Recenzja gry - Max Payne

BLOG RECENZJA GRY
2249V
Recenzja gry - Max Payne
Sendo1910 | 21.05.2016, 13:41
Poniżej znajduje się treść dodana przez czytelnika PPE.pl w formie bloga.

Jest wiele gier, które wybiły swoich twórców do miana pierwszoligowych deweloperów - Tomb Raider w przypadku Eidos, Grand Theft Auto studia Rockstar, czy Wormsy, które rozsławiły brytyjskie Team 17. Jednym z takich tytułów jest niewątpliwie Max Payne, którego ojcowie – Remedy Entertainment stworzyli unikalną w skali gatunku grę, wyznaczającą na nowo definicję TPP. Jest brutalna, intensywna i oferuje niepowtarzalne doznania.

Max Payne to mroczna, trzymająca w napięciu historia tytułowego policjanta, która mogłaby zawstydzić nie jeden film. Już sam początek gry ładuje w nas potężnym emocjonalnym pociskiem. Bohater wchodząc do domu, który z pewnością był odskocznią od szarej, przestępczej rzeczywistości Nowego Jorku, widzi pełno śladów walki i słyszy płacz dziecka dobiegający gdzieś z góry. Nie bacząc na cokolwiek, biegnie do źródła odgłosów, jednak jest już za późno... Nieznani oprawcy brutalnie zamordowali jego rodzinę, a koszmar naszego bohatera staje się rzeczywistością i będzie go nękał na każdym kroku. Nawet heroiczne zabicie będących pod wpływem narkotyków przestępców w niczym nie pomaga. Od tego momentu życie Max’a zmienia się bezpowrotnie. Nie bacząc na prawo i niebezpieczeństwo, bierze sprawy w swoje ręce i dokonuje krwawej vendetty, odkrywając stopniowo drugie, głębsze dno bezpośrednio dotkniętej go sprawy.

                  

 Opuszczona stacja metra, będąca zarazem pułapką zastawioną na Max'a. 

W czasie rozgrywki zwiedzimy wiele lokacji największej metropolii USA. Początkowo będą to tunele metra, w których tak naprawdę poznajemy mechanikę gry i uczymy się strzelać Max’em. Znajdziemy się również w typowych nowojorskich czynszówkach, hotelach, porcie, podmiejskiej hucie czy w gotyckim klubie Ragna Rock, w którym będziemy mieli przyjemność spotkać się z Jackiem Lupino - mocno ekscentrycznym członkiem mafii, lubującym się w obrządkach satanistycznych. Gra w wielu elementach zawiera nawiązania do mitologii nordyckiej, co na pewno buduje efekt tajemniczości. W ogóle cały ten tytuł ma specyficzną otoczkę i gęsty, trzymający w napięciu klimat. Nowy Jork wygląda niezwykle ponuro, jakby był doszczętnie pozbawiony życia. Ciągle czuć, że w powietrzu wisi coś niepokojącego. Wszechobecna zbrodnia wydaje się chlebem powszednim, a pozytywne wartości nie istnieją. Widać tym samym, że autorzy wzorowali się na filmach noir, czego efekty możemy chłonąć na każdym kroku.

      

W grze zwiedzimy wiele interesujących lokacji.

Jednym z ważniejszych elementów gry są bronie. Produkcja umożliwia nam korzystanie z pokaźnego arsenału, w którym każdy znajdzie coś dla siebie. Mamy więc pistolety Beretta czy mocniejszy Desert Eagle, strzelbę i obrzyna, pistolet automatyczny Ingram, uderzająco podobny do słynnego Uzi, karabin Colt Commando, granatnik, granaty, koktajle mołotowa... Jest również karabin snajperski, do którego autorzy przygotowali specjalny przerywnik z pędzącym w stronę celu pociskiem. Efekt jest naprawdę świetny. Dla zwiększenia siły rażenia, możemy też chwytać w dłonie dwie bronie. Niestety, tylko w przypadku Beretty i Ingrama.

