Do trzech razy sztuka? Recenzja gry Contra Force

BLOG
749V
Marek Adamczyk | 05.05.2013, 20:54
Poniżej znajduje się treść dodana przez czytelnika PPE.pl w formie bloga.
Z opisywaną dziś przeze mnie grą wiąże się niecodzienna sytuacja- otóż tytuł ten pierwotnie nie miał nic wspólnego z zasłużoną serią wydawanych przez Konami gier akcji. Jednak włodarze rzeczonej firmy prawdopodobnie uznali, ze ich nowy shooter sprzeda się znacznie lepiej, jeśli podpięty zostanie pod znaną i lubianą serię Contra.
 

Tak oto posiadacze NESów otrzymali w 1992 roku ostatnią wydaną na ich platformę grę z serii. Fabularnie Contra Force, bo o niej oczywiście mowa, w żaden sposób nie łączyła się z poprzedniczkami. Zawiązanie akcji następuje w monecie gdy Burns, jeden z czwórki dostępnych w produkcji bohaterów, otrzymuje telefon od niejakiego Foxa, dotyczący działań szpiegowskich przeprowadzanych w NeoCity. Niestety, rozmowa zostaje przerwana w pół zdania, dlatego Burns udaje się w umówione miejsce spotkania, gdzie znajduje zwłoki Foxa, i mnóstwo wrażych żołnierzy.

 

Jak widać, po kosmitach i organizacji terrorystycznej Red Falcon nie ma śladu, mamy natomiast intrygę polityczną. Moim zdaniem gra na tym sporo traci, już wyjaśniam dlaczego. W recenzjach dwóch poprzednich części mieliśmy do czynienia z ciekawie zaprojektowanymi (wspominane wielokrotnie inspiracje H. R. Gigerem), i, co najważniejsze, zróżnicowanymi etapami. Tu, jak łatwo się domyślić, nasze działania toczą się głównie na terenie NeoCity, czyli w dość monotonnym środowisku miejskim. Na plus wyróżni się w sumie tylko jedna misja, rozgrywająca się na kilku samolotach (i nie chodzi mi tu bynajmniej o pokład). W całej grze etapów jest 5, czyli znacznie mniej niż w poprzedniczkach, jednakże tutaj są obszerniejsze. Nie zmienia to jednak faktu że otoczenie jak dla mnie było nudne. Poziom trudności nieco spadł, i gra jest wyraźnie łatwiejsza od poprzedniczek. Dla niektórych, mniej wprawnych graczy to plus, dla mnie jednak mały minusik.

 

 

Sporo zmian zaszło w kwestii gameplayu. O ile mechanizm zmiany perspektywy żywcem przeniesiony został z Super C, o tyle ał reszta jest już nową inwencją twórców. O czym mowa? Ano o tym, że tym razem nie animujemy Billa i Lance'a, którzy spokojnie czekają na swoje narodziny. Zamiast nich do dyspozycji mamy 4 postacie, różniące się ekwipunkiem i... Hm... Mobilnością. Każdy z nich jest specjalistą w innym zestawie oręża, i tak mamy tu sapera którego główną bronią są wszelkiej maści materiały wybuchowe, mamy miłośnika karabinów automatycznych, snajpera i speca od broni ciężkiej. Każdym z nich gra się nieco inaczej, i za to programistom należy się duży plus. Między bohaterami możemy przełączać się w dowolnej chwili, nie tracąc przy tym zdobytych bonusów. 
 

 

 

Zmienił się również system zmiany broni- teraz, zamiast fruwających tu i tam dronów przenoszących określone rodzaje oręża, zbieramy walizki, za których określoną liczbę możemy wykupić sobie pożądaną przez nas pukawkę. Proste, logiczne, i sprawdza się naprawdę dobrze.
 
Czym byłaby Contra, gdyby zabrakło w niej trybu współpracy? Nie wiem czym by była, wiem za to, że w tej części twórcy dopracowali Co-Op do perfekcji. Mało tego, że możemy w nim dowolnie zmieniać bohaterów- jest nawet możliwość współpracy ze sterowanym przez konsolę botem! I to botem, którego model zachowań sami możemy precyzyjnie określić!!! Uwierzcie mi, że czegoś takiego na NESie nigdy wcześniej nie było, i, czego możemy być pewni- już nie będzie.
 

 

 

Co do kwestii technicznych- znaczącej poprawie uległa oprawa graficzna- każdy z bohaterów wygląda i porusza się inaczej, postaciom przeciwników również nic nie brakuje. Otoczenie jest ładne i szczegółowe. Ma to niestety swoją cenę w postaci nagminnie powtarzającego się spadku wyświetlanych przez konsolę fpsów. Szkoda, bo negatywnie wpływ to na rozgrywkę często oferując nam bullet-time. W kwestii dżwięku nie zmieniło się nic, i nadal mamy do czynienia z tworem wysokiej jakości.
 
Niestety, ze smutkiem muszę stwierdzić, że trochę się zawiodłem na recenzowanym tytule. Zabrakło klimatu poprzedników. Jasne, na wielu płaszczyznach Contra Force bije poczciwego Gryzora i Super C, jednak zawodzi w tym najważniejszym- mianowicie w miodności. To już po prostu nie Contra. Dlatego też, z bólem serca, wystawiam druzgocąco niską, jak dla tej jakości gry, ocenę- 7/10. Jednak,żeby nie skończyć zbyt pesymistycznie- w przyszłości pokażę Wam, że kolejne gry z serii, wydane już na inne platformy, przywróciły serię na należny jej piedestał. Ale na ich opis przyjdzie jeszcze czas...
 
Oceń bloga:
1

Komentarze (5)

SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych

cropper