Final Fantasy XV: Szczera recenzja od fana dla fanów

BLOG RECENZJA GRY
680V
Final Fantasy XV: Szczera recenzja od fana dla fanów
tragikomix | 27.12.2016, 22:37
Poniżej znajduje się treść dodana przez czytelnika PPE.pl w formie bloga.

Od fana dla fanów. Jeśli jeszcze nie kupiłeś ostatniego Finala lub zastanawiasz się czy w ogóle go kupić, być może rozwieję twoje wątpliwości. Recenzję podzieliłem na podstawowe segmenty dla przejrzystości. Tekst zawiera informacje o rzeczach, których profesjonalni recenzenci w pośpiechu i napinką przed deadlinem oddania tekstu mogli w grze nie doświadczyć w ogóle ;)

FABUŁA: Nie będę tu rozpisywał o głównym wątku, bo to pewnie znacie z dziesiątek innych recenzji. Dla dobrego wczucia w klimat, obowiązkowo trzeba zapoznać się z filmem Kingsglaive fabularnie poprzedzającym wydarzenia z gry oraz serialem animowanym. Konieczne będzie też poczytanie fan wikipedii FFXV, jeśli chcecie dowiedzieć się wszelkich smaczków o historii i uniwersum tego jakże bogatego świata. Żeby było jasne - Uniwersum piętnastego Finala to materiał na wiele, wieele gier, filmów, książek, seriali, jednak dziwnym trafem autorzy gry nie potrafili umieścić tego co najciekawsze bezpośrednio w grze. Żeby poznać smaczki trzeba szukać ich po internecie. Bardzo dużo ujawnia poradnik Piggyback, który można kupić na Amazonie.

Podobnie jak w FFXIII autorzy postawili na przywiązanie gracza do postaci. Jak Boga kocham, w XIII z małymi wyjątkami nie mogłem ich znieść, tak część piętnasta serwuje nam przyswajalnych bohaterów. Nikt tu nie przymula, chłopaki nie szczędzą sobie szczerych tekstów, gadają o dziewuchach, która komu się podoba, czy ma u niej szanse itp. Brzmi to naturalnie, nie na siłę, a takich momentów jest w grze sporo. Panowie to wiarygodne persony, z wewnętrznymi, jakże podobnymi do naszych rozterkami, myślami kolebiącymi się gdzieś na tle głównych wydarzeń. Nie uświadczycie tu bełkotu rodem z LR: FF13, czy podniosłego języka małolatów z FF Type-0. Piętnastka to historia o młodej paczce normalnych (jak na okoliczności i tym kim są ;)) ludzi, przed którymi ogromnie ważne i trudne zadanie. 

Twórcy nie uniknęli błędów w prowadzeniu fabuły. Pominęli moim zdaniem zbyt ważne momenty, inne zaś wyeksponowali na maksa, a nie stanowiły one nic istotnego dla ogółu historii. Nie wiem skąd taka decyzja, ale w grze są takie momenty, że aż pomyślicie sobie "k***a", dlaczego oni tego nie pokazali, taka fajna postać". Pod koniec gry twórcy jakby chcieli upchać za dużo, wyjaśnić za wiele w jednej chwili, co tylko pomieszało mi odbiór historii. Skończyło się tak, że po ukończeniu gry szukałem wyjaśnień niektórych wątków po internetach. 

Zakończenie chwyci was za serce. Pomijając powyższe małe luki, ogół historii to coś wspaniałego. Czuć konflikt polityczny. Jest konkretny badass, któremu od połowy gry chcesz dowalić aż miło, a sekwencje finałowe? Coś pięknego, poruszającego. Gwarantuje wam, że zatęsknicie za głównymi bohaterami, będziecie chcieli przejść przez tą historię jeszcze raz.

GRAFIKA: Tu króciutko, ponieważ ja nie jestem wymagający w tym temacie. Jeżeli szukasz super tekstur, dalekiego dystansu dorysowania elementów i innych takich, to kup sobie kompa potwora i zainstaluj jakieś demo techniczne i się tym podniecaj. 

