O dwóch takich, co ukradło księżyc… Urana, Arielem zwanym.

BLOG O GRZE
3761V
O dwóch takich, co ukradło księżyc… Urana, Arielem zwanym.
Alexy78 | 28.03.2017, 14:11
Poniżej znajduje się treść dodana przez czytelnika PPE.pl w formie bloga.

Dziś krócej, ale też konkretniej – o tym, jak zostałem imperialistą, wykonałem "leap of faith" skarabeuszem oraz nabyłem „kolumbrynę”, jaką bez wątpienia jest „Cutter”.

 

"Ariel (Uran I) – jeden z pięciu największych satelitów Urana. Został odkryty przez Williama Lassella w 1851, w tym samym czasie co Umbriel. Wszystkie duże księżyce Urana są zbudowane z około 40-50% zamrożonej wody zmieszanej ze skałami, są to nieco większe kawałki skał niż na dużych księżycach Saturna takich jak Rea. Powierzchnia Ariela jest pokryta kraterami oraz głębokimi (nawet do 10 km), długimi na setki kilometrów wąwozami. Ariel jest bardzo podobny do Tytanii, lecz na Arielu powierzchnia jest bardziej urozmaicona, zaś kratery i wąwozy są tu dużo większe i bardziej rozwinięte niż te występujące na Tytanii. Powierzchnia Ariela jest stosunkowo młoda (jej wiek jest porównywalny z wiekiem powierzchni Enceladusa), niektóre procesy tworzące nową powierzchnię są w toku.

Jedyne wysokiej jakości zdjęcia Ariela pochodzą z sondy kosmicznej Voyager 2, która sfotografowała księżyc podczas przelotu w okolicy Urana w styczniu 1986 r. Podczas przelotu sondy, południowa półkula księżyca była skierowana w stronę Słońca, więc tylko ta część jest widoczna. Ariel jest księżycem lodowym, składa się z lodu w około 70%, w 30% z krzemianów. Jego lodowa powierzchnia posiada często występujące kratery, które pokryte są nieznanym ciemnym materiałem.

Naukowcy rozpoznają jedynie trzy typy struktur geologicznych Ariela:

  • kratery uderzeniowe 
  • wąskie depresje
  • doliny

 

Po kilkudziesięciu godzinach wiernej służby względem imperium otrzymałem upragnioną rangę „Duke” – jest to dwunaste z czternastu odznaczeń jakie można uzyskać. Dla mnie jednak najważniejsze, bo pozwala na zakup flagowego statku GUTAMAYA, który zarazem jest chlubą imperialnej floty. Imperial Cutter - bo o nim mowa - to największy statek w grze nie licząc pasażerskiego „Beluga Liner”, a już na pewno o największej masie, która w podstawowym wyposażeniu wynosi 1100 Ton – gdzie po pewnym doposażeniu z łatwością jego masa przekracza 2200-2500 Ton (uzbrojenie, elektrownia itp. oraz wewnętrzne komory/”internale”). Projektanci statków tego producenta przykładają dużą wagę do stylistyki i trzeba przyznać, kolos jest dopieszczony w każdym szczególe.

Spełniając powyższe warunki - głównie "Duke" w randze imperium, można się udać by zakupić to:

Imperial Cutter w całej okazałości.... eeee, raczej o tego poniżej mi chodziło

Świnia ledwo mieści się na lądowisku.

Olbrzym jest tak duży, że wlatując do stacji wymusza łamanie przepisów. „Szczelina skrzynki pocztowej” – jak często w grze nazywany jest wlot do stacji (mail slot) posiada ruch dwukierunkowy oznaczony odpowiednim oświetleniem – w prosty sposób pilot wie, że bezpieczniej jest wlatywać po stronie, gdzie oświetlenie jest zielone, a nie czerwone ;)

Z perspektywy tego statku, szczelina wydaje się wyjątkowo mała.

Cutter nawet jakby chciał, tak nie może – niemalże cała szczelina podczas jego wlotu jest zajęta. Próbowałem raz prawą stroną i nic, że zahaczyłem nie znając/czując do końca jego gabarytów, ale jeszcze napotkałem ASP Explorera, który wlatywał zgodnie z przepisami…. nie pozostało mi nic innego ja zachować się z kulturą, wróć, chamsko i odpalić boost’a, nieco przetrącając latający pojazd innego pilota. Dostałem mandat 400Cr i przekonałem się osobiście, że jak to ma miejsce w Community Goalach – gdy Cutter ląduje, niech lepiej na intercomie dać innym o tym znać. Krótkie „Cutter in”, lub „Cutter out” zwykle działa i tak robią inni gracze. NPC – patałachy – oczywiście nie zrozumieją i trzeba boostować w takich okolicznościach ;P Człowiek czasem jest zmuszony latać jak jakiś dresiarz :)

Te silniki naprawdę nie tylko ładnie się prezentują, potrafią naprawdę "wbić w fotel".

