Red Dead Redemption II to nie jest gra dla casuali

BLOG
2832V
Red Dead Redemption II to nie jest gra dla casuali
Ifikrates | 07.01.2019, 09:20
Poniżej znajduje się treść dodana przez czytelnika PPE.pl w formie bloga.

,,Grażyna, gotuj bigos, bo zaraz nie wytrzymie!"

Rozumiem, że GTA Read Dead Redemption 2 nie jest wolne od błędów, więc zarzutów może być sporo, ale niektóre zarzuty są po prostu komiczne.

Ostatnio pewna Bożena* poleciała mi filmik dotyczący najnowszego dzieła Rockstar: ,,Obejrzyj ten filmik, Sebastian opisał wrażenia z gry tak wyczerpująco, że nie jestem w stanie dodać od siebie nic więcej". Dobra, zacząłem oglądać, by dowiedzieć się jak to jest z tym RDR 2, by po chwili usłyszeć, że Seba pograł w grę...kilka godzin. Wiarygodność Bożeny i nadzieja na rzetelność materiału legła w gruzach, ale pomyślałem, że jak już tu jestem, to obejrzę do końca. Dowiedziałem się, że część pierwsza to jedna z jego najlepszych gier w życiu. Dwójka początkowo też go zauroczyła, ale problemy się pojawiły, gdy gra oddała graczowi swobodę. Rozumiecie, bo to przecież problem, gdy graczowi w sandboksie daje się swobodę. Następnie narzekanie na średnio wykonany system strzelania i poruszania się. Ja spędziłem w RDR2 ponad 100h. Do strzelania nie mam żadnych zarzutów (oprócz nieczytelnego celownika), a zarzuty w kierunku sterowania postacią to jakieś nieporozumienie. Czego taki człowiek oczekuje? W którym sandboksie ten aspekt jest wykonany lepiej? Niestety w materiale się o tym nie dowiedziałem. Następnie wysunął zarzut o zbieraniu przedmiotów-spoko, może się nie podobać, że każdy przedmiot trzeb podnosić osobno. Ale z drugiej strony nikt nie każe graczowi szperać wszędzie. To nie jest gra o szperaniu. Naprawdę. Ale największy zarzut pociesznego Seby do westernu to... ,,ciągnące się w nieskończoność podróże konne". Nie wiem czego oczekiwał ,,fan RDR” po dwójce, ale chyba nie trzeba być specjalnie inteligentnym, by domyślić się, że w westernie będziemy jeździć konno sporo czasu? Kolejny ból egzystencjalny wywołał ogrom świata: ,,Światy gry jest zbyt ogromny! Czuję się przytłoczony” jęczał zrezygnowany Seba. Oczywiście Seba nie zdążył odkryć szybkiej podróży, ale zauważył ,,że gdzieś tam taka opcja jest”. Nie wiem ile Seba zdążył przejechać w te kilka godzin, by odkryć, że świat jest za duży i skala gry go przytłacza. Chyba jest podatny na traumy. Poza tym pojawił się problem, że jadąc na misje ktoś może go zastrzelić i jest za trudno. No super, myślę, prawdziwy fan RDRa. Jazda konna-źle, możliwość bycia zastrzelonym-też źle! Seba narzekając podkreśla ultra spokojne podejście do gameplayu, jednocześnie narzeka też, że ktoś go chce zastrzelić, gdy jedzie na misje! A on chce po prostu pograć. To co, strzelanie w westernie to nie ,,granie"? Śmiech na sali.

Jeśli ktoś oczekuje od westernu tylko strzelania, to może wrócić do czasów Pegasusa.

No dobra, przejdźmy teraz do Janusza. Janusz-a jakże by inaczej-także jest wiernym fanem rdra jedynki i produkcja ta jest jednym z najlepszych wrażeń podczas jego growego życia. Ale dwójka to zupełnie inna bajka. Zarzucił następcy, że strzelanie nie jest wyzwaniem, grając jednocześnie na autocelowaniu: ,,Zero powodu do starania się, flankowania przeciwników itd.” narzekał. Powiedziałem mu, że to można zmienić w ustawieniach. On na to, że...nie ma czasu na granie bez autcelowania (sic!). Czyli chce wyzwania od gry, jednocześnie nie mając na nie czasu. Po czym zarzuca, że nie czuł emocji w grze, a w innej (ulubionej) produkcji wylał ,,morze łez", więc z RDR 2 musi być coś nie tak, a Rockstar powinien mu możliwość rozpłakania się zapewnić! WTF?!!!! No bo wiadomo, że kupując western o bandzie gangsterów musi się spodziewać melodramatu. A już szczególnie tego powinien się spodziewać fan jedynki. Bitch, please. Po czym zarzuca, że gra jest za duża, a jedynka taka nie była. Akurat ja mam dobrą pamięć i na jedynkę poświeciłem 70 h grania, w dwójce jest to około 90 h (średnia na ppe to 75h). Czas gry więc nie jest o wiele większy.

 ,,Jestem za wyzwaniem w grze, a nawet przeciw!"

Następnym do podzielania się swoim żalem był Czesiek. Zarzucał potrzebę ciągłego jedzenia bez przerwy #bulima. Nie drogi Cześku, nie trzeba ciągle jeść. Jemy raz na jakiś czas. Zarzut kolejny: ,,gra rzuca na drugi koniec mapy i trzeba później wracać do obozu 30 minut". No fajnie Czesławie, ale przejechanie całej mapy zajmuje około 10 minut. Wiem, bo sprawdzałem. Oj coś ten Czesio lubi kłamać, byle by wyszło na jego. W grze mogą mu ukraść konia. Wiadomo jak taki ,,Janusz” jedzie przez las to widać, że jest dobra okazja do zrobienia frajera w bambuko i łatwego zarobku. A Czesio zostaje bez konia i z bólem pupy. Następnie narzeka, że można zostać zaatakowanym przez jaguara albo niedźwiedzia, albo - co gorsza - przez bandytów. No tragedia, czemu w w tym westernie ktoś kogoś atakuje! Przekażmy sobie znak pokoju! Następnie zarzuca, że... od ciosu siekierą umiera się od razu hahahahah No to już lepszej etykiety casualowi nie trzeba. Wiadomo przecież, że lepiej nawalać się na gołe klaty ze STADEM hipopotamów jak w Assassin's Creed Origins. Ma też pretensje, że za śmierć gra odbiera nam pieniądze. Bo w innych grach Rockstara tego nie było (począwszy od najstarszych części GTA). Finalnie zarzuca, że przed epilogiem tracisz wszystko co zebrałeś. Nie, Czesiu, nie tracisz: np. wszystkie bronie, które zebrałeś, zostają przy tobie. I najgorsze jest to, że ktoś kto nie grał w grę, posłucha takiego Czesława i pomyśli, że to wszystko prawda!

No cóż, to już koniec podróży przez umysły ,,Januszy”. Do następnego!

*Wszystkie postacie są autentyczne, choć imiona zostały zmienione.

Ps. na deser dorodny rodzynek od Maćka. No tak, brak Kałacha na Dzikim Zachodzie  jest ogromnym niedopatrzeniem ze strony Rockstara!

Oceń bloga:
64

Komentarze (165)

SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych

cropper