Polemiki nigdy dość

BLOG
281V
Buck10 | 23.04.2013, 22:24
Poniżej znajduje się treść dodana przez czytelnika PPE.pl w formie bloga.

Macie dość narzekania, że w naszym grajdołku wiedza o konsolach jest uboga, że konsole wciąż się wyszydzane i ogólnie jest jeden wielki dramat? Jeżeli tak to zachęcam do poniższego tekstu, który miał szansę ukazać się na łamach PSX Extreme, ale przepadł gdzieś w skrzynce mailowej Butchera. Powstał on już jakiś czas temu, dlatego w kilku miejscach może wydać się „nieświeży”, ale wymowa jest jak najbardziej aktualna.

Przez pryzmat….. małych miasteczek

Parafrazując tytuł pewnej stałej rubryki w PSX Extreme postanowiłem przyjrzeć się fenomenowi konsol z niecodziennego ujęcia.  
Za nami premiery odświeżonej wersji PS3, a także PS Vity. Przed nami już tylko ostatnie wielkie tytuły na obecną generację konsol i nieuniknione przejście na nowe sprzęty (Wii U już teraz). W zasadzie powoli można zaczynać podsumowywać dokonania Playstation 3, Wii oraz Xboxa 360. Możecie uznać, że tak sztampowe podejście do tematu jest pójściem na łatwiznę, ale to tylko pozory. Tym razem zajmiemy się aktualnymi jeszcze sprzętami z nieco innego punktu widzenia.

Od niemal samego początku istnienia prasy konsolowej i serwisów tematycznych karmieni jesteśmy informacjami z wielkiego świata. Tokio, Los Angeles, Londyn, Lipsk, czy nawet Warszawa i inne wielkie miasta. Głośne nazwiska, blichtr celebrytów udających graczy, błyski fleszy, plotki i ploteczki. Tak często wyglądają doniesienia z naszej ukochanej branży. Czy jednak zastanawialiście się jak rynek konsolowy wygląda w małych miasteczkach, czy gracze mają gdzie kupować gry i akcesoria, jak wyglądają ich potrzeby i czy faktycznie casuale zepchnęli „prawdziwych” graczy w otchłań niebytu?

Tytułem wprowadzenia wypadałoby się przedstawić, abyście wiedzieli, że poniższe wywody nie są wyssane z palca. Mam na imię Jacek i na co dzień mieszkam w małym mieście liczącym sobie niespełna 20 000 mieszkańców. Dzięki agresywnej ekspansji pewnej sieci elektromarketów, 3 lata temu powstał duży (jak na nasze wiejsko-miejskie warunki) sklep z asortymentem rtv/agd. Wraz z nim w ofercie pojawiły się konsole, wszelkiej maści dodatki do nich oraz, a może przede wszystkim, gry. Te ostatnie jawiły się jako coś zupełnie niesamowitego, bowiem nikt wcześniej w moim mieście nie pałał się sprzedażą gier. Rodziło się wiele pytań – czy znajdą one nabywców, jakie będą ceny, które gatunki cieszyć się będą popularnością, co z wydaniami kolekcjonerskimi i preorderami. Na dobrą sprawę nikt nie wiedział czego się spodziewać, tym bardziej ja, świeżo zatrudniony pracownik tegoż elektomarketu. Pozwolę sobie wtrącić, że w CV w kategorii hobby wpisałem między innymi konsole. To dzięki nim dostałem pracę, ponieważ w trakcie rozmowy kwalifikacyjnej poproszono mnie o sprzedanie konsoli oraz wyjaśnienie różnic pomiędzy dostępnymi sprzętami.

