Recenzja gry Rayman Legends
Po dwóch latach od premiery Rayman: Origins będącego restartem serii, wydano kontynuację z podtytułem Legends. W kolejnych przygodach Raymana wprowadzono szereg zmian, ale i ułatwień. Czy druga część jest rzeczywiście udana?
Przygodę rozpoczynamy dowiadując się że złe, nikczemne siły zła znowu grasują w Rozdrożach Marzeń, porywając wszystkie Małaki. Naszym celem będzie ich uratowanie podróżując po różnorakich krainach. A jak już o krainach mowa, to w grze mamy dostępnych pięć krain "głównych" (wycofałem się z określenia "fabularnych" gdyż fabuła w tej produkcji jest znikoma), jedną muzyczną (naprawdę hardcorowa, ale nie będę psuć zabawy i zdradzał co dokładnie się w niej znajduje) oraz tzw."Powrót do Origins" (który zawiera jakieś powiedzmy 70% poziomów z poprzedniej odsłony).
Do tego dochodzą także tryb "Kung Futbol" i "Wyzwania" (online). Cieszą także takie rzeczy jak "Stworzenia", które codziennie dostarczają nam odpowiednią ilość Lumów (punktów). Graficznie gra przeszła niemałą ewolucję, bowiem zrezygnowano z rysunkowej, komiksowej oprawy, na rzecz "cieniów i nowoczesnych kolorków".
Całość może nam zabrać naprawdę wiele godzin życia, zwłaszcza jeśli chcemy ukończyć grę w 100%. Poziomy są świetnie zrealizowane i nie potrafią znudzić, chociaż szkoda że gra jest dużo prostsza od jej poprzedniczki. Niemal co chwilę pojawia się jakiś punkt kontrolny, chociaż wynagradzają to inne, dodatkowe poziomy w grze.
Ale muszę przyznać, że oprawa dźwiękowa to majstersztyk. Pod tym względem to mistrzostwo, a mi bardzo przyjemnie słuchało się utworów w grze. W grze możemy kierować chyba nawet 30 postaciami (mówię tak "na oko"), za co duży plus, bo mamy w czym wybierać, ale oczywiście musimy ich stopniowo odblokowywać.
Podsumowując, Rayman Legends to naprawdę rewelacyjna platformówka i niesamowicie grywalna gra. Postanowiłem dać jej 9+, bo tak dawno nie grałem w tak dopracowaną produkcję.