Back to the Future: The Game

BLOG RECENZJA GRY
852V
Back to the Future: The Game
Kazuya86 | 08.04.2014, 01:26
Poniżej znajduje się treść dodana przez czytelnika PPE.pl w formie bloga.

 Ostatnimi czasy troszkę boję się tych wszystkich adaptacji filmowych, które mają szansę ujrzeć światło dzienne raz jeszcze na naszych maszynkach. Piszę tak, gdyż...

         Ostatnimi czasy troszkę boję się tych wszystkich adaptacji filmowych, które mają szansę ujrzeć światło dzienne raz jeszcze na naszych maszynkach. Piszę tak, gdyż ostatnie przygody ze skopanymi Lostami pozostawiły w mojej głowie sporego kaca. Inna sprawa to fakt, że tego typu adaptacje (i w drugą stronę zresztą również) najczęściej zaliczaja sporą klapę. Dwie trylogie spod szyldu Alien’a i Die Hard’a co prawda za czasów PSX-a zakozaczyły (ale niestety nie oprawą;), lecz czasy te już dawno minęły…No i mamy dziś drugą dekadę XXI wieku i na tapetę poszedł tym razem hit lat ’80: Powrót do Przyszłości! Ktoś nie zna? Nie sądzę. A jeżeli faktycznie nie zna, to niech lepiej przestanie czytać ten tekst i weźmie się za nadrabianie zaległości. ;)

 

Back to the Future: The Game podjął się developer, który nieco „dłubie” w temacie, gdyż stworzył min. pięcioczęściową adaptację komiksu Walking Dead, wydając ją „bez tektury”, do nabycia po kolei. Podobny manewr Telltale Games uczyniło z przygodami Marty’ego (mówię serio, jeśli nie wiesz kim jest Marty to przestań to czytać!;), czyli również pięć odrębnych, około dwu-godzinnych części stanowiących jedną całość. Jako że nie bawię się w kupowanie gier bez pudełek (bleee;) ucieszyła mnie wiadomość że obie gry ukazały się po jakimś czasie także w wersji pudełkowej. I jako że BttF jest gameplayowo zbliżona do później wydanego TWD, a ja zacząłem od przygód Marty'ego, musicie mi wybaczyć brak porównań obu tytułów (zrobię to przy recenzji tego drugiego hehe;).

 

 

Fani trylogii zapewne martwili się, w jaki sposób twórcy potraktują grę i o czym będzie opowiadała. Tutaj skończyło się na…kontynuacji części trzeciej! Czy to dobry pomysł? Z początku może się wydawać, że to szaleństwo i tani skok na kasę, ale w toku rozgrywki przekonamy się, że nad grą pracował sztab ludzi, który raczej szanuje sobie serię i po prostu wie o niej bardzo dużo. Historia bowiem zaczyna się bardzo znajomo, kiedy to Marty oraz Doc przeprowadzają eksperymentalny skok w czasie z pomocą psa Einsteina. Rzecz jasna jest to znana scena z filmu, gdzie od początku czujemy się jak w domu. Śmiesznie to nawet wygląda, kiedy słowo w słowo karykaturalne postacie odtwarzają znaną scenę. ;) No ale nie o tym jest gra, a bardziej o nowych kłopotach naszego duetu, gdyż szybko okaże się, że jakimś cudem Dr. Brown przeniósł się znów w czasie i wplątał w niezłe tarapaty, a tym razem miejscem akcji staną się lata ’30 XX wieku! Łatwo idzie się domyślić, że tylko biedny Marty będzie mógł pomóc Doc’owi, a przygoda skomplikuje się (tak samo jak w filmie) bardzo! ;) Czy na tym (najważniejszym, nie ukrywajmy) polu gra sprostała? Tu zdania mogą być podzielone, bo fakt, intryga satysfakcjonuje i budzi wiele skojarzeń z trylogią, lecz niestety jej nie dorównuje miejscami wręcz przeginając i zbyt komplikując niektóre wątki (a niektóre zbyt upraszcza). Ogółem jednak stanowi nie lada pomysłową i spójnie zrealizowaną, nową część sagi, gdzie popisy Marty’ego, Doc’a i paru innych (także nowych) postaci wspięły się miejscami na wyżyny kreatywności. ;) Po za nowymi wątkami cieszy przede wszystkim czerpanie pełnymi garściami z pierwowzoru nawiązując co rusz znanymi elementami. Tu panowie się popisali i w tym aspekcie polecam grać tuż po obejrzeniu ponownie filmu, bo nie wszystko się przecież pamięta. ;)