FF XV wygląda pięknie. Nie jest to może najładniejszy tytuł jaki widziałem, ale jak na moje standardy wygląda świetnie. Niektóre widoki zapierają dech w piersiach i chcesz tylko podróżować Regalią lub na Chocobosie, żeby to wszystko podziwiać. Design potworów, miasto Altissia zbudowane na wodzie, bagna, dżungle (małe), tereny górzyste, wulkan, jaskinie, kopalnie - wszystko to i więcej jest w tej grze i wygląda wspaniale i wiarygodnie.

WALKA: Jest szybko, jest jasno, jest głośno. Generalnie jest impreza ;) Zapomnijcie o turowych czy nawet sub-turowych starciach, jak miało to miejsce w przygodach Lightning. Tutaj jest pełna młócka, ale nie mashowanie jednego przycisku. Walka wymaga od nas refleksu i wyczucia. Szczególnie blokowanie i kontrowanie zdecyduje o sukcesie starcia. Z jednym potworem kontry i bloki idą łatwo, mamy na nie dużo czasu, z innymi jak np. z Yojimbo, klawisz bloku i kontry tylko mignie nam na chwilę, bo ten legendarny samurai już wkłada nam dalsze szlagi na tyłek. Opcji konfiguracji postaci jest tyle, że można być tu bogiem walki. Mamy cztery rodzaje broni: Miecz, ciężki miecz, shuriken i coś na wzór kopii. Potwory są odporne lub podatne na odpowiedni rodzaj broni. Są takie stworki, których nie ima się broń, a tylko czary. 

W FF XV magię zasysamy z ziemi w miejscu gdzie rozbijamy obóz. Mamy ogień, lód i elektryczność, które zmieszane z przedmiotami z menu mogą stanowić potężny oręż. Na przykład, taki ogień w połączeniu z lootem wypadającym po walkach daje nam tzw. Quadra Fire wzmocnione kilkukrotnie. Czar taki uderza przeciwnika cztery razy zamiast standardowo jeden raz. Dodatkowo, jeśli dobrze zakombinujemy w miksowaniu czaru, może on otruć przeciwnika, leczyć kompanów lub nałożyć niekorzystny status jak stop, death itp. Opcji jest sporo i jest w czym grzebać. Musze jednak przyznać, że w tej kwestii SE zawiodło. Magia jest tu tylko, żeby była. Fakt, ratowała mi tyłki w najtrudniejszych starciach, ale tylko wtedy o niej sobie przypominałem. Już wolałbym coś w stylu FFVII, gdzie czary znajdywaliśmy w grze (materie) i miały one kolosalne znaczenie, szczególnie kiedy Cloud nie był jeszcze uber dopakowanym gościem z Omnislashem i KOTREM. Świat gry jest tak wielki, że można tu upchnąć pierdyliard czarów do znalezienia. Nie lubicie szukać? No to niech postać levelując sama uczy się czarów (np. jak w FFX). To zawsze kolejny pretekst do dłuższego grania i trenowania na konkretnego bossa.A skoro przy bossach jesteśmy. Częśc z was będzie rozczarowana, część zadowoli się tym jak jest. O co chodzi? O to, że walki są zbyt proste. Czasami na ekranie jest taki chaos, że nie wyłapujemy zachowania potwora, olewamy taktykę i pierzemy go na pałę. Niestety większość walk da się przejść z dużą ilością potionów i pheonix downów. Wyuczycie się szybko, że monstrum najlepiej zajść od tyłu, odpala się wtedy link strike, co zwiększa siłę całego teamu na chwilę. Dobrze też poczekać aż naładuje się Tech Bar i odpalamy coś w stylu Limit Breaków naszych kompanów (jedyny moment kiedy na chwilę przejmujemy nad nimi kontrolę.). Nie dość, że limitami tymi można ładnie ukrócić HP klientowi, to przez animację ataku jesteśmy niemal nietykalni, mimo, że wróg atakuje.

