Weekendowe granie #52

BLOG
1259V
Weekendowe granie #52
kalwa | 16.01.2015, 20:53
Poniżej znajduje się treść dodana przez czytelnika PPE.pl w formie bloga.

Dobra, mamy weekend. Pady roztrzaskane, trzeszczące, konsole ledwie zipią, trofea wpadają jak kamienie do studni. Jeśli nie, to znaczy, że tydzień był słaby. Miejmy nadzieję, że przez weekend wszystko wróci do normy i znów przestaniemy być zwykłymi casualami, którzy chodzą do pracy, szkoły czy inaczej marnują życie i cenny czas. Weekendowe granie czas zacząć.

Dobra, najtrudniejsze mamy za sobą. Możemy więc sprawnie i bez większego zamieszania przejść do ostatnio ukończonych pozycji. U mnie trochę się tego nazbierało, ale cóż, wrażeniami podzielić się trzeba. W przeciwnym razie będę musiał wyjść z tramwajem na spacer. Jeśli dobrze pamiętam, to pierwszą porządną grą, o której jeszcze nie pisałem (w sensie że po skończeniu), była [gra]Yakuza 3 (PS3)[/gra]. W sumie przeszedłem ją chyba w poprzednim tygodniu, ale coś mnie zawsze odciągało od napisania czegoś więcej. Ogólnie rzecz biorąc to naprawdę świetna gra, powiedziałbym nawet, że genialna. Jeśli miałbym wymienić jakieś wady, to zdecydowanie byłyby to sztywne animacje postaci, brak większej ilości muzyki oraz nieco dokuczliwy aliasing. Nie są to jednak wady, za które jakoś znacząco obniżyłbym ocenę. Wiadomo, grafika nie ma znaczenia. Jeden z najmocniejszych punktów tej gry, to naprawdę genialna fabuła. Poruszająca, wciągająca i opowiedziana tak, że przez większość czasu trzeba uważnie obserwować to, co się dzieje. Dużo zwrotów akcji, postaci i wszelakich mniejszych wątków tworzących sporą całość. Pewnie wiele mi umknęło i z pewnością jeszcze wrócę do przygód Kazumy. Ciekawi mnie jak bym odebrał „trójkę” gdybym miał już za sobą dwie pierwsze części. Te jeszcze nadrobię, mam nadzieję że stosunkowo niedługo. Co do samego systemu gry. Mówiono mi, że [gra]Yakuza 3 (PS3)[/gra] ma sporo elementów znanych z gatunku jRPG. Jest to prawda jeśli zwrócić uwagę na ogólną konstrukcję świata i to w jaki sposób go przemierzamy. Mamy bazę wypadową, w każdym mieście inną, w której do przodu posuwamy najważniejsze wątki. Z kryjówki (czy jak to nazwać) możemy wyjść na miasto, gdzie dzieją się mniej lub bardziej ważne fabularnie rzeczy i sobie pobiegać. Tu kolejny element zaczerpnięty ze wspomnianego wcześniej gatunku. Chodzi o to, że podczas przemierzania miasta, atakują nas członkowie gangów, rzezimieszki i jakieś inne brudasy. Po krótkiej gadce przechodzimy do walki i rozwalamy bandytów w jakieś kilka minut. To taki odpowiednik tych losowych spotkań z pierwszego lepszego jRPG, z tą różnicą że nie następują one tak często i nie mamy drużyny, czy walki podzielonej na kolejki. Po wygranej zdobywamy oczywiście doświadczenie, które możemy wykorzystać na dopakowanie Kazumy. Fajna sprawa, tym bardziej później kiedy jesteśmy silniejsi. Walki nie są jakieś natrętne, nigdy nie poczułem frustracji, że zatrzymuje mnie kolejny typek, a w jRPG zdarzało mi się to często. Podoba mi się to, że [gra]Yakuza 3 (PS3)[/gra] jest tak skonstruowana. Dzięki temu gra starczy na długo, tym bardziej jeśli chce się wszystko zdobyć – a tego jest przeogromna ilość. Zdobyłem i widziałem może 20% całości. W sumie mam ochotę na kolejne podejście, tym razem na Hard (btw, spodziewałem się że po Normal odblokuje mi się Extra Hard, ale jednak się tak nie stało), no ale czekają inne gry i giereczki, dlatego nie mogę. Mama dałaby mi karę na komputer. Ogólnie miały mi spuchnąć jajka, ale jeszcze chyba nie ten czas. Leżą sobie w lodówce i jak skorupka nienaruszona była, tak jest dalej.