Zatem powróćmy do szarego Kowalskiego, przed którym z dnia na dzień powstały ogromne możliwości nabycia sprzętu do grania. Gdy pisze te słowa wielkim hitem są tablety, które drastycznie potaniały i może je nabyć niemal każdy. Jednak konsole w moim mieście mają swój niemały przyczółek i dość powiedzieć, że ciągle jest on rozwijany. Świadomość statystycznego nabywcy zmieniła się i to drastycznie. Nie twierdzę, że piraty stały się passe, ale wiarygodność takich graczy znacznie spadła. Kupowanie oryginalnych tytułów ma swoje prawa i rytuały, którymi zarażana jest coraz to większa rzesza kupujących. Co ciekawe, często przykład idzie z góry, czyli od rodziców. Między bajki można włożyć brak zainteresowania rodziców tym co kupują ich pociechy. Rodzice często przychodzą po gry dla swoich milusińskich i o ile nie orientują się w dostępnych tytułach, to bez ceregieli zaznaczają, że szukają gry najlepiej pozbawionej przemocy. Pytają o dziwne znaczki na pudełkach (kategorie wiekowe), czy dany tytuł jest wymagający i, czy taki dajmy na to ośmiolatek sobie z nią poradzi. Uwierzcie mi, że kwestia ceny często nie jest najważniejszym kryterium. Dzieciak musi być po prostu zadowolony, a rodzic zrobi wszystko, aby uszczęśliwić swoją pociechę. Inna sprawa, że cenowo ciężko jest nam walczyć ze sklepami internetowymi. Większość tytułów jest o te kilka, a nawet kilkanaście złotych droższa. Najbardziej opłaca się nabywać gry w dniu ich premiery, bowiem wtedy najczęściej nawiązujemy do cen z innych, tańszych, źródeł. Chociaż bywa, że duże sieci stać na naprawdę niezły gest. Pozwolę sobie przypomnieć jedną z promocji na kilka tytułów na X360 (między innymi wszystkie dostępne części serii Halo). Otóż przez kilka dni wybrane gry dostępne były w cenie 4,90 zł! Szok prawda? Chyba nie muszę pisać, że rozeszły się one na pniu (połowa poszła w ręce pracowników hehe). Niestety fani kolekcjonerek nie mają czego szukać w małych miasteczkach albowiem zwyczajnie ich nie ma. Trudno powiedzieć, czy sprzedałyby się, gdyby trafiły na półki sklepowe, ale faktem jest, iż zainteresowanie ze strony klientów jest zerowe.

Skoro jesteśmy już w temacie gier warto wziąć pod lupę ich strukturę, czyli czego i na jaką konsolę jest najwięcej, a czego brakuje. Wyraźnym faworytem jest PS3, gry do której zajmują zdecydowanie najwięcej miejsca. Czym to jest spowodowane?  Że niby wielką popularnością tejże konsoli w mojej gminie? Guzik prawda. W tym przypadku mamy do czynienia z chłodną i wykalkulowaną polityką firmy, czyli kto da więcej, ten zyskuje przestrzeń dla swoich gier. Sony najwyraźniej jest w dobrej komitywie z siecią, w której przyszło mi pracować. Dostępność wszystkich dużych tytułów jest bezdyskusyjnie łatwa. Zarówno ich ilość, jaki i lokalizacja nie nastręcza statystycznemu Kowalskiemu problemów z nabyciem swojej wymarzonej gry. Platyny, Essentiale także mają swoje miejsce i jak na 20-tysięczną mieścinę fani Sony mają w czym przebierać. Nie trzeba chyba nikomu tłumaczyć, iż sporo miejsca zabierają także gry ze znaczkiem Move. Niestety X360 jest znacznie skromniej reprezentowany (ma o połowę mniej miejsca), a co za tym idzie, wybór gier jest znacznie zawężony. Fani X’a w nowości zaopatrzą się bez problemu, ale z czymś wiekowym może już być problem. Jednak nie samymi current genami człowiek żyje. Swoje półki mają także PSP oraz PS Vita. Z tą ostatnią jest niezbyt ciekawie, ponieważ jej sprzedaż leży i to na całej linii. Nie pamiętam abyśmy po premierze tego systemu sprzedali jakąkolwiek sztukę. Gier jest bardzo dużo, są ładnie wyeksponowane i zwyczajnie omijane. Ta konsola praktycznie nie istnieje, czego nie można powiedzieć o PSP. Większość oferowanych przez nas gier jest w cenie 40 zł. Ich mnogość, dostępność i przede wszystkim taniość sprawia, iż PSP przeżywa którąś z kolei młodość. Wprawdzie sam sprzęt do grania sprzedaje się od wielkiego dzwonu (duże okazje pokroju świąt, dnia dziecka, komunii), ale gdy zaczyna schodzić, to czasem brakuje towaru. Co jest tego przyczyną? Dobra grafika, wspomniane wcześniej niskie ceny gier, ale przede wszystkim niewygórowana cena za samą konsolkę. W całej tej current genowej ofercie zawieruszyła się poczciwa PS2 z wieloma niezapomnianymi grami. Co ciekawe od dawna już nie sprzedajemy konsol, ale gry do nieśmiertelnej Playstation 2 wciąż są, chociaż momentami w zbyt wysokich cenach.

