KARCZMA - Granie po japońsku bez znajomości języka #3 - Aselia the Eternal.

BLOG
526V
Astarell | 26.08.2014, 12:55
Poniżej znajduje się treść dodana przez czytelnika PPE.pl w formie bloga.
Od tej części mojego bloga postanawiam przedstawiać również gry, które z czasem otrzymały  fanowskie anglojęzyczne łatki, bądź po wielu latach doczekały sie zachodniej premiery, lecz mało kto o nich słyszał. Dzisiaj powiemy sobie o Aselia the Eternal (PC/PS2/PSP), ciekawym miksie noweli, strategii i RPG,  który dopiero po dekadzie doczekał się oficjalnej premiery.

Aselia the Eternal to anglojęzyczna wersja japońskiej gry PC/PS2/PSP* o tytule Eien no Aseria wydana w USA prawie 10 lat po premierze oryginału. Już wcześniej wprawdzie istniała stworzona przez fanów angielska łatka, mamy nawet na stronie odpowiednią recenzję, ale skoro oficjalnie na Zachodzie produkcja pojawiła się całkiem niedawno, uznałem iż warto napisać odpowiedni artykuł. Miniona dekada przewartościowała przecież nasze zainteresowania, więc dzisiaj odbiór gry może być całkiem inny zwłaszcza, że dostaliśmy ją praktycznie w stanie niezmienionym. Czy to dobrze, czy źle o tym poniżej.

 

Kraina fantasy czeka na swojego wybawiciela.

 

Wspomniany tytuł to swoisty miks elementów visual-novel, japońskiego RPG oraz strategii turowej. Oczywiście przeważa pierwsze wymienione, więc scenariusz musi i jest rozbudowany o nieomal książkowej zawartości. Główna oś fabuły kręci się wokół nastolatka Yuuto Takamine. Jeśli chcielibyśmy dać przykład kogoś posiadającego złą karmę to będzie to właśnie on. Mało komu zdarza się dwa razy stracić rodziców w tragicznych wypadkach. Po ostatnim (katastrofa lotnicza) przeżyła tylko jego przybrana siostra Kaori. Jak to w takich historiach bywa, młodzieniec szybko nabywa tzw. "kompleks siostry" i stara się dziewczynkę otoczyć opieką i miłością, niestety często do przesady. Mimo to Kaori jest naprawdę wdzięczna i bardzo stara się odwzajemniać przywiązanie Yuuto, dzięki czemu wiodą wprawdzie trudne i skromne, ale jednak szczęśliwe życie. Z drugiej strony przykro patrzyć jak jego opór przeciwko jakiejkolwiek pomocy niszczy mu zdrowie. By utrzymać rodzinę, po zajęciach szkolnych musi pracować zarobkowo, więc ciągle zmęczony zaniedbuje naukę i przyjaciół, dla których jego sytuacja nie jest żadnym usprawiedliwieniem. Cierpi przy tym na częste bóle głowy i miewa koszmarne sny. W międzyczasie poznaje młodą kapłankę Tokimi, będącą katalizatorem dalszych wydarzeń. Pewnego popołudnia odwiedzając świątynię zaczyna nagle tracić świadomość. Budzi się w świecie nazwanym później Phantasmagorią. Ledwo uciekając z ramion śmierci dowiaduje się, iż stał się własnością królestwa Rakios, dla którego będzie musiał walczyć jako potężny wojownik, jeśli zależy mu na życiu własnym oraz siostry wziętej na zakładnika. Poza tym okazuje się, że posiada do spłacenia pewien dług wobec istoty nazywającej siebie "Desire", a będącej zaklętym mieczem.

 

Animowane starcia - miodne.