Teraz coś nieco mniejszego i mniej ważnego. Może nie mniej ważnego dla branży, ale dla mnie jak najbardziej. Nie potrafię chyba traktować tych gier wystarczająco poważnie. Poza tym, mam co do nich chyba zbyt duże wymagania. No tak, ale co mnie powinno obchodzić czy to mała czy duża gra. Ma być odpowiednio długa i dobra. [gra]rain (PS3)[/gra] jest najwyżej dobry, ale zdecydowanie zbyt krótki. Jest również mało odkrywczą i wymagającą grą. Dobrze, że chociaż nadrabia klimatem i melancholijną ścieżką dźwiękową. Jak spotkałem się z pierwszymi zapowiedziami tej małej gierki, z miejsca zostałem oczarowany. Może nie miałem jakiegoś wielkiego parcia, ale gra znalazła się na mojej małej liście mast-plejstejszyns-of-hits-juniverse, tym bardziej że dosyć szumnie była zapowiadana (no tak, hype mi się udzielił). Najpierw zagrała Ania, a ja czasem sobie zerkałem co tam się dzieje. Nie było to wystarczająco zadowalające, no ale nie ocenia się przecież zza wersalki. Niestety, kiedy już samodzielnie sobie zagrałem, okazało się że jest po prostu… nudno i nijako. Mechanika tej gry to w dużej mierze coś co znamy z platformówek i dajmy na to [gra]The Ico & Shadow of the Colossus Collection (PS3)[/gra] z naciskiem na Ico. Ciekawe jest to rozwiązanie z tym, że nasza postać jak i potwory widoczne są tylko w strugach deszczu. Tak czy siak spodziewałem się czegoś nieco bardziej odkrywczego. Może to te moje wymagania. No ale nie lubię gier banalnych. Co prawda zginąłem kilka razy, ale nie było to nic spowodowane poziomem trudności, a moją nieuwagą. Ogólnie gra nabrała kolorków pod koniec, kiedy poruszaliśmy się po tym nieco odmienionym mieście. Ogólnie, nawet jeśli pominiemy tutaj charakter rozgrywki, to fabuła również nie powala i nie wzrusza tak jak się spodziewałem. Niemniej to przyjemna gra na dwa wieczory. Pewnie kiedyś pokuszę się o znalezienie wszystkich wspomnień.



Skoro jesteśmy przy małych tytułach, to już podzielę się wrażeniami jakie towarzyszyły mi poznawaniu kolejnego „indyka”. Tym razem legendarna [gra]Podróż (PS3)[/gra] – coś, co o ile mnie pamięć nie myli było okrzyknięte swego rodzaju mesjaszem branży. Gdyby ktoś mnie zapytał co o tym myślę, to bym odpowiedział, że skoro ta gra jest dla kogoś objawieniem, to ani trochę nie zna się na grach i pewnie grał tylko w [gra]The Sims™ 3 (PS3)[/gra] albo inny symulator kozy. Prawdą jest, że [gra]Podróż (PS3)[/gra] to naprawdę pięknie wyglądająca… no właśnie, nie gra. To już chyba nie gra – sami twórcy określają to „przeżyciem”. Ale jeśli coś tak ograniczonego niemal w każdym aspekcie jest dla kogoś przeżyciem i to jeszcze takim, które długo się pamięta, to nie mam pytań. Największym problemem tego tworu jest brak tożsamości, charakteru, treści. Mamy historyjkę o zagubionej cywilizacji i… hm, dążeniu do odnalezienia jej? Coś w tym rodzaju. W zasadzie nie wiadomo, bo pielgrzym którego kontrolujemy odkrywa właśnie przeszłość cywilizacji i gdy dociera do miejsca… bum! Domyślcie się. No tak, pełno „głębokiej” bieli i niemal nieograniczone miejsce na własną interpretację. Ja nie mogłem się wczuć w tą podróż, bo postać którą kieruję jest nijaka, nie ma charakteru, osobowości. Nie lubię podobnych zabiegów, bo w zasadzie rola twórcy sprowadza się tutaj do dania graczowi jedynie kilku podstawowych elementów, które sprawią, że gracz resztę stworzy/wyobrazi sobie sam. Ja wolę poznawać opowieści, podziwiać czyjąś wyobraźnię i pomysłowość. Owszem, dopowiadanie sobie również jest fajne i szczególnie spodobało mi się to, jak zostało to rozwiązanie w [gra]Silent Hill 2 (PS2)[/gra] – ta gra ma przede wszystkim swoją treść, ale jednocześnie daje ogromne możliwości dla własnego interpretowania. Podróż tej własnej treści ma niewiele. Druga sprawa, że to coś trwa zbyt krótko by móc nawiązać jakąś głębszą więź z tą wirtualną istotą. Mam również wrażenie, że [gra]Podróż (PS3)[/gra] jest mocno inspirowana Shadow of the Colossus, ale gra od Team Ico podobne emocje osamotnienia i walki z przeciwnościami losu podała właśnie idealnie. Ludziom z Thatgamecompany nie do końca to wyszło. Poza tym mam wrażenie, że Chen którego wypowiedź pojawiła się niegdyś tutaj, mało grał skoro twierdzi że gry dostarczają tak mało emocji na raz. No ale cóż poradzić. Z mesjaszami się nie dyskutuje. Przyznam, że gra naprawdę spodobała mi się wizualnie i niektóre momenty aż zapierają dech w piersiach. Szkoda tylko, że jej mechanika jest tak biedna, bo przez to potrafi właśnie znużyć. Gra ma być grą, a nie przeżyciem czy filmem. Skoro gra pozbawiona jest podstawowych elementów, to po prostu znalazła się w nieodpowiednim miejscu i czasie, a jej twórca powinien zabrać się za coś innego. Ostatecznie przyznam, że jako gra [gra]Podróż (PS3)[/gra] wypada słabo, ale jako przeżycie może być ciekawe. Mnie nie porwało i jedyny moment, który mną potrzepał, to ten z końcówki kiedy „szalikowiec” tracił siły. Ale i to nie było wystarczające by się wzruszyć. A zwykle nie mam z tym problemu.