Kiedy walka robi się trudna? Kiedy boss jest o DUŻO leveli nad Tobą. Kiedy jeszcze? Kiedy tłuczesz się na małej przestrzeni z wieloma dużymi potworami. Jest taki dungeon, gdzie atakuje cię czterech Metal Gigantów plus Gongory. Nie dość, że typki zasłaniają cały ekran rozmiarami, nie wiesz coś dzieje, to co chwila zostajesz petryfikowany. Myślałem, że szału dostanę. Na plus zasługuje to, że przy tym wylewie animacji, błysków i ruchów gra trzyma stały FPS (grałem na PS4).

MUZYKA: To arcydzieło. Mini opera grająca w waszej konsoli. Klimatycznie, powoli, jak trzeba to szybko i emocjonalnie. Wszystko zależy od tego co dzieje się na ekranie, ale zawsze dźwięk jest idealnie podłożony pod to co widzimy. Walka z ogromnym potworem bossem? Słuchacie czegoś na wzór gotyckich śpiewów, które tylko dodają przeświadczenia, jakimi małymi istotkami jesteście na tle bestii, która chce was rozszarpać. Miasto Lestallum? Relaksująca muzyczka, nic tylko robić zakupy i nażreć się w restauracji, a! no i przyjąć kolejne zlecenie na ubicie stwora ;)

Dodatkowo jadąc Regalią możecie zapuścić sobie utwory z poprzednich części FF. Motyw walki Laguny z FFVIII? Żaden problem. Sunleth Waterscape z FFXIII? Brzmi zajebiście jazdą w nocy. Masakra i ogromny plus dla Japończyków. Melodyjki kupujemy w sklepach rozsianych po EOS.

SMACZKI I TO CO TRZYMA PRZY GRZE:

W grze jest koloseum, w którym odbywają się walki potworów. Możemy je obstawiać i wygrywać nagrody, których nie znajdziecie nigdzie indziej w grze (takie trochę Gold Saucer). Można się ostro wkręcić w bukmacherkę i w emocjach czekać, czy nasz stworek wygra walkę.

Łowienie ryb - mówcie co chcecie, ale ja się bawiłem świetnie, łowiąc wielkie szczupakopodobne coś, Tołpygi i inne flądry ;) Niektóre ryby są tak wielkie, że na złowienie poświęcić trzeba kilka minut. Wówczas szarpiesz na lince takiego dżentelmena, który nie chce się poddać. Uważaj, bo każda linka ma swoją wytrzymałość i może się zerwać. Trzeba się nauczyć łowić najrzadsze sztuki. Z ryb wyskakują przedmioty lub składniki do gotowania dla Ignisa. Oczywiście te najrzadsze dają najlepsze potrawy, które dopakują waszą ekipę konkretnie przed mocnym bossem.

Hunty - od początku gry ubiłem dziesiątki stworów. Zadania niestety są łatwe i mogą się wam znudzić lub nie. Dają one jednak sporo EXPa i GILi, a w FFXV wszystko jest drogie.

Nawiązania do poprzednich części - Głównie za sprawą walk. Jest Tonberry (kilka odmian), jest Behemoth, jest Yojimbo, Flan, Zu i wiele, wiele innych.

Dungeony - jest ich co najmniej kilka. Wielkie, pełne korytarzy, wielopoziomowe i mimo mapki, łatwo się w nich zgubić. Dodatkowo, są one świetnie wykonane.

CZEGO MI ZABRAKŁO, CO NIE ZAGRAŁO:

Pustkowia to jedno, a co z miastami? Lestallum nie jest wcale takie duże i mało w nim do roboty. Altissia jest wielka, ale układ ulic mnie irytował. Gubiłem się, aż nauczyłem się alejek na pamięć. Za mało miast, a mapa jest tak wielka, że wcisnąłbyś tu jeszcze kilka metropolii...