 

 

Fabuła odfajkowana, ale to gameplay powinien świadczyć o tytule, zatem pora na owy, gdyż nowy „Powrót…” to typowa przygodówka w znanym i zapomnianym raczej gatunku Amigowych/PC-towych „Point&Click”. Polega to oczywiście na oddziaływaniu na otoczenie z jednoczesnym używaniem znajdywanych przedmiotów i szczątkowym poruszaniem się Marty’m. Sterowanie jest dosyć przyjemne i nie drażni. Marty potrafi jedynie chodzić, a biegać tylko w wyznaczonych, większych miejscach. Możemy tu gadać z kim popadnie i eksplorować dane elementy pomieszczeń. Posiadamy tu swoją kieszeń gdzie będziemy gromadzić co się da, a także kilka dodatków takich jak podpowiedzi do zagadek (możemy wybrać ich częstotliwość przed rozpoczęciem gry i raczej się miejscami przydają) oraz cel obecnej misji. Zadania są tu raczej liniowo obmyślane, lecz zdarzają się momenty, gdzie wykonujemy czynności w obojętnie jakiej kolejności. Cała gra polega na tym, abyśmy wiedzieli „jak, czym i gdzie”. I to wszystko. A może aż, bo miejscami nie wiadomo w ogóle co robić dalej i tylko od naszej inwencji i pomysłowości zależy, czy pchniemy grę do przodu. Ale ogólnie idzie się domyślić samemu „o co kaman”, bo ogółem poziom trudności do najcięższych nie należy. ;) W kwestii eksploracji miejscówek trzeba pochwalić ilość elementów do interakcji w danej lokacji, bo sporo tu tego i nie idzie się nudzić, tym bardziej biorąc pod uwagę kwestie wypowiadane przez Marty’ego oraz reszty paczki, co bardzo urozmaica grę.

 

Najsilniejszym elementem produkcji są bowiem właśnie dialogi! Ten element gameplayu dopieszczono wg mnie do perfekcji, gdzie podczas całej gry będziemy wybierać Marty’m różne odpowiedzi i pytania i po prostu prowadzić konwersacje jak nam się żywnie podoba! Niemal każda rozmowa to mnóstwo opcji dialogowych z postaciami pobocznymi i nasłuchamy się gadaniny dzięki temu aż w nadmiarze. Napracowano się przy tym ogromnie i czuć to wręcz co chwila. Oczywiście większość rozmów sprowadza się do odpowiedniego klucza aby fabuła mogła toczyć się dalej, lecz „nieobowiązkowych gadek” tu ilość kolosalna. Często też same dialogi stanowią wręcz ciekawe zagadki jak np. ta z odpowiednimi odpowiedziami na pytania zadawane przez pewnego gangstera w celu wejścia do gangsterskiej meliny. ;) No Ja jestem pod wielkim wrażeniem możliwości jakie dała nam gra.

 

 