Zostawmy na razie tych małych mesjaszów i weźmy się za wielkoludów, którzy zaczęli zostawiać gówno gdzie tylko popadnie. W [gra]Metal Gear Solid 3: Snake Eater (PS2)[/gra] jest taka jedna rozmowa pomiędzy Big Bossem a Sigintem. Sigint opowiada tam o swoim śnie, w którym wszystko zamienia się w gówno, za sprawą wielkiego mecha, który strzela rakietami zamieniającymi w kał. Odchodami stał się jego wujek John, ukochana, sąsiad, dom. Wszystko. Najwidoczniej ten Shit Gear Rex trafił również w siedzibę Konami i Hideo Kojimę, bo ci stwierdzili iż świat nie jest gotowy na [gra]Metal Gear Solid V: The Phantom Pain (PS4)[/gra] i trzeba go przyzwyczaić do „przeogromnych” zmian. Tak właśnie powstał wynik skażenia, zmieniania się w brązową Bubę – [gra]Metal Gear Solid V: Ground Zeroes (PS3)[/gra]. Nie jest to żadne płatne demo, bo jak na demo jest tam zbyt dużo zawartości. Jedna misja fabularna i około 5 pobocznych, które częściowo nawiązują do wątku głównego. Tytułowa misja w deszczu zajęła mi na spokojnie jakieś 80 minut chyba łącznie ze scenkami. Nie jest to zły wynik, ale porównując do prologu z [gra]Metal Gear Solid 2: Sons of Liberty (PS2)[/gra] wypada blado. Zarówno pod względem treści jak i dawki czegoś co serwowało opad szczeny i wrzask „dej mie wincyj Kodżima!!!!”. Tutaj tego nie miałem. Zobaczyłem Big Bossa jak gada tym głosem z fajnego filmu Telefon (kojarzycie?), później jego bazę w ogniu (fajnie pokazali to szaleństwo i wściekłość w jego oczach) i tyle. W zasadzie powiedziałbym nawet, że obawiam się piątego MGS. Przede wszystkim dlatego, że mimo obietnic oznaczania nie da się wyłączyć (przynajmniej w wersji na PS3 nie spotkałem się z taką opcją) i tym samym w jakiś sposób tego pominąć. Ilekroć naceluję na przeciwnika, ten zostaje oznaczony. To samo gdy rozglądam się z użyciem lornetki. Strasznie mnie to wpienia, bo jak dla mnie znika element wymagający od gracza ciągłego skupienia. Wystarczy wejść na wieżę, rozejrzeć się i mamy połowę przeciwników na mapie. Chwilę ich obserwujemy i już wiemy jak przemknąć niezauważeni. Masakra. Totalnie to do mnie nie trafia. Druga rzecz to Reflex Mode – czyli chwilowe spowolnienie czasu kiedy zostajemy zauważeni. W trakcie jego trwania możemy strzelić w głowę komuś kto nas widzi i ma zamiar zaalarmować kolegów. Niesamowicie ułatwia to grę. Na szczęście to można wyłączyć i co więcej, za nie używanie jesteśmy odpowiednio nagradzani. Ale sam fakt, że coś takiego jest to przegięcie. A najlepsze jest to, że casuale i tak w MGS nie pograją, bo jest tam czapka kurczaka i karton i to takie głupie… Ogólnie nie czułem, że gram w odsłonę mojej ukochanej serii. Wszystko to takie typowe, jak każda inna gra z tego gatunku. Co więcej jest to zarówno gameplayowa jak i fabularna kontynuacja Peace Walker – najgorszej jak dla mnie odsłony. Ground Zeroes to właśnie taki bardziej rozbudowany PW. Nie wiem jak ma się sprawa na PS4, ale na PS3 mam wrażenie, że ilekroć zaczynam misję, przeciwnicy stoją i chodzą w tych samych miejscach. Z tego co wiem, miało być tak, że za każdym razem kiedy zaczynamy misję, ci będą rozstawieni inaczej. Póki co widzę, że w pierwszym i każdym kolejnym Tenchu było to lepiej zrealizowane. W [gra]Metal Gear Solid V: Ground Zeroes (PS4)[/gra] dalej opiera się to na skryptach. Na takiej zasadzie, że gdy dochodzimy do jakiegoś miejsca, to nadjeżdża Jeep. W Innym miejscu będzie to zbliżający się strażnik. Nie robi to wrażenia, ale tak jak mówię, może to jakieś ograniczenie względem PS4. Tyle, że nie spotkałem się z żadnymi informacjami na ten temat. Grafika jest biedniejsza, to fakt, ale mechanika niby miała pozostać taka sama. Póki co jestem po ukończeniu wszystkich misji oprócz tych dwóch zablokowanych i najbardziej spodobała mi się ta, w której ratujemy twórcę gry. Fajny smaczek. Nie chce mi się już w to grać, ale na pewno jeszcze kiedyś wrócę. Dla mnie GZ to najgorsza rzecz z jaką spotkałem się w serii. Mam nadzieję, że [gra]Metal Gear Solid V: The Phantom Pain (PS4)[/gra] zmiecie mnie fabularnie. Oby. Tak czy siak, za to, że ten Prolog został wydany osobno, Konami i Kojima Prodakszyns powinno spłonąć w piecu kaflowym. Powinni wisieć podczas gdy koty kąsają im jądra.