Sam sprzęt w postaci konsol jest bardzo mocno reprezentowany i w kwestii ilości postawić można znak równości pomiędzy PS3 a X360. Co warte zaznaczenia, dominują przede wszystkim zestawy z grami, kontrolerami ruchu, dodatkowymi akcesoriami itp. Ceny są bardzo zbliżone do sklepów internetowych, a nawet niższe. Ostatni wypust koncernu Sony, czyli mocno odchudzona PS3 z Fifą 13 w zestawie cieszyła się umiarkowaną popularnością. Obecnie zalega nam sporo tego sprzętu, ale od czego są święta. Kilka chwytów marketingowych i podejrzewam, że większość zapasu sprzeda się bardzo dobrze.

Wii u nas nie istnieje i prawie nigdy nie istniało. Na samym początku mogliśmy się pochwalić kilkoma zestawami konsol oraz grami, ale nikłe zainteresowanie ze strony klientów sprawiło, że pożegnaliśmy się z Nintendo. Swój epizod miała także przenośna konsola rodem z Nintendo, czyli DS, ale już 3DS do nas nie dotarł i szczerze wątpię, czy otrzymamy Wii U (jesteśmy już po premierze i WiiU wciąż jest niedostępne).

Czymże jednak byłyby konsole i gry do nich bez graczy, czy z mojego punktu widzenia, klientów. Tych na szczęście nie brakuje, z czego wypada się jedynie cieszyć. Rynek konsolowy rozwija się bardzo dynamicznie, jeżeli mógłbym się pokusić o takie wnioski sugerując się tym, co ma miejsce w moim mieście. Najczęściej konsole brane są na raty (co świadczyłoby albo o ich wysokiej cenie, albo o małych zarobkach naszych rodaków), a nierzadko w pakiecie z dajmy na to telewizorem. Z racji cen (wysokie na PS3, niższe na X360) nie trudno odgadnąć, że dziecko Microsoftu cieszy się dużo większym zainteresowaniem. W tym miejscu warto wspomnieć o pewnym paradoksie, czyli liczbie sprzedanych konsol PS3/X360, a dostępnością gier. Popularnością wśród nabywców zdecydowanie wygrywa X, ale jego posiadacze muszą czuć się nieco zawiedzieni biorąc pod uwagę liczbę gier, którymi dysponuje mój pracodawca (o czym było wyżej).
W kwestii reklamy nie mamy się czego wstydzić, ponieważ niemal w każdej promocyjnie gazetce jest wzmianka o jakiejś wersji konsoli lub grze. To akurat jest standard w skali kraju więc nie ma się czym chwalić.

A jak wygląda „święta wojna” casuali z hardcorowcami? Ciężko byłoby wskazać zwycięzców, ale można zauważyć pewne prawidłowości wśród niedzielnych graczy. Są to przede wszystkim rodzice (dawcy gotówki) wsparci przez młodociane pociechy (ich maksymalny pułap wiekowy to około 14 lat). Dzieciaki zazwyczaj pragną nabyć konsolę z kontrolerem ruchu (tu zdecydowanie dzieli i rządzi X360 z Kinectem, do którego nie potrzeba niczego więcej). Rodzice, pod naporem argumentów, że tego typu rozrywka rozwija motorykę dzieciaka, ulega i dochodzi do transakcji. Niestety takowych klientów widzimy zazwyczaj pierwszy i ostatni raz. Chyba, że dzieciak ma core’owych kumpli, którzy nawrócą go na jedynie słuszną drogę. Wśród tych drugich przeważa tzw. „zaawansowany” wiek, innymi słowy dominującym gatunkiem są dwudziestokilkulatkowie, a i starszych nie brakuje. Tacy wiedzą czego chcą, znają daty premier, utożsamiają się z konkretnymi gatunkami gier, albo biorą wszystko co nowe. Oni stanowią główną siłą nabywczą i są filarem wszelkich naszych przedsięwzięć promocyjnych, ale to w zasadzie standard.

Z wiedzą w temacie gier i konsol bywa różnie. Na pewno strach przed nimi jest dużo mniejszy niż dawniej. Rodzice bez żenady przekręcają nazwy (popularny kinectic) dzielnie udając przed swymi pacholęciami, że wiedzą o czym mówią. Rodzi to zabawne sytuacje i pozwala wykazać się nam, sprzedawcom, wiedzą i tolerancją. Jednak i młodsza generacja, naturalnie predestynowana do rządzenia rynkiem, nie jest nieomylna. Smutnym faktem jest to, że klasyczne pisma drukowane (via PSX Extreme) dla młodszych graczy nie są żadnym drogowskazem. Liczy się wyłącznie Youtube.

Ale co zrobić gdy już kupimy wymarzoną konsolę, stos gier i nagle zapragniemy dokupić np. kierownicę? Nic prostszego, bo i tego typu akcesoria mamy pod dostatkiem. Znajdzie się coś oryginalnego (czyli bezpośrednio od Sony bądź Microsoftu), ale prawdziwymi hitami i tak są chińskie (bo tanie) podróbki. Kierownice, kolorowe kontrolery, karty pamięci, pokrowce, kable i wiele więcej. To wszystko mamy i to także znajduje nabywców.

Reasumując można uznać, że wszystkiego u nas pod dostatkiem i wystarczy mieć kasę, aby móc kupować co się chcę. Podejrzewam, że skoro u mnie jest taka dostępność konsolowego asortymentu, to co dopiero w dużych miastach, gdzie można bez problemu udać się do specjalistycznych sklepów. Nie byłoby tego, gdyby nie rozrastająca się baza graczy konsolowych, z miesiąca na miesiąc rosnąca w siłę (nieważne, czy dzięki casualom, czy nie). Faktem jest, że obraz naszego rynku bezpowrotnie uległ zmianie i wypada jedynie czerpać z tego korzyści. Jednak nie wspomniałem jeszcze o pewnej jednej, jakże ważnej sprawie, czyli wiedzy sprzedawców.

Sam nieraz czytałem o indolencji tzw. prezenterów handlowych w kwestii wiedzy o grach i konsolach. Moja placówka ma to szczęście, że na pięciu sprzedawców (dziewczyn przy kasach nie liczę) czterech ma konsole. Jeden, mój kolega z działu, ma ich nawet cztery i kilkunastoletnie doświadczenie. Ja sam, od blisko dwudziestu lat gram wyłącznie na konsolach. Co nam to daje? Jesteśmy przede wszystkim wiarygodni w oczach kupujących i zyskujemy ich zaufanie efektem czego klient jest zadowolony i do nas wraca. Sami jesteśmy żywym przykładem jak polski rynek się zmienił i jak konsole, z małego i ciasnego getta, przeniosły się na świecznik rozrywki.
 

Oceń bloga:
0

Komentarze (3)

SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych

cropper