Weekendowe Granie #169

BLOG O GRZE
1091V
Weekendowe Granie #169
kalwa | 20.05.2017, 17:57
Poniżej znajduje się treść dodana przez czytelnika PPE.pl w formie bloga.

Kolejny weekend już się rozpoczął, więc czas na kolejne Weekendowe Granie – miejsce, w którym wszyscy możemy się podzielić tym jakie tytuły zaprzątają nasz wolny czas i co mamy na oku!

Od ostatniego czasu nie zmieniło się u mnie zbyt wiele. Wciąż brakuje czasu, ale to przecież nie oznacza, że przestanę np. grać w Bloodborne czy ogólnie jakieś inne gry niż te, które przychodzi mi zrecenzować. Dlatego też w końcu udało mi się zdobyć platynę w Dragon’s Dogma Dark Arisen! Co prawda, zaprzepaściłem okazję do zdobycia jednego trofeum z zakończenia i przez to musiałem grę ukończyć TRZY RAZY, ale stwierdzam, że jednak jestem wystarczająco cierpliwy i uparty. Gra jest naprawdę świetna i co prawda miałem jej już trochę dość, ale nie lubię zostawiać czegoś prawie skończonego. Najwięcej problemu przysporzyło mi trofeum The Hero, polegające na wykonaniu wszystkich zadań pobocznych. I z tego co zauważyłem, podobny problem miała większość graczy. To dlatego, że bardzo łatwo jakieś zadanie nieświadomie zepsuć i zorientować się dopiero wtedy, kiedy jest już za późno. Takim zadaniem u mnie było Thick As Thieves. Za pierwszym przejściem przejmowałem się zadaniami częściowo – na zasadzie, że jak na jakieś trafię to postaram się je wykonać. Przy drugim przejściu okazało się, że bardzo szybko zepsułem wspomniane wyżej zadanie, zabijając ważną maskotkę jednej postaci – nie pojawiła się żadna informacja na ten temat, a po prostu gdy przyszedłem do tej postaci w połowie gry, okazało się że od dawna mnie nienawidzi i nie sposób zapoczątkować zadania. Na szczęście było ono jedynym brakującym i mogłem je zrobić na samym początku trzeciego przejścia - co w samo w sobie też nie było proste. Moja męska postać musiała przebrać się w damskie ciuszki, bo kobieta, która dawała nam zadanie nienawidziła mężczyzn i w ten sposób można ją było oszukać. Miałem zmienić postać na kobiecą przy rozpoczynaniu trzeciej NG+, ale zapomniałem. Po kilkudziesięciu minutach prób w końcu mi się udało i trofeum wpadło. Po tym zostało mi tylko dojście do walki ze smokiem, który na początku gry pozbawia serca naszego bohatera i dokonaniu odpowiedniego wyboru. Nie lubię podobnych trofeów. Na szczęście każde wykonane zadanie zapisywało się w odpowiednim dzienniku i nie musiałem 3 razy przechodzić gry wykonując za każdym razem tych zadań, które wykonałem w poprzednim przejściu – gdyby tak było pewnie na długo odpuściłbym sobie platynę. No ale udało się, grę mogę usunąć z dysku, pudło odłożyć na półkę i tym samym Wam polecić, bo jest naprawdę spoko. Zostawiam ją sobie jednak jeszcze, bo jestem ciekaw dodatkowej lokacji, którą częściowo zwiedziłem.

Ach, zapomniałbym wspomnieć, że pokonałem też najtrudniejszego smoka Ur-Dragon. To w sumie nic nadzwyczajnego, bo pokonywałem go bez połączenia z Siecią co znacznie ułatwiło walkę i z dwoma bardzo silnymi pionkami, ale mimo wszystko walkę rozłożyłem na dwa dni - tak długo trwała! Polegała na stopniowym niszczeniu poszczególnych partii jego ciała - co z czasem sprawiało coraz większy problem, szczególnie jeśli ostatnimi częściami okazały się bardzo ruchliwe skrzydła smoka. Załóżmy, że jedna część walki trwała około 10 minut. Po przeminięciu tego czasu smok odlatywał i zmuszał nas do zdrzemnięcia się w gospodzie, po czym wrócenia się do miejsca walki. Przez to zajęła mi w sumie kilka dobrych godzin rozłożonych na dwa dni. Na szczęście jego HP nie odnawiało się pod moją nieobecność. Swoją drogą, przypomina mi to Final Fantasy XII, w którym też jedna walka tyle trwała - tam jednak było trudniej, bo smok mógł się uleczyć i błyskawicznie uśmiercić wszystkie nasze postacie. Można to było oszukać, ale jeśli popełniliśmy błąd, czekała nas powtórka wszystkiego od nowa.

Oczywiście dalej gram w Bloodborne, ale z uwagi na gry do recenzji ciągle to odkładam. Niemniej, zamierzać zdobyć w tej cudownej grze platynę i póki co jestem na etapie pokonywania dodatkowych przeciwników w dodatkowych lokacjach. Z tego co widzę, został mi tylko jeden z nich, ponoć najtrudniejszy. Pokonałem łatwiutkiego Gwiezdnego Emisariusza i po nim podjąłem próbę pokonania Ebietras, która mimo pomocnika w postaci Tropiciela sterowanego przez SI, pokonała mnie jednym uderzeniem po odebraniu jej 75% HP. Walka nie wydaje się jakoś szczególnie trudna, ale przeciwnik atakuje na bardzo dużym obszarze i jedyne co muszę zrobić to być czujnym i wykonywać uniki w odpowiednim momencie – czyli tak jak zawsze. Z tego co wiem warto używać na Córce Kosmosu mocy pioruna, ale na ten moment nie mam takiej możliwości. Muszę więc cofnąć się do Koszmaru Mensisa, gdzie biegają te wielkie świnie z wieloma oczami, są psy z kruczymi głowami i na odwrót. Jedna taka przechadzka daje mi jakieś 75 000 punktów, więc będę mógł sobie kupić. Poza tym pozostało mi zdobycie Krwawego Klejnotu za co dostanę trofeum i następnie ulepszenie broni do dziesiątego poziomu. Sprawia mi to problem, bo na drodze do tego klejnotu stoją strasznie upierdliwi przeciwnicy z wielkimi mózgami i nie tylko moja postać wpada w szał, ale również ja. Poza tym czeka mnie zdobycie wszystkich narzędzi i broni, ale nie wiem czy uda mi się to zrobić na tym przejściu – zaprzepaściłem jedno z zadań dodatkowych, więc tak czy siak będę musiał zrobić drugie przejście. Jednak jak tylko pokonam Ebrietas postaram się o zdobycie Krwawego Klejnotu i w końcu będę mógł iść do ostatniej walki żeby ostatecznie ukończyć grę. Po tym, już na drugim przejściu oczyszczę Lochy Kielichów i jak mi się wydaje kilka z nich już przeszedłem. Nie jestem jednak pewny, ale wygląda na to, że nie ma więcej poziomów niż 3-4. Jak się uporam z platyną w podstawowej grze, zabiorę się za DLC The Old Hunters, póki będę mieć wprawę. Nie chciałbym chyba powrócić do tej gry po jakimś dłuższym czasie i znów przyzwyczajać się do całej mechaniki.

Miałem okazję ukończyć też świetne Life is Strange na PlayStation 4. To kolejny dowód na to, że gry Telltale Games ssą w tym, z czego słyną. Gry, które zasłynęły z fabuły, możliwości dokonywania „znaczących” wyborów mogą się schować przy tym co dali nam deweloperzy z Dontnod. Life is Strange to nie tylko świetna, angażująca opowieść, ale również doskonale zbalansowany „interaktywny serial”, w który albo się gra albo się go ogląda. Nie ma tu bezsensownych QTE czy nazbyt dużego ograniczenia czasowego podczas wybierania kolejnych odpowiedzi w trakcie prowadzenia dialogów. Nad pasującą nam odpowiedzią możemy się dobrze zastanowić. Gdyby tego było mało, jest jeszcze bardzo fajna mechanika z cofaniem czasu – przykładowo dostanie się do zamkniętego pokoju robiąc zamieszanie i wzbudzając alarm, po to aby po cofnięciu czasu usunąć problem z alarmem, ale być po drugiej stronie drzwi. Szczerze mówiąc nie znam drugiej gry, która oferowałaby coś podobnego. No i są jeszcze postacie. Fakt, że kilka z nich może zostało stworzonych w oparciu o jakieś stereotypy, ale poruszając podobną tematykę nie dało się tego pominąć. Postacie są naprawdę dobrze napisane i wszystkie ich działania przychodzą naturalnie. Jedyne co mi nie zagrało, to motyw głównego złego, od którego uwagę odciągały inne postacie i jego nieskazitelność. To częsty zabieg i w pewnym stopniu przewidywalny. Osobiście traktuję jednak ten wątek jako dodatek do tego co tak naprawdę dzieje się w tej opowieści - czyli tego ile znaczy przyjaźń dla nas samych. W grze jest kilka takich momentów, w których autentycznie miałem problem z wyborem, szczególnie jeśli chodzi o zakończenie gry. Dlatego wspominałem, że wybory przed jakimi stawia nas Telltale nie mają ŻADNEGO znaczenia, nawet jeśli wiążą się one z uśmierceniem jednej albo drugiej postaci. Co z tego, że masz kogoś zabić? Skoro nie nawiązałeś więzi z tą postacią, to taki wybór nie robi na Tobie żadnego wrażenia. Z Life is Strange tego problemu nie było. I nie tyczy się to tylko dwóch głównych postaci, które zarażają nas swoją przyjaźnią, ale również tych które przewijają się w tle. Mają swoje własne charaktery, problemy i spotykamy je w normalnych, codziennych warunkach, przez co nie widzimy ich tylko w trakcie podejmowania skrajnych decyzji – to czyni je jeszcze bardziej autentycznymi. Co jeszcze zrobiło Dontnod? Przyzwyczaiło nas do możliwości cofania czasu i sprawdzania alternatywnych wyborów na bieżąco, po to aby w jednym z najważniejszych momentów zabrać naszej bohaterce tę moc i sprawieniu, że razem z nią zaczynamy panikować. Genialne w swojej prostocie. Jeśli więc jeszcze nie mieliście okazji zagrać to gorąco polecam. To jedna z tych gier, po których nic nie jest takie samo i w sumie ciężko zacząć coś nowego. Stawiam ją w gronie swoich ulubionych gier, choć całkiem się od nich różni. Chodzi przede wszystkim o wpływ jaki wywiera na odbiorcy. Teraz tym bardziej warto zapoznać się z tą grą – albo przynajmniej niedługo przed premierą drugiej części, która właśnie została zapowiedziana! O Life is Strange mógłbym wiele jeszcze napisać, podzielić się z Wami moimi wyborami, ale to zepsułoby zabawę tym co jeszcze nie grali.

FILMY

Ostatnio miałem okazję pójść na przedpremierowy pokaz Strażników Galaktyki vol.2. Niedawno nadrobiłem sobie pierwszą część i zaznaczę tu jednocześnie, że mocno spodobał mi się autoironiczny charakter filmu. Postacie nawet jeśli starają się być poważne, to zawsze wpadnie ktoś kto obróci ich poważną kwestię w żart, a nawet wyśmieje. Szczególnie spodobał mi się Rocket i Drax - ten drugi ze swoim skrzywionym światopoglądem nie ogarnia tak wielu rzeczy. W drugiej części jest bardzo podobnie. To jedna z tych bardzo udanych kontynuacji, choć oczywiście nie idealnych. Przeszkadzała mi jedynie postać ojca jednego z bohaterów i kilka efektów CGI, ale to nic w porównaniu z tym ile radochy daje ten film. Całe show w moim odczuciu zabrali Drax i Rocket – podobnie jak w części pierwszej, ale i mały Groot jest po prostu przeuroczy. Film ogólnie prześwietnie wygląda i totalnie nie rozumiem jakim prawem i w jakim absurdalnym świecie beztalencia z Telltale Games położyli swoje urwane łapska na czymś co ma taki potencjał. Tworzą gry na TELEFONY STACJONARNE NAWET i oczywiście nie da się uniknąć tu niskiej jakości. Mogli chociaż zabłysnąć świetnym humorem, ale cóż. Może w końcu gracze zauważą, że to banda zacofanych deweloperów.

Jestem w połowie drugiego sezonu świetnego Daredevil. W ostatnim WG mocno chwaliłem początek i nie ma co się tutaj dziwić. Pojawił się rozpierdalator wszystkiego, czyli sam Punisher. Niestety, pewne wydarzenia z serialu sprawiły, że postać zeszła na dalszy plan, a na jego miejsce wstąpiła tak źle wykreowana Electra, że aż nie mogę na nią patrzeć. Jasne, aktorka która się w nią wciela jest pewnie seksowna, ale w tym cwaniackim wydaniu jest po prostu nie wytrzymania. Kojarzy mi się z Chloe z Uncharted 2, której też totalnie nie trawiłem. Ogólnie mam nadzieję, że z Electrą coś się stanie i serial znów wróci na właściwy tor, bo obecnie czuję się nawet zniesmaczony. Poza tą jedną kreacją serial jest naprawdę udany, ale jeśli jakaś nieudana postać bardzo często się przewija, to wiadomo że będzie psuć nastrój. Jak tylko się uporam z tym serialem, fajnie byłoby zabrać się za Narcos, ale zobaczymy jak to się potoczy. Ciągnie też do Jessica Jones. No i oczekuję oczywiście serialu Punisher.

Przypomniałem sobie ostatnio film Uprowadzona i przyznam, że zapamiętałem go o wiele lepiej. Główny bohater wciąż brzmi i wypowiada się po mistrzowsku, ale tym razem przeszkadzała mi kreacja jego córki – coś czego nie pamiętałem. Jest ona totalnie odrealniona, podobnie jak jej matka. Samo to w jakich okolicznościach zostaje uprowadzona też wygląda śmiesznie, ale rozumiem że był to jedynie pretekst do rozpoczęcia akcji. Wciąż, można to było zrobić lepiej i po prostu napisać odpowiednio dobry scenariusz. Nie będę się jednak szczególnie czepiać – po prostu obniżyłem ocenę z 9 do 8/10, bo to wciąż świetny film akcji, z one-linerami które się później cytuje.

Na koniec zostawiam film Niezniszczalni. Szczerze mówiąc spodziewałem się czegoś innego, ale nie to jest powodem mojego zawodu. To dobry film akcji, ale jak na swój charakter traktuje siebie zbyt poważnie. Obsadę stanowią najwięksi twardziele ze świata kina akcji i sam pomysł w sobie jest na tyle śmieszny, że film coś takiego nie może być poważne i stonowane. Zdecydowanie zabrakło mi tu jakiegoś jajca, świadomości bycia kiczowatym, ale to może przez moje uwielbienie do Rodrigueza czy Tarantino. Oprócz zbytniej powagi, nie podobała mi się muzyka, która przywodziła mi na myśl jakiegoś wojskowego poszukiwacza przygód, aniżeli coś co ma nieść ze sobą epickość i zniszczenie. Sceny akcji z kolei są bardzo fajne, choreografia walk i tym podobniej. Ale o wiele bardziej spodobał mi się Red, który po prostu zniszczył mnie kilkoma scenami i ogólnie tym jak zabawny był to film.

No i to w sumie tyle na dzisiaj! Czasu mało, WG jest ostatnio dziurawe jak postrzelony garnek, więc nie ma co lać wody bo i tak z niego wyleci! Zostawiam Was z komentarzami i znikam. Czymajcie się, bo będzie częsło!

Oceń bloga:
0

Komentarze (23)

SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych

cropper