 

Phantasmagoria to na pozór sielski, ale tak naprawdę okrutny świat rodem ze średniowiecza, ale znajdziemy tu elementy wysoko rozwiniętej techniki oraz mistyki. Posiada bardzo rozbudowaną mitologię i własne legendy. Zamieszkują go oczywiście ludzie oraz dziewczęca rasa tzw. duszków. Chociaż uważane za gorsze, stanowią kobiecą armię wszystkich istniejących tam państw. Bunt jest czymś nie do pomyślenia, a dla swoich panów pójdą w bój i umrą z pieśnią na ustach (dosłownie i w przenośni). Yuuto i Kaori zyskują podobny status pół-niewolnika aczkolwiek są tzw. Etrangerami** - przybyszami z Hyperii, jak określane jest nasze uniwersum. Według krążących podań potrafią dokonywać cudów, więc są cennym nabytkiem dla tych w czyje ręce wpadną. Uff, jak widać nad fabułą naprawdę pracowali profesjonaliści. Wciąga jak dobra książką. Dużo zwrotów akcji, aczkolwiek bez przesady, przepleciono dla odpoczynku nieco spokojniejszymi momentami. Mimo ciężkiego klimatu, melancholii, rozpaczy i zrezygnowania pojawią się też radośniejsze, sielskie i nawet humorystyczne chwile. Yuuto cały czas próbuje odgrywać rolę mesjasza chcącego uratować siostrę oraz nowo poznane przyjaciółki, chociaż one nie są w stanie zrozumieć jego motywów. Dodatkowo za przeciwnika ma swój miecz realizujący własne cele, chcący zmusić młodzieńca do makabrycznych czynów, oferujący współpracę jedynie na swoich warunkach. Jak się z czasem okaże wejść w posiadanie Kaori chcę ktoś jeszcze... Jeszcze raz gromkie brawa za wspaniałą opowieść inspirowaną wieloma książkami (jeśli ktoś siedzi w fantasy i sci-fi znajdzie wiele nawiązań), innymi grami plus własne pomysły.

 

Tu wszystko wygląda cacy.

 

Przejdźmy teraz do spraw technicznych. Tutaj różowo nie jest. Niestety gra nawet w 2003 roku przywoływała wyglądem raczej połowę lat 90-tych XX wieku, więc co mamy powiedzieć teraz? Grafiki nie poprawiono w żaden sposób. Nie chodzi mi już o to, by tworzyć ją od nowa, ale chociaż podnieść rozdzielczość i wygładzić krawędzie, poprawić jakość menusów, wizualizację walk itd. Przykro mówić, ale gra nadal działa jedynie w archaicznej rozdzielczości 640x480, więc po włączeniu pełnego ekranu na panoramicznym monitorze wizualnie wszystko wygląda dość nieświeżo. Jedynie co poprawiono, to dołożono kompatybilność z Windows 7. Cóż, chwała Bogu chociaż za to. Z drugiej strony oprawa sama w sobie do złych nie należy, ale wygląda tak jakby nad nią pracowały dwa zespoły, z których jeden przykładał się do pracy, ale z powodu kosztów został zastąpiony mniej zdolnym. Dostaliśmy sporo ładnych teł, pejzaży, wystrojów wnętrz, portretów bohaterek w kluczowych momentach fabuły, lecz poprzetykanych, ostrożnie rzecz ujmując, niezbyt udanymi malowidłami, które często nie pasują do opisu zawartego w dialogach. Niestety ich bylejakość wyróżnia się na tle tych udanych. Wizualizacja potyczek jest właściwie czysto umowna (czyli słaba), ale to częsta praktyka w tego typu grach, więc nie skomentuję, aczkolwiek istnieją tytuły gdzie ten element stoi na wysokim poziomie np. Utawarerumono bądź Tears of Tiara. Scenek animowanych brak.

 

Współczynniki i średnio ładna mordka postaci.