Oprawa to przede wszystkim karykaturalne postaci oraz fajne stworzone, często znane miejscówki. Oczywiście owe karykatury miały przysłonić niedostatki graficzne, bo sama grafa nie jest najwyższych lotów biorąc pod uwagę możliwości PS3 (choć ja tam byłem zadowolony). Wszelkie znane postaci zatem wyglądają dość śmiesznie, ale modele robią co mogą, aby ich przypominały. ;) Scenki między kolejnymi rozdziałami są świetne i znakomicie współgrają z historią. Niestety grafika ma jednego dużego minusa, bowiem animacja bardzo często szarpie i nie działa płynnie i widać to zwłaszcza podczas owych scenek. Czy to wina mojej kopii gry bez ani jednej ryski? Nie sądzę. Muzyka to oczywiście po części oryginalna ścieżka dźwiękowa z filmu i wiele motywów dzięki temu przywróci ten fajny klimacik jakim owiana była seria. Ogółem OST jest nieco toporny i nudny i raczej tylko stare kawałki potrafią zachwycić. Voice acting za to spisał się rewelacyjnie z fantastycznym Christopher’em „Great Scott” Lloyd’em w roli Doc’a na czele. Wszyscy aktorzy spisali się na medal, lecz niestety w związku ze stanem zdrowotnym Michael’a J. Fox’a musiał zastapić inny aktor, którego dobrano chyba na podstawie identycznego głosu i ekspresji, bo daje radę aż miło i aż ciężko uwierzyć, że to nie stary Marty! ;)

 

Back to the Future: The Game to wg mnie produkt udany i grywalny. Gra nie jest może doskonała i miejscami toporna i mało dynamiczna, a dialogi na dłuższą metę potrafią wkurzać, ale tytuł i tak zdał egzamin, świetnie się w niego gra, a jego wartość wyjściowa czyli sentyment zadziałał jak należy. ;) Polecam, choć uprzedzam, że cyfrowe przygody Marty’ego raczej trylogii nie dorównują ;)          

 

PIERWSZY KONTAKT:

Październik 2013

 

ULUBIONE POSTACIE:

Marty - Nasz młodzian wraca do łask po wielu latach i znowu narozrabia aż miło. ;) A aktor udzielający mu głosu dużo nie odbiega od Michael’a J. Foxa. ;)

Doc - Christopher Lloyd bankowo ucieszył się z wiadomości, że raz jeszcze wcieli się w rolę ekscentrycznego naukowca. Spisał się świetnie, a jego wątek jest całkiem fajnie wymyślony. „Great Scott!” ;)

Edna - Nowa postać w uniwersum BttF. Całkiem wygadana reporterka, a wątek z jej udziałem to praktycznie cała gra ;)

Młody Emmet - Jako młody całkiem dał czadu swoją charyzmą i dzięki niemu poznamy więcej z przeszłości doktora Browna

Biff - Co prawda postać najbardziej zepchnięta na dalszy tor, ale fajnie zobaczyć ulubionego antagonistę komediowego sprzed lat ;)

Trixie - Za te jej urocze piosenki. ;) Wpadają w ucho ;)

 

OCENY:

Muzyka : 6/10

Grafika : 6/10

Długość gry : 8/10

Grywalność (miód) : 7/10

Klimat : 8/10

Fabuła : 7/10

Filmiki/wstawki (ilość/jakość) : 10/7/10

Bajery (sekrety,mini gierki itp.) : 5/10

Rozbudowanie : 5/10

Poziom trudności : 6/10

Oceń bloga:
0

Atuty

  • Powrót do Przyszłości! Świetny pomysł na przywrócenie świetnej marki po tylu latach!
  • Fajne rozwiązania fabularne jak i gameplay’owe
  • Przemnóstwo dialogów! Napracowali się ;)
  • Oryginalne kawałki z filmu

Wady

  • Szarpiąca animacja! Nie wiem czego to wina, ale podczas gry (a zwłaszcza cut-scenek) animacja potrafiła się zwieszać. Trochę słabo
  • Ogólnie grafika. Jak na PS3 to dość cienko. Karykatury postaci nie ukryją wszystkich niedostatków
  • Na dłuższą metę trochę nuda. Przydałoby się tu więcej dynamiki, nawet jeżeli to „Point&Click”
  • Gra raczej przegadana. Więcej tu oglądamy, niż gramy niestety.
Avatar Kazuya86

Marek Wieczorek

Wskrzeszenie świetnej marki po latach zaowocowało taką oto gierką. ;) Jest pociesznie, sentymentalnie i ciekawie, ale produkcja 7 z małym minusem nie przeskoczy.

7,0

Komentarze (3)

SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych

cropper