tego zweryfikować. Poza tym, cóż, diablo jak diablo. Co prawda zdołało mi się już całe trzy razy zawiesić, ale akurat w tej grze nie stanowiło to wielkiego problemu.

R-Type Dimensions EX (1987 / 2009 / 2018)
aka BLAST OFF

Krótko mówiąc: キタ━━━━━━━(゜∀゜)━━━━━━━ッ!!. Nie przesadzę mówiąc, że na switchowe porty R-Type czekałem odkąd tylko przeczytałem pierwsze pogłoski o możliwym ich istnieniu jeszcze rok temu, ale że od razu będzie to porządna, ulepszona wersja Dimensions EX, a nie prosty Arcade Archives, nawet nie śmiałem przypuszczać. W skład RDEX wchodzą R-Type 1 i R-Type 2 (wersja arcade, nie Super), dostępne zarówno w klasycznym trybie, jak i casualowym infinite mode, gdzie życia są nieskończone, śmierć nie cofa do checkpointów, a jednym guzikiem można przyzwać pełny upgrade statku (leaderboards wtedy zapisują ile zgonów poszło na poziom i ile punktów udało się uzbierać). Tak to nawet skłonny byłbym RT2 pomęczyć... Do tego oryginalne proporcje ekranu albo widescreen, a także oryginalna grafika i efekty, albo też nowoczesne 3D i super aranżacje muzyczne, między jednymi i drugimi można nawet przechodzić w dowolnym momencie za jednym naciśnięciem przycisku. "Krótko mówiąc" już było, więc innymi słowy: :weary::ok_hand:

Nomtendo (c) 3DS

W tym roku nie spędzałem już tyle czasu w autobusach i hotelach, więc moje postępy w ogrywaniu 3DS ucierpiały mocno, ale coś tam jeszcze się załapało.

Metroid 2: Samus Returns (2017)
aka qte the game

Metroid: Samus Returns jest sławne głównie jako "ta gra przez którą zniknięto AM2R". Co Metroid to jednak Metroid i w końcu przyszła kolej, abym i ja kupił oraz ograł. Skoro zaś ograłem to wypadałoby powiedzieć parę słów. Przede wszystkim: o ile po pierwszej godzinie-dwóch uważałem inaczej, to po ograniu całości AM2R jest IMO znacznie lepszą grą. Samus Returns stara się pójść swoją drogą, czasem aż za mocno i w stopniowo narastającej tonie gimmicków, opcji, kliknięć i wykorzystań rysika (tfu, tfu, co za idiota uznał że przymusowe bazgranie rysikiem podczas walki z lubiącym szarżować bossem jest dobrym pomysłem?!) ginie sama - rozgrywka. Ponadto główny ficzer, kontra melee, działa tak... niezbyt, niby ogarnięcie timingu na zwykłych wrogów jest proste więc kontrowanie ich jest "tylko" czasochłonne, ale kontrowanie metroidów to już wyższa szkoła jazdy z bardzo wąskim marginesem błędów, zarówno w kwestii timingu, jak i utraconego HP w razie pomyłki - więc oczywiście kontra jest praktycznie niezbędna podczas każdego cholernego jednego większego metroida. W przeciwnym razie można zużyć calutki zapas stu+ rakiet i nie zauważyć efektów. AM2R za to po prostu przeniósł pomysły oryginału na stylistykę (nieco usprawnionego) Super Metroid i wszystko jest gites. Bądźmy jak AM2R.

SMT Deep Strange Journey / Strange Journey Redux (2010 / 2018)
aka mogło być lepiej

Tak się składa, że z wielu powodów mój 3DS jest maszynką do dungeon crawlerów nawet lepszą od peceta. Strange Journey to Prawdziwa Shen Megumin Tensej Game i dungeon crawler z widokiem FPP oraz turową walką. Ogólnie gra jest... znośna, poziom trudności rośnie dopiero gdzieś za połową gry, a największe zarzuty po dziś dzień mam głównie do dołożonych w tym remake kwestii fabularnych, które tworzą taką rakowatą narośl na oryginalnym Strange Journey, dość boleśnie i nieciekawie wypaczającą tematykę oryginału, psując oryginalne zakończenia tylko po to, aby wciskać nową postać, graniczącą z (brr ten termin) mary sue która jest hiper potężna i działa Dobrze i w ogóle już od razu pokonuje postać gracza i wie Więcej (tm) itp. itd. Tak sobie trochę teraz myślę czy nie lepszą inwestycją nie byłoby po prostu zdobycie gdzieś oryginału... Ale cóż, zakup dokonany. Oh well.

7th Dragon III: Code VFD (2016)
aka amino jrpg

Siódmy Smok Trzy to znowu dungeon crawler z turową walką, ale w przeciwieństwie do Strange Journey prezentuje widok z perspektywy trzeciej osoby. Ta gra jest przede wszystkim ekstremalnie... anime. Stylistyka portretów, ogólne rysy fabularne, wszystko to buduje bardzo specyficzny, IMO całkiem fajny, obraz gry. Poza stylistyką gra również jest bardzo fajna, oferując osiem odmiennych klas, z których trzeba będzie złożyć dziewięciopostaciową ekipę (3 drużyny po 3, którymi można rotować do woli), każda klasa posiada już na pierwszy rzut oka dostrzegalne minimum dwie odmienne specjalizacje, które można wedle woli rozwijać i łączyć ładując skillpointy w odpowiednie umiejętności. Składanie potężnych, synergizujących ekip dostarczyło mi sporo zabawy, podobnie jak kombinowanie nad metodami pokonania co wredniejszych bossów, których parę się trafiło. Ogólnie bardzo fajnie i bardzo polecam. Very teb and kiceg.

 

Słowa końcowe

Ogólnie rok 2018 był dla mnie rokiem obfitym, w ramach którego udało mi się poznać szereg bardzo dobrych nowych gier oraz kilka bardzo dobrych starszych gier. Bardzo łatwo zauważyć że w zasadzie z całymi dwoma wyjątkami omijałem szerokim łukiem ogólnie pojęte AAA, ale śmiem twierdzić, że wyszło to na dobre, nie frustrowałem się ładnymi kupami śmieci i w zasadzie szkoda mi tylko, że nie dopadłem więcej komputerowych RPGów - przynajmniej jestem świadom, że Divinity Original Sin 2 istnieje i zamierzam zagrać, tylko... nie teraz. Zresztą deficyt na tym froncie sobie odbiłem ogrywając, jak wspomniałem na samym początku, ze dwie garści najróżniejszych starych FPSów, a to niemal równie dobra rozrywka. Jak akurat nie grałem w soldier of fortune 2. Gdybym zaś miał polecić trzy tytuły wydane w tym roku, to prawdopodobnie byłyby Forza Horizon 4, Overload, oraz R-TYPE DIMENSIONS EX. Z pominiętym ograniczeniem do 2018 miałbym znacznie więcej kłopotu ze wskazaniem top 3, na pewno byłby Overload i NieR, a co trzecie... chyba Marathon 2. Chyba.

Oceń bloga:
31

Komentarze (22)

SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych

cropper