Tym oto sposobem doszliśmy do jednej z gier, w którą zamierzam grać przez weekend. To już pewnie wiecie, bo okładka wyraźnie mówi z czym mam obecnie do czynienia. [gra]Demon's Souls (PS3)[/gra] to gra dziwna. Określenie „trudna” również tutaj pasuje. Głównie przez to, że przeczy wszystkiemu czego nauczyłem się podczas mojej kadencji gracza. Przeczy mojej logice. Zwykle wchodziłem do poziomu i kończyłem go w całości. [gra]Demon's Souls (PS3)[/gra] na to nie pozwala, a zamiast tego zmusza nas do skakania po krainach, bo ta po której kroczymy miecie nas jak psa. W zasadzie nie wiadomo gdzie iść, bo każda arena może okazać się zbyt trudna. Jednym razem giniemy na zwykłych przeciwnikach po to, aby za chwilę kilkoma uderzeniami pokonać bossa. Nie wiem ile razy już umarłem, ale podejrzewam że można to liczyć w setkach. Mimo tej frustracji, jaka mi często towarzyszy, nie mogę przestać grać i ciągle mam ochotę na więcej. Nawet do napisania WG trudno było się oderwać. Jestem po trzech arenach w Palace of Boletaria, oczyszczeniu w całości drugiej krainy o nazwie Stonefang Tunnel i obecnie przemierzam Tower of Latria. Nie jest jakoś trudno póki co, ale to ponoć najgorsza lokacja w grze. Na razie zdarzyło mi się kilka razy spaść, bo niepotrzebnie biegam tam sprintem. Staram się uwolnić Zeke’a i Rydella, ale jeszcze nie znalazłem klucza. Jeśli zaś chodzi o moją postać, to gram Kinghtem, mam jakoś 50 poziom i zamiatam ich jak psów. Zachwyca mnie design i klimat gry. Zawsze lubiłem takie ciężkie dark-fantasy. Niestety brakuje mi muzyki podczas przemierzania lokacji. Mam nadzieję, że w [gra]Dark Souls (PS3)[/gra] jest jej więcej. Taki więc mój plan na weekend. [gra]Demon's Souls (PS3)[/gra], a gdy dopadnie mnie frustracja, będzie [gra]Gran Turismo 5 (PS3)[/gra] dla relaksu, albo jakiś film.



