Tales from the Games: Contra (4/4)

BLOG O GRZE
1009V
Tales from the Games: Contra (4/4)
hellion | 15.05.2018, 16:46
Poniżej znajduje się treść dodana przez czytelnika PPE.pl w formie bloga.
W poprzednim odcinku:

Przedzierając się przez ośnieżony szczyt, Billy został zaatakowany przez dwa opancerzone pojazdy. Po unieruchomieniu ich, był świadkiem ewakuacji wrogich jednostek z wyspy. Jeden z pojazdów ewakuacyjnych, mając problemy ze startem, stanął do walki. Billy pokonał maszynę odnosząc przy tym poważną ranę. Z trudem dostał się do wnętrza tajnej elektrowni, gdzie zmorzył go sen.

Otoczenie było ponure i monotonne. Wszędzie wokół rozpościerała się plątanina rur, skąpana w słabym świetle lamp awaryjnych. Echo jego posuwistych kroków odbijało się dając wrażenie, że nie jest tu sam. Chociaż, gdyby nie jego ciężki stan fizyczno-psychiczny, mógłby przysiąc, że jest tu ktoś jeszcze. Ktoś, kto go bacznie obserwuje i ma złe zamiary.

Hala z rurami, na szczęście miała swój koniec, a na tym końcu było przejście prowadzące do laboratorium. To miejsce w przeciwieństwie do mroków elektrowni było jasne mocno oświetlone, pewnie wyposażone było w osobne źródło zasilania. W szklanych inkubatorach zalanych jakąś płynną substancją znajdowały się dziwne stworzenia o grubym i ostrym pancerzu. Nie były to na pewno żadne ze znanych ziemskich zwierząt. Billy podejrzewał, że w każdym z pojemników znajdował się osobnik z tego samego gatunku tylko w innym stadium rozwoju. Pomimo że każdy z nich dość znacznie się różnił, pewne cechy pozostawały wspólne. Ostatni inkubator o wysokości 2,5 metra zawierał osobnika w pełni rozwiniętego. Gruby ostry czarny pancerz pokrywał segmentowo całe ciało. Cienki ogon o długości reszty tułowia składał się na całej długości z ostro zakończonych, sterczących łusek. Setki cienkich jak igły zębów, wystawały z paszczy, która była jedynym elementem wyposażenia głowy. To zwierze nie miało oczu, uszu ani nosa, tylko ten przerażający uśmiech śmierci.

"Za ścianą była kolejna hala, która z kolei wyglądała na zakład produkcyjny. Długie taśmy produkcyjne prowadzące przez różnego rodzaju zgniatary, szatkownice, palniki."

Zaraz za ostatnim inkubatorem były grube metalowe drzwi, nad którym widniał napis „Obiekt IQ-502. Wejście tylko dla osób upoważnionych.” Billy wiedział, że jest upoważniony, bo zrobił to już wcześniej przy pomocy własnej broni. Napis, który na co dzień miał odstraszać, w tych okolicznościach robił niezłą reklamę by wejść za te drzwi. Jednak zanim to zrobił, skierował swoje kroki w kierunku pomieszczenia nazwanego ambulatorium. W środku znalazł wszystko to czego szukał – sterydowe środki przeciwbólowo-wzmacniające. Na pewien okres czasu wyłączały one całkowicie obszar w mózgu odpowiedzialny za odczuwanie bólu sprawiając przy okazji, że mięśnie pracowały na 95 procent swoich możliwości przez cały czas trwania leku. Miało to jednak dwie wady. Pierwsza to taka, że implementacja odbywa się poprzez wbicie igły o ogromnej średnicy w kark wprost do pnia mózgu. Ból temu towarzyszący jest okrutny i trwa jeszcze 10 minut po wstrzyknięciu, aż substancja nie „wyłączy” części mózgu. Drugą wadą jest fakt, że po kilkugodzinnej zwiększonej pracy mięśni, kiedy lek przestaje działać, organizm nie jest wstanie zrobić najmniejszego ruchu. Czasem ludzie zapadają w śpiączkę, podczas której organizm odbudowuje swoje siły. Dla Billego śpiączka mogłaby być wybawieniem w przypadku, gdy wyspa rzeczywiście ulegnie zniszczeniu.

