Marsjański Robinson Crusoe

BLOG
351V
SQ | 23.02.2015, 14:14
Poniżej znajduje się treść dodana przez czytelnika PPE.pl w formie bloga.

Robinsonada to termin określający osobę, która jest zdana na własne instynkty samozachowawcze w nowym dla niego środowisku. Liczy się to aby przetrwać i nie poddawać się w chwilach kryzysu. Sentencja pochodzi od najbardziej popularnej w kulturze postaci stworzonej przez Daniela Defoe, Robinson Crusoe. Innym bardzo znanym przykładem, wzorowanym na przygodach rozbitka jest film Roberta Zemeckisa, Cast Away z Tomem Hanksem w głównej roli. Te dwa bardzo znane przypadki są powszechnie stosowane w różnych dziedzinach kultury, w grach wideo, literaturze, kinie itp. Robinsonada to tez osoba samotna poszukująca dla siebie nowych wyzwań- globtroterzy, czy alpiniści oraz ci którzy chcą na tym zarobić, pamiętacie telewizyjne show Survivor?


Wiele wskazuje na to, że nasz umysł nie musi ograniczać się do przykładów rozbitków, którzy wylądowali na wyspie czy na innym, zapomnianym przez Boga miejscu. Czasami fantazja może łamać ten stereotyp i pójść o krok dalej. A nawet wybić się ponad przestrzeń pozaziemską czego dowodem może być niedawna Grawitacja, Cuarona. Andy Weir to z kolei kolejny autor który ten wyświechtany model próbuje złamać umieszczając swojego Robinsona na Marsie. A jego imię to Mark Watney.


Marsjanin to historia o grupie astronautów, którzy zostali wysłani na Marsa w celu jego eksploracji. Jednak pech chciał, że podczas wizytacji na czerwonej planecie rozpoczęła się burza piaskowa i załoga czym prędzej musi się ewakuować. Niestety nie wszyscy trafili do statku. Jedyny który został uznany przez całą ekipę za zmarłego, a w istocie miał wypadek był Mark Watney. Astronauta po wybudzeniu, uświadamia sobie ze został na nieprzyjaznej planecie sam, z ekwipunkiem, który miał starczyć dla sześciu osób na kilka tygodni. W tym momencie rozpoczyna się walka o życie i o jakąkolwiek pomoc, o ile ta w ogóle nadejdzie. 

 

Mimo, że historia jest trywialna do bólu, to wciąga niemal od samego początku. A dzieje się to dzięki ciagłej narastającej narracji. Mark jest inżynierem- biologiem i wie mniej lub więcej jak swój fach wykonywać po to aby przetrwać. Wykorzystuje do tego środki pozostawione przez resztę załogi przez co bohater nie traci nadziei. Czytając ma się wrażenie, że Mark to osoba wyważona i poukładana, nie rozpacza z powodu tego, że ekipa zostawiła go na pastwę losu. Z każdą kolejną solą kombinuje jak przeżyć na czerwonej pustynnej prerri. Andy Weir stworzył w swojej opowieści niesamowicie realną wizję tego jak mogłoby to wyglądać, zachowując przy tym oczywiście zdrowy rozsądek, nie umieszczając żadnych fantazyjnych środków. Autorowi posłużyła wiedza- studiując różne dziedziny nauki oraz nowinki technologiczne znane z NASA.

 

Co stoi za niesamowitym klimatem tej opowieści jest dziennik prowadzony przez Marka w czasie rzeczywistym. Dzięki temu czujemy bliższa więź z bohaterem. Cechą charakterystyczną jest też humor. Dużo dobrego humoru, co brzmi jak absurd. Bo kiedy znalazłbym się w jego skórze nie stroniłbym od żartów. Mark zwyczajnie jest osobą, która oczywiście obawia się o swój los, ale zwyczajnie w świecie po ciężkim dniu włączy sobie na laptopie koleżanki seriale i ponarzeka na jej gust co do muzyki disco. Albo znajduje głębszy sens co do Aquamana i wielorybów, które go słuchają. Przecież to ssaki? 

 

Jest też druga strona medalu. Bo lektura nie opowiada tylko o przygodach Marka, czasami jesteśmy przeniesieni do NASA albo na pokład załogi, która uratowała się z beznadziejnej sytuacji. Jest to zabieg o tyle ważny, że pozwala czytelnikowi dawkować stopniowo emocje, które znajdują się na Marsie. Bohater tej opowieści jest tylko jeden. Andy Weir stworzył swoją pierwszą opowieść co zaowocowało niewiarygodna pełna przygód historia, do której chce się niejednokrotnie wracać.


Podsumowując, robinsonada przeniosła się na Marsa. Z jednej strony dramatyczna historia człowieka, który zostaje uwięziony na Marsie i stara się przeżyć (o ile to w ogóle możliwe), a z drugiej strony to nie pamiętam, kiedy tak dobrze bawiłem się czytając lekturę. Świetnie napisana powieść sci-fi nie tylko dla nerdów- naukowców, to pozycja obowiązkowa dla wszystkich, bez wyjątku. 

 

P.S Ridley Scott kręci film, który prawdopodobnie pojawi się w kinach 27 listopada. Marsjanina Marka Watneya zagra Matt Damon. Już nie mogę się doczekać!

 

 

Marsjanin

 

Autor: Andy Weir

 

Tłumaczenie: Marcin Ring

Tytuł oryginału: The Martian

Wydawnictwo: Akurat

Data wydania: 19 listopada 2014

ISBN: 9788377588178

Liczba stron: 384

Cena z okładki: 39,99 zł

Oceń bloga:
3

Komentarze (7)

SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych

cropper