 

To co nie udało się grafikom udało się ludziom od udźwiękowienia. Złego słowa nie powiem na zaimplementowane melodie. Są piękne, a przy tym oryginalne, zwłaszcza motyw, gdy Kaori gra na flecie. Wszystkie dźwięki pasują do zaistniałej sytuacji, wzmacniają napięcie kiedy trzeba, innym razem rozluźniają atmosferę. Dubbing także profesjonalny. Właściwie wszystkie dialogi są mówione, a przy tym każda postać (oprócz Yuuto) posiada swój charakterystyczny głos. To nie wszystko, wszystko duszki posługują się swoim specyficznym, miłym dla ucha; sztucznie stworzonym na potrzeby gry; językiem. Narracja prowadzona jest przeważnie z pozycji głównego bohatera, aczkolwiek w niektórych momentach pojawia się trzecio-osobowy narrator. Przy anglojęzycznej wersji skorzystano z pracy tłumaczy - twórców fanowskiej łatki. Odczucia z tłumaczenia są dobre, lecz czuć pewien brak profesjonalizmu. Nie wiem, czym tłumaczyć miłość autorów do tak dużej ilości wielokropków w tekście. Z drugiej strony, pomimo paru wpadek, przekaz jest zrozumiały i pewnie czepiam się na siłę.

 

Oszczędzę wam przykrości i najbrzydszych mordek nie pokażę.

 

Przyszedł czas na omówienie części bitewnej produkcji. Potyczki wynikają z fabuły i stanowią jej integralną częścią, lecz w porównaniu do pokrewnych tytułów są tutaj bardzo ważnym i wymagającym elementem zabawy. Zaczynamy z Yuuto i trzema duszkami, z czasem oczywiście będziemy mieć pod rozkazami całą ich armię, lecz niestety do boju można wystawić jedynie 4 drużyny po 3 wojowniczki w każdej. Główny bohater również walczy i jego śmierć to "Game Over", podobnie jak niektórych duszków. Pozostałe gdy giną, to już nieodwracalnie. W drużynie każdy duszek może objąć jedną z trzech funkcji, co wpływa na jego umiejętności: atakującego, obrońcy (przyjmuje ciosy przeciwników), jednostki wsparcia (leczy, używa magii ofensywnej, niweluje też czary przeciwnika). Przed starciem ich ustawienie można dowolnie zmieniać w razie potrzeby, nawet jeśli wojowniczka preferuje inny typ. Zdarzają się postacie i przeciwnicy pełniący wszystkie funkcje naraz (All-rounder). Podczas walki duszek korzysta jedynie z tej umiejętności, jaka została mu przez nas przydzielona. Danego ataku można użyć określoną ilość razy, by go zregenerować walczący muszą co jakiś czas odpoczywać w miastach i wioskach, gdzie ponadto regenerują punkty życia i otrzymują premię do obrony. Niestety brak automatycznej zmiany skilli nieco irytuje. Nasz teren działań to wielki, podzielony na lokacje, kontynent. Oddziały poruszają się raz na turę o jedną miejscówkę. Gdy napotkają tam wroga rozpoczyna się walka. Wprawdzie komputerowe AI do bystrych nie należy, lecz zwykle posiada liczną, często nieograniczoną armię, a jego wojacy mają wyższy poziom.

 

Co gorsze - kilka obrazków było znośnych - więc autorzy jak chcieli to mogli.

 

Starcie często przypomina grę logiczną, bowiem odpowiednie ustawienie wojowniczek i umiejętności posiada większe znaczenie niż poziom postaci. Z drugiej strony nie zawsze chodzi o to by wybić przeciwnika do nogi. Często cele do zrealizowania to zająć taką czy inną miejscowość, bądź dotrzeć do wyznaczonej lokacji. W takich przypadkach jedna drużyna wykonuje nakazane zadanie, reszta natomiast stara się ją osłaniać na wszystkich możliwych kierunkach ataku. Od czasu do czasu mamy jednak do czynienia ze specjalnymi przeciwnikami jak choćby smokami, których pokonanie wymaga dość sporo zachodu. Na koniec każdej kampanii otrzymujemy podsumowanie naszych wysiłków, a jeśli przeprowadziliśmy ją naprawdę sprawnie dostajemy bonusy w postaci Many i punktów umysłu.

 

Ale najwidoczniej nie chcieli.