Chwycił pewnie, oburącz wielką strzykawkę z pływającym w środku fioletowym płynem. Ukląkł na podłodze, opuścił głowę i podniósł obie ręce nad karkiem. Głośno rozpoczął odliczanie.

- Raz……. Dwa…… - Billy zawsze oszukiwał sam siebie i gdy odliczał do trzech, to właściwy ruch zawsze wykonywał po dwóch. Tym razem było podobnie. Poczuł jak ogromny ból rozdzierał mu głowę. Następnie żar ogarnął całe ciało. Upadł twarzą na twardą podłogę, ale tego nie poczuł gdyż całe ciało tonęło w bólu.

Po około kwadransie wszystkie dolegliwości zniknęły, a w mięśniach pojawiły się nowe siły. Żwawo wstał z podłogi i podszedł do grubych metalowych drzwi. Z całej siły pchnął je barkiem, by po chwili już być w środku. Wewnątrz panował chaos, ponieważ jak się okazało, postrzelony przez niego wcześniej pojazd, spadł właśnie w tym miejscu niszcząc większość pomieszczenia. Było tam jednak coś, co przykuło jego uwagę i napawało niepokojem. Wielka klatka, mieszcząca zapewne w swym wnętrzu jakiegoś sporych rozmiarów osobnika, w wyniku katastrofy straciła swoją tylnią ścianę. Mieszkaniec był na pewno żywy, ogromny i humanoidalny, o czym świadczyły sporych rozmiarów łóżko, stół, krzesło i ubikacja oraz stróżka krwi ciągnąca się w kierunku wyrwy w ścianie.

"Potężne ręce i nogi pokryte były popękaną cienką warstwą pancerza, który zastępował mu w tych miejscach skórę. Tors natomiast był w całości ludzki, z wyjątkiem dwóch kościstych kolców wyrastających z ramion."

Hangar

Za ścianą była kolejna hala, która z kolei wyglądała na zakład produkcyjny. Długie taśmy produkcyjne prowadzące przez różnego rodzaju zgniatary, szatkownice, palniki. Billy nie potrafił stwierdzić, co wojsko i naukowcy tutaj produkowali czy też pozyskiwali. Stróżka krwi skręcała gwałtownie z głównej ścieżki w kierunku niedoświetlonej części hali. Komandos postanowił w tej chwili nie dążyć do zbędnej konfrontacji, zakładając, że właściciel ścieżki krwi jeszcze żyje. Czasu było zbyt mało by wszystko tutaj odkryć, więc po co ma go jeszcze tracić na zbędne strzelaniny.

Wszystkie urządzenia były zatrzymane, co nie dziwiło przy braku zasilania głównego. Na niektórych zatrzymanych taśmach leżały surowce, które nie dokończyły swojej podróży. Billy podszedł do jednego z nich. Była to część ciała stworzenia, którego doskonale zachowane osobniki widział w laboratorium. Tkanki miękkie i kości zostały mechanicznie usunięte, a na taśmie leżał tylko pancerz. Billy popatrzył w kierunku dalszej drogi, jaka czekałaby ten twardy kawałek skorupy i zobaczył piec oraz rozdrabniarkę o różnych stopniach rozdrobnienia. W piecu najpewniej są wypalane niepotrzebne pozostałości ciała, których oddzielenie mechaniczne nie zdołało usunąć, a rozdrabniarki tworzyły z tego czysty surowiec, który służył do dalszych celów.

Powoli Billy’emu zaczęło się wszystko układać w jedną całość. Znał powód, dla którego powstała ta baza, widział źródło surowców oraz pierwsze nieudolne próby zastosowania. Nie mógł nikomu tego zameldować, a w najbliższym czasie czeka go śmierć – równie tajna jak ta misja. Ruszył dalej licząc na kolejne odkrycia. Maszyny były różnego typu, choć funkcje miały dosyć proste. Były maszyny rozłupujące, obdzierające, czyszczące czy tez wypalające. Billy nigdy nie był w ubojni, a w taki sposób mógłby sobie wyobrazić taki zakład. „Ubojnia” kończyła, lub też zaczynała się potężnymi wrotami, przez które przechodziła pierwsza taśma, która im dalej w głąb hali, rozpraszała się na drobniejsze taśmociągi o owych wyspecjalizowanych funkcjach. Najprawdopodobniej po tej pierwszej taśmie podróżowały stworzenia jeszcze żywe, gdyż cała była otoczona metalową kratą. Kraty magicznie znikały po przebyciu pierwszego przystanku gdzie pierwsze skrzypce grały potężnych rozmiarów obuchy.

