Weekendowe granie #54

BLOG O GRZE
908V
Weekendowe granie #54
kalwa | 29.01.2015, 21:23
Poniżej znajduje się treść dodana przez czytelnika PPE.pl w formie bloga.

Weekend to słaba, ale mocna sprawa. Przede wszystkim dlatego, że trwa zbyt krótko. No ale jak już nadejdzie, to porządnie. Jak ROBOT. Kroczy i nic nie stanie na drodze. Tak jest i w tej chwili. Wielkiej, należy dodać. A WG jest miejscem, w którym się zbieram(y) by to świętować. Zaczyna(j)m(y) więc!

Najgorsze w tym wszystkim są te źle zaprogramowane roboty z ludzkimi twarzami. Szczególnie gdy dzielisz z nimi chodnik w zatłoczonym mieście. Lezie to cholerstwo i nie patrzy gdzie. Potrafi jedynie ominąć od czasu do czasu jakąś przeszkodę, jak np. rozkruszonego na chodniku psa. Poza tym jednak nic. Raz miałem taką sytuację. Idę spokojnie, a tu nagle robot. Krzyczę.
- Panie! Co pan?! Patrz pan gdzie idziesz! Przecież tu ludzie chodzą!!
Na to robot:
- JESTEM-TYL-KO KUR-WA ROBO-TEM. WYLU-ZUJ.
To samo powie ci każdy inny w tej samej sytuacji. Aż się chce wziąć i trzasnąć w mordę, ale nie za bardzo się to opłaca, bo pod skórą ma blachę, czy jakiś inny metalistyczny materiał i łapa boli, jak diabli. A i tak nic nie dotrze. Jeno się odwróci i pójdzie dalej. Gdyby nie takie sytuacje, to przechadzki miejskie byłyby o wiele przyjemniejsze. Wziąć tylko w sam środek bombę i pierZaczniemy tak jak zwykle. Standard na pełnej. Czyli to, co ostatnio ukończyłem. Na pierwszy ogień kładziemy cyfrowy egzemplarz [gra]Demon's Souls (PS3)[/gra]. Jest to gra przede wszystkim dziwna, głównie za sprawą nietypowej konstrukcji świata, który przemierzamy inaczej niż w innych grach z raczej nieotwartym światem. W [gra]Demon's Souls (PS3)[/gra] mamy lokację o nazwie The Nexus, która pełni funkcję bazy wypadowej. To tutaj dokonujemy zakupów i decydujemy, który z 5 światów odwiedzimy w następnej kolejności. Jeśli o to chodzi to w zasadzie nie ma tutaj ograniczeń. Poza pierwszymi chwilami przez które zapoznajemy się z mechaniką, możemy pójść do dowolnej krainy. Nie jest to już takie fajne, gdy okazuje się, że poziom trudności nie wzrasta wraz z każdą krainą, którą przejdziemy. Okazuje się również, że ostatnia jest łatwiejsza niż choćby dwie poprzednie (co jest trochę nielogiczne, bo zwykle ta ostatnia jest najtrudniejsza). Kolejna rzecz polega na tym, że gra niejako zmusza nas do częściowego przemierzania danej krainy, bo może się okazać, że kolejny obszar będzie dla nas nie do przejścia. Wtedy zmieniamy krainę i przechodzimy ją również do pewnego momentu. Dzięki temu zawsze trzeba być czujnym, sprawdzać dostępne opcje i co najważniejsze nie ma miejsca na nudę. Niemniej, żeby uporać się z [gra]Demon's Souls (PS3)[/gra], musiałem porzucić swój tok myślenia i wiele z tego, co wiedziałem o grach. Czy jest trudna? Wszyscy mówią, że tak. Jeśli jednak nauczymy się działać według jej odmiennych zasad, to będziemy sobie całkiem nieźle radzić. Co najważniejsze, samo zabijanie nie daje nic poza duszami, za które kupujemy ulepszenia dla bohatera, naprawiamy mu ekwipunek, czy kupujemy nowe czary. Jeśli źle wykorzystamy lub stracimy zdobyte dusze, przepadają na dobre – kolejna rzecz, która bardzo odróżnia ją od reszty tytułów. No, ale dość przynudzania. Co o niej myślę? Dla mnie to gra niemal idealna, mimo iż przez długi czas nie mogłem do niej przywyknąć. Przede wszystkim brakuje większej ilości muzyki, mniejszej ilości przymusowego zdobywania doświadczenia i bardziej dopracowanej detekcji kolizji, przez którą niejednokrotnie straciłem kilkadziesiąt cennych dusz. Jednak ta satysfakcja, która towarzyszyła ukończeniu tej gry, jej mroczny klimat, przepiękny i jednocześnie niebywale ponury design, to elementy dzięki którym [gra]Demon's Souls (PS3)[/gra] oceniam 9/10. W sumie już nie mogę się doczekać, aż dopadnę i zacznę grać w [gra]Dark Souls (PS3)[/gra]. Mam nadzieję, że dostarczy mi równie dużo frajdy. Mimo iż już trochę minęło od ukończenia tej gry, wciąż nie mogę zapomnieć jakie wrażenie wywarła na mnie Tower of Latria ze swymi obrzydliwymi bagnami, robalami o ludzkich twarzach i tym klimatem, który potrafił przyprawić mnie o tzw. gęsią skórkę. Najbardziej jednak spodobała mi się czwarta lokacja o nazwie Shrine of Storms. Latające płaszczki, świetnie wyglądające kościotrupy i ogólna ponurość tej lokacji trafiło w sam środek mojego poczucia smaku. Coś pięknego. A walka z ostatnim bossem, to istna poezja, szczególnie gdy znajdzie się odpowiedni miecz. To kolejna dziwna rzecz: przez większość czasu jesteśmy gnębieni jak marne, kruche psy ale są momenty kiedy stajemy się bogami, a przeciwnicy tarzają się z robakami i gryzą się po jabłkach. Darłem się niesamowicie. Mam nadzieję, że poczujecie kiedyś tę moc. NISZCZATOR. Czekam, na kolejny twór, spod Souls. Gra, Roku. Pozdrawiam.



