Zlot pod Neptunem: Relacja Atomowego Trio! - Występują: Roland Ninja, dKc i Jackoo

BLOG O GRZE
921V
Zlot pod Neptunem: Relacja Atomowego Trio! - Występują: Roland Ninja, dKc i Jackoo
ROLAND NINJ4 | 26.02.2018, 15:25
Poniżej znajduje się treść dodana przez czytelnika PPE.pl w formie bloga.

Podsumować zlot oszołomów z każdego końca polski i zmieścić się w ograniczonej ilości znaków, tak żeby nie musieć dzielić bloga na strony, których pewna grupka zboczonych purystów tak nienawidzi? Chyba niewykonalne co? Tak więc mam w to wywalone i jadę z tematem na spontanie i ile wyjdzie tyle wyjdzie, a że jest nas tutaj dzisiaj trzech to przygotujcie się na sporą lekturę!

ROLAND NINJA

Przede wszystkim Zlot PPE w Gdańsku to najmniej rozreklamowana i najmniej "hajpowana", a jednak jedna z najlepszych popijaw na jakich byłem w ostatnich latach. Informacja o zlocie była tak oszczędna i enigmatyczna że powiało tutaj zaproszeniami tylko dla jakiegoś Golden Circle, ot gdzieś tam kiedyś chyba w grudniu, jedna wspominka w blogu, żadnej głównej, zero Billboardów przy obwodnicy trójmiasta, no nic! A tu nagle w lutym ZLOT NA PÓŁNOCY, KTO WPADA!!! Jak się okazało impreza była zaplanowana na cały weekend, rozpoczynając się popijawą już w piątek. Od razu wiedziałem że w grę wchodzi tylko Sobota, więc powoli zacząłem się szykować.

Jak przeczytałem bloga to kurde wiedziałem że w końcu muszę się zjawić, bo nie ma innej opcji. Poprzednie Zloty zawsze organizowane w stolicy, albo w innej czarnej dziurze Polski, były poza moim zasięgiem z prostych prozaicznych powodów, rodzina, życie, obowiązki, bo daleko, bo kasa itd. i te kutwa pe, każda wymówka była dobra. Tym razem nie było wyjścia! W końcu zlot u nas, na śmierdzącej śledziem (już wiem co tutaj Reala przyciągnęło;-) północy, praktycznie pod samym nosem! Decyzja była szybka, żona postawiona przed faktem dokonanym, a ja nakręcony jak żbik w okresie godowym.

Najważniejszym było obadać kto z portalowych i nie tylko wykolejeńców pojawi się na Zlocie. Zobaczyłem pierwszą wstępną listę Hieny, a tam takie persony jak... PERSON? Hmmm... dobra ten też, ale kurde obrazoburczy zwyrol, entuzjasta cycków numero uno Realista, obrażony (chyba) Muminek, bloger roku Dr. "Któż to?" Pain, jedyny smok czystej krwi na portalu Draco_Wahatever, najbardziej sceptyczna wkurzona stara baba Lucjan, no i oczywiście portalowy numer jeden wszystkich list na których można mieć pierwsze miejsce Daaku-San! Sama kurna śmietankowa "elyta", którą zawsze chciałem poznać w Realu. Na dodatek ziomkom udało się ściągnąć jeszcze szefa wszystkich szefów Rogera, który to pewnie jeszcze w pociągu odklejał pampersa z pleców i zorientował się że zamiast pasty do zębów ma w plecaku krem bambino. Ściągnęli również samego OverModa Pereza! Grono zacne jak na pochlajparty z Kaszubami.

Dla mnie jednak najważniejszym było też ściągnąć na zlot przynajmniej większość kumpli z klanu Destiny, którego nieskromnym założycielem i liderem jestem od prawie roku. Tak się składa że pięciu z nas też udziela się na portalu, więc była to znakomita (Powiało Gruszczykiem;-) okazja żeby w końcu spotkać się w realu i obgadać parę taktyk przy bursztynowym napoju. Tak oto szybkie rozeznanie, multum wiadomości wysyłanych każdą możliwą drogą (znakami dymnymi też) i już wiedziałem że na zlocie po prostu nie może zabraknąć mojej prawej ręki, nieocenionego Jackoo, najszybszego spustu w naszym teamie, człowieka ducha czyli dKc i oczywiście najbardziej bezpośredniego, ordynusa który obraził już wszystko i wszystkich, (I nadal wszyscy go lubią;-) Jarrka! Miał być też Azazel_PL no ale niestety praca, życie, daleko i inne znane mi wymówki bla... bla... bla... wiecie o co kaman;-)

Świat taki mały i tak się złożyło (już na etapie powstawania klanu) że trzech z nas jest z trójmiasta i jako że nasze wspaniałe Megalopolis, połączone jest jedną linią kolejową, za punkt zboru wybraliśmy jeden z przedziałów żółto-niebieskiej (bo jakżeby kurna inaczej;-) SKM. Wsiadłem pierwszy więc musiałem wybrać wagon w którym najmniej waniało crapem, a to na prawdę jest wyczyn, nawet w zmodernizowanym już taborze SKM. Po 10 min wsiadał Jarrek, mój stary licealny ziom, który od wejścia profilaktycznie mnie zbejał. Nie minęło 15 min i w Gdyni dołączył do nas Jackoo, pierwsze spotkanie atomowego trio w komplecie, zapoznanie trwało góra 3 minuty i już jechaliśmy sobie po rajtach. Brakowało jeszcze tylko naszego dKc zwanego też w pewnym gronie Jaredem. Nasz cyngiel pochodzi z dalekich krain niezbadanego wschodu, więc do Gdańska spłynął parę godzin wcześniej i zgadaliśmy się że poczeka na nas na stacji głównej. Wysiadamy, telefon w łapę," Jared gdzie jesteś, bo pod tym żółtym znanym logo nikogo nie ma?" Musiałem się rozłączyć bo już w naszym kierunku, dumnie kroczył postawny jegomość w okularach, wszyscy zgodnie chórkiem rzekli "To na pewno nasz!". W sumie nawet się nie przedstawialiśmy bo czuliśmy się jakbyśmy się znali już kopę lat! W końcu wymieniało się tymi pokemonami po kryjomu żeby nie robić siary na chacie, obrzucało muszlami w Mario Kart 8 i przede wszystkim wystrzelało się te parę ton amunicji w Destiny. Poza tym przecież poznaliśmy się dzięki PPE, a to już chyba będzie z dobre 5 lat! Wciągnęliśmy więc bebzony, wypięliśmy klaty i ruszyliśmy w kierunku Cybermachiny.