Jako stary koń i fan Finali i gracz, który ukończył niemal wszystkie części, liczyłem na bardziej nostalgiczny powrót do przeszłości. Wszak miała to być gra dla fanów również ;)

Są w grze wyścigi Chocobo, jednak ścigamy się głównie ze swoimi ziomkami po torze zrobionym na mapce. Nagrody to... medale dla naszego dzielnego kurczaka. Liczyłem, że dostane coś w stylu rozwijania, parowania i hodowania całego kurni... tfu, całej stajni kuraków, ale się przeliczyłem. Wyścigów jest raptem osiem i są one tak emocjonujące jak film porno z amiszami w roli głównej.

Otwarty świat jest wielki, ale lekko pustawy. Rozumiem założenie producenta, że te wielkie pola, polany i inne laski to miejsce dla żyjących tam stworów. Założenie takie, że mamy odczuć, jak malutcy i nieistotni jesteśmy na tle potężnej fauny i flory świata FFXV, ale mapa jest tak ogromna, że tu na każdym kroku mogłoby być coś postawione i nie kolidowałoby to z innymi elementami na mapie.

Questy poboczne - są słabe, po prostu. Niby i w Wiedźminie 3 mieliśmy zadania typu pójdź, ubij/znajdź, wróć, oddaj. Tyle że w W3 wszystko było okraszone wspaniałymi historyjkami, questy były długie i zazwyczaj oferowały alternatywne rozwiązanie. W FFXV zapomnijcie o emocjach, co najwyżej są jak na grzybach. O ile nie przemierzacie opcjonalnego dungeonu z mega bossem na dnie, tak będziecie się snuli po EOS w celu znalezienia dzikiej cebuli i zawiezieniu jej na drugi koniec mapy dla kupca. Inny przykład? Nie ma, zadania różnią się od siebie otoczką, ale sprowadzają się do jednego...

Brak bestariusza - coś co uwielbiam w grach typu jRPG/RPG. W Wieśku 3 godzinami potrafiłem wertować bestie. Na najwyższym poziomie trudności spis potworów towarzyszył mi co zadanie, żeby dobrze rozpracować bestię. W piętnastym Finalu mamy jedynie wait mode, który po chwili skanowania stworka pokazuje nam jego słabe i mocne strony oraz HP. Możecie to podejrzeć tylko w walce. Zapomnijcie o jakimś wpisie w menu. Ogromny minus dla SE za brak bestariusza - podstawowej rzeczy w grze z dziesiątkami potworów, które notabene wykonane są obłędnie. Japończycy odlecieli z wyobraźnią i dali nam zajebiste mięso do ubicia.

Walka z Adamantoise - wielki żółw jest przedstawiony w ostatnim Finalu mocarnie. Jest wielkości góry, serio. Coś jak nasze Rysy, będzie ze 2200 m.n.p.m. ;) . Żółw warczy i się miota, ale... to najnudniejsza walka ever. Trzaskasz go od 50 do 180 minut (jeśli masz słabszą postać i nie zjesz obiadku co by ci nabuffował postaci) tylko po to, żeby dostać dobry ekwipunek. Zbroja Adamantoise podnosi HP nosiciela do maximum, tylko po co to, kiedy w grze nie ma aż tak silnych potworów. Proszę Square, zróbcie łatkę z trybem ultra hard, bo gra traci na żywotności.

Oceń bloga:
1

Atuty

  • System walki,
  • Udźwiękowienie i muzyka,
  • Sporo do roboty...
  • ...po ukończeniu gry do roboty dwa razy tyle
  • design potworów to mistrzostwo
  • design lokacji

Wady

  • większość walk za łatwa
  • błędy w narracji
  • lekko pusty świat
  • tylko dwa duże miasta
  • nudne questy poboczne
  • system magii
  • wyścigi Chocobo są wciśnięte na siłę

tragikomix

Final Fantasy XV to wielka gra wykonana z pieczołowitością. Szkoda tylko, że wielu graczy przejdzie obok niej. Czekają was godziny zróżnicowanego gameplayu, który i tak na tle innych dużych produkcji niczym się nie wyróżnia.

8,5

Komentarze (1)

SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych

cropper