Statek z racji swojej masy posiada jeszcze większe opóźnienia w reakcji na stery niż np. przecież także duża – Anaconda. Z jednej strony można się wkurzać, bo latanie naprawdę nie jest łatwe – ale mi się to podoba. Nawet podchodzenie do planet trzeba przemyśleć wcześniej, bo na późniejsze korekty po prostu nie ma już czasu i miejsca, kiedy nawrót trwa „eony”. Z ciekawostek – statek cieszy tym, co mnie martwiło, podczas gdy opisywałem w ostatnim blogu swoją porażkę w Federal Corvette. Nic nie jest w stanie go spowolnić podczas ładowania FSD do skoku w nadprzestrzeń, a jego przyspieszenie po linii prostej jest niewyobrażalne, podobnie jak świetna prędkość maksymalna w podstawowej z trzech prędkości poruszania się. 350 m/s osiągane błyskawicznie przy takiej masie? Musi robić wrażenie (dopóki nie zacznie się prób skrętu ;)). To tak trochę jak np. BMW X6 z 8 cylindrami na pokładzie. Waży 2,5T, a do 100 km/h zbiera się w 6,5 sekundy. Mnie się podoba.

Wnętrze dopracowane w każdym detalu, tylko czekać jak dodatek 3.0 pozwoli swobodnie poruszać się po kabinie.

Ponieważ postawiłem naprawdę na konkretne wyposażenie statku na niczym nie oszczędzając poza pancerzem dodatkowym (z racji dodatkowej masy, kolejne 160T robi różnicę) – mój skok bardzo się ograniczył – 15-17Ly to bardzo mało (Anaconda ma u mnie 37-40Ly). Celem jest udanie się Deciat – systemu, gdzie inżynier Felicity Farsier potrafi napęd FSD nieco „dopracować”. Potrzebuję do tego Arsenu (wczoraj uzbierałem), ale i „chemical manipulators” jak i poskanować kilka miejsc, gdzie inne statki wyskakują w nadprzestrzeń. To ostatnie jest proste, ale to drugie, to już inna bajka (to pierwsze po 1,5h przeszukiwania pewnej planety już mam). Wedle zaleceń udałem się do systemu, który ma status „outbraek”, by zlokalizować konwoje uciekinierów i będąc niedobry zniszczyłem w sumie 3 statki transportowe T9 – bo to one rzekomo wymagane elementy posiadają – niestety bezskutecznie. Dodatkowo dorwała się do mnie policja i prawie mnie załatwiła, gdy przeglądałem listę śmieci jakie z T9 wypadały, więc mając status „wanted” po prostu „dałem dyla”. Kiedyś spróbuję raz jeszcze na pewno.

Przed atakiem na niewinny konwój uciekinierów - w końcu bycie w imperium zobowiązuje ;)

Okazało się, że system w którym dokonałem haniebnych czynów jest niedaleko od naszego układu słonecznego, a że był tam już CMDR Szelag, postanowiłem się tam udać. Jednym z atrakcyjniejszych do zwiedzania miejsc – póki co, bo CMDR Szelag wciąż nasz układ bada i zna go najlepiej – jest księżyc Uranu zwany Ariel’em. Długo się nie zastanawiając zawitałem na stację i się na spotkanie z kolegą wybrałem.

Strzałeczką zaznaczyłem na pierwszym planie "skarabeusza", gdyby ktoś nie zauważył.

Jest to wyjątkowe miejsce z dwóch powodów – blisko naszej "matki Ziemi", co mocno potęguje doznania, do tego jak z cytatów wynika ludzkośc ma jako takie pojęcie np. o jego powierzchni. To, że całość jest w grze pięknie odwzorowana wspominać nie muszę raczej. A powierzchnia ta jest niesamowita – kaniony o głębokości 10 km, albo szczyty górskich łańcuchów o podobnej wielkości przecinają się niemalże na całej powierzchni tej Uranowskiej satelity. Zwiedzanie zaś każdej planety zawsze jest dla mnie przyjemne, a jak uświadomię sobie, że jestem tak blisko domu i jest tak widowiskowo…

Jest plan. Jeden z nas nie wrócił po wykonaniu zadania ;)

Po tym jak udało nam się szczęśliwie na planecie zlokalizować – a było to naprawdę wyjątkowe, co tylko świadczy o bardzo charakterystycznej i zróżnicowanej powierzchni - udaliśmy się na pierwszą wycieczkę. A była to ciekawa wyprawa szczytem pewnej bruzdy jaką tworzyły góry – trochę jak Mur Chiński o 10 kilometrowej wysokości ścian.