No i skoro jesteśmy przy filmach, to pomijając fakt, iż przez weekend obejrzę kilka odcinków Plotkary (z przymusu, nie bijcie!!!), to ostatnio oglądałem całkiem niezły film Woody’ego Allena. Nie znam za dobrze jego twórczości. Oglądałem kilka filmów i co najmniej jeden spodobał mi się bardzo. Ten który spodobał mi się bardzo, to Co nas kręci, co nas podnieca o jakimś starym marudzie, który wyzywa wszystkich naokoło, ma się za geniusza i panicznie boi się śmierci. Film przegadany, ale dialogi są mistrzostwem. Oprócz tego mamy łamanie czwartej ściany i dużo fajnych smaczków. Mam ochotę obejrzeć sobie jeszcze raz, bo naprawdę bardzo mi się spodobał. Widziałem jeszcze Życie i cała reszta i tam akurat zagrał sam Woody Allen – jego rola to mistrzostwo świata. Nie o tym miałem pisać. Ostatnio obejrzałem O północy w Paryżu i muszę przyznać, że film mnie oczarował. Tematem przewodnim jest uczucie nostalgii jakie żywimy do czasów, w których nie żyliśmy. Wiem, że wielu z nas cierpi na coś podobnego. Jest tam bohater, który żyje we współczesnych czasach, ale niesamowicie ciągnie go do Paryża lat dwudziestych. Film na początku wydawał mi się kolejnym filozoficznym romansidłem, ale szybko okazało się, że ma w sobie również elementy fantasy i jest świetną satyrą na temat tego, jak postrzegamy artystów z tamtego okresu i właśnie czasy w których nie żyliśmy. Nie chcę za dużo zdradzać. Może film nie jest szczytem tego reżysera, ale jest bardzo dobry. Bardzo magiczny, piękny i świetnie wyreżyserowany. Warto sprawdzić. Dla samego małego epizodu z Salvadorem Dalim, czy Bunuelem albo szalonym Hemingwayem na okrągło gadającym o śmierci i męstwie.



W zasadzie tyle ode mnie. Jeśli chodzi o muzykę to ostatnio króluje u mnie nowy album Lany Del Rey – Ultraviolence oraz ścieżka dźwiękowa z Yakuzy 3. I tak na przemian. Łapcie na koniec jedne z najlepszych utworów.



Co ciekawe, artystka określa swoją muzykę jako pustynny rock. Wśród swoich inspiracji wymienia mistrzów przeróżnych gatunków. Eminem, Britney Spears, Bruce Springsteen, Nirvana itp. Fajnie, że jej muzyka jest tak zróżnicowana. Drugi album nie przypadł mi go gustu tak szybko jak pierwszy, bo jest mniej przebojowy. Jest za to bardziej melancholijny, szary i ponury. Jednocześnie więcej tu gitarowych brzmień. Utwór który zaprezentowałem powyżej, bardzo mocno kojarzy mi się z gangsterką znaną z [gra]Driver 3 (PS2)[/gra]. Poniżej zaś cudo jakie usłyszeć można w [gra]Yakuza 3 (PS3)[/gra]. Nie słuchać poza domem, bo kogoś zaatakujecie!!



No dobra, kończę! Piszcie w komentarzach co tam Wam się przytrafiło w tygodniu i co zamierzacie robić w weekend. Niech pady rozpadną Wam się na kawałki, a konsole spalą od nadmiaru pracy. Pamiętajcie, że weekend to nic innego jak przesiadywanie w domu i granie. Żadne wychodzenie z domu nie wchodzi w grę. Nie no, żart. Sąda.

Oceń bloga:
0

Larma Del Kalwey - Ultranubience

Puś mie z tego tramwaja!!!!!
85%
W sumie wygląda ciekawie. Pozdrawiam.
85%
Ground Zeroes to DEMO. Nie grałem, to wiem.
85%
Widzę... Nosorożca!!!
85%
Mie koty kąsają po jajkach. Wiem co to za ból. Nie polecam. Pozdrawiam.
85%
Pokaż wyniki Głosów: 85

Komentarze (34)

SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych

cropper