Nikt nie wiedział czego się spodziewać, tzn. dKc wiedział bo na zlocie już był, ale dla reszty chłopaków to była ostatnia dziewicza noc. Wpadliśmy do Machiny, design niczego sobie, wszędzie lampki w kształcie kostek z Super Mario Bros., fototapety z klasycznymi grami, kupka gier planszowych w rogu i zajefajny patent z zieloną rurą z której pobiera się złocisty trunek do pokala, szkoda tylko że na czubku siedział Luigi, a od niego z kija to bym browara nie tknął! Dziwnym było że zarezerwowana loża jest pusta! No kaman 18:00 i nie ma nikogo? Każdy z nas postawił szklane na stole, no i czekamy no bo co? Chyba po 15 min wpada delegacja! Na samym początku to juch jeden wie czy pokale w łapę i lejemy czy to swoi!? Na szczęście byli przyjaźnie nastawieni i zaczęło się rzucanie nickami na lewo i prawo. Ekipa wpadła w składzie Hienamas organizator, Muminek (W gajerze! Czyżby potrzebny prawnik po piątkowych ekscesach?), Jana84 (Tego to się można przestraszyć;-) i Daaku! Jak się okazało przyczyną pustki przy stole jest kolejna zmiana lokalu, tak więc ostatecznie impreza i tak miała mieć miejsce w wynajętym apartamencie. Były jeszcze braki na liście Hieny, więc poczekaliśmy dłuższą chwilę na niedobitków. Gdy wszyscy debatowaliśmy o adaptacjach filmowych S. Kinga i innej mandze, to Daaku zapodał sobie bronka i zasiadł przy stole z komiksem Batmana, to tak w kwestii bycia w temacie. W międzyczasie do grupy dołączyła jedyna kobieta na zlocie (jak się później okazało), pani Kaszydo. Reszta z zaginionych nie dawała znaków życia, więc wyzerowaliśmy szkła i ruszyliśmy w kierunku libacji u burżujów.

Po drodze obowiązkowy postój w Żabce, każdy wyszedł z czteropakiem w łapie, prócz Mumina który celował w nas dwoma mocnymi działami! Dotarło do nas że jest nas o jednego więcej, niejaki Browar albo Browareska chyba? No pojawił się znikąd i nie wiadomo kiedy! Na bank jegomość z krainy deszczowców! Spod sklepu ruszyliśmy przez bramę, którą Hiena otworzył za pomocą Retinal Scan i zostawieniu odcisków na czytniku! W końcu osiedle Invest Komfort panie! Następna była winda,  chyba z kutwa czytnikiem pręgów w jelicie grubym, chromowane dildo ze ściany i takie tam, każdy wiedział że Real już na pewno wcześniej załatwił dostęp, więc nikt nie musiał się poświęcać huehue;-) Wjechaliśmy na... no właśnie które to było w ogóle piętro? Po chwili już staliśmy przed lokalem, otworzyły się drzwi i się zaczęło.

Odźwiernym był Draco_Wahatever, który chyba jako jedyny przez całą imprezę nie dał po sobie znać jak dużo wypił, a może w ogóle nie pił? Albo inaczej, żeby ubić smoka trzeba by mu dożylnie zapodać wody ognistej spod samej Samotnej Góry! Mianowany na niepisanego gospodarza oprowadził nas po kwadracie, pokazał wychodki i inne dostępne przybytki. Zrzuciliśmy odzienie i w holu zaczęło się przymusowe zapoznanie z każdym mijającym nas chwiejnym krokiem zombiakiem. I tak pierwszym był Realista, po kolei miażdżący każdemu łapę. Ja gdy się przedstawiłem to się dowiedziałem co to znaczy uścisk niedźwiedzia! Przez chwilę straciłem oddech, ale przynajmniej cieplutko było;-P Od razu widać że swój chłop! My dwaj, brodaci islamscy separatyści od razu złapaliśmy wspólny język, w takim stopniu że trzeba było uważać idąc do klopa, bo wciąż czułem oddech Reala na karku! Totalnie pozytywnie poryty, prawdziwy polski gość, nie do wybejania! Pozdro pijaku! ;-)

Po wyrwaniu się z uścisku miałem w końcu okazję rzucić rączką po salonie i przywitać się z resztą kulturalnie siedzącej przy stole ELYTY! Nicksony leciały w takim tempie że nie ogarniałem kto jest kto, paru jednak o razu zapamiętałem bo inaczej się nie dało. Perez i "Rodża" jasne! Każdy zna szefów i każdy wie, może tylko gimby nie znajo! Szefo siedział w centrum niczym Neron na biesiadzie. Jednak największym dla mnie zaskokiem było uściśnięcie graby największemu (zaraz po mnie;-) portalowemu marudzie Lucjanowi! Pierwsze wrażenie? Kutwa Viking, co to pewnie nie jedno nagrabił i niejedno wychędożył! Strach się kurna bać! Gdzieś po pół godziny groźnych spojrzeń, i tańcowaniu jak koguty pod kurnikiem, gdy dotarło do nas że ja to Roland Ninja, a on to Lucjan, postanowiliśmy że trzeba opić te 5 lat wzajemnego dopieprzania sobie na portalu i tego że w końcu możemy sobie dowalić na "lajwie". Ja niebieski (Tzn. kolorowy, ale na sercu jednak PeeSka;-) on zielony, ale dogadaliśmy się i okazało się że mój ulubiony portalowy sceptyk to kurde na prawdę łebski facet! Totalnie in plus i żałuje że z braku czasu nie wypiliśmy razem więcej, chociaż Lucjanowi to już było wystarczająco, bo pomimo że robił podejście do wyjścia w angielskim stylu, to się mu to nie udało, raz sam go zawróciłem spod drzwi i się chłopina zamarynował jak na Kaszubach przystało. Oby jeszcze była okazja coś wypić co nie, Lucek?