Do dyspozycji graczy oddano ponadto kij baseballowy, czy tak niekonwencjonalną broń, jak gazrurka, które o dziwo w kilku momentach gry przydają się, np. do rozwalania kłódek, gdy nie mamy nic innego pod ręką. O amunicję do broni palnej nie trzeba się zbytnio przejmować, ponieważ prawie każda zabita postać pozostawia ją po sobie. Jeśli natomiast w jakimś newralgicznym momencie zabraknie nam magazynków z pociskami, można ich poszukać w małych skrzynkach, które da się zniszczyć. W kwestii paska życia mamy środki przeciwbólowe, pełniące role klasycznych apteczek. Najczęściej można je znaleźć na półkach, czy w specjalnych szafkach medycznych. Nie ma ich w grze przesadnie dużo, dlatego warto z rozwagą uzupełniać swój stan zdrowia. Tym bardziej, że łatwo taki środek przeciwbólowy po prostu zmarnować na drobne postrzały.

                

W wielu wypadkach będzie to zbawienny widok.

Remedy Entertainment dało możliwość interakcji z niektórymi elementami otoczenia. W poszczególnych miejscach będziemy mogli przejrzeć ważne dla śledztwa poszlaki, uruchomić przejścia czy nawet przycisnąć guzik w automacie z zimnymi napojami, żeby zobaczyć lądującą na podłodze puszkę z colą. W niektórych pokojach możemy tez znaleźć radia i telewizory, gdzie podawane są informacje o naszej działalności. Zdarzają się też doniesienia pogodowe o niespotykanej dotąd zimie w Nowym Jorku, co w pewien sposób buduje klimat. Tym bardziej ze często przebywamy na zewnątrz, czy to na dachach, czy na ulicach miasta i jesteśmy świadkami tej mroźnej pogody, która jakby nie patrzeć, jest jednym z charakterystycznych elementów tej produkcji. W czasie eksploracji kolejnych miejsc będziemy często słyszeć dźwięki telefonów, które trzeba odbierać w celu dowiedzenia się czegoś ważnego, związanego z osobą Max’a.

Gra jest liniowa i w większości czasu rozgrywka skupia się na parciu do przodu i rozwalaniu kolejnych przestępców. Czasami zdarzają się urozmaicenia, jak sterowanie wielkim portowym dźwigiem, etapy z koszmarów Payne’a czy starcia z ważnymi osobami, które oczywiście są pewnym wyzwaniem. Głównie przez to, że autorzy wzmocnili je względem typowych szumowin, co po części jest zrozumiałe. Chyba najbardziej frustrującymi momentami są etapy z koszmarów bohatera, których doświadczamy, gdy Max jest nieprzytomny przez pobicie lub po zażyciu Valkirii – specjalnego narkotyku wokół którego kręci się fabuła gry. W owych etapach trzeba z reguły chodzić po stróżkach krwii i uważać, żeby nie spaść w czarną otchłań. W tle słychać płacz dziecka, grawitacja pozwala na kilkukrotnie wyższe skoki, a czas płynie w zwolnionym tempie. Na padzie operowanie postacią jest to mocno wymagające, ponieważ jest strasznie ruchliwa i łatwo o błąd, szczególnie u mniej wprawionych graczy.

               

                                   Etapy z koszmarów głównego bohatera są mocno niepokojące. No i wymagają cierpliwości.

Gwoździem programu, dzięki któremu Max Payne zdobył wielka sławę i sympatie milionów graczy na całym świecie, jest Bullet Time. Spowolnienie czasu jest elementem, bez którego tytuł ten nie byłby bardzo dobry, a przynajmniej dobry. Zabieg ze zwalnianiem akcji rozgrywki spisał się wzorcowo. Strzelaniny stały się efektowne, a z punktu widzenia gracza niezwykle efektywne. Bo oto nie musimy kryć się za osłonami i mozolnie eliminować kolejnych wrogów, tylko rzucając się w wybranym kierunku i włączając Bullet Time, z wypiekami na twarzy podziwiać możliwości Max’a. Przeciwnicy zazwyczaj są chętni do bezpośrednich starć, stąd rzadko kiedy musimy wywabiać ich z zaułków. Niezwykła umiejętność bohatera daje nam co prawda ogromną przewagę, ale nie gwarantuje nietykalności. Aby wyjść cało z opresji, trzeba zwalniać czas w odpowiednich miejscach, eliminować najgroźniejszych wrogów i być ruchliwym. Czasami jednak cały nasz trud może pójść na marne, z powodu nieoczekiwanego granatu czy koktajlu mołotowa, co równa się praktycznie ze śmiercią. Stąd przyda się też trochę szczęścia.

