Rzecz o The Last of Us

BLOG
477V
Rzecz o The Last of Us
soofmu | 23.11.2015, 21:24
Poniżej znajduje się treść dodana przez czytelnika PPE.pl w formie bloga.

Jestem Joel, jeden z wielu zagubionych ludzi pośród roju mutantów krążących wokół nas dzień za dniem od 20-stu lat. 20 pieprzonych lat przepełnionych walką o przetrwanie. Walką o wodę, o najmniejszy kęs jedzenia. To nie życie lecz survival na naprawdę ciężkich warunkach. Śmierć stała się codziennością. Życie stało się tematem tabu. 

Nikt nie snuje wielkich planów na przyszłość, nie marzy o założeniu rodziny, szczęśliwym życiu pełnym przygód, bo choć tych nam nie brakuje to chyba nikt nie chce zastanawiać się, czy jego najbliższym zapierającym dech w piersiach doświadczeniem będzie spotkanie z trzema czy pięcioma krwiożerczymi bestiami, które chcą wgryźć się w miękkie, delikatne i przede wszystkim żywe ciało. Jestem facetem u progu wytrzymałości. Psychicznej i fizycznej. Powoli tracę siłę na to, by zajmować się samym sobą. Jak większość z nas straciłem bliskich, z którymi odeszło wszystko, co było dla mnie wartościowe. Potrzebuję chwili spokoju. Arkadii dla ciała i umysłu. Oh, witaj Ellie...

The Last of Us to trzecioosobowa przygodowa gra akcji, w której wcielamy się w dojrzałego mężczyznę zobowiązanego do dostarczenia przysyłki będącej nastoletnią dziewczynką. To właśnie ten duet prowadzimy przez krajobrazy Ameryki zniszczonej apokalipsą zombie starając się bezpiecznie doprowadzić parę do końca ich przygody. Przygody o jakiej może mi przyjść jedynie marzyć.

Studio Naughty Dog odwaliło kawał dobrej roboty. Znani z fenomenalnie przyjętej trylogii Uncharted oraz serii Crash Bandicoot pokazali się od całkiem innej strony tworząc dzieło brutalne, dojrzałe i jak dla mnie bardzo absorbujące. Wyeksploatowany do granic możliwości temat zombie w The Last of Us jest ukazany smacznie i świeżo. Kolejne scenerie Ameryki zachęcają do ich zwiedzania a poznawani bohaterowie są dobrze napisani, zapadają w pamięć i przede wszystkim wywołują skrajne emocje. Nieraz przyszło mi zastanawiać się kto tak naprawdę jest moim wrogiem w świecie, do którego zostałem przeniesiony. Czy aby na pewno w głównej mierze powinienem obawiać się zombie? Czy może wszechogarniająca świat anarchia i wypływająca na wierzch wpisana w ludzkie geny potrzeba przewodzenia stadem przeobraziła ludzi w o wiele gorsze monstra? Te i inne pytania magnetyzują i skłaniają do szukania odpowiedzi nie pozwalając wrócić do świata rzeczywistego bez dozy ciekawości, co stanie się, gdy pogram jeszcze 15 minut. Jeszcze tylko 15 minut. Świetna, rzadko spotykana przypadłość gier.

Na osobny akapit zasługuje soundtrack skomponowany przez argentyńskiego multiinstrumentalistę Gustavo Santaolalla znanego ze ścieżek dźwiękowych do takich filmów jak Dzienniki motocyklowe, Tajemnica Brokeback Mountain czy Babel (Oscar za dwie ostatnie pozycje). Minimalistyczne, intymne i enigmatyczne kompozycje, niekiedy ograniczone do pojedynczych, ale zdecydowanie nieprzypadkowych dźwięków, nie tyle odzwierciedlają, co współtworzą  klimat zaaranżowany przez kalifornijskich artystów. Gra bez tego soundtracku nie istnieje, zaś w odwrotnym przypadku soundtrack broni się w każdym calu i nie jednokrotnie był przeze mnie odsłuchany przywołując miłe wspomnienia z rozgrywki. Santaolalla to prawdziwy wirtuoz klimatu, któremu daleko do sztampowości i patetyczności hollywoodzkich kolegów po fachu. 

Naughty Dog za sprawą The Last of Us zmieniło mnie jako człowieka. Pokazało czym jest prawdziwe poświęcenie dla osoby, którą naprawdę kochasz. Przeżywałem każdą minutę tej gry czując kolosalnych rozmiarów pustkę po jej ukończeniu. Chciałem więcej i mocniej. Nie zważałem na to, że już dotychczasowa opowieść zrobiła z mojej głowy sieczkę. Wywróciła do góry nogami pogląd na temat historii opowiadanych w grach i pozwoliła by skrywane głęboko uczucia wypłynęły na wierzch.

Chcę więcej takich gier! Dojrzałych, logicznych i dopracowanych w najmniejszych szczegółach. Jeśli kiedykolwiek powstanie kontynuacja po raz pierwszy w życiu zdecyduję się na pre-order, a być może nawet skuszę się na wersję kolekcjonerską, by obok telewizora móc z dumą postawić sylwetkę mężczyzny, który stał się dla mnie wzorem męskości. Pragnę kontynuacji, ale jednocześnie martwię się, że gdy takowa powstanie i chociaż dorówna pierwowzorowi, to może być dla mnie czymś zbyt wielkim do zdzierżenia. Mam ogromną ochotę powrócić do świata The Last of Us, ale boję się, że ciężko będzie mi po raz kolejny stanąć twarzą w twarz z taką dawkę emocji. Jeśli kiedyś uda mi się dorwać tanią edycję next-genową (więcej, lepiej, o tak!) pokuszę się o powrót do apokaliptycznych realiów zombie, ale póki co zadowala mnie jednokrotne uczuciowe wgniecenie w fotel.

Kto nie grał niech koniecznie wpisze na listę must have, kto grał ten wie o czym piszę. Arcydzieło, które w mojej kolekcji gier ciężko będzie zdetronizować.

Oceń bloga:
13

Komentarze (36)

SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych

cropper