Potrafisz się zmienić?

BLOG O GRZE
404V
Potrafisz się zmienić?
Kurama | 26.12.2019, 02:59
Poniżej znajduje się treść dodana przez czytelnika PPE.pl w formie bloga.

Już od dłuższego czasu chciałem się podzielić tymi przemyśleniami które zawarłem w poniższym tekście a, że rok chyli się ku końcowi powinienem to zrobić zanim straci datę ważności.

  Ile razy mówiliście, że nie potraficie zrozumieć fenomenu pewnych zjawisk czy to sportowych tudzież kulturalnych? Ile razy powtarzaliście, że „to” jest zwyczajnie głupie? No i najważniejsze, ile razy się, co do tego myliliście? Mamy[ludzie] w sobie taką niezrozumiałą potrzebę odrzucania czegoś obcego. Czegoś, czego nie rozumiemy.  A jakby tak, zmienić podejście?

  

 
  Przyznaję, nie jestem ideałem, choć bardzo się staram(no dobra, trochę się staram). W każdym razie wydawać by się mogło, że jako szerokopojęty sportowiec kocham każdy rodzaj rywalizacji lub wysiłku. Otóż – jak się pewnie domyślasz – nie. Jako wyznawca religii zwanej piłką nożną nigdy nie rozumiałem sportów motorowych. Nie dla mnie MotoGP, WRC czy F1. No właśnie F1. Choć swego czasu mój ojciec był wielkim fanem Michaela Schumachera a w każdą niedzielę leciał w naszym domu wyścig, nigdy ale to nigdy nie obejrzałem żadnego do końca. Ba! do dnia dzisiejszego nie mam pełnego wyścigu na koncie choć w tym roku byłem bliżej niż kiedykolwiek.

 

  

  Pewnego grudniowego wieczoru roku 2018 na grupie w popularnym „posłańcu” padł pomysł by pojechać do świątyni F1 na wyścig(niezaznajomionych z tematem podpowiadam, że ten tor to „Monza” pod Mediolanem). Nie namyślając się długo dołączyłem do szczęśliwego grona wariatów którzy nabyli bilety. Po zakupie zdałem sobie jednak sprawę z pochopności tej decyzji. „Przecież ja nawet nie lubię F1” mówiłem. Ale uznałem, że liczy się to, iż jadę z kolegami a wyścig jest sprawą drugorzędną. Moje nastawienie nie zmieniło się nawet w trakcie rzeczonego wyścigu. Ot, jego połowę przespałem pod drzewem. Natomiast już po jego zakończeniu zainteresowały mnie dwie rzeczy. Mianowice historia wyścigu z udziałem Michaela Schumachera z 1994 roku podczas GP Hiszpanii(serdecznie polecam przeczytać) którą usłyszałem podczas kwalifkacji oraz fakt, że tegoroczny wyścig został wygrany przez gówniarza. Tak! No bo jak inaczej nazwać kogoś kto ma 21 lat i dojeżdża przed kolegą z zespołu(czterokrotnym mistrzem świata) i cały wyścig broni sie przed wściekłymi psami z Mercedesa(jednym z nich jest obecny mistrz, Lewis Hamilton)? Nie nazywam Charles’a Leclerca(bo tak ma na imię zwycięzca) gówniarzem ze złośliwości. Tylko raczej z podziwu. Bo podczas gdy ja, 27 letni ignorant, spałem pod drzewem, ten młodzian spełniał swoje marzenie w najbardziej elitarnych wyścigach świata – i tu również polecam jego historię. Ale ale, do brzegu.

 

  Po powrocie ogarnęła mnie jakaś niezwykła potrzeba zgłębienia tego sportu. Zacząłem obserwować kolejne wydarzenia, informacje zwłaszcza te związane z Robertem Kubicą i jego przyszłością. Ale na tym nie poprzestałem. Jako gracz z długoletnim stażem występuje u mnie pewne schorzenie. Czasem po prostu się budzę i czuję, że za wszystkie skarby świata muszę zagrać w jakąś produkcję, aby sobie ulżyć. To uczucie miota mną na tyle, że zawsze szukam najtańszej opcji zakupu, wertuje dziesiątki stron, ale głowa nie jest wtedy moim sprzymierzeńcem. Mózg mówi do mnie „TERAZ! Błagam zagraj, bo wybuchnę” i dzięki kombinacjom wiejskiego listonosza znalazłem informację, że „zieloni” mają w ofercie F1 2018 na XGP. Jakaż ulga wtedy na mnie spłynęła. Nie czekając ani chwili dłużej ściągnąłem produkcję i uruchomiłem tryb kariery, utworzyłem „siebie” i zacząłem jeździć. Jednak po mniej więcej trzecim wyścigu zdałem sobie sprawę, że coś jest nie tak. Jakby immersja nie była wystarczająca. No tak! Granie na padzie nie może dawać szczególnej przyjemności. Trzeba było kupić kierownicę, choć z tyłu głowy odzywał się rozsądek: „Stary przecież ty nawet nie lubisz samochodówek, nie rób tego”. Trzy godziny później kierownica była już przytroczona do stołu. Przez pierwsze kilka dni grało się genialnie, ale coś jednak uwierało. Okazało się, że mój tyłek ma kiepską opinię na temat mojego bolidu (ochrzczonego przez kolegów „taczką ”). Hmmm co by tu zrobić? Ależ oczywiście. Kupuję fotel. Podobno F1 to najdroższy sport motorowy świata i okazuje się, iż nie jest dużo łaskawszy dla fanów tychże wyścigów. I mimo, że ta nowa „pasja” uszczupliła mój portfel jakoś bardzo nie żałuję.

 

  Cieszę się, że zmieniłem podejście do tego sportu, ale też, iż w ogóle odważyłem się na zmianę perspektywy. Zmiana oznacza wyjście ze strefy komfortu i nie zawsze oznacza coś dobrego, ale może czasami warto to zrobić, aby przynajmniej przekonać się, że warto(lub też nie). Co o tym myślicie? Czy doświadczyliście kiedyś zmiany nawet tak małej jak moja?

Oceń bloga:
7

Komentarze (9)

SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych

cropper