 

Inną rzeczą, o którą musimy dbać to szczątkowe wprawdzie, ale jednak zarządzanie. Istnieje jeden główny surowiec - Mana. Ilość, którą otrzymujemy, ma wystarczyć nie na jedną misję, ale na całą grę! Oczywiście czasem otrzymujemy/zdobywamy dodatkowe zapasy, lecz są one zbyt małe, by uzupełniać ubytki. Manę w rafineriach przekształcamy, co turę, w ether i to on właśnie służy do stawiania innych/kolejnych budowli, wykorzystujemy go też podczas treningu duszków. Im więcej rafinerii lub im wyższy ich poziom, tym więcej produkujemy jednostek etheru na turę. Nowe instalacje budujemy w kontrolowanych przez Rakios wioskach. Należą do nich m.in. miejsca treningowe, szpitale, wieże obronne, czy świątynie. Niby niewiele, ale i tak jest się nad czym głowić.

 

 

Scenka kąpielowa.

 

Na sam koniec o elementach RPG. Co ciekawe duszki nie zdobywają doświadczenia, a swój poziom zwiększają trenując w miejscach treningowych. Proces ten trwa jedną turę i zużywa pewną pulę eteru, dodatkowo wymagana jest też obecność odpowiedniego mistrza. W jednym mieście można szkolić tylko jedną wojowniczkę naraz. Nowe umiejętności przydzielane są co kilka poziomów, lecz miejsca są ograniczone, więc ich nauka odbywa się na dalszych etapach gry kosztem już posiadanych. Mimo różnych preferencji dziewczyny posiadają po 3 ataki dla każdej funkcji, jaką przyjdzie im pełnić. Umiejętności opisane są odpowiednimi liczbami wskazującymi ile razy mogą być użyte bez odpoczynku, ile ciosów na turę oraz w jakich warunkach. Inna ważna sprawa. Duszki oraz Yuuto posiadają tzw. punkty umysłu (Mind Points). Ogólnie opisują stan psychiczny danej postaci. To ważny wskaźnik w przypadku kilku bohaterek, bo jeśli chcemy którąś w sobie rozkochać potrzebny jest jego wysoki poziom. Miłość natomiast musi zaiskrzyć między Yuuto a jedną z panien, jeśli chcemy zobaczyć jedno z ośmiu zakończeń. W przeciwnym wypadku, o co nietrudno, gracz obejrzy złe zakończenie. Biorąc pod uwagę, iż rozgrywka trwa bardzo długo, nie będzie to przyjemne doznanie. Szkoda, że oprócz wspomnianych kilku endingów gra nie posiada za wiele, by ponownie przyciągnąć gracza. Możliwość obejrzenia kilku niewidzianych wcześniej scenek to zbyt mała zachęta. Przy okazji tak woli ścisłości amerykańska edycja to wersja ocenzurowana, więc spodziewajcie się najwyżej lekkiej erotyki.

 

 

Niestety takiego widoku nie zobaczycie w amerykańskiej wersji gry.

 

Gdybym oceniał bezpośrednio japońską wersję gry sprzed lat inaczej bym do niej podszedł. Teraz opiniuję wersję amerykańską, po której oczekiwałem, że twórcy, chociaż na odczepnego poprawią nieco stronę wizualną gry, by ją uatrakcyjnić. Na szczęście scenariusz, udźwiękowienie i mechanika to nadal niezaprzeczalne atuty zachęcające przynajmniej do pobieżnego rzutu okiem. Niestety noty wyższej niż 7/10 wystawić nie mogę. Jeśli jednak kochacie dobre opowieści to śmiało uderzajcie w Aselia the Eternal.

 

*W 2012 roku pojawiła się wersja PSP gry pod tytułem Seinarukana. Niestety jak na razie dostępna tylko języku japońskim.

** W języku francuskim po prostu "przybysz". W potocznej mowie także ktoś obcy i gorszy zarazem.

 

Oceń bloga:
15

Komentarze (23)

SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych

cropper