Wiadomo że na takim zlocie nie da się pogadać z każdym i też z każdym wypić, za mało czasu i za dużo tematów do obgadania. Wiem że przewinął się gdzieś tam Rayos, Nintendo freak rządził gdzieś tam w krótkiej wojence kolorów jaką podsłyszałem. Daaku za to pokazał wszystkim co to znaczy mieć skilla! Ku-wa jedną ręką pił, a drugą składał model Gundama! Wyższy poziom wtajemniczenia, nie wnikam! Totalnie pozytywnym ziomkiem okazał się Adam_11, mój rocznik, więc pomimo tylko paru wymienionych zdań i poglądów, od razu się dogadaliśmy, wspólną fotę mamy i dobry powód do picia na kolejnym zlocie też, więc nic tylko odliczać do następnego. Gdzieś tam po drodze Dr. Pain zwyzywał mnie od ciapatych, ja mu dobejałem że jest leniem z boksu z grami, walnęliśmy kielicha i była zgoda;-) Młody chyba wybrał sobie taki sposób na dalsze picie, podkur... towarzycho i potem pić na zgodę, tempa tego "godzenia się" chyba nie wyrobił i zaczął rzucać się po kanapach i sufitach, a w pewnym momencie przyłapałem go razem z Personem w sypialni, że niby banowali łomotów na PPE, ale tuba wazeliny pod stołem mówiła sama przez się hehe;-) Pozdro Person! Wszyscy wielbimy naszych wspaniałych mod'ów;-P

Tak po fejsbusiowemu! Z samym Donem Rogerem! Adaś chyba nie pamięta że ma z nami fotę;-)


A co w tym czasie porabiała szkieletowa załoga klanu Sons of the Truth? A no nasz klanowy pseudo-nerd Jarrek, co to przecież w ogóle w gry nie gra (Tya... 120h w Destiny, 90h w Horizon zakończone platyną na koncie, jasne!;-) pierwsze co zrobił to otworzył puchę i zasiadł do grania na Switchu w Fast RMX! Tak go sprzęt zaintrygował że już na drugi dzień pytał z czym to się je. Znając życie będzie miał szybciej niż ja. dKc, nie był nic gorszy i łupał razem z Jarrkiem, potem i ja zasiadłem do jednego wyścigu i przegrałem z Jarrkiem o dokładnie jedną sekundę! Od razu na dowód zrobiłem fotę. A gdzie był w tym czasie Jackoo? A on jak to on, jako człowiek robiący w tej samej branży co ja, a nawet na tym samym stanowisku, to jak na prawdziwego marynarza przystało najpierw pije, a później zadaje pytania! Dlatego ciągle tylko wędrowaliśmy razem do lodówki i opróżnialiśmy kolejne puszki. Żywiec bardzo dobrze dogaduje się Żubrem! ZAWSZE! Dopóki wszyscy ogarnialiśmy gdzie w ogóle jesteśmy, wykorzystaliśmy moment aby zrobić pamiątkowe zdjęcie klanu w realu, co prawda trudno było się zebrać w jednym miejscu gdyż każdy gdzieś krążył, a dKc dodatkowo brał udział, w gorącej rozmowie z panną Kaszydo i aż żal było gołąbeczki rozdzielać;-) Jak już zobaczyłem 3DS'a w ich rękach, wiedziałem że to coś poważnego;-P W końcu poszło to pamiątkowe zdjęcie klanu, a przy okazji obgadaliśmy parę strategii, powymienialiśmy się poglądami i było też parę toastów z czego najlepszym był ten wtrącony przez Rogera, który przy okazji poniósł wszystkich "ZA RASIZM!" moje serce aż gorało, bo okazało się że jestem wśród swoich. W którymś momencie zjawił się też jeden z zaginionych, a mianowicie RudiAG, po którego zostaliśmy oddelegowani na bramę razem z Rogerem i Realem. Rudi to najspokojniejszy, najbardziej napakowany człowiek jakiego znam! Na zlocie meldowany jako ten od Zduna i Dżonego, których nie miałem okazji poznać bo jak zwykle zachlali... tzn. jeden zachlał pałę, a drugi go wyniósł, z tego co słyszałem. Rudi to chyba największy fan odżywek i gier na Vitę w całym trójmieście, więc całkowity szacun!

Klan SONS OF THE TRUTH w (prawie;-) całej okazałości, od prawej: Jackoo, Roland Ninja, dKc i Jarrek, a w tle? Czysty mrok! Sam Imperator Sheev HIENAtine we własnej osobie! ;-D


Atmosfera na tych na oko 80m kawadratowych była tak zajebista że aż nie można było usiedzieć w miejscu. Co rusz uciekałem przed zakusami predatora Reala i unikałem kolejnych skoków w dal Dr. Paina, w locie zawsze wrzeszczał "O ciapaty", zapodałem wtedy klasykiem "No chyba mu zaraz pier.....!"  Musiałem też uważać żeby się nie zwarzyć, mieszając trunki i ciągle słuchając typowo polskiego "No ze mną się nie napijesz?". Oj na prawdę niebezpieczne towarzystwo! Moim zdaniem scenką wieczoru, która przysłowiowo "made my day" był moment w którym zbił się talerz, szklana, a może jakieś inne szkło, nieważne! Huk tylko opadł, a tu nagle jak spod ziemi REAL niczym ku-wa iRobot Roomba, wpada z miotłą i zamiata jak szwedzka reprezentacja w curlingu! Najlepsze że przedtem zniknął gdzieś chyba na godzinę! Autopilot jak widać, przy dobrym smarowaniu nadal działa.

Najnowszy model iRobot Roomba! Dzwoń i zamów 0700-69-69-69 On nie tylko sprząta!;-)


Kulminacją wieczoru było dla mnie zderzenie z Perezem, który w którymś momencie dorwał mnie i Jackoo i niczym PPE-owska bezpieka, przetrzepał nas tak, że czułem się jak pani Krystyna Jadna w kultowym "Przesłuchaniu", z tym że nie doszło do rękoczynów i grzebania w "otworach fizjologicznych";-P Kurde ale się fajnie gadało! Kolejny przykład tego że dopóki kogoś nie poznasz w realu to nie wyrabiaj sobie o nim zdania. Jeden z największych zaskoków tego wieczoru! Kurde ale odchodziły tematy. Przewałkowaliśmy w skrócie wszystko co można było powiedzieć o marynarstwie (Perez jak nadal chcesz robić papiery i zapierniczać u mnie za majtka, to kontakt do mnie masz;-), był tak zainteresowany tematem że chyba myśli o zmianie branży. Potem wykłócaliśmy się o Souls/Borne, coś mi tam próbowali z Jackoo wmówić że Demon's Souls, Dark Souls I-III i Bloodborne, to nie jedno Multiverse, ale ja tam swoje wiem, więc się walcie!;-) Było o moderatorstwie, pracy w PSXE i PPE i wszystkim co z grami związane. Obsmarowaliśmy zadki komu trza, a tych co pominęliśmy to przepraszamy, spokojnie, jeszcze maść się wam przyda. Śmiechu było tyle że musiałem panować nad tym żeby się nie popłakać. Takich pozytywnych ludzi to oby jak najwięcej w samym PSX, PPE i w ogóle! Aha jak chcecie się czegoś o mnie dowiedzieć to nie szukajcie na profilu tylko zapytajcie Pereza, bo on wie wszystko! Na odchodnym złapałem jeszcze Rogera, nagabując go o pracę w PSXE, no przynajmniej tak pamiętam, a może to był sen? Może dlatego moje CV poszło do kosza? A może nawet go nie wysłałem? No grubo było! 

Finał był taki że jak już w głowie szumiało, gdy przed TV doświadczyłem egzystencjalnych dysput Jarrka, Rudiego i dKc o sensie życia, opierających się na symulatorze tosta z "I am Bread", a ja szukając swojej kurtki zobaczyłem obraz z moich najgorszych koszmarów, przez który moczę się w wyro, mianowicie Reala w samych gaciach, wiedziałem że czas iść do domu! W sumie gdyby nie Jarrek, to pewnie i do drugiej byśmy siedzieli, a tak to szefo zarządził, stwierdził że "Robimy rząd i spier...... stąd!", no głodny był więc i zły. Zebraliśmy się w takiej grupie w jakiej się pojawiliśmy i opuściliśmy to zacne towarzystwo. Odprowadziliśmy dKc na stancję, oczywiście pożegnanie na misiaka i obietnica kolejnego spotkania, a sami powędrowaliśmy zabić głód do Ronalda McDonalda. Po późnej kolacji zalegliśmy w smrodliwym wagonie SKM i wyruszyliśmy w drogę do domu, po drodze komentując w pociągowym Shoutboxie cały zlot. Każdy wysiadł na swoim przystanku i tak się rozeszliśmy, każdy w swoją stronę. 

Podsumowując, to długo nie czułem się tak świetnie, długo też nie byłem na tak pozytywnej imprezie, na której wszyscy nadawali na tych samych falach (może prócz Paina który nadawał na kosmicznych;-) i mieli tyle do powiedzenia w tematach tak samo życiowych jak i około growych. Taki Zlot to znakomita okazja żeby stwierdzić kto jest kto i na własnej skórze sprawdzić kto w necie nosi maskę, a w realu jest zupełnie inną osobą. Dlatego też zachęcam wszystkich portalowych oszołomów do zbierania się na kolejnych zlotach bo to na prawdę zajebista okazja aby poznać ludzi, którzy tak samo jak wy kochają gry, które tak mocno wpływają na wasze życia! Oby do następnego zlotu! Niech tylko będę w tym czasie na lądzie, to jestem OBOWIĄZKOWO! 

To zdjęcie mówi samo przez się! Oby więcej spotkań w tak zajebistym gronie! 


Specjalne pozdro dla mojego całego klanu: Jackoo, dKc i Jarrka oraz dla prawdziwych PPE'owców i graczy z krwi i kości: Lucjana, Pereza, REAListy, Adama_11 i oczywiście "Rednacza" Rogera! Oby do następnego chłopaki!

Aha jak ktoś poczuł się obrażony, objechany, pojechany i wystukany w oczko to... służę uprzejmie i polecam się na przyszłość;-)

 

DKC

Roland poprosił mnie o opis wrażeń ze zlotu, więc do dzieła!

Polska. Lublin. Sobota. Godzina 5:30. Śpię. Śpię... Śpię... I tak sobie śpię jeszcze godzinę, no bo pociąg mam dopiero na 8:53. Godzinę później, po przygotowaniu prowiantu, spakowaniu, dotarciu na dworzec i znalezieniu swojego miejsca w przedziale rozsiadłem się najwygodniej jak tylko mogłem, bo czekała mnie długa podróż. Po trzech godzinach przesiadka na dworcu Warszawa Wschodnia, a potem już prosto do Gdańska. Po dojechaniu i zakwaterowaniu się w hotelu miałem chwilę, żeby się przejść i pooglądać sobie rynek oraz Motławę w lutym. Wcześniej nie miałem okazji tego zrobić o tej porze roku i choć ludzi mniej niż latem to i tak ruch był spory, a kolejka do zrobienia sobie fotek pod Neptunem była długa. Do tego w każdym lokalu do którego wstąpiłem w celu posilenia się była kolejka. Nie pamiętam kiedy coś analogicznego widziałem u siebie w mieście, ale kolejki były na tyle duże, że dopiero za drugim podejściem udało się posilić przed późniejszą popijawą.

Najważniejszym wydarzeniem na zlocie było spotkanie się z członkami najlepszego klanu w Destiny, czyli userami Roland Ninja, Jackoo oraz Jarrek! Po drobnych problemach lokacyjnych udało mi się ich odnaleźć, a było to zadanie na miarę platyny w Dark Soulsach. Kiedy zobaczyłem trzech typa stojących nieopodal KFC zatrzymałem się niepewnie czekając aż któryś z nich się odezwie. Nie musiałem na to długo czekać i z miejsca poznałem głos Jarrka, Rolanda i Jackaa. Nie przedstawiałem się, twierdząc, że w sumie i tak się znamy co prawda wirtualnie ale jednak. Może ze mnie cham ze wschodu, ale Roland uznał, że w sumie to i tak już jesteśmy tak jakby najlepszymi kumplami. W końcu ile godzin spędziliśmy na wspólnej frustracji i wzajemnej motywacji na Raidach tego nie zliczy... no, co prawda zliczy pewnie jakaś apka od Bungie, ale ja na pewno nie. Potem udaliśmy się do Cyber Machiny, w której znaleźliśmy naszą lożę na skrzyżowaniu ściany z logiem Wiedźmina i ściany z ludzikiem z Contry. W sumie fajny bar, widziałem kilka ciekawych gier planszowych tj. Ego, Monopoly czy Monopoly Pokemon...? Gdzieś przewinął mi się przed oczami SNES, ale nie było okazji na nim zagrać. Byliśmy praktycznie punktualnie, o godzinie 18:00 i nikogo innego nie było z PPE. Chwila konsternacji, ale za chwilę zjawili się hienamas, Daaku, Muminek i jana84. Po przedstawieniu się, że ja to ja każdy praktycznie był zdziwiony, i tak było później jeszcze przez resztę wieczoru. Potem się dowiedziałem dlaczego, ale o tym później. Ja Janę, Daaka i Muminka w sumie kojarzyłem już ze zdjęć zamieszczonych na portalu, ale np. Jana skomentował mnie w sposób rozczarowano-zdziwiony mówiąc "ooo". :-) Życie potrafi zaskakiwać, tak samo jak mnie zaskoczył główny organizator - Hienamas, którego co prawda wyobrażałem sobie inaczej, ale z drugiej strony to bardzo pozytywny człowiek, dokładnie taki jak na portalu. Po chwili dołączyła do nas jedyna przedstawicielka płci pięknej pytając odważnie czy my aby nie jesteśmy z PPE. Była to Kaszydo, która z miejsca obdażyła nas promiennym uśmiechem. Daaku wyczaił jakieś czasopisma koło baru i po chwili przyniósł nam Batmana Hush, który wg moich informacji był całkiem dobrym komiksem, ale dowiedziałem się, że zdania na ten temat są jednak podzielone. W międzyczasie dowiedzieliśmy się od hieny, że impreza została przeniesiona i że tylko jedna osoba się do niego nie zgłosiła. Skończyliśmy piwo i udaliśmy się na questa głównego do cytadeli, lecz musieliśmy wypełnić też questa pobocznego u pobliskiego karczmarza w celu zakupienia potionów. Przez cytadelę rozumiem Apartament, przez karczmarza rozumiem Żabkę, a przez potiony - alkohol. W międzyczasie dowiedziałem się o Muzeum II Wojny Światowej (bardzo ładny budynek, polecam, choć nie byłem jeszcze w środku), o tym, że Hiena to tak naprawdę Cole z pierwszego InFamousa, że poprawna nazwa "balentajnsa" to tak naprawdę "balantyna", a od kolegów z drużyny, ze właśnie idziemy na najcięższy Raid w życiu!

Kiedy czekaliśmy na windę Daaku stwierdził, że będzie układał Gundama. Ja widząc, że nie każdy do końca rozumie o co chodzi, stwierdziłem że zaryzykuje i zrobię z siebie głupka pytając co to jest ten Gundam. No i zapytałem. I koledzy jana84, Muminek i Daaku nam odpowiedzieli. Dojechaliśmy na miejsce i w końcu trafiliśmy do celu. Jakież było moje podniecenie i zdziwienie, kiedy za stołem spotkaliśmy nikogo innego jak Ojca-Założyciela i wysłużonego w branży gier wideo Rogera.

Dobra, od teraz moje wspomnienia mogą być nieco mgliste, bo mniej więcej od tego momentu stężenie alkoholowe w tym pomieszczeniu rosło. Na początku przywitałem się ze wszystkimi. Bardzo entuzjastycznie do zapoznania się podszedł drPain, który spytał gdzie predator. No niestety, nie było go i też żałuję. Po kolei się witając i słysząc na przemian, a to imiona, a to nicki zaskoczyłem się, że Perez się też przedstawił. Zdziwiłem się, bo przecież każdy kojarzy Pereza i jego ogromny wkład w portal i czasopismo, a jak nie wie to powinien go znać. Niemniej jednak zachował się bardziej kulturalnie. Potem tętno mi podskoczyło gdy uścisnąłem dłoń naczelnego PSX'a. Po przywitaniu się i oddaniu "płaszczy do szatni", tutaj zamieniłem parę słów z Personem, którego słyszałem na tym zlocie więcej niż czytałem jego komentarzy na PPE przez ostatnie kilka miesięcy, PS. szukałem tej książki o wynalezieniu mikrofali, ale nie mogłem jej znaleźć! choć sama historia z tego co czytałem jest prawdziwa! Po chwili zasiadłem nieśmiało na wprost konsoli, którą pierwszy raz widziałem na żywo - Nintendo Switch. DRACO_WAHATEVER włączył nam Fast RMX - grę, którą średnio lubię (grałem na Wii U), ale i tak zagrałem, żeby być czwartym. Pozdro dla takiego jednego maniaka, który też był czwarty, a grał pierwszy raz, prawdziwy hardkorowiec! Dla tych, którzy byli niżej niż 5, jeszcze raz mówię: ta gra ma chory poziom trudności  i nawet jeśli ja, który już grałem w to 5 godzin mam problemy z dojechaniem na podium (to, że przez pierwsze kilka sekund nie ogarnąłem którym jest gaz to akurat pominę) to z tą grą jest coś nie tak. Po tym kiedy już ta marna podróba F-Zero znudziła się każdemu zacząłem przeglądać inne gry. Na chwilę moje oczy zatrzymały się na Axiom Verge. Wiadomo, że ja obok żadnej metroidvanii nie przejdę obojętnie. Pograłem chwilę i myślę, że to jest dobra gra, ale jednak trzeba się wczuć i skoncentrować w domowym zaciszu, żeby docenić fabułę i klimat. Po krótkiej rozgrywce uznaję, że gra jest równie wymagająca co Super Metroid. Będzie kiedyś grane. W międzyczasie widziałem, że Kaszydo grała w Shantae And the pirates curse na swoim 3DS'ie (2DS'ie?). Dobry gust, dobry humor, dobra gra. Więc po Axiom Verge... Ekhem. Dobra, trochę przynudzam o gierkach, ale muszę opisać o tych kilku grach, ale dajcie mi się pojarać tym, że macałem switcha pierwszy raz. Oprócz tego włączyłem jeszcze LA Noire, żeby porównać czy to to wygląda ładniej niż na X360. I faktycznie, tragedii nie było. Trochę się zdziwiłem, że gra była czarno-biała. Ale ok, kiedyś to skończyłem i coś mi się kojarzyło, że być może to jakiś element fabuły, że ktoś sobie coś przypomina czy coś. Okazało się, że źle kojarzyłem, bo przyszedł DRACO i wszedł w opcje włączył kolor. Cóż, czasem tak jest, że nasz mózg dostając pewne bodźce pamięta rzeczy, które nigdy się nie wydarzyły. W międzyczasie inny gracz pokazał mi pewien filmik w którym ktoś sobie robił jaja w LA Noire w wersji VR.

Wycisnęliśmy ze Switcha wszystkie soki!


To fascynujące jak spotykając się z innymi graczami człowiek dowiaduje się o innych ciekawych, czy nawet śmiesznych lub głupich rzeczy. Lubię takie ciekawostki! Korzystając z obecności DRACO wyszedłem do menu Switcha raz jeszcze, by go zapytać o wszystkie gry. Ten mi zaczął elokwentnie odpowiadać o konkretnych tytułach. W ogóle DRACO to charyzmatyczna osoba, która poleca dobre rzeczy (sceny walki w polecanym przez niego 1 sezonie Daredevila). Jednak doświadczenie w branży sprzedażowej robi swoje (dobrze pamiętam?). Dobrze, że mi nie chciał nic sprzedać, bo jeszcze bym to kupił. Zbliżając sie do końca powiem, że jeszcze włączyliśmy Mario Kart 8 Deluxe. To drugi zlot na którym byłem i drugi na którym grałem w Mario Karta. Roland powiedział Jarrkowi, żeby ze mną nie grał, bo się denerwuje i wychodzę bez słowa. W sumie nie pamiętam takiej sytuacji, ale mogło i tak być, aj tam stare dzieje. Ale uwierz mi, że po tej żenującej rozgrywce w Fast RMX to nawet granie w symulator kromki chleba dawałoby mi radość... Potem odbył się miniturniej w MK8, w którym brała udział jedyna kobieta na zlocie i drPain. Z tych dwóch osób drPain był przedostatni, a Kaszydo zajęła wyjątkowe, zaszczytne drugie miejsce. Skoro przy Painie jesteśmy to po usłyszeniu od niego, że "Ty istniejesz, myślałem, że jesteś zbiorową świadomością złożoną z wielu osób" było mi bardzo przyjemnie, w końcu ktoś wie o co chodzi!

Najlepszy team (do picia) ever! Jarrek HEADSHOT! ;-)


Płynnym ruchem przejdźmy do tego jak już odszedłem od konsoli i tego jak się dowiedziałem od kogoś całego clue postrzegania mojej osoby, że "Na żywo prezentuje się jako elegancko ubrana, stonowana osobą, a na PPE jestem inną osobą". Tak się od pewnej osoby dowiedziałem. No ok, miło mi. Po graniu trochę mi się nudziło, więc zacząłem gadać z Perezem o zbanowaniu bota Dobermanna z shoutboxa, niestety niewiele wskórałem, w efekcie czego dalej tam nie wchodzę, bo bot zapuścił już tam korzenie. Generalnie trochę mi głupio, że tak wyszło, że z pretensjami wyskoczyłem, ale cóż, bywa i tak. Z kolegami z klanu pogadaliśmy o wspólnych wojażach w Destiny i tym jak to wyglądało od naszej strony, od kuchni. Powspominaliśmy sobie, że kiedyś to było, kiedyś to było kuurła. Poza tym dowiedziałem się, że w Horizon jest jakaś tarcza, która jest tak OP, że wchodzisz na pałę i wszyscy padają od samego patrzenia na Aloy. Trochę może przesadzam, ale jakbym wiedział, że są tam takie mechaniki to może i bym w to grał dłużej niż wątek główny. Takie granie to ja rozumiem! Poza tym dowiedziałem się trochę o podróżach Rolanda i Jacka. Z racji tego że czytałem relacje z poprzednich zlotów, wykminiłem że Muminek bardzo się wczuwał w rozmowy o serii Deus Ex, postanowiłem porozmawiać z nim o Mankind Divided, które ostatnio splatyniłem. Podczas tej rozmowy z profesorem dr habilitowanym Muminkiem dowiedziałem się paru istotnych kwestii. Nie chcę, żeby to zabrzmiała jak jakaś obelga czy coś, po prostu duże wrażenie na mnie zrobiło jak elokwentnie się wypowiadał, jednocześnie nie lejąc wody i trzymając się konkretów. Dowiedziałem się, że Pritchard pojawia się w DLC, z którym powinienem sie zapoznać.  Temat zszedł jakoś na muzykę i tego, że Mumin jest audofilem, więc spytałem go o jakiś dobry headset, nawet zapisując sobie w telefonie nazwę. Powiem Ci, że rozważam zakup headseta tej firmy, bardzo pomogłeś podając taki trop, dzięki! Potem chwilę udało mi sie porozmawiać z Rogerem o kulisach powstawania PPE, PSXE i ogólnie o branży. Dowiedziałem się sporo ciekawostek i był to jeden z najciekawszych momentów całego spotkania. Poza tym odbyłem ciekawą rozmowę z Rayosem, który miał Zeldę na koszulce, która cytuję brzmiała:

-Zelda na koniu GOTY!

-Nie.

-Tak.

I poszedł.:)

Z ciekawszych rzeczy to jeszcze krótka pogawędka z człowiekiem, którego pokłady entuzjazmu są worem bez dna czyli REAListą. Zawsze po rozmowie z nim człowiek jest jakoś pozytywnie nastrojony. Potem pograłem jeszcze chwilę w I am Bread. Kiedy ktoś po chwili (dłuższej) zorientował się, że ktoś w to gra szybko zostałem zdemaskowany. Wkrótce potem nadszedł już czas.

I tak oto entuzjasta pieczywa został przyłapany na gorącym uczynku! 


Potem poszliśmy już do domu, a klan mnie odprowadził do hotelu. No i to są prawdziwe ziomy, którzy rozumieją strudzonego wędrowca po 8 godzinach podróży. Po drodze pogadaliśmy, pośmialiśmy się, snuliśmy plany o ewentualnych zlotach klanu. Potem hotel, następnego dnia śniadanie, pociąg, przesiadka w Warszawie, wracałem z jakimś dziwnym gościem, jeszcze w przedziale, ale udało się dotrzeć na miejsce bez szwanku.

I to by było na tyle. Jeśli kogoś pominąłem, obraziłem czy coś to przepraszam i co złego to nie ja.

Dzięki wszystkim za wspólnie spędzony zlot!

 

JACKOO

Przede wszystkim na początku chciałbym podziękować Rolandowi-Ninja za zaproszenie mnie do jego blogu jako gość, dzięki czemu mam tą okazję oficjalnie zadebiutować w blogosferze. Tematem oczywiście jest zlot użytkowników ppe i moje wrażenia wraz z krótką relacją z przebiegu imprezy. Nie przedłużając – zaczynamy!

Od momentu, gdy Hienamas wyskoczył na swoim blogu z informacją, że najbliższy zlot ppe odbędzie się w Gdańsku, nie zwlekałem zbyt długo i w komentarzu potwierdziłem swoją obecność. Takie wydarzenie, przecież głupio by było przegapić, nadarzyła się okazja by wreszcie spotkać się twarzą w twarz z osobami, z którymi się dyskutowało, plusowało i minusowało dotychczas tylko poprzez internet. Z racji tego, że zlot odbywał się tuż „za miedzą” w Gdańsku, kwestia logistyczna nie była zmartwieniem.

Ale sam zlot użytkowników ppe, to tylko jedna strona medalu. Przy okazji nadarzyła się okazja, by wreszcie się spotkać w realu ze szkieletem, najważniejszą częścią najlepszego klanu Destiny, jaki miał okazję biegać po serwerach Bungie – Sons of the Truth. Mimo, że jest nas mało, to w naszym przypadku potwierdza się reguła, że nie liczy się ilość, a jakość. Ekipa w składzie Roland Ninja, Jarrek, dKc i moja skromna osoba, setki godzin na raidach, strikach, cruciblach, tysiące headshotów i miliony wspomnień. Pamiątkowa fota podczas zlotu już dawno hula po serwerach fejsa.

Ta gra na prawdę potrafi zryć beret, ale jaki fajny pomysł!


Ale wracając do zlotu. Nadszedł wreszcie ten dzień, sobota, dnia 17-tego lutego, roku 2018, po południu. Szybkie ogarnięcie rozkładu kolejki miejskiej SKM, telefon do Rolanda i już wszystko wiadomo co, gdzie i o której. Roland Ninja i Jarrek z racji, że mieszkają w „Małym Trójmieście” telepią się w pociągu dłużej ode mnie, ja spokojnie się dosiadam na Wzgórzu św. Maksymiliana i już się telepiemy razem. Po drodze w Gdańsku Głównym przechwytujemy jakiegoś turystę z Lublina (hehe), zgubę w postaci dKc, oficjalne przywitanie, choć zachowujemy się tak jakbyśmy znali się całe życie. Klan w komplecie i ruszamy dalej. Wyjmuję ghosta i sprawdzam objective – „udaj się do Cyber-machiny”. Nie jest to daleko, więc darujemy sobie latanie sparrowem. Szybko jesteśmy na miejscu, a tam mała konsternacja –nie ma nikogo. Tzn może i ktoś tam był, jakieś małe grupki ludzi, ale ponieważ były tam też dziewczyny, to dochodzimy do wniosku, że to nie może być nikt od nas. Rzut okiem na zegarek – równo 18:00, więc zwyczajnie jesteśmy za wcześnie. Ale nie tracimy zbytno czasu, zajmujemy lożę przy logo Wiedźmina i stoimy w kolejce po browar. Którego co ciekawe nawet nie zdążyłem zamówić, bo już słyszę głosy przywitania za plecami. Przybyli nasz organizator – Hienamas w towarzystwie Muminka, Daaku i Jana84. Każdego z was chłopy inaczej sobie wyobrażałem, ale przecież po to są zloty, by sobie pewne rzeczy urzeczywistnić! J Okazuje się, że miejsce spotkania przeniesiono z powrotem tam, gdzie pierwotnie miał się odbyć, czyli w apartamencie gdzie już impreza trwa od dnia poprzedniego i tam też jest cała reszta osób. Krótka pogawędka, a tu miłe zaskoczenie, bo w międzyczasie dołącza do nas również płeć piękna w postaci Kaszydo. Długo nie zwlekamy, dopijamy co mamy do dopicia i lecimy dalej. Po drodze wykonujemy jeden z patroli Vanguard dostępnych  na mapce, czyli kupujemy alkohol w pobliskiej Żabce (nie czuje, że rymuje). Czekając przy sklepie aż każdy kupi prowiant, dołącza do nas kolejna osoba – Browareska. Muminek dostaje telefon, że "Balantyna" się kończy, więc nie ma co, lepiej wziąć dwie butelki na zapas by później nie było tego zaskoczenia. Wreszcie doszliśmy do upragnionego celu. W progu witają nas Person z REAListą, czyli bądź co bądź, same portalowe VIP-y, co było bardzo miłe. REAL pewnie tego nie pamięta, ale obiecał że pojawię się w najbliższej GROmadzie;-) Zapewne bym nie odmówił, przecież swój blogowy debiut na PPE własnie staje się faktem. Lecę dalej i wymieniam uściski ręki z kolejnymi ludźmi, przedstawiam się po imieniu bo z nicku pewnie i tak mnie nikt nie kojarzy, ale przecież to nie ma znaczenia. Z każdym witam się serdecznie. No, może poza Painem, ale cóż kucyki to nie moja bajka. Oczywiście miło było uścisnąć prawicę z naczelnymi tego portalu, Perezem i Rogerem (prawa ręka do tej pory nie umyta ;p ) Chwytam za kolejną puszkę złotego płynu i rozsiadam się wygodnie na kanapie przed tv. A tam co? Maszynka, która prędzej czy później wyląduje u mnie na mojej medialnej ściance, mam nadzieję że jeszcze w tym roku fiskalnym – Nintendo Switch. Nie można przepuścić takiej okazji, więc szybko chwytam za dżojkony. Moje lekkie zamieszanie w obsłudze szybko wychwycił Draco_Wahatever i pospieszył z pomocą. Pierwsza gra, którą odpaliliśmy – Fast RMX. Mój debiut nie wypadł za dobrze, dKc był wyżej w rankingu ode mnie, ale akurat to nie wstyd i się tym nie przejmuje, bo okazuje się że cwaniaczek już w tą gierkę pogrywał wcześniej. Odwdzięczę się przy najbliższej okazji kilkoma headshotmi w crucible hehe. No, ale przecież nie przyszedłem na zlot, by grać, co nie? Wstaje z kanapy i idę w teren. Nie będę się już rozdrabniał z kim i o czym się rozmawiało (tego to ja nawet nie pamiętam). Krótko tylko napiszę, że przyjemnie było wymienić kilka zdań z Rogerem na temat PSX Extreme, czy chociażby z Perezem na temat PPE, banów i ewentualnych przyszłościowych zmian na portalu. W zamian odwdzięczyłem się kilkoma historyjkami na temat „jak to jest pracować na morzu”, mój ulubiony temat ;)

Pięć bronków później - Filozoficzne dysputy nad kromką chleba i fizjonomią kozy. 


Na koniec spotkała mnie pewna ciekawostka. Albowiem w pewnym momencie kątem oka patrzę, że REALista lekko chwiejnym krokiem podąża w moim kierunku w dwoma kielonkami w rękach. Po krótkiej pogawędce i lufie zostałem ochrzczony jako „Tajemniczy Gościu”. Zmiana nicku na PPE nie jest możliwa, ale za to teraz tylko czekam, aż taka opcja będzie dostępna na playstation;-) REAL zapewne tego też nie pamięta, ale może to i lepiej;-P

Jak wiadomo, wszystko co dobre szybko się kończy. Nadszedł czas powrotu. Roland nawiązał łączność z HUB-em, czyli swoją żoną i przyszła informacja, że kolejka powrotna  jest o 01:00. Przeliczyliśmy szybko stan załogi – ja, Roland-Ninja, dKc i Jarrek, wszyscy w komplecie i na szczęście każdy mógł wracać o własnych siłach. Sprawdziliśmy osprzęt i byliśmy gotowi. Oczywiście najpierw musieliśmy odstawić bezpiecznie do hotelu naszego człowieka dKc, by chłopina się nie szlajał samemu po nocach w nieznanym mieście;-) W międzyczasie omówiliśmy plany odnośnie Destiny 2 i ewentualnego kolejnego zlotu klanu, może tym razem uda się w całości i serdecznie się pożegnaliśmy. Z racji tego, że doszliśmy do dworca z zapasem czasu, nie obeszło się oczywiście bez pit-stopu w McDonaldzie, by naładować energię na dalszą podróż. W dobrym towarzystwie podróż na szczęście się nie dłuży, więc ok 02:00 byłem w domu.

I tak to mniej więcej w dużym skrócie wyglądało z mojej perspektywy. Starałem się na tyle, na ile umiałem zdać relację z tego wieczoru, by każdy mógł sobie choć trochę wyobrazić jak to było. Ja miałem tą okazję tam być i poznać bandę naprawdę pozytywnych ludzi oraz bardzo miło spędzić czas, za co wszyskim bardzo dziękuję. I do zobaczenia na kolejnym zlocie!

Prywata – @dKc, to kiedy w końcu te Borderlandsy zaczniemy? ;)

BONUS!

JARREK

Ku... co ja życia nie mam! Jeszcze blogi będę pisał! Tak mocno to mnie nie poje....! Co wy mnie nie znacie huehue;-D

Fajnie było się spotkać w realu i wypić browarka! Pozdro dla całego klanu!

Jakże udany debiut na Switchu! Tak oto wydupcyłem Rolanda o jedną sekundę;-)

Oceń bloga:
34

Komentarze (54)

SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych

cropper