Uformowanie powierzchni Ariel'a bardzo zachęca do eksploracji i eksperymentów, a pomaga temu 5-cio krotnie mniejsza niż nam znana grawitacja.

Księżyc ten ma niską grawitację, co znacznie ułatwia korzystanie z silników odrzutowych naszych skarabeuszy – obraliśmy sobie cel i się do niego udaliśmy trochę się ścigając. Oczywiście musiałem coś pomieszać i w pewnym momencie odbiłem w złą stronę, by potem nadrabiać drogi – sama frajda. Gdy już dotarliśmy nie pozostało nic innego jak wykonać "leap of faith" – kilka kilometrów w dół?, co to dla nas...

Spadając dojrzałem za horyzontem wielką kulkę od myszki... no, tego - Uran.

Ja nie przeżyłem, CMDR Szelag – owszem – przy niskiej grawitacji udało mu się zamortyzować upadek na tyle, że na kilku procentach jego skarabeusz był jeszcze na kołach.

Będą o Nim pisać książki "Ten, który się odważył i przeżył skok z 10 kilometrów" - CMDR Szelag patrzy w gwiazdy i rozmyśla. Swoją drogą ujęcie to moim zdaniem świetnie oddaje klimat planety i takich momentów w grze. Nawet samemu udać się na taką wyprawę pozostaje na długo w pamięci i na pewno też ma swoje uroki, a czasem nawet pozwala na lepsze niż w grupie doznania.

Wskoczyłem wtedy do wystrzeliwanego z Cuttera myśliwca Condor (bardzo szybka i zwinna muszka) i w ten sposób popróbowałem swych sił w kanionach – poruszając się z prędkością 540 m/s na boost’cie jest to bardzo przyjemne doświadczenie – czekam już na następne wyścigi w 4 osoby – będzie zabawa.

Zabawy dwóch blisko 40-letnich graczy. Wystrzegajcie się ;)

Kolejna lokalizacja – bardziej w obszarze zachodzącego słońca tez miała swoje uroki zarówno dotyczące dolin i kanionów jak i strzelistych wałów, ale i patrzenia w niebo.

Ostatnie z widoków ekspedycji. To tutaj zostawiłem swój łazik wyłączając grę - przy następnej rozgrywce łatwo się domyśleć w jakim kierunku się udam - kolejny skok gwarantowany - może tym razem wzorem kolegi, mój skarabeusz się na kawałki nie rozpadnie.

Widząc kilka mgławic (tak, tych samych, co przy odpowiednim sprzęcie możemy zobaczyć z podwórka) zapytałem kolegę, czy wie jak się nazywają. Bez problemu mi odpowiedział… oraz dodał – tam byłem, tam też – a tą jedną jeszcze muszę odwiedzić….

Kiedyś może tą mgławicę odwiedzę, czemu by nie?

Są frakcje ludzi parających się stricte ekploracją. Ich ekspedycje są planowane z dużym wyprzedzeniem, a powyższy plan pokazuje sposób odwiedzenia niesamowitych mgławic jakie są "w okolicach" naszego układu słonecznego. Byle nie zapomnieć spakować kanapek na drogę ;)

I to jest piękno tej gry, jej wyjątkowość. Nie znam drugiej takiej pozycji.

Pozdrawiam i do następnego,

o7

Alexy78

P.S. Dla zainteresowanych, ja zamierzam temat bardziej zgłębić, nie tylko z Wikipedii.

https://pl.wikipedia.org/wiki/Układ_Słoneczny

 

 

Oceń bloga:
25

Zamknij oczy i upewnij się, czy jesteś w stanie wymienić wszystkie planety naszego układu słonecznego.

Spoko luz. Podać masę i siłę grawitacji także?
81%
Eee, no kilka znam, reszty się domyślam ;)
81%
Sprawa jest poważna, muszę doczytać.
81%
Najważniejsze, że wiem, gdzie jest Ranczo Wilkowyje.
81%
Pokaż wyniki Głosów: 81

Komentarze (34)

SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych

cropper