By przejść przez wrota i odkryć co było po drugiej stronie wystarczyło przekroczyć niewielkich rozmiarów przejście kontrolne – teraz całkowicie bez kontroli. Po drugiej stronie oczom Billy’ego ukazał potężnych rozmiarów szyb, prowadzący w głąb ziemi, do którego prowadziła taśma-matka. Ściany szybu były całe wybetonowane, przypominając tunele samochodowe, jakie buduje się pod górami. Całość była zbudowana pod kątem około 30 stopni. Spoglądając w dół Billy widział dno, co oznaczało, że tunel nie schodzi głęboko. Obok taśmy były schody, umożliwiające przebycie tej drogi w bardziej cywilizowany sposób, nad którymi widniał czerwony napis „Zejście do gniazda bez uzbrojenia surowo wzbronione”.

"W tym samym czasie Bestia ryknęła. A dźwięk, jaki z siebie wydała był najpotężniejszym z dźwięków, jakie Billy kiedykolwiek w życiu słyszał."

Samo uzbrojenie było tuż obok i był to strój kosmonauty, który już wcześniej kilkukrotnie widział, z tą różnicą, że ten był rozbudowany o pancerne płytki wykonane najpewniej z tego, co wyjeżdżało tą taśmą. Billy jednak długo nie myślał by zamienić swój lateksowy mundur na coś bardziej praktycznego i gdy włożył całość włącznie z hełmem, poczuł się o wiele pewniej. Chwycił broń i skierował swoje kroki ku schodom. W pewnym momencie poczuł pod nogami delikatne, rytmiczne drgania, których źródło pochodziło zza pleców. Kiedy się odwracał poczuł silne uderzenie i mocny uścisk w pasie. Po chwili spadał w głąb szybu obijając się bezwładnie o betonowe ściany. W trakcie spadania, coś co trzymało go w pasie, poluzowało ucisk, by w następnej chwili toczyć się obok niego. Pancerz oraz wcześniejsze znieczulenie idealnie spełniały swoją robotę, chociaż upadek na ziemię był dosyć wyczuwalny. Był na dnie wielkiej dziury.

Obok leżało wielkie zakrwawione cielsko, którego ciężki świszczący oddech był jedyną oznaką kończącego się życia. Billy powoli wstał i obszedł szerokim łukiem potwora. Potężne ręce i nogi pokryte były popękaną cienką warstwą pancerza, który zastępował mu w tych miejscach skórę. Tors natomiast był w całości ludzki, z wyjątkiem dwóch kościstych kolców wyrastających z ramion. Na głowie miał hełm wyposażony w świecący na czerwono, cienki pasek w miejscu, gdzie zwykle znajdują się oczy oraz kilka niewielkich otworów w miejscu ust i uszu. W wyniku upadku, wyraźnie zawiodły elementy ludzkie. Świszczący oddech sugerował przebite płuco, które znajdowało się w nieopancerzonej części ciała. Billy jeszcze przez chwilę stał w milczeniu i obserwował walkę o życie olbrzyma. Zaraz potem chwycił broń i strzelił mu w pierś. Ostatni świst wydobył się z płuc. Podszedł by zdjąć hełm i zobaczyć twarz tej przedziwnej hybrydy. Chwycił oburącz metalowy kask i mocno szarpnął. To, co mu się ukazało przerosło jego oczekiwania. Hełm był połączony z głową, szeregiem drobnych przewodów. Twarz natomiast nie istniała w ogóle. Zamiast niej był pokryty gładką skórą kikut, bez oczu, uszu i nosa. Jedynie otwór gębowy, służący do oddychania był na miejscu. Zmysł wzroku i słuchu był sztucznie wytwarzany przez hełm, co dowodziło o wczesnym stopniu zaawansowania badań na tą hybrydą.

Billy nie wiedział ile czasu zostało do zniszczenia wyspy. Będąc teraz pod ziemią, skrycie liczył na większe szanse przeżycia, ale niezależnie od tego jak duże są te szanse, on miał misję do wykonania. Popatrzył w kierunku, w którym podążała nieczynna taśma. Przechodziła ona przez kolejną, tym razem zbudowaną z grubych krat, ścianę. By się dostać na drugą stronę, nie będąc na taśmociągu, trzeba było skorzystać z drzwi obok. Niestety szybko okazało się, że brak zasilania trwale zamknął to przejście. Billy chwycił swoją broń, przekręcił pokrętło na pozycję L – laser i kilkoma ruchami wyciął zamek. Tajemnicza jaskinia stała przed nim otworem.

Gniazdo obcych

Billy odkrył jedyną bardzo istotną wadę swojej broni. Po przekręceniu pokrętła na pozycję X – latarka, z lufy wydostawała się dosyć jasna wiązka światła, mająca za zadanie imitować latarkę. Jednak nie można było w tym samym momencie świecić i strzelać.

Wąski promień światła rozświetlał Billy’emu drogę na tyle by mógł w miarę bezpiecznie posuwać się naprzód. Po parunastu minutach drogi w głąb jaskini, jej wygląd zaczął się zmieniać z każdym kolejnym metrem. Pośród ciemnych i ostrych skał dało się zauważyć miejsca obrośnięte jakimś organicznym tworem. Z czasem, wszystko dookoła było pokryte tym dziwnym czymś. Przypominało to gęsto splątane żyły i fragmenty mięśni. W pewnym momencie Billy dotarł do większego pomieszczenia gdzie ze ścian wystawały narośle przypominające swym kształtem głowy obcych widzianych wcześniej w laboratorium. Billy powoli podszedł do jednej z takich głów i przyglądał się jej uważnie. Wtem, dziwny łeb, jak wybudzony z koszmarnego snu, gwałtownie się poruszył, otwierając przy tym szeroko swą paszczę. Dźwięk, jaki z siebie wydobył może i nie był głośny, ale pociągnął za sobą lawinę setek mu podobnych, docierających zewsząd. Billy został wykryty.

"Po chwili w promieniu światła ujrzał olbrzymi mięsień, przypominający swym wyglądem ludzkie serce."

Widział jak cała jaskinia nagle ożywa. Z każdej szczeliny wypełzały stworzenia przypominające koszmarne skrzyżowanie człowieka z pająkiem w grubym pancerzu. Minęła chwila, kiedy Billy poczuł silny cios w plecy, którego całą siłę przejął jego opancerzony strój. To nie uchroniło go  jednak przed upadkiem na brzuch. Chmara potworów otoczyła go z każdej strony. Jeden z nich wskoczył na niego, gdyż poczuł gwałtowny nacisk wbijający go w ziemię. Nie był w stanie zrobić absolutnie nic. Od śmierci oddzielał go tylko jego własny kombinezon. W całej tej szamotaninie stracił broń, która zresztą i tak by mu się już nie przydała.

Nagle jednak wszystko ustało. Potwory zaczęły się wycofywać, wciąż będąc do niego przodem. Broń na szczęście leżała obok niego, a z lufy w dalszym ciągu wydobywało się światło. Sięgnął po nią ręką, chwycił mocno i powoli przysunął ją do siebie. Skierował światło przed siebie i ujrzał olbrzymi łeb bestii. Był on znacznie większy od tego, który spotkał na szczycie wodospadu. Podobnie jak mniejsze wersje nie miał on oczu, ale doskonale wiedział, że Billy przed nim stoi. Wokół panowała cisza. Billy, jedną ręką przekręcił pokrętło na tryb militarny, światło wydobywające się z lufy zgasło. Powoli podniósł do góry broń. W tym samym czasie Bestia ryknęła. A dźwięk, jaki z siebie wydała był najpotężniejszym z dźwięków, jakie Billy kiedykolwiek w życiu słyszał. A słyszał wiele. Ściany jaskini zadrżały, a gdzieś w oddali słychać było spadające z góry kamienie. Jednak to nie potęga gardła bestii do tego doprowadziła. Rozpoczęła się likwidacja wyspy, Billy to widział, ale przeczuwały to również te stworzenia. Z powrotem włączył latarkę i ujrzał jak olbrzym wraz z mniejszymi osobnikami uciekają w głąb jaskini.

Billy skierował wąskie światło latarki na ściany pokryte tajemniczymi żyłami, mięśniami i gdzieniegdzie wystającymi głowami potworów. Szybko zorientował się, że wszystkie te kilometry przewodów wychodzą z jednej wnęki po jego prawej stronie. Bez namysłu skierował tam swe kroki. Wszystkie stworzenia uciekły gdzieś w głąb jaskini, co pozwoliło mu, w ostatnich chwilach życia, kontynuować misję. Wybuchy na powierzchni powodowały, że co chwilę kawałek stropu z hukiem roztrzaskiwał się o ziemię. Im dalej zapuszczał się w głąb tej odnogi tym gorzej się czuł. Pulsujący ból pod czaszką stawał się nie do zniesienia. Podejrzewał, że być może znieczulenie przestaje działać, choć w teorii powinno starczyć jeszcze na kilka godzin. W pewnym momencie zdał sobie sprawę, że słyszy swój ból, czego nigdy do tej pory nie doświadczył. Każdy swój puls słyszał jakby dobiegał gdzieś z oddali. Po chwili w promieniu światła ujrzał olbrzymi mięsień, przypominający swym wyglądem ludzkie serce. Każdym swym skurczem pompował życie w potężne żyły, skąd trafiało ono do wystających głów. Każdy skurcz był także wyczuwalny u Billego, w każdym centymetrze ciała. Czuł się częścią tego dziwnego organizmu.

Billy przekręcił pokrętło na tryb bojowy, co spowodowało, że wokół zapanowała całkowita ciemność. Gdzieś pod czaszką czuł silny i hipnotyzujący puls. Uspokajał go z każdą kolejną sekundą. Stał jak wryty i patrzył w ciemność. Ręce stały się wiotkie i opadły, zwisając wzdłuż tułowia, jednak pomimo tego Billy nie upuścił karabinu. Mijały kolejne minuty a on stał w bezruchu wsłuchując się w tajemniczy puls. Nie myślał o niczym, nic już nie chciał robić, nic już się nie liczyło.

W tym czasie gdzieś na powierzchni miał miejsce kolejny wybuch, którego skutkiem były kolejne zawały w jaskini. Billy został wyrwany jak z głębokiego snu. Bez namysłu chwycił karabin i oddał całą serię przed siebie. W tym samym momencie pod czaszką eksplodował potężny ból, jakby wybuchł tam mały granat. Billy upadł na kolana, lecz ani na chwilę nie zdejmował palca ze spustu. Niewielkie rozbłyski towarzyszące wystrzałom ukazywały dziurawiące się wielkie serce. Z otworów zaczęły wylewać się wodospady jakiegoś płynu. Głowa komandosa pękała z bólu. Przerwał ogień i oburącz ściągnął ciasny hełm. „Już i tak jestem martwy” – pomyślał. Upadł twarzą na ziemię i poczuł jak traci kontakt z rzeczywistością. Gdzieś w oddali słychać było gardłowe ryki zbliżających się potworów. Ciepła ciecz wydobywająca się z wielkiego mięśnia powoli zbliżała się do jego ciała. Gdy poczuł na twarzy jej pierwsze muśnięcie, śnił, że zatapia się w ciepłej pościeli gdzieś w zakamarkach zapomnianej przeszłości.

 

 

Kilkanaście kilometrów na wschód od wyspy, niewielki helikopter wojskowy leciał nisko, tuż nad taflą wody. Kierował się w stronę tego niewielkiego górzystego skrawka lądu. Po drodze minął sporych rozmiarów stado ptaków, które leciały w przeciwnym, niż on, kierunku. W pewnym momencie, niebo rozświetlił potężny błysk, a zaraz po nim z wyspy zaczął wyrastać atomowy grzyb. Pilot błyskawicznie zmienił kierunek lotu, by nie znaleźć się w zasięgu promieniowania. Wracał do bazy. Kiedy będzie w bezpiecznej strefie, nada komunikat do dowództwa „Ewakuacja nieudana, wyspa została całkowicie zniszczona”

Lista odcinków
Odcinek 1 Odcinek 2 Odcinek 3 Odcinek 4

 

Oceń bloga:
6

Komentarze (10)

SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych

cropper