Warto też wspomnieć o bardzo oryginalnych przerywnikach w formie komiksu, w których śledzimy walną część fabuły. Stylowe grafiki w połączeniu z bardzo dobrym voice actingiem tworzą udaną całość. Nie brak w nich bluźnierstw, narkotyków czy seksu. Po ograniu tej gry trudno wyobrazić sobie inne rozwiązanie w tej kwestii. Kolejny mocny plus Max’a.

                

Komiksowe wstawi umilają nam czas pomiędzy rozgrywką.

Hit od Remedy Entertainment w paru momentach ma kilka przesadzonych scen, choć bardzo widowiskowych. Największą jednak bolączką, która może dopaść graczy, jest wspomniany wyżej schematyzm idź->zabij. Jest co prawda kilka logicznych fragmentów, gdzie trzeba coś wcisnąć czy wywalić, jednak występują sporadycznie. Zdarzają się też bugi, niestety. Podczas pościgu za pewną ważną szychą, zbyt długo walczyłem z uzbrojonymi przestępcami. Gdy ich wyeliminowałem i poczekałem aż policyjny helikopter sobie odleci, zobaczyłem że mój cel utknął w progu drzwi i stał się nie do zabicia. Na szczęście powtórzenie tego fragmentu podziałało i mogłem dalej kontynuować pościg. Ponadto zdarzają się dziwne, nieoczekiwane zgony naszego bohatera, gdy np. spadniemy na krzywiznę po rozwalonej kładce, ale jeśli już coś takiego ma miejsce, to niezwykle rzadko.

Trzeba też nadmienić o renderowanej twarzy Max’a. Została ona użyczona przez Sama Lake’a z Remedy, który ponadto jest odpowiedzialny za scenariusz gry. Wygląda dziwnie, z jednej strony ma strasznie charakterystyczne rysy, z drugiej jej mimika jest momentami śmieszna. Tym bardziej, gdy nasz bohater płonie robiąc przy tym minę twardego gliniarza.

                

To twarz człowieka, któremu nie chcielibyście zajść za skórę.

W ostatecznym rozrachunku trudno nie pokochać tego tytułu. Jest dojrzały, zawiera wiele oryginalnych rozwiązań i ma klimat, którego ze świecą szukać w innych tego typu grach. Dzięki innowacyjnemu Bullet Time rozgrywka przypomina dobry film akcji, w którym bohater z finezją rozwala kolejne tabuny przestępców, przy okazji rozwiązując swoją sprawę małymi kroczkami. Gra w kilku momentach jest wymagająca, a wręcz frustrująca, ale warto dać jej szansę do końca. Ten mroczny, przestępczy mikro świat w postaci Nowego Jorku jest tego wart. Tak samo jak historia Max’a Payne’a i jego kręta droga do zemsty.

 

Oceń bloga:
0

Atuty

  • Bullet Time
  • wciągająca historia
  • bogaty arsenał broni
  • gęsty klimat
  • komiksowe przerywniki
  • poziom trudności
  • voice acting

Wady

  • drobne niedoróbki
  • śladowe bugi
  • mimo wszystko zbyt mało zróżnicowana rozgrywka
Sendo1910

Łukasz Kędzierski

Jeden z najlepszych TPP w historii, ze świetnym klimatem i rewolucyjnym Bullet Time'em. Absolutny must have do zaliczenia.

9,0

Komentarze (20)

SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych

cropper