Kolejną grą, którą ukończyłem okazała się [gra]Batman: Arkham Asylum (PS3)[/gra]. Miałem ochotę na coś krótkiego, coś co pęknie po max 8 godzinach. Niestety, trochę się przeliczyłem i przygoda Batmana szukającego przyjaciół wśród nietoperzy okazała się o wiele dłuższa. Nie było to dobre dla mojego stanu psychicznego, ale ostatecznie grę ukończyłem w jakieś trzy dni, grając niemal non stop. Później jak wyszedłem do sklepu, rzuciłem znienacka batarangiem w kasjerkę gdy biegła po mleko. Złapała się za twarz i biegła dalej, by z hukiem wpaść na lodówkę i roztrzaskać wszystko, co w niej było. Kolejny dowód na to, że otaczają mnie źle zaprogramowane roboty. Były jeszcze inne sytuacje jak żywcem wyjęte z tej gry, ale były raczej żałosne, więc opisywanie ich sobie daruję. Co do samej gry, to bardzo mi się spodobała, ale niestety jej przyjazność dla niedzielnych graczy (wszędobylskie i natrętne podpowiedzi) skutecznie zmniejszyły przyjemność płynącą z grania. Może to dlatego, że poprzednio grałem w twór od From Software. Dobrze, że [gra]Batman: Arkham Asylum (PS3)[/gra] nadrabia naprawdę świetnym klimatem i cudnym designem. Batman wygląda naprawdę super, podobnie jak kilka miejscówek i np. Croc. Bardzo spodobał mi się ten wielki księżyc na niebie, który bardzo mocno upiększał całość. Nie spodobał mi się natomiast system walki, głównie przez to, że jest bardzo zautomatyzowany. Całość polega na naciskaniu kwadratu i w odpowiednim momencie trójkąta. Ewentualnie można sobie uatrakcyjnić walkę poprzez szybkie rzucenie batarangiem. Nic fajnego, wolę jednak sam celować w przeciwników – tutaj były absurdalne sytuacje, w których Batman doskakiwał jakieś dalekiego przeciwnika, podczas gdy za nim, bardzo blisko znajdował się inny. Śmiesznie wyglądały te „doloty”. Szkoda też, że unikanie wzroku przeciwników też nie jest trudniejsze, ale grałem na Normal, pewnie na Hard będzie to wiele trudniejsze. Byłoby lepiej, gdyby nie te wszystkie podpowiedzi i ogólnie niski poziom trudności. W jednej chwili musiałem zmierzyć się z zagadką od Riddlemana (czy jak on się zwie) dotyczącej obrazu. Nie zdążyłem się dobrze rozejrzeć, kiedy ten zaczął mnie zasypywać kolejnymi podpowiedziami, by ostatecznie co 15 sekund powtarzać ostatnią, jakby się zawiesił. Obraz był jednak zawieszony w takim miejscu, że nie sposób było go przeoczyć o ile stoi się w miejscu, gdzie zagadka została zadana. Ja jednak zacząłem go szukać gdzie indziej, bo co to za zagadka o obrazie który wisi obok ciebie? Jak się jednak okazało, gdybym się nie pospieszył z wyruszaniem dalej, znalazłbym go od razu. Po co taka zagadka? Bezsens. Pochwalę natomiast ilość rzeczy do zdobycia i z pewnością w przyszłości postaram się o platynę. Taśmy z wywiadami to kolejny fajny punkt, bardzo przyjemnie słuchało się wyznań tych świrusów. Najbardziej chyba polubiłem Jokera (oczywiście) i Croca. Z momentów w fabule w pamięć najbardziej zapadły mi fragmenty z halucynacjami od Strachu na Wróble – fajnie, że podczas nich zmieniał się charakter rozgrywki, ale wciąż nic pasjonującego. Niestety, do gry rewelacyjnej trochę brakuje. Warto poznać, ale nie jest to must-play. Ciekawe jak spodoba mi się "dwójka". Tę jednak poznam za jakiś czas, na spokojnie.



W minionym tygodniu królował i przez weekend królować będzie jednak [gra]NieR (PS3)[/gra] i zdobywanie platynowego trofeum. Poprzednio zdobyłem już wszystkie trofea związane z fabułą, jak również te które są przyznawane za szybkie zabijanie bossów z części drugiej. Do platyny zabrakło mi 30 zadań pobocznych, 30 maksymalnie ulepszonych broni, złapanie wszystkich ryb, uzbieranie odpowiedniej ilości gotówki, zabawa w ogrodnika oraz przejście gry w 15 godzin. Zacząłem jednak całkiem od nowa, na świeżutkim zapisie i na nowo cieszę się fabułą. Zadania zrobiłem dość szybko. Wszystkich w grze jest podobno 70, więc do platyny wielu z nich robić nie trzeba. Mi się jednak spodobały na tyle mocno, że zamierzam zrobić wszystkie – również dlatego, że w dzienniku prowadzonym przez inteligentnego i cynicznego Weissa, liczony jest procent ukończonych. Na ten moment mam ich 95% i brakuje mi jeszcze dwóch. Zabawa z łowieniem ryb jest już za mną i muszę przyznać, że było lepiej niż się spodziewałem. Spodobało mi się bycie rybakiem, ale niektóre ryby dały mi w kość. Najbardziej Dunkeosteus, którego najtrudniej złowić. Mimo iż wszędzie doradzali żeby na przynętę użyć sardynek, ja szybciej złapałem go z użyciem zwykłej przynęty. Przede wszystkim z uwagi na to, że na sardynki bardzo szybko rzucały się rekiny i marliny. Dobrze, że można je sprzedać za dość pokaźną ilość kasy. Pomoże mi to we wbiciu trofeum za uzbieranie 1mln sztuk złota. Skończyłem również zabawę z ogródkiem. Gdybym chciał zrobić to „oficjalnie”, zajęłoby mi to pewnie z miesiąc. Cała sprawa polega na tym, by wyhodować White Moonflower. Nie wiem nawet jak miałbym na to wpaść. Chodzi o to, że trzeba kupić czerwone i niebieskie nasiona i sadzić je w odpowiedni wzór (raz jedne, raz drugie). Później poczekać dwa dni (rzeczywiste, bo gra sprawdza to na podstawie zegarka w konsoli) i sprawdzić efekty. Jeśli się poszczęściło, to dostaniemy efekt zmieszania ich, czyli np. ziarna różowe. Trzeba to powtórzyć kilka razy aż uzyskamy wszystkie potrzebne kolory. Na koniec tej mieszanki powinniśmy dostać nasiona białego kwiatu. Nie chciałem tak długo czekać, więc zmieniałem czas w konsoli (podróżowałem w czasie, tak). Dzięki czemu zdobyłem to trofeum w około dwie godziny, zamiast w tydzień. Co się zaś tyczy zadań pobocznych, to mimo iż do platyny wystarczy ukończyć zaledwie 40% z nich, to zachęcam do tego, żeby zrobić je wszystkie, bo są bardzo fajnie skonstruowane – o ile kogoś nie rażą zadania typu „pójdź, przynieś, weź kasę i spie***alaj”. Bardzo spodobały mi się zadania poboczne związane ze starszą panią, która obsługiwała latarnię morską. Taka latarnia to istne cudo. Mieszkasz na odludziu w kilkupiętrowej konstrukcji i jedynym Twoim zadaniem jest raz dziennie ją zapalić. Nikt nie łazi, nie marudzi. Żyć nie umierać. A jakby mi zaczęli łazić i marudzić, to bym wszedł na szczyt i bym się darł do nich, że nadchodzi koniec świata i psy im mordy lizały. I bym ze snajperką tam siedział i do nich szczelał. To i tak tylko źle zaprogramowane roboty. Nic by się nie stało. Nieważne. Jedno z zadań w Forest of Myth pozwala na odwiedzenie wyjątkowego miejsca, które znają wszyscy grający w Nier. Dodatkowo, wypełnianie tych zadań pozwoli na odsłuchanie naprawdę fajnie napisanych dialogów, cynicznych uwag Weissa, czy agresywnych odzywek Kaine. Ogólnie bardzo się cieszę, że powróciłem do tego wspaniałego dzieła. Ta opowieść jest wciąż dla mnie tak samo poruszająca i ciekawa, z tą różnicą że znam jej koniec. Teraz dostrzegam więcej szczegółów i przypominam sobie co nieco. Jak tylko dojdę do zakończenia D (obecnie jestem w połowie B), to zabiorę się za czytanie Grimoire Nier. Mam nadzieję, że to będzie tak ciekawe jak twierdzą niektórzy, bo widzę że to spora ilość tekstu. Jeśli jednak utrzyma poziom tych opowiastek z gry, to będę w domu. Szkoda tylko, że po skończeniu tych dwóch zadań pobocznych, czeka mnie okrutny farming związany z ulepszaniem broni. Tak wiele farmingu nie ma nawet w [gra]Farming Simulator (PS3)[/gra]. Tam się tylko kury rozjeżdża traktorem i marchewki.



Czasem również włączam muzykę i zdobywam doświadczenie w trybie wieloosobowym [gra]Enemy Front (PS3)[/gra]. Całość polega na tym, że zbieramy się w kilku ludzi i idziemy na mapę Barykady w trybie Transmisja Radiowa. Żeby wygrać taką rozgrywkę, trzeba jak najdłużej nadawać transmisję, a żeby móc nadawać, trzeba zdobyć odpowiednie punkty. Środkowy i przynajmniej jeden z pobocznych. Jednak w tym przypadku nieważne jest zwycięstwo. Ważne, aby natrzepać jak najwięcej doświadczenia. Jak to robimy? Nie zabijamy się – to najważniejsze. Biegamy w grupkach z jednego punktu do drugiego i zdobywamy je. Jeśli przychodzi jakiś, który chce grać na poważnie (oj, ale mnie to denerwuje!), to go zabijamy i biegamy dalej. Zabawa przednia, naprawdę. Wszystko po to, aby zdobyć trofeum za posiadanie 28 poziomu doświadczenia. Ja mam już 26 i jestem blisko końca. Tak czy siak, zauważyłem że to co robimy jest metaforą życia. Przez całe życie biegamy w kółko z jednego miejsca do drugiego, zawsze ktoś nam towarzyszy (czy chcemy czy nie) i trafiamy na przeszkody (jak ci goście, co zabijają zamiast biegać razem z nami). Wszystkiemu towarzyszy bezsens, ale ogólnie dobrze się bawimy i mamy złudzenie, że do czegoś dążymy.




MUZYKA
Tyle o grach. Filmów nie oglądam, bo mnie oczy pieką zwykle. Z muzyki króluje Eminem ze swoim albumem Encore oraz Katie Melua z bonusową edycją albumu Secret Symphony. Jeśli chodzi o Eminema, to w pełni znamy tylko ten jeden album i z początku nie podchodził mi za bardzo. Chyba dlatego, że wolałem po prostu Eminem Show. Ostatnio słucham go coraz częściej i coraz więcej utworów wpada mi w ucho. Lubię ten album za to mocne brzmienie, ale na gatunku się nie znam i pewnie znaleźlibyście coś mocniejszego. Tak czy siak, łapcie kilka moich propozycji.







Katie Melua spodobała mi się odkąd tylko posłuchałem Moment of Madness – kolejny kawałek, który zaprezentowała mi Ania. Od tamtej pory słucham sobie jej niezwykłych nagrań, które poprawiają mi nastrój. Nigdy nie zapomnę jej koncertu, który był czymś całkowicie odmiennym od tych wszystkich na których byłem. Jedyne podobieństwo to obecność artysty na scenie i publiczności. Główna różnica polega na tym, że to całkiem inny gatunek od jakiegoś rocka czy metalu – a na takich koncertach bywałem najczęściej. Tutaj mamy trochę jazzu, bluesa, symfonii i czegoś jeszcze i dlatego koncert się oglądało, siedząc. Płyta z której pochodzą moje propozycje, to nacisk na symfonię i miałem szczęście akurat być na koncercie promującym ten album. Co więcej, udało się zdobyć autograf, który dumnie widnieje na przedzie okładki. Naprawdę magiczna płyta. Słuchajcie, co ja będę się tu rozpisywał. To i tak już zbyt długie.







Tyle ode mnie. Pamiętajcie, że roboty są wśród nas i komentują nawet tutaj, na PS Site. A to dlatego, że „w Internecie nikt nie wie że jesteś robotem”. Chciałbym ich wszystkich zablokować, ale niestety nie mam takiej mocy. Wy natomiast piszcie co tam planujecie w weekend, opowiadajcie o swoich nieprzyjemnych spotkaniach z robotami i takie tam. Czas na spam. I sondę. Nie można zapominać o sondzie. Pozdrawiam. Pozdrawiam serdecznie wszystkich.

Oceń bloga:
0

O matko bosko, co się stanęło?!

Sam jesteś źle zaprogramowanym robotem!
69%
♫Od karierowera do zeraaaa♫ Tyryry♫
69%
Szny-sznie♫ szuburbiro♫ olalala♫
69%
♫Chciałem iść po mleko!♫ Ale do sklepu!♫ Mam za daleko!♫
69%
Yo madafaka, szynka blada, czekolada!
69%
Przyszł Niszczator i wszystko rozp***olił.
69%
Pokaż wyniki Głosów: 69

Komentarze